[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy się nie dowiem, czy rzeczywiście coś do mnieczuła, i tamtego dnia byłem pewien, że to mnie nie interesowało.Chciałem iść naprzód. Rozdział XXIVRebeka była podekscytowana moim wyjazdem do Fatimy.Ona sama już kilkatygodni temu zdecydowała, że pojedzie, przeczytawszy, iż siostra Aucja ma prze-wodniczyć procesji.Siostra Aucja tylko kilka razy uczestniczyła w tych rocznicowychobchodach, a więc tym razem to faktycznie miało być specjalne wydarzenie.Nadszedłdzień procesji i Rebeka zaproponowała, abyśmy wybrali się wcześnie, bo w Fatimiespodziewano się wielkich tłumów.Pojechaliśmy samochodem Rebeki, ponieważ ja swójjuż kilka dni wcześniej zwróciłem do wypożyczalni.Nie spieszyliśmy się i podziwialiśmywidoki.Portugalia to jeden wielki kalejdoskop krajobrazów.Góry o spłaszczonychszczytach, równiny oraz zamglone wzgórza, a potem znów spalone przez słońce drzewakorkowe, gaje oliwne i nadatlantyckie plaże.Mijaliśmy osobliwe małe wioseczki zukwieconymi balkonami, białymi domami i dachami z pomarańczowej dachówki.Wszystkie wioski wyglądały tak samo: wyłożone kocimi łbami uliczki otaczałymauretańskie mury.Rebeka zapoznawała mnie z historią każdej miejscowości, przezktórą przejeżdżaliśmy.Jej znajomość historii Portugalii opierała się głównie nareligijnym punkcie widzenia, lecz wiedziała też mnóstwo na temat miejscowej kultury izwyczajów.Wreszcie znów odgrywałem turystę i byłem bardzo szczęśliwy, że byłem zRebeką.W końcu zaczęliśmy jechać ze ślimaczą szybkością.Dołączyliśmy do kolejki, któraciągnęła się kilka mil przed nami.Było w niej wiele autokarów wycieczkowych, ro-werzystów, autostopowiczów, a samochodów wciąż przybywało.Do miasta mieliśmyjeszcze kilka mil, ale zmotoryzowani już zostawiali swoje samochody, parkując je napoboczu drogi lub zjeżdżając na pola.Zapowiadało się, że tego dnia w Fatimie będądziesiątki tysięcy ludzi.Postanowiliśmy zostawić samochód na pobliskim polu i dołączyćdo tej ciżby.Miejscowy rolnik, bardzo przedsiębiorczy, pobierał skromną opłatę za zjazdna jego wygon.Wysiedliśmy i dołączyliśmy do tłumu, który już przerodził się w procesję. Centrum Fatimy było zapchane.Dochodziła dopiero czternasta, ale już trudnobyło poruszać się po chodnikach.Wokół unosił się szum podnieconych głosów i nikt nieprzejawiał najmniejszego zniecierpliwienia.Rebeka i ja postaliśmy trochę w kolejce, abykupić coś do jedzenia i picia.Znalezliśmy miejsce na parkingu przed bazyliką, gdziemożna było usiąść.Zjedliśmy nasz lunch.Bazylika fatimska jest duża, a dziedziniec przednią większy niż watykański.Tamtejszy parking może pomieścić kilkaset samochodów i sąjeszcze zatoczki dla wielu autokarów, które przyjeżdżają co roku na obchody rocznicycudu.W cieniu bazyliki wyrosły hospicja i klasztory, a sława Fatimy przyczyniła się dokomercjalizacji.Liczne restauracje zapełniali pielgrzymi.W nawie głównej kościoła pochowani są Franciszek i Hiacynta Marto.Najpierwdzieci były pochowane obok swojego domu, ale uznano, że bazylika to bardziej stosownemiejsce dla ich spoczynku.Nawet poza sezonem turystycznym, kiedy nie odbywają sięuroczystości, tysiące składają hołd tej dwójce dzieci.Rebeka powiedziała mi, żenormalnie o północy jest procesja ku czci fatimskiego cudu, ale w tym roku, ponieważsiostra Aucja bierze udział w procesji, organizatorzy zdecydowali się rozpocząćuroczystość o wiele wcześniej.Teraz miasto wyglądało inaczej aniżeli podczas mojejpierwszej bytności.W różnych miejscach stały przenośne ubikacje i punkty z wodą pitną.Ziemię szczelnie przykrywało morze ludzi.Wielu pielgrzymów już zajęło korzystnemiejsca blisko wejścia do kościoła.My staliśmy w połowie drogi i blisko miejsca, wktórym miało być czoło procesji.W ciągu następnych dwóch godzin morze ludzi powoli formowało szeregi, złożonez setek osobistości i ochotników, chętnych do pomocy w kierowaniu tłumem.Okołoosiemnastej zaczęło się ściemniać i na głównych schodach prowadzących do bazylikirozpoczęła się msza.Na esplanadzie zapaliły się światła i oświetlono front kościoła,podobnie jak i krzyż na szczycie bazyliki.Teraz świecił on jasno na tle ciemniejącegonieba.Z rozstawionych w mieście głośników rozległa się prośba o zapalenie świec.Rebeka i ja zapaliliśmy nasze i wkrótce centrum Fatimy zamieniło się w niezwykły oceanmigocących światełek.Rozlegał się śpiew licznego dziecięcego chóru, a tłum przepełniałaatmosfera podniecenia.Słyszałem dzwonienie trzymanych w rękach dzwonków i odwróciłem się, byzobaczyć procesję, posuwającą się powoli w kierunku kościoła.Każdy odwrócił się, aby zobaczyć niesioną na przedzie przez czterech mężczyzn wielką figurę BłogosławionejDziewicy Maryi, całą okrytą mnóstwem białych kwiatów.Kiedy przesuwała się obokmnie, słyszałem nikłe oklaski dochodzące z tyłu tłumu - to na cześć siostry Marii Aucji.Po obu stronach otaczały ją miejscowe dzieci, a kiedy mijała kolejny sektor tłumów,ludzie okazywali swoje uwielbienie, klaszcząc i wykrzykując słowa modlitwy.Kiedyzbliżyła się do środkowego sektora, ludzie zaczęli się przepychać, aby lepiej widzieć.Mystaliśmy na skraju tego głównego sektora.Wkrótce siostra Aucja zrównała się z nami i jakby szukając mnie w olbrzymimtłumie, zatrzymała się obok miejsca, w którym stałem.Towarzyszące jej dzieci takżeprzystanęły i czekały, a ona skierowała się w moją stronę.Wzięła moją rękę i podnoszącgłowę ku niebu, pochyliła się do przodu, po czym delikatnie pocałowała wierzch mojejręki.Tłum wokoło zamarł w ciszy.Taka uwaga okazana mi przez siostrę Aucję sprawiła,że poczułem się ważny, lecz równocześnie zażenowany.Miałem nadzieję, że ludzie niepomyślą, że jestem jakimś świętym.A siostra Aucja, poklepując moją rękę powiedziała:- Obiecuję ci.jeśli uwierzysz, to zrozumiesz.Nic nie odpowiedziałem, ale rozpaczliwie wprost chciałem, aby wytłumaczyła, comiała na myśli.Teraz tłum dreptał wokół nas, a jedna z osobistości zrobiła miejsce, tak aby siostraAucja mogła wrócić do procesji.Ludzie wokół mnie, z wyjątkiem Rebeki, nie mielipojęcia, dlaczego zostałem wybrany.Siostra Aucja oddaliła się, pozostawiając mi zadanienieustannego zastanawiania się nad jej słowami.Aplauz stał się głośniejszy i wkrótce całytłum pozdrawiał tę, która rozmawiała z Najświętszą Panną Marią.Głosy młodzieżowegochóru stały się silniejsze i każda dusza dołączyła do pieśni Mój Pan mym pasterzem.Niektórzy śpiewali po portugalsku, inni po włosku, jeszcze inni po łacinie oraz wjęzykach, jakich nigdy nie słyszałem.Ta pieśń była znana na całym świecie, a tego dniawszyscy zgromadzeni tu ludzie stanowili jedność.Odwróciłem się i zobaczyłem, że Rebeka ociera łzy.Objęliśmy się mocno.Powiedziałem jej, że bardzo się cieszę z naszego spotkania.Staliśmy ramię w ramię, uno-sząc w górę świece, i razem śpiewaliśmy religijne pieśni.Procesja złożona z księży izakonnic, za którymi podążali ministranci oraz miejscowa młodzież, jeszcze trwała jakiśczas, aż wszyscy zatrzymali się u wejścia do świątyni.Front bazyliki zmieniono w wielki ołtarz i msza trwała nadal.Odprawiał ją młody miejscowy ksiądz wraz z kon-celebrantami, którzy wygłaszali kazania.Główna msza skończyła się szybko, a wtedyksiądz wezwał tłum, by powitał siostrę Marię Aucję.Kiedy wychodziła z boku ołtarza,tłum huczał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl