[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zdawało mi się, że uzgodniliśmy.- Bez paniki.To tylko chwilowa zachcianka - zapewniła go zespokojem.- Ale akurat w tej sekundzie chcę, żebyś mnie pocałowałtak, jakby ci naprawdę na mnie zależało.- Ale.- zaczął z rozpaczą.Zanim zdążył dokończyć, Kathleen już stała na palcach, z ustamiprzy jego ustach.Pal diabli umowę, pomyślał, bo krew już wrzała muw żyłach.Nie wiadomo dokąd doprowadziłby ich ten pocałunek, gdybynagle nie rozległ się przerazliwy dzwonek.Ben pomyślał, że to121RSMelanie musiała namówić chłopaka z pizzerii, by w ten właśniesposób przywołał ich do porządku.A może jej także nie chciało się ruszyć, bo była sama z mężemna dole i może robili właśnie to samo, co on z Kathleen na górze?- Przywiezli pizzę - rozległ się z dołu głos Richarda.Kathleenrozejrzała się nieco nieprzytomnie.- Nie położyliśmy ani jednej rolki.- Niech sobie wezmą fachowca - powiedział Ben.-Mojego bratastać na to.- Ale ja chciałam pomóc - jęknęła Kathleen.- Dlaczego? - zapytał, przyglądając jej się z uwagą, a gdy nieodpowiedziała, dorzucił: - Bo poczułabyś się jak członek rodziny?Kathleen wolno pokiwała głową.- To głupie, prawda? Przecież oni nie są moją rodziną.- To wcale nie jest głupie.- Ben znów pomyślał o matce, któradoprowadzała ją do szału, i o małżeństwie, o którym nie chciałarozmawiać.- Zjemy pizzę, a potem wrócimy tu i skończymytapetowanie.Niech to będzie nasz prezent dla ich dziecka.- Naprawdę? - Oczy jej rozbłysły z radości.- Jasne, czemu nie? - Mrugnął do niej.- Oczywiście, o ile mojapomoc nie będzie znaczyła, że wygrałaś zakład.- Nie, tym razem ci daruję - roześmiała się Kathleen.- Aleostrzegam, że mam w zanadrzu kilka innych sztuczek, więc uważaj.Ben pokręcił głową.- Ciekawe, czemu mnie to ani trochę nie dziwi?122RSROZDZIAA 8Kathleen przesiedziała z Benem, Melanie i Richardem prawie dopółnocy.Pizza dawno została zjedzona do ostatniego okruszka, a oniwciąż gawędzili w kuchni, w miłej, rodzinnej atmosferze.Podobnego uczucia błogości Kathleen doświadczyła jużwcześniej, w pokoju dziecinnym, i właśnie dlatego postanowiłapomóc przy tapetowaniu, pragnąc przyłączyć się do wspólnotyoczekującej z radością narodzin dziecka.Ben raz po raz spoglądał nanią pytającym wzrokiem, ale nie domagał się odpowiedzi.Może to idobrze, bo sama nie wiedziała, czy potrafiłaby mu wytłumaczyć swojemotywy.- Myślę, że powinnaś już położyć się do łóżka - zwrócił się Bendo Melanie.- Musisz być zmęczona.Melanie popatrzyła na niego z niesmakiem.- Czym niby miałam się tak zmęczyć? Richard pozwala mipopracować co najwyżej godzinkę czy dwie dziennie.Sam widziałeś,że nie wolno mi robić nic, co wiązałoby się z najmniejszym wysiłkiemfizycznym.Obeszłam dziś parę sąsiednich uliczek, a on o mały niedostał zawału.- Dziecko może przyjść na świat w każdej chwili -przypomniałjej Richard.- A gdybyś tak nagle zaczęła rodzić?- Miałam przy sobie telefon komórkowy.Poza tym, ja już bardzochcę urodzić.Nie mogę się wręcz doczekać.A twoja nadopiekuńczośćsprawia, że mam ochotę cię udusić.123RSRichard popatrzył na nią z wyrzutem.- Przecież chodzi mi tylko o bezpieczeństwo twoje i dziecka.Melanie uśmiechnęła się i wzięła go za rękę.- Wiem - powiedziała.-I tylko dlatego jeszcze cię nie udusiłam.Kathleen stłumiła westchnienie zazdrości i spojrzała na Bena.- Jeżeli dziecko ma się urodzić lada chwila, skończmy lepiejtapetowanie.Galeria będzie jutro zamknięta, więc mogłabym tuprzyjść z samego rana.A ty?Ben pokiwał głową.- Przyjdę.- Nie musicie tego robić - odezwała się Melanie.- Ale chcemy - zapewniła ją Kathleen.- Niech to będzie prezentdla maleństwa.- Ach tak? - Melanie uśmiechnęła się znacząco [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Zdawało mi się, że uzgodniliśmy.- Bez paniki.To tylko chwilowa zachcianka - zapewniła go zespokojem.- Ale akurat w tej sekundzie chcę, żebyś mnie pocałowałtak, jakby ci naprawdę na mnie zależało.- Ale.- zaczął z rozpaczą.Zanim zdążył dokończyć, Kathleen już stała na palcach, z ustamiprzy jego ustach.Pal diabli umowę, pomyślał, bo krew już wrzała muw żyłach.Nie wiadomo dokąd doprowadziłby ich ten pocałunek, gdybynagle nie rozległ się przerazliwy dzwonek.Ben pomyślał, że to121RSMelanie musiała namówić chłopaka z pizzerii, by w ten właśniesposób przywołał ich do porządku.A może jej także nie chciało się ruszyć, bo była sama z mężemna dole i może robili właśnie to samo, co on z Kathleen na górze?- Przywiezli pizzę - rozległ się z dołu głos Richarda.Kathleenrozejrzała się nieco nieprzytomnie.- Nie położyliśmy ani jednej rolki.- Niech sobie wezmą fachowca - powiedział Ben.-Mojego bratastać na to.- Ale ja chciałam pomóc - jęknęła Kathleen.- Dlaczego? - zapytał, przyglądając jej się z uwagą, a gdy nieodpowiedziała, dorzucił: - Bo poczułabyś się jak członek rodziny?Kathleen wolno pokiwała głową.- To głupie, prawda? Przecież oni nie są moją rodziną.- To wcale nie jest głupie.- Ben znów pomyślał o matce, któradoprowadzała ją do szału, i o małżeństwie, o którym nie chciałarozmawiać.- Zjemy pizzę, a potem wrócimy tu i skończymytapetowanie.Niech to będzie nasz prezent dla ich dziecka.- Naprawdę? - Oczy jej rozbłysły z radości.- Jasne, czemu nie? - Mrugnął do niej.- Oczywiście, o ile mojapomoc nie będzie znaczyła, że wygrałaś zakład.- Nie, tym razem ci daruję - roześmiała się Kathleen.- Aleostrzegam, że mam w zanadrzu kilka innych sztuczek, więc uważaj.Ben pokręcił głową.- Ciekawe, czemu mnie to ani trochę nie dziwi?122RSROZDZIAA 8Kathleen przesiedziała z Benem, Melanie i Richardem prawie dopółnocy.Pizza dawno została zjedzona do ostatniego okruszka, a oniwciąż gawędzili w kuchni, w miłej, rodzinnej atmosferze.Podobnego uczucia błogości Kathleen doświadczyła jużwcześniej, w pokoju dziecinnym, i właśnie dlatego postanowiłapomóc przy tapetowaniu, pragnąc przyłączyć się do wspólnotyoczekującej z radością narodzin dziecka.Ben raz po raz spoglądał nanią pytającym wzrokiem, ale nie domagał się odpowiedzi.Może to idobrze, bo sama nie wiedziała, czy potrafiłaby mu wytłumaczyć swojemotywy.- Myślę, że powinnaś już położyć się do łóżka - zwrócił się Bendo Melanie.- Musisz być zmęczona.Melanie popatrzyła na niego z niesmakiem.- Czym niby miałam się tak zmęczyć? Richard pozwala mipopracować co najwyżej godzinkę czy dwie dziennie.Sam widziałeś,że nie wolno mi robić nic, co wiązałoby się z najmniejszym wysiłkiemfizycznym.Obeszłam dziś parę sąsiednich uliczek, a on o mały niedostał zawału.- Dziecko może przyjść na świat w każdej chwili -przypomniałjej Richard.- A gdybyś tak nagle zaczęła rodzić?- Miałam przy sobie telefon komórkowy.Poza tym, ja już bardzochcę urodzić.Nie mogę się wręcz doczekać.A twoja nadopiekuńczośćsprawia, że mam ochotę cię udusić.123RSRichard popatrzył na nią z wyrzutem.- Przecież chodzi mi tylko o bezpieczeństwo twoje i dziecka.Melanie uśmiechnęła się i wzięła go za rękę.- Wiem - powiedziała.-I tylko dlatego jeszcze cię nie udusiłam.Kathleen stłumiła westchnienie zazdrości i spojrzała na Bena.- Jeżeli dziecko ma się urodzić lada chwila, skończmy lepiejtapetowanie.Galeria będzie jutro zamknięta, więc mogłabym tuprzyjść z samego rana.A ty?Ben pokiwał głową.- Przyjdę.- Nie musicie tego robić - odezwała się Melanie.- Ale chcemy - zapewniła ją Kathleen.- Niech to będzie prezentdla maleństwa.- Ach tak? - Melanie uśmiechnęła się znacząco [ Pobierz całość w formacie PDF ]