[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lovejoy uśmiechnął się, wyszedł zza rzędu kamer i krzyknął: -Na miejsca! Akcja!Wszystko poszło jak z płatka.Brat faraona składał niewybrednepropozycje zaszokowanej i przestraszonej niewolnicy, któraspoczywała na kanapie.Gdy był odwrócony plecami, niewolnicaspoglądała na niego z obrzydzeniem, a kamery cały czas pracowały,okropnie terkocząc.Niewolnik niosący tacę i dzban wszedł na plan i posłał jejznaczące spojrzenie spod swoich pięknych brwi.Martinowi robiło się już niedobrze od tego wszystkiego.Naturalnie nie zdradził się z tym.W całej branży znany był jakonajwyższej klasy profesjonalista.Musiałby być szalony, by pozwolićjakiejś nieopanowanej dziewczynie i jej złośliwej, niegrzecznej izadziornej babci zaszargać sobie reputację.Kariera bardzo się dlaniego liczyła.Ten.ten flirt, który łączył go z Christiną, był niczym,w porównaniu z jego karierą.Serce ścisnęło mu się tak boleśnie, że mało brakowało, awypuściłby tacę z rąk.Nie zrobił tego tylko dlatego, że był271RSzawodowcem i musiał odegrać tę scenę.Do diabła jednak z jegosercem! Ono wiedziało bardzo dobrze, że słowo flirt" nawet wpołowie nie definiowało tego, co chciał przeżyć z Christiną.Nawetjeśli sam przed sobą usiłował udawać, że jest inaczej.Ale jak, na miłość boską, mógł związać się z kimś taknierozsądnym? To było naprawdę niepojęte, że Christina w żadensposób nie potępiała ciągłych wybryków swojej babci.A może kiedyś będzie taka sama, jak starsza pani Mayhew? Nasamą myśl Martina przeszedł dreszcz.- Dobrze, Marty! - głośna instrukcja Lovejoya przerwała jegorozmyślania.- Idz dalej.A teraz wrzuć do napoju proszek usypiający.W porządku.Postać grana przez Taffta miała za zadanie uśpićbrata faraona, a to po to, by móc uciec z Christiną.Martin stanął przedkamerą i rzucił najbardziej przebiegłe i złośliwe spojrzenie, na jakiemógł się zdobyć.Tymczasem Paul Gabriel zgodnie ze scenariuszempatrzył na kilka dziewcząt, które tańcem zabawiały przybyłych naprzyjęcie gości.Bóg jeden raczył wiedzieć, jakie gęsty wykonywałyegipskie tancerki trzy tysiące lat temu, jednak Martin miał dziwnewrażenie, że to, co teraz oglądał, nawet w najmniejszym stopniu nieoddawało klimatu tamtej epoki.W każdym razie to dało mu czas, by mógł zrealizować swojeniegodziwe plany.Mocno przesadzonym ruchem wyciągnął schowanąpod tuniką fiolkę.Lovejoy upierał się, iż tak trzeba, bo amerykańskapubliczność nie jest na tyle domyślna, by zorientować się od razu, oco dokładnie chodzi.272RSPosuwając się z nadzwyczajną ostrożnością, podszedł bliżej dokanapy, na której spoczywała Christina.Obydwoje spojrzeli się nasiebie i mało brakowało, a Tafft wybuchnąłby śmiechem, widzącwyjątkowo dobrze odegrane zaskoczenie na twarzy dziewczyny.Toby dopiero musiało być święto, żeby naprawdę zachowała się jakprzerażona niewolnica w obecności jakiegokolwiek mężczyzny.Naturalnie w starych, dobrych czasach, w których rządzilifaraonowie, nikt nie dałby jej wyboru w tej materii.Wtedy byciemężczyzną stanowiło prawdziwy przywilej.Teraz kobiety corazczęściej terroryzowały mężczyzn.Martin w duchu przywołał się do porządku.Nie mógł sobie terazpozwolić na żadne roztargnienie.Podszedł jeszcze bliżej do Christiny.- Teraz wsypię to do napoju tego potwora - powiedziałwyjątkowo wyraznie, tak, by każdy widz, który choć trochę umiałczytać z ruchu warg, nie poczuł się zawiedziony.- On wkrótce zaśnie,a my będziemy mogli uciec.Zgodnie ze scenariuszem Christina schwyciła go za tunikę,jednak nie na tyle silnie, by wysypać zawartość fiolki.- Och, nie! Proszę cię, nie narażaj swego życia!- Boże, kto napisał tak idiotyczny dialog - wymamrotał Martin,odwracając głowę tak, by kamera nie zarejestrowała ruchu jego ust.- Nie mam pojęcia, ale jeśli teraz mnie rozśmieszysz, MartinieTafft, to nigdy ci tego nie daruję.Paul, który wciąż przyglądał się tańczącym dziewczynom,siedząc tyłem do kamery, zachichotał pod nosem.273RS- Natychmiast przestańcie.Ta scena jest wystarczająco głupiabez waszych komentarzy.- Już niedługo zmienisz zdanie, mój drogi przyjacielu -powiedział Tafft niskim, poważnym głosem, zupełnie jakby odgrywałczarny charakter w jakimś melodramacie.- Jeszcze chwila i cięZałatwię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Lovejoy uśmiechnął się, wyszedł zza rzędu kamer i krzyknął: -Na miejsca! Akcja!Wszystko poszło jak z płatka.Brat faraona składał niewybrednepropozycje zaszokowanej i przestraszonej niewolnicy, któraspoczywała na kanapie.Gdy był odwrócony plecami, niewolnicaspoglądała na niego z obrzydzeniem, a kamery cały czas pracowały,okropnie terkocząc.Niewolnik niosący tacę i dzban wszedł na plan i posłał jejznaczące spojrzenie spod swoich pięknych brwi.Martinowi robiło się już niedobrze od tego wszystkiego.Naturalnie nie zdradził się z tym.W całej branży znany był jakonajwyższej klasy profesjonalista.Musiałby być szalony, by pozwolićjakiejś nieopanowanej dziewczynie i jej złośliwej, niegrzecznej izadziornej babci zaszargać sobie reputację.Kariera bardzo się dlaniego liczyła.Ten.ten flirt, który łączył go z Christiną, był niczym,w porównaniu z jego karierą.Serce ścisnęło mu się tak boleśnie, że mało brakowało, awypuściłby tacę z rąk.Nie zrobił tego tylko dlatego, że był271RSzawodowcem i musiał odegrać tę scenę.Do diabła jednak z jegosercem! Ono wiedziało bardzo dobrze, że słowo flirt" nawet wpołowie nie definiowało tego, co chciał przeżyć z Christiną.Nawetjeśli sam przed sobą usiłował udawać, że jest inaczej.Ale jak, na miłość boską, mógł związać się z kimś taknierozsądnym? To było naprawdę niepojęte, że Christina w żadensposób nie potępiała ciągłych wybryków swojej babci.A może kiedyś będzie taka sama, jak starsza pani Mayhew? Nasamą myśl Martina przeszedł dreszcz.- Dobrze, Marty! - głośna instrukcja Lovejoya przerwała jegorozmyślania.- Idz dalej.A teraz wrzuć do napoju proszek usypiający.W porządku.Postać grana przez Taffta miała za zadanie uśpićbrata faraona, a to po to, by móc uciec z Christiną.Martin stanął przedkamerą i rzucił najbardziej przebiegłe i złośliwe spojrzenie, na jakiemógł się zdobyć.Tymczasem Paul Gabriel zgodnie ze scenariuszempatrzył na kilka dziewcząt, które tańcem zabawiały przybyłych naprzyjęcie gości.Bóg jeden raczył wiedzieć, jakie gęsty wykonywałyegipskie tancerki trzy tysiące lat temu, jednak Martin miał dziwnewrażenie, że to, co teraz oglądał, nawet w najmniejszym stopniu nieoddawało klimatu tamtej epoki.W każdym razie to dało mu czas, by mógł zrealizować swojeniegodziwe plany.Mocno przesadzonym ruchem wyciągnął schowanąpod tuniką fiolkę.Lovejoy upierał się, iż tak trzeba, bo amerykańskapubliczność nie jest na tyle domyślna, by zorientować się od razu, oco dokładnie chodzi.272RSPosuwając się z nadzwyczajną ostrożnością, podszedł bliżej dokanapy, na której spoczywała Christina.Obydwoje spojrzeli się nasiebie i mało brakowało, a Tafft wybuchnąłby śmiechem, widzącwyjątkowo dobrze odegrane zaskoczenie na twarzy dziewczyny.Toby dopiero musiało być święto, żeby naprawdę zachowała się jakprzerażona niewolnica w obecności jakiegokolwiek mężczyzny.Naturalnie w starych, dobrych czasach, w których rządzilifaraonowie, nikt nie dałby jej wyboru w tej materii.Wtedy byciemężczyzną stanowiło prawdziwy przywilej.Teraz kobiety corazczęściej terroryzowały mężczyzn.Martin w duchu przywołał się do porządku.Nie mógł sobie terazpozwolić na żadne roztargnienie.Podszedł jeszcze bliżej do Christiny.- Teraz wsypię to do napoju tego potwora - powiedziałwyjątkowo wyraznie, tak, by każdy widz, który choć trochę umiałczytać z ruchu warg, nie poczuł się zawiedziony.- On wkrótce zaśnie,a my będziemy mogli uciec.Zgodnie ze scenariuszem Christina schwyciła go za tunikę,jednak nie na tyle silnie, by wysypać zawartość fiolki.- Och, nie! Proszę cię, nie narażaj swego życia!- Boże, kto napisał tak idiotyczny dialog - wymamrotał Martin,odwracając głowę tak, by kamera nie zarejestrowała ruchu jego ust.- Nie mam pojęcia, ale jeśli teraz mnie rozśmieszysz, MartinieTafft, to nigdy ci tego nie daruję.Paul, który wciąż przyglądał się tańczącym dziewczynom,siedząc tyłem do kamery, zachichotał pod nosem.273RS- Natychmiast przestańcie.Ta scena jest wystarczająco głupiabez waszych komentarzy.- Już niedługo zmienisz zdanie, mój drogi przyjacielu -powiedział Tafft niskim, poważnym głosem, zupełnie jakby odgrywałczarny charakter w jakimś melodramacie.- Jeszcze chwila i cięZałatwię [ Pobierz całość w formacie PDF ]