[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To niesprawiedliwe - powiedziaÅ‚a z irytacjÄ….- Nie chcÄ™ siedziećtutaj, jak wy pójdziecie sobie w miasto.- Panno Peartree.- w gÅ‚osie kapitana zadzwiÄ™czaÅ‚a grozba.- Ja zostanÄ™ z paniÄ… - zaproponowaÅ‚ Gilbert.- Wie pani co - odezwaÅ‚ siÄ™ kapitan - może siÄ™ pani zająć naszymikwaterami.Przygotować chaty.- SprzÄ…tanie i zamiatanie - narzekaÅ‚a.- Co za wesoÅ‚a zabawa.- PosprzÄ…ta pani chaty, to rozkaz.OstrzegaÅ‚em paniÄ…, że w mojejzaÅ‚odze każdy ma swojÄ… robotÄ™ do zrobienia.- PogÅ‚adziÅ‚ siÄ™ po brodzie.-Natomiast jeÅ›li pani chce, by siÄ™ z niÄ… cackać i traktować jak zwykÅ‚egopasażera, to inna sprawa.- OczywiÅ›cie, że nie chcÄ™, i wie pan o tym.- Wobec czego proszÄ™ robić, co każę - powiedziaÅ‚ ostrym tonem, poczym dodaÅ‚ Å‚agodniej: - Musimy zachowywać siÄ™ w miarÄ™ normalnie.WiÄ™kszość chÅ‚opców niedawno dopiero wyszÅ‚a z dzieciÄ™ctwa.BojÄ… siÄ™51RSbardziej, niż to po sobie pokazujÄ….Pani i ja musimy sÅ‚użyć im przykÅ‚adem.Rozumie pani?Skinęła gÅ‚owÄ… i uÅ›miechnęła siÄ™ pojednawczo.- Aj, kapitanie.BÄ™dÄ… czyste chaty.- Grzeczna dziewczynka - powiedziaÅ‚.- A jeÅ›li siÄ™ pani dobrzespisze, to jej coÅ› przywiozÄ™ z Lempere.- Dużą przyjemność sprawiÅ‚oby mi coÅ› do jedzenia.- To mi o czymÅ› przypomina.- odezwaÅ‚ siÄ™ Gilbert.-ZprzyjemnoÅ›ciÄ… zawiadamiam, że Rowdy zÅ‚apaÅ‚ dwa zajÄ…ce, a SeamuszÅ‚owiÅ‚ rekina piaskowego przy brzegu.- Fe! - parsknęła Lidia.- Nie jada pani królików? - zapytaÅ‚ kapitan uprzejmie.- Rekin - odparÅ‚a, krzywiÄ…c siÄ™.- Nie jadam.- Zwietnie.BÄ™dzie wiÄ™cej dla nas.Ale obawiam siÄ™, że bÄ™dzie panimusiaÅ‚a go wypatroszyć i oczyÅ›cić.No i oczywiÅ›cie zajÄ…ce też.- W jegooczach taÅ„czyÅ‚y wesoÅ‚e ogniki.- Nigdy w życiu.- Drażni siÄ™ z paniÄ… - wtrÄ…ciÅ‚ Gilbert.- ChÅ‚opcy już sprawili swojeÅ‚upy.Ale Å›licznie siÄ™ pani spÅ‚oniÅ‚a ze zÅ‚oÅ›ci.Lidia skrzyżowaÅ‚a rÄ™ce na piersiach.PoczuÅ‚a, że daÅ‚a siÄ™ gÅ‚upionabrać.- MogÄ™ gotować.Ale tylko jeżeli Jean-Louis mi pomoże.- W porzÄ…dku - oznajmiÅ‚ kapitan.- A teraz na pokÅ‚ad i proszÄ™zapracować na swoje utrzymanie.- Moje utrzymanie? - PodniosÅ‚a siÄ™ z koi, gotowa do nastÄ™pnejbatalii.52RS- ProszÄ™ już iść - rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.- Pomrzemy z gÅ‚odu, zanim paniskoÅ„czy ze mnÄ… dyskutować.Gdy wyszÅ‚a, Gilbert zauważyÅ‚, że kapitan wciąż patrzy na drzwicaÅ‚kiem jak gÅ‚odny kocur, który wÅ‚aÅ›nie zobaczyÅ‚, że ucieka mu tÅ‚uÅ›ciutkamysz.- BÄ™dÄ… z niÄ… kÅ‚opoty - powiedziaÅ‚ jakby do siebie.- MógÅ‚by pan odesÅ‚ać jÄ… do Anglii - dodaÅ‚ Gilbert.- MógÅ‚bym.- Nie ma sensu, żeby zostaÅ‚a tutaj.- Nie, chyba nie.- Wie pan, że niedawno siÄ™ zarÄ™czyÅ‚a.SÄ…dzÄ…c po ostatnim liÅ›cie, caÅ‚amoja rodzina byÅ‚a tym poruszona.Moi mÅ‚odsi bracia jÄ… uwielbiajÄ….Sampan widzi, jak potrafi sobie radzić z mÅ‚odszymi chÅ‚opcami.Może poprostu.cóż, może byÅ‚aby bezpieczniejsza, gdyby wróciÅ‚a do Dewonu.Tyle rzeczy mogÅ‚oby siÄ™ jej tutaj przytrafić.Kapitan uniósÅ‚ brew.- CzyżbyÅ› miaÅ‚ do mnie jakieÅ› uwagi, chÅ‚opcze? Gilbert spiekÅ‚ rakaaż po uszy.- Do pana? Nie, sir.Nawet nie przyszÅ‚oby mi to do gÅ‚owy.- WiÄ™c przestaÅ„ - mruknÄ…Å‚ tamten.Gilbert wstaÅ‚, ukÅ‚oniÅ‚ siÄ™ i uciekÅ‚.Kapitan nalaÅ‚ sobie nieco wina i poÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ na koi.WyciÄ…gnÄ…Å‚ swedÅ‚ugie nogi i sÄ…czyÅ‚ powoli napój z kieliszka.Boże, czyżby to byÅ‚o aż tak oczywiste?Zawsze uważaÅ‚, że mÅ‚ody Marriott jest spostrzegawczy, ale nigdy nieprzyszÅ‚oby mu do gÅ‚owy, że sam może być obserwowany przez owe53RSbÅ‚Ä™kitne oczy.WiÄ™c Gil coÅ› podejrzewaÅ‚? A panna Peartree zdobyÅ‚a sobierycerza.No, no.Mateusz uznaÅ‚, że zostaÅ‚ odpowiednio ostrzeżony.PozwalaÅ‚ tej maÅ‚ej bawić siÄ™ w czÅ‚onka zaÅ‚ogi i byÅ‚a to przyjemnarozrywka, ponadto - tak jak powiedziaÅ‚ byÅ‚ Lidii - dawaÅ‚o to chÅ‚opcompewnÄ… pociechÄ™.Ale zabawa siÄ™ skoÅ„czyÅ‚a.Już nie bÄ™dzie jej drażniÅ‚ tylkopo to, by zobaczyć, jak krew uderza do jej aksamitnych policzków.Nie dajej sterów swego żaglowca pÅ‚ynÄ…cego pod,wiatr.Nie da jej niczego.Przez chwilÄ™ rozmyÅ›laÅ‚ nad tym, jak ciepÅ‚o zajęła siÄ™ Jeanem-Louisem.Ten chÅ‚opiec nie miaÅ‚ w sobie ducha, tężyzny.byÅ‚ bolesnymrozczarowaniem.A jednak Lidia wzięła go pod swe skrzydÅ‚a, niezrażonajego brakiem zaradnoÅ›ci, Bardzo dziwne.Może chÅ‚opiec wÅ‚aÅ›nie potrzebowaÅ‚ kobiecej rÄ™ki.WiÄ™kszośćswego życia spÄ™dziÅ‚ przecież wÅ›ród zakonników, a teraz wciąż przebywaÅ‚wÅ›ród innych chÅ‚opców.Aagodnej kobiecej rÄ™ki.Kapitan uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ idopiÅ‚ wino.Może wszyscy wÅ‚aÅ›nie tego potrzebowali.Lidia zrobiÅ‚a, co mogÅ‚a, wykorzystujÄ…c zapasy z kambuza.KrólikiwÅ‚ożyÅ‚a do dużego rondla i postawiÅ‚a na ogniu, po czym za poradÄ… Jeana-Louisa dzwonka rekina usmażyÅ‚a.StwierdziÅ‚a, że ryba pachnie caÅ‚kiemzachÄ™cajÄ…co, skwierczÄ…c na patelni.PrzygotowujÄ…c posiÅ‚ek, rozmawiaÅ‚a z Jeanem-Louisem.PytaÅ‚a go oopactwo i o SzwajcariÄ™, i o to, jak mu siÄ™ teraz żyje w Dewonie zMateuszem Frobisherem.- Capitaine przywiózÅ‚ mnie do Anglii zimÄ….Nie chcÄ™ jechać.Dobrzemi z braciszkami.Ale jestem za duży, żeby z nimi mieszkać, oni takmówiÄ….Chyba że sam bÄ™dÄ™ le moine.54RS- Mnichem?- Oui - powiedziaÅ‚ z powagÄ….- Capitaine siÄ™ na nich zÅ‚oÅ›ciÅ‚.Ja mambyć mężczyznÄ…, mówi, a nie nastroszonym mnichem.- Zastraszonym.- Oui.A potem mnie zabraÅ‚.W jego domu sÄ… inni chÅ‚opcy, tamciwszyscy.- WykonaÅ‚ pogardliwy ruch rÄ™kÄ… w kierunku pokÅ‚adu.- JatÄ™skniÄ™ za frère Pascalem i za abbé.Oni byli tacy dobrzy dla mnie.- Czy wczeÅ›niej spotkaÅ‚eÅ› już kapitana Frobishera? To znaczy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- To niesprawiedliwe - powiedziaÅ‚a z irytacjÄ….- Nie chcÄ™ siedziećtutaj, jak wy pójdziecie sobie w miasto.- Panno Peartree.- w gÅ‚osie kapitana zadzwiÄ™czaÅ‚a grozba.- Ja zostanÄ™ z paniÄ… - zaproponowaÅ‚ Gilbert.- Wie pani co - odezwaÅ‚ siÄ™ kapitan - może siÄ™ pani zająć naszymikwaterami.Przygotować chaty.- SprzÄ…tanie i zamiatanie - narzekaÅ‚a.- Co za wesoÅ‚a zabawa.- PosprzÄ…ta pani chaty, to rozkaz.OstrzegaÅ‚em paniÄ…, że w mojejzaÅ‚odze każdy ma swojÄ… robotÄ™ do zrobienia.- PogÅ‚adziÅ‚ siÄ™ po brodzie.-Natomiast jeÅ›li pani chce, by siÄ™ z niÄ… cackać i traktować jak zwykÅ‚egopasażera, to inna sprawa.- OczywiÅ›cie, że nie chcÄ™, i wie pan o tym.- Wobec czego proszÄ™ robić, co każę - powiedziaÅ‚ ostrym tonem, poczym dodaÅ‚ Å‚agodniej: - Musimy zachowywać siÄ™ w miarÄ™ normalnie.WiÄ™kszość chÅ‚opców niedawno dopiero wyszÅ‚a z dzieciÄ™ctwa.BojÄ… siÄ™51RSbardziej, niż to po sobie pokazujÄ….Pani i ja musimy sÅ‚użyć im przykÅ‚adem.Rozumie pani?Skinęła gÅ‚owÄ… i uÅ›miechnęła siÄ™ pojednawczo.- Aj, kapitanie.BÄ™dÄ… czyste chaty.- Grzeczna dziewczynka - powiedziaÅ‚.- A jeÅ›li siÄ™ pani dobrzespisze, to jej coÅ› przywiozÄ™ z Lempere.- Dużą przyjemność sprawiÅ‚oby mi coÅ› do jedzenia.- To mi o czymÅ› przypomina.- odezwaÅ‚ siÄ™ Gilbert.-ZprzyjemnoÅ›ciÄ… zawiadamiam, że Rowdy zÅ‚apaÅ‚ dwa zajÄ…ce, a SeamuszÅ‚owiÅ‚ rekina piaskowego przy brzegu.- Fe! - parsknęła Lidia.- Nie jada pani królików? - zapytaÅ‚ kapitan uprzejmie.- Rekin - odparÅ‚a, krzywiÄ…c siÄ™.- Nie jadam.- Zwietnie.BÄ™dzie wiÄ™cej dla nas.Ale obawiam siÄ™, że bÄ™dzie panimusiaÅ‚a go wypatroszyć i oczyÅ›cić.No i oczywiÅ›cie zajÄ…ce też.- W jegooczach taÅ„czyÅ‚y wesoÅ‚e ogniki.- Nigdy w życiu.- Drażni siÄ™ z paniÄ… - wtrÄ…ciÅ‚ Gilbert.- ChÅ‚opcy już sprawili swojeÅ‚upy.Ale Å›licznie siÄ™ pani spÅ‚oniÅ‚a ze zÅ‚oÅ›ci.Lidia skrzyżowaÅ‚a rÄ™ce na piersiach.PoczuÅ‚a, że daÅ‚a siÄ™ gÅ‚upionabrać.- MogÄ™ gotować.Ale tylko jeżeli Jean-Louis mi pomoże.- W porzÄ…dku - oznajmiÅ‚ kapitan.- A teraz na pokÅ‚ad i proszÄ™zapracować na swoje utrzymanie.- Moje utrzymanie? - PodniosÅ‚a siÄ™ z koi, gotowa do nastÄ™pnejbatalii.52RS- ProszÄ™ już iść - rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.- Pomrzemy z gÅ‚odu, zanim paniskoÅ„czy ze mnÄ… dyskutować.Gdy wyszÅ‚a, Gilbert zauważyÅ‚, że kapitan wciąż patrzy na drzwicaÅ‚kiem jak gÅ‚odny kocur, który wÅ‚aÅ›nie zobaczyÅ‚, że ucieka mu tÅ‚uÅ›ciutkamysz.- BÄ™dÄ… z niÄ… kÅ‚opoty - powiedziaÅ‚ jakby do siebie.- MógÅ‚by pan odesÅ‚ać jÄ… do Anglii - dodaÅ‚ Gilbert.- MógÅ‚bym.- Nie ma sensu, żeby zostaÅ‚a tutaj.- Nie, chyba nie.- Wie pan, że niedawno siÄ™ zarÄ™czyÅ‚a.SÄ…dzÄ…c po ostatnim liÅ›cie, caÅ‚amoja rodzina byÅ‚a tym poruszona.Moi mÅ‚odsi bracia jÄ… uwielbiajÄ….Sampan widzi, jak potrafi sobie radzić z mÅ‚odszymi chÅ‚opcami.Może poprostu.cóż, może byÅ‚aby bezpieczniejsza, gdyby wróciÅ‚a do Dewonu.Tyle rzeczy mogÅ‚oby siÄ™ jej tutaj przytrafić.Kapitan uniósÅ‚ brew.- CzyżbyÅ› miaÅ‚ do mnie jakieÅ› uwagi, chÅ‚opcze? Gilbert spiekÅ‚ rakaaż po uszy.- Do pana? Nie, sir.Nawet nie przyszÅ‚oby mi to do gÅ‚owy.- WiÄ™c przestaÅ„ - mruknÄ…Å‚ tamten.Gilbert wstaÅ‚, ukÅ‚oniÅ‚ siÄ™ i uciekÅ‚.Kapitan nalaÅ‚ sobie nieco wina i poÅ‚ożyÅ‚ siÄ™ na koi.WyciÄ…gnÄ…Å‚ swedÅ‚ugie nogi i sÄ…czyÅ‚ powoli napój z kieliszka.Boże, czyżby to byÅ‚o aż tak oczywiste?Zawsze uważaÅ‚, że mÅ‚ody Marriott jest spostrzegawczy, ale nigdy nieprzyszÅ‚oby mu do gÅ‚owy, że sam może być obserwowany przez owe53RSbÅ‚Ä™kitne oczy.WiÄ™c Gil coÅ› podejrzewaÅ‚? A panna Peartree zdobyÅ‚a sobierycerza.No, no.Mateusz uznaÅ‚, że zostaÅ‚ odpowiednio ostrzeżony.PozwalaÅ‚ tej maÅ‚ej bawić siÄ™ w czÅ‚onka zaÅ‚ogi i byÅ‚a to przyjemnarozrywka, ponadto - tak jak powiedziaÅ‚ byÅ‚ Lidii - dawaÅ‚o to chÅ‚opcompewnÄ… pociechÄ™.Ale zabawa siÄ™ skoÅ„czyÅ‚a.Już nie bÄ™dzie jej drażniÅ‚ tylkopo to, by zobaczyć, jak krew uderza do jej aksamitnych policzków.Nie dajej sterów swego żaglowca pÅ‚ynÄ…cego pod,wiatr.Nie da jej niczego.Przez chwilÄ™ rozmyÅ›laÅ‚ nad tym, jak ciepÅ‚o zajęła siÄ™ Jeanem-Louisem.Ten chÅ‚opiec nie miaÅ‚ w sobie ducha, tężyzny.byÅ‚ bolesnymrozczarowaniem.A jednak Lidia wzięła go pod swe skrzydÅ‚a, niezrażonajego brakiem zaradnoÅ›ci, Bardzo dziwne.Może chÅ‚opiec wÅ‚aÅ›nie potrzebowaÅ‚ kobiecej rÄ™ki.WiÄ™kszośćswego życia spÄ™dziÅ‚ przecież wÅ›ród zakonników, a teraz wciąż przebywaÅ‚wÅ›ród innych chÅ‚opców.Aagodnej kobiecej rÄ™ki.Kapitan uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ idopiÅ‚ wino.Może wszyscy wÅ‚aÅ›nie tego potrzebowali.Lidia zrobiÅ‚a, co mogÅ‚a, wykorzystujÄ…c zapasy z kambuza.KrólikiwÅ‚ożyÅ‚a do dużego rondla i postawiÅ‚a na ogniu, po czym za poradÄ… Jeana-Louisa dzwonka rekina usmażyÅ‚a.StwierdziÅ‚a, że ryba pachnie caÅ‚kiemzachÄ™cajÄ…co, skwierczÄ…c na patelni.PrzygotowujÄ…c posiÅ‚ek, rozmawiaÅ‚a z Jeanem-Louisem.PytaÅ‚a go oopactwo i o SzwajcariÄ™, i o to, jak mu siÄ™ teraz żyje w Dewonie zMateuszem Frobisherem.- Capitaine przywiózÅ‚ mnie do Anglii zimÄ….Nie chcÄ™ jechać.Dobrzemi z braciszkami.Ale jestem za duży, żeby z nimi mieszkać, oni takmówiÄ….Chyba że sam bÄ™dÄ™ le moine.54RS- Mnichem?- Oui - powiedziaÅ‚ z powagÄ….- Capitaine siÄ™ na nich zÅ‚oÅ›ciÅ‚.Ja mambyć mężczyznÄ…, mówi, a nie nastroszonym mnichem.- Zastraszonym.- Oui.A potem mnie zabraÅ‚.W jego domu sÄ… inni chÅ‚opcy, tamciwszyscy.- WykonaÅ‚ pogardliwy ruch rÄ™kÄ… w kierunku pokÅ‚adu.- JatÄ™skniÄ™ za frère Pascalem i za abbé.Oni byli tacy dobrzy dla mnie.- Czy wczeÅ›niej spotkaÅ‚eÅ› już kapitana Frobishera? To znaczy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]