[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poprzedniej nocy podniósł ją i usadził na kuchennym blacie, by zrobić to na stojąco! Tak, to musi być miłość,myślała Charlotte, przypinając rower do długiego stojaka pod murem szkoły.Sąsiednia szafka, należąca do Melanie Trier, była otwarta.Zawierała kolekcję osobliwości: zastępyminiaturowych niedzwiadków i innych uroczych ssaków dzierżących flagi z insygniami szkoły.Chłopak Melanie, Tor,grał w futbol amerykański w drużynie East i regularnie dawał dziewczynie tysiące pamiątkowych, cieniutkich, złotychbransoletek, które pobrzękując wesoło na nadgarstku tworzyły nieustannie ścieżkę dzwiękową do jej życia. Cześć, Mel  powiedziała Charlotte. Przyjdziesz na mecz? Jestem.umówiona. Rzeczywiście, miała spotkanie z wujkiem Moose'em. O nie!  Rozczarowanie Melanie było tak świeże i przekonujące, jakby Charlotte regularnie bywała nafutbolowych meczach.Charlotte lubiła się pławić w ciepłym blasku tej przyjazni, w optymistycznej pewności, która kazała Melaniewierzyć, że nie ma innego świata niż jej, więc i Char powinna do niego należeć. Więc przynajmniej myśl pozytywnie  rozkazała Melanie i zamyśliła się. Potrzebujemy tego zwycięstwa dodała po chwili.Była cheerleaderką, wymachiwała papierowymi pomponami, podskakując na swych smukłychnogach w takt muzyki, podczas gdy jej Tor przepychał się przez zastępy obrońców. Będę myśleć  obiecała Charlotte.Zawahała się, czując przemożną potrzebę wspomnienia o MichaeluWeście, wypowiedzenia na głos jego imienia i nazwiska.Chciała, żeby zaistniał w taki sposób jak Tor.Tylko że nikt niemógł o nim wiedzieć.Chociażby dlatego, że ten związek był nielegalny.Michael miał na ciele blizny.Jedna z nich, na brzuchu, wyglądała jak ślad po cięciu nożem lub prymitywnie prze-prowadzonej operacji.Mniejsze szpeciły jego ramię.Twierdził, że nie wie, skąd się wzięły  była to tylko jedna z bar-dzo wielu rzeczy, których nie pamiętał.Leżąc raz blisko niego, Charlotte dostrzegła też cieniutką, różowawą linię na jegoprawym policzku. To po rozcięciu, które widziałam u ciebie nad rzeką  powiedziała, a on tylko się roześmiał.Nie potwierdził inie zaprzeczył.Wzmianki o spotkaniu nad rzeką stały się dla nich czymś w rodzaju powracającego żartu.Tymczasem jego ciekawość była nienasycona: jakie gatunki ryb tropikalnych Charlotte sprzedaje w sklepie? Cojej rodzina jadła ostatnio na kolację? Jakie kwiaty rosną za ich domem? Dlaczego taka kuracja, jaką przechodził Ricky,trwa dłużej u chłopców? Jak wygląda praca w rodzinnej grupie wsparcia? Najważniejsze były pytania o ojca: ileproduktów testowała jego firma? Jak komponowano grupy testujących? Czy badano tylko produkty krajowe? Kiedyodpowiedzi Charlotte stały się krótsze i pełne napięcia, Michael przestał pytać i stwierdził: Nie lubisz rozmawiać o ojcu. On mnie nienawidzi  odparła bez wahania.West miał na szyi wisiorek: kawałek bursztynu zawieszony na rzemieniu.Charlotte uwielbiała zapach tegokawałka skóry, ostry i intensywny.Pachniał bardzo dalekimi stronami; może nawet nie mogło być miejsca bardziejoddalonego od Rockford? Pachniał przeciwległym krańcem świata, gdziekolwiek to było.RLT Dzwonienie bransoletek Melanie ucichło.Dziewczyna odeszła, w korytarzu robiło się pusto, lada chwila miał sięodezwać dzwonek.Charlotte od kilku minut stała nieruchomo, wpatrując się w otwartą szafkę.Wreszcie ściągnęła książkiz półki, mówiąc sobie w duchu, że jeśli zatrzaśnie drzwiczki przed sygnałem, to Michael ją kocha.Zatrzasnęła je o półsekundy przed dzwonkiem i popędziła do klasy.Podrzuciwszy Ricky'ego do szkoły, Ellen rozpoczęła poranny obchód domu, zbierając rozrzucone rzeczy iwygładzając to, co było do wygładzenia.Buty Ricky'ego  jej zdaniem miał co najmniej pięć identycznych par obuwiado jazdy na deskorolce  leżały przy drzwiach frontowych wraz z wciśniętymi do środka skarpetkami.Czerwona czapkabaseballowa.Ellen zdjęła z poręczy porzuconą koszulkę, wdychając kwaśny zapach dziecięcego potu.Znieruchomiała namoment, gdy powróciła do niej uporczywa wizja przyszłości, jakiegoś nieokreślonego momentu, w którym jej syn mógłżyć lub nie żyć.Tak czy nie? Roztrząsając tę myśl, Ellen weszła na schody.Cisza.Wrony za oknem.Chciała do kogośzadzwonić, ale się rozmyśliła.Pokonawszy schody, poczuła się razniej, jakby zrzuciła z pleców ładunek strachu, którego odbudowanie potrwagodziny, może nawet dni.W głównej sypialni zasłała łóżko i starannie rozwiesiła wilgotne ręczniki.Przetarła obie umy-walki i przeszła na drugą stronę korytarza, by zajrzeć do pokojów dzieci.Z satysfakcją stwierdziła, że ich łóżka są za-ścielone.W pokoju Charlotte otworzyła żaluzje  córka lubiła ciemność i sztuczne oświetlenie; była to jedna z tysięcyspraw, które tak bardzo je różniły.Ellen zajrzała niespokojnie do akwarium.Charlotte wyjaśniła jej kiedyś, że słona wodażyje i może utrzymać przy życiu tylko ściśle określoną liczbę istot, toteż w domowym zbiorniku panuje zawsze nie-bezpieczna równowaga.Za każdym razem, kiedy matka zaglądała do akwarium, spodziewała się zobaczyć martwą rybę,ale jak dotąd nic takiego się nie wydarzyło.Charlotte wiedziała, co robi.Jak zawsze.Chcąc jakoś usprawiedliwić przedłużającą się wizytę w pokoju córki, Ellen przetarła podokienniki i otworzyłaszafę, by spojrzeć na równiutko ułożone ubrania.Charlotte nigdy nie chodziła na zakupy  czy ktoś słyszał o takiejnastolatce? Ellen myślała o tym z pewnym rozgoryczeniem.W swoim czasie bardzo brakowało jej wspólnych zakupów zmatką, która zawsze była zbyt słaba, zbyt chora.Ostatnim razem, kiedy Ellen zdołała zagonić swoje dziecko do Saksa,Charlotte kazała jej zaczekać z dala od przebieralni, a potem bez pytania o zdanie wręczyła jej rzeczy, które uznała zaodpowiednie.Ellen nie powiedziała o tym Harrisowi; wiedziała, że byłby wściekły.Otwierała kolejno szuflady w biurku Charlotte, spoglądając nerwowo na starannie naostrzone ołówki i gumki wkształcie ryb.Szukała jakichkolwiek wskazówek wyjaśniających zagadkę życia wewnętrznego skrytej i małomównejcórki, której trochę się bała.Przy komputerze leżała sterta książek.Winnipeg: społeczna historia urbanizacji.Chryste, dla-czego od razu nie nazwali tego Najnudniejszą książką świata? pomyślała Ellen.Chicago: narodziny metropolii, Amerykańskielokomotywy: historia techniki.Czy każda z takich książek musi mieć dwukropek w tytule? Ellen otworzyła szufladę wkomodzie.Swetry, precyzyjnie złożone.Skarpetki.I nic pod spodem, jeśli nie liczyć kawałeczków cedru, które sama tuwłożyła jako środek na pozbycie się moli.Małe żabki przyklejone do telefonu.Na ścianie wielka tablica przedstawiającaryby z Jeziora Wiktorii.Ellen zaglądała czasem do pokojów nastoletnich córek swoich znajomych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl