[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OgarnÄ…Å‚ jÄ… ramionami i trzymaÅ‚ jÄ… mocno, ale jego wzrok nie spo-czÄ…Å‚ na niej; byÅ‚ utkwiony w jakÄ…Å› nieokreÅ›lonÄ… dal poza niÄ….RÄ™ce Toby zacisnęły siÄ™ dokoÅ‚a jego szyi, tuliÅ‚a siÄ™ do niego w ja-kimÅ› szale peÅ‚nym przerażenia. Nie może mnie pan odesÅ‚ać od siebie mówiÅ‚a urywanym gÅ‚osem. Nie przeżyÅ‚abym tego.A tak niewiele żądam, tak niewiele. Nie wiesz sama, czego żądasz, dziecko rzekÅ‚, a jego gÅ‚os byÅ‚ peÅ‚ensmutku, czuć w nim byÅ‚o walkÄ™, zmaganie siÄ™ wewnÄ™trzne. Nie wie-dziaÅ‚aÅ› nigdy.I to jest wÅ‚aÅ›nie tak okropne. Wiem doskonale! zawoÅ‚aÅ‚a prawie z pasjÄ…. Wiem.wszystko,co wiedzieć trzeba.Wiem doskonale. dyszaÅ‚a ciężko, ale nie opuÅ›ci-LRTÅ‚a oczu. wiem, co by siÄ™ staÅ‚o, co musiaÅ‚oby siÄ™ stać, gdyby jachtwtedy nie zatonÄ…Å‚.Nie baÅ‚am siÄ™ wtedy i nie bojÄ™ siÄ™ teraz.Pan jest je-dynym mężczyznÄ…, któremu to mówiÄ™.Nie cierpiÄ™ mężczyzn.wiÄ™kszo-Å›ci mężczyzn.Ale pan. gÅ‚os jej zaÅ‚amaÅ‚ siÄ™ w szlochu. dla panachcÄ™ być wszystkim, czym pan zechce.A kiedy pan bÄ™dzie miaÅ‚ mniedosyć, zniknÄ™, jak przyrzekÅ‚am, i nie dowie siÄ™ pan już o mnie.PrzysiÄ™-gam.Wzrok jego spoczÄ…Å‚ na niej.Szafirowe oczy zalane byÅ‚y Å‚zami.Po-chyliÅ‚ siÄ™ i swe ramiona mocno oplótÅ‚ dokoÅ‚a jej wÄ…tÅ‚ej postaci.ByÅ‚zwalczony. Bien! powiedziaÅ‚ lekkim, żartobliwym tonem, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ doniej swym królewsko Å‚askawym uÅ›miechem. Powiedzieć ci, czymbÄ™dziesz dla mnie, mignonne?ZadrżaÅ‚a jak spÅ‚oszony ptak, ale nic nie powiedziaÅ‚a.CzuÅ‚a, że jejlos zostaÅ‚ postanowiony i ogarnÄ…Å‚ jÄ… lÄ™k.Dawna drwiÄ…ca maska znówwróciÅ‚a na jego oblicze, ale Toby wiedziaÅ‚a, że pod tÄ… maskÄ… kryje siÄ™wÅ‚adcza moc. Powiem ci rzekÅ‚, a jego Å›niadÄ… twarz rozjaÅ›niaÅ‚ uÅ›miech na wpółprzekorny, na wpół Å‚askawy. WkroczyÅ‚em na drogÄ™ cnoty, mignonne,i bardzo siÄ™ czujÄ™ na niej samotny.Ty bÄ™dziesz mojÄ… osÅ‚odÄ….BÄ™dziemyrazem cnotliwi.do czasu.BÄ™dziesz.mojÄ… żonÄ…!PochyliÅ‚ siÄ™ i zanim zdążyÅ‚a oprzytomnieć, jego usta znalazÅ‚y siÄ™ najej ustach.A jego pocaÅ‚unek okazaÅ‚ siÄ™ zagadkowy jak jego uÅ›miech.Nie byÅ‚ to pocaÅ‚unek kochanka.Cofnęła siÄ™, dyszÄ…c ciężko, z oczyma szeroko rozwartymi ze zdu-mienia. Ja? PaÅ„skÄ… żonÄ…? Pan.chyba.żartuje? SkÄ…d.ja? Ty i żadna inna oÅ›wiadczyÅ‚ wesoÅ‚o. Na Boga, toż to jedynewyjÅ›cie! %7Å‚e też mi to wczeÅ›niej nie przyszÅ‚o na myÅ›l? Zaraz zamówimyÅ›lubnÄ… karetÄ™.Pojedziemy do stolicy, w sekrecie przed caÅ‚ym Å›wiatem, iwezmiemy Å›lub.Czemu drżysz, miÅ‚a? SkÄ…d ten lÄ™k? Czy nie wolisz byćmojÄ… żonÄ….niż prochem u moich nóg? Sama.sama nie wiem wyjÄ…kaÅ‚a Toby, kryjÄ…c twarz przed jegodrwiÄ…cym, przekornym spojrzeniem.TrzymaÅ‚ jÄ… mocno przytulonÄ…, ale jego Å›miech zabrzmiaÅ‚ bezlitoÅ›-nie. TrochÄ™ ci siÄ™ zakrÄ™ciÅ‚o w główce, co? spytaÅ‚. To nic, przy-zwyczaisz siÄ™.BÄ™dziesz sensacjÄ… dnia, zobaczysz!LRT Och, nie chcÄ™! szepnęła Toby. Nie mogÄ™. Jak to? spytaÅ‚ żartobliwie. Zamierzasz dać mi kosza?Uczepiona jego szyi, tuliÅ‚a siÄ™ do niego z dzikim uniesieniem, alenie podniosÅ‚a już na niego oczu.Wciąż kryÅ‚a twarz na jego piersi.Nie potrafiÅ‚abym nigdy odmówić panu.niczego wyszeptaÅ‚a stÅ‚u-mionym gÅ‚osem. Eh bien! Tak, to rozumiem! oÅ›wiadczyÅ‚. Moja żona bÄ™dziepierwsza wszÄ™dzie, tylko nie przed swoim mężem.Dla niego bÄ™dziezawsze ulegÅ‚Ä… i posÅ‚usznÄ… żonÄ….I wiesz, co powiedzÄ…, jak usÅ‚yszÄ…, żeCharles Rex ożeniÅ‚ siÄ™ wreszcie?PochyliÅ‚ siÄ™ nad niÄ… ze Å›miechem i dotknÄ…Å‚ ustami jej zÅ‚otych kÄ™-dziorków. PowiedzÄ…: Boże, zmiÅ‚uj siÄ™ nad jego żonÄ… , mignonne.Aja powiem Amen.Hardo odrzuciÅ‚a gÅ‚owÄ™, a jej oczy zapÅ‚onęły. A ja im powiem,żeby sobie szli.do wszystkich diabłów! zawoÅ‚aÅ‚a z uniesieniem.WybuchnÄ…Å‚ Å›miechem. Wtedy zacznÄ… żaÅ‚ować twego męża,chérie rzekÅ‚.WzniosÅ‚a na niego dzieciÄ™co ufne, peÅ‚ne bezbrzeżnego oddaniaoczy. Już nigdy nie bÄ™dÄ™. szepnęła. Już bÄ™dÄ™ zawsze dobra.UcaÅ‚owaÅ‚ drżące usteczka, lekkim, pieszczotliwym pocaÅ‚unkiem.Och, nie trzeba, żebyÅ› byÅ‚a za dobra! rzekÅ‚ ze Å›miechem. Nie do-trzymaÅ‚bym ci placu.Możesz mówić, co chcesz, robić, co chcesz, i bÄ™-dziesz.mojÄ… królowÄ….StÅ‚umiÅ‚a nowy szloch.Jej wÄ…tÅ‚e ramiona zacisnęły siÄ™ spazmatycz-nie dokoÅ‚a jego szyi. A pan.bÄ™dzie zawsze dla mnie.czym pan byÅ‚od poczÄ…tku.moim panem, moim królem, moim wÅ‚adcÄ…!W milczeniu, które zapadÅ‚o po tych pÅ‚omiennych sÅ‚owach, CharlesRex Å‚agodnie, delikatnie, oswobodziÅ‚ siÄ™ z uÅ›cisku jej szczupÅ‚ych ra-mion.Koniec części IIILRTCZZ IVI.U METY Nigdy nie myÅ›laÅ‚am, że tak bÄ™dzie powiedziaÅ‚a Toby.ByÅ‚a zupeÅ‚nie sama w pokoju.StaÅ‚a w olbrzymim oknie wspaniaÅ‚egoapartamentu w pierwszorzÄ™dnym paryskim hotelu i spoglÄ…daÅ‚a na ru-chliwÄ… ulicÄ™.WydawaÅ‚a siÄ™ bardzo dziecinna i drobniutka w tym wspa-niaÅ‚ym otoczeniu, a w jej szafirowych oczach malowaÅ‚ siÄ™ smutek.Przed jej oczyma przepÅ‚ywaÅ‚y krocie pojazdów, a szum uliczny do-latywaÅ‚ do jej uszu niby huk potężnej, wezbranej rzeki.SpoglÄ…daÅ‚a z za-ciekawieniem na to widowisko.Ze swym żywym usposobieniem nienudziÅ‚a siÄ™ nigdy, ale smutek pozostaÅ‚.Jednakże na odgÅ‚os otwierajÄ…cych siÄ™ drzwi obróciÅ‚a siÄ™ żywo itwarz jej rozjaÅ›niÅ‚ uÅ›miech żarliwego powitania [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.OgarnÄ…Å‚ jÄ… ramionami i trzymaÅ‚ jÄ… mocno, ale jego wzrok nie spo-czÄ…Å‚ na niej; byÅ‚ utkwiony w jakÄ…Å› nieokreÅ›lonÄ… dal poza niÄ….RÄ™ce Toby zacisnęły siÄ™ dokoÅ‚a jego szyi, tuliÅ‚a siÄ™ do niego w ja-kimÅ› szale peÅ‚nym przerażenia. Nie może mnie pan odesÅ‚ać od siebie mówiÅ‚a urywanym gÅ‚osem. Nie przeżyÅ‚abym tego.A tak niewiele żądam, tak niewiele. Nie wiesz sama, czego żądasz, dziecko rzekÅ‚, a jego gÅ‚os byÅ‚ peÅ‚ensmutku, czuć w nim byÅ‚o walkÄ™, zmaganie siÄ™ wewnÄ™trzne. Nie wie-dziaÅ‚aÅ› nigdy.I to jest wÅ‚aÅ›nie tak okropne. Wiem doskonale! zawoÅ‚aÅ‚a prawie z pasjÄ…. Wiem.wszystko,co wiedzieć trzeba.Wiem doskonale. dyszaÅ‚a ciężko, ale nie opuÅ›ci-LRTÅ‚a oczu. wiem, co by siÄ™ staÅ‚o, co musiaÅ‚oby siÄ™ stać, gdyby jachtwtedy nie zatonÄ…Å‚.Nie baÅ‚am siÄ™ wtedy i nie bojÄ™ siÄ™ teraz.Pan jest je-dynym mężczyznÄ…, któremu to mówiÄ™.Nie cierpiÄ™ mężczyzn.wiÄ™kszo-Å›ci mężczyzn.Ale pan. gÅ‚os jej zaÅ‚amaÅ‚ siÄ™ w szlochu. dla panachcÄ™ być wszystkim, czym pan zechce.A kiedy pan bÄ™dzie miaÅ‚ mniedosyć, zniknÄ™, jak przyrzekÅ‚am, i nie dowie siÄ™ pan już o mnie.PrzysiÄ™-gam.Wzrok jego spoczÄ…Å‚ na niej.Szafirowe oczy zalane byÅ‚y Å‚zami.Po-chyliÅ‚ siÄ™ i swe ramiona mocno oplótÅ‚ dokoÅ‚a jej wÄ…tÅ‚ej postaci.ByÅ‚zwalczony. Bien! powiedziaÅ‚ lekkim, żartobliwym tonem, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ doniej swym królewsko Å‚askawym uÅ›miechem. Powiedzieć ci, czymbÄ™dziesz dla mnie, mignonne?ZadrżaÅ‚a jak spÅ‚oszony ptak, ale nic nie powiedziaÅ‚a.CzuÅ‚a, że jejlos zostaÅ‚ postanowiony i ogarnÄ…Å‚ jÄ… lÄ™k.Dawna drwiÄ…ca maska znówwróciÅ‚a na jego oblicze, ale Toby wiedziaÅ‚a, że pod tÄ… maskÄ… kryje siÄ™wÅ‚adcza moc. Powiem ci rzekÅ‚, a jego Å›niadÄ… twarz rozjaÅ›niaÅ‚ uÅ›miech na wpółprzekorny, na wpół Å‚askawy. WkroczyÅ‚em na drogÄ™ cnoty, mignonne,i bardzo siÄ™ czujÄ™ na niej samotny.Ty bÄ™dziesz mojÄ… osÅ‚odÄ….BÄ™dziemyrazem cnotliwi.do czasu.BÄ™dziesz.mojÄ… żonÄ…!PochyliÅ‚ siÄ™ i zanim zdążyÅ‚a oprzytomnieć, jego usta znalazÅ‚y siÄ™ najej ustach.A jego pocaÅ‚unek okazaÅ‚ siÄ™ zagadkowy jak jego uÅ›miech.Nie byÅ‚ to pocaÅ‚unek kochanka.Cofnęła siÄ™, dyszÄ…c ciężko, z oczyma szeroko rozwartymi ze zdu-mienia. Ja? PaÅ„skÄ… żonÄ…? Pan.chyba.żartuje? SkÄ…d.ja? Ty i żadna inna oÅ›wiadczyÅ‚ wesoÅ‚o. Na Boga, toż to jedynewyjÅ›cie! %7Å‚e też mi to wczeÅ›niej nie przyszÅ‚o na myÅ›l? Zaraz zamówimyÅ›lubnÄ… karetÄ™.Pojedziemy do stolicy, w sekrecie przed caÅ‚ym Å›wiatem, iwezmiemy Å›lub.Czemu drżysz, miÅ‚a? SkÄ…d ten lÄ™k? Czy nie wolisz byćmojÄ… żonÄ….niż prochem u moich nóg? Sama.sama nie wiem wyjÄ…kaÅ‚a Toby, kryjÄ…c twarz przed jegodrwiÄ…cym, przekornym spojrzeniem.TrzymaÅ‚ jÄ… mocno przytulonÄ…, ale jego Å›miech zabrzmiaÅ‚ bezlitoÅ›-nie. TrochÄ™ ci siÄ™ zakrÄ™ciÅ‚o w główce, co? spytaÅ‚. To nic, przy-zwyczaisz siÄ™.BÄ™dziesz sensacjÄ… dnia, zobaczysz!LRT Och, nie chcÄ™! szepnęła Toby. Nie mogÄ™. Jak to? spytaÅ‚ żartobliwie. Zamierzasz dać mi kosza?Uczepiona jego szyi, tuliÅ‚a siÄ™ do niego z dzikim uniesieniem, alenie podniosÅ‚a już na niego oczu.Wciąż kryÅ‚a twarz na jego piersi.Nie potrafiÅ‚abym nigdy odmówić panu.niczego wyszeptaÅ‚a stÅ‚u-mionym gÅ‚osem. Eh bien! Tak, to rozumiem! oÅ›wiadczyÅ‚. Moja żona bÄ™dziepierwsza wszÄ™dzie, tylko nie przed swoim mężem.Dla niego bÄ™dziezawsze ulegÅ‚Ä… i posÅ‚usznÄ… żonÄ….I wiesz, co powiedzÄ…, jak usÅ‚yszÄ…, żeCharles Rex ożeniÅ‚ siÄ™ wreszcie?PochyliÅ‚ siÄ™ nad niÄ… ze Å›miechem i dotknÄ…Å‚ ustami jej zÅ‚otych kÄ™-dziorków. PowiedzÄ…: Boże, zmiÅ‚uj siÄ™ nad jego żonÄ… , mignonne.Aja powiem Amen.Hardo odrzuciÅ‚a gÅ‚owÄ™, a jej oczy zapÅ‚onęły. A ja im powiem,żeby sobie szli.do wszystkich diabłów! zawoÅ‚aÅ‚a z uniesieniem.WybuchnÄ…Å‚ Å›miechem. Wtedy zacznÄ… żaÅ‚ować twego męża,chérie rzekÅ‚.WzniosÅ‚a na niego dzieciÄ™co ufne, peÅ‚ne bezbrzeżnego oddaniaoczy. Już nigdy nie bÄ™dÄ™. szepnęła. Już bÄ™dÄ™ zawsze dobra.UcaÅ‚owaÅ‚ drżące usteczka, lekkim, pieszczotliwym pocaÅ‚unkiem.Och, nie trzeba, żebyÅ› byÅ‚a za dobra! rzekÅ‚ ze Å›miechem. Nie do-trzymaÅ‚bym ci placu.Możesz mówić, co chcesz, robić, co chcesz, i bÄ™-dziesz.mojÄ… królowÄ….StÅ‚umiÅ‚a nowy szloch.Jej wÄ…tÅ‚e ramiona zacisnęły siÄ™ spazmatycz-nie dokoÅ‚a jego szyi. A pan.bÄ™dzie zawsze dla mnie.czym pan byÅ‚od poczÄ…tku.moim panem, moim królem, moim wÅ‚adcÄ…!W milczeniu, które zapadÅ‚o po tych pÅ‚omiennych sÅ‚owach, CharlesRex Å‚agodnie, delikatnie, oswobodziÅ‚ siÄ™ z uÅ›cisku jej szczupÅ‚ych ra-mion.Koniec części IIILRTCZZ IVI.U METY Nigdy nie myÅ›laÅ‚am, że tak bÄ™dzie powiedziaÅ‚a Toby.ByÅ‚a zupeÅ‚nie sama w pokoju.StaÅ‚a w olbrzymim oknie wspaniaÅ‚egoapartamentu w pierwszorzÄ™dnym paryskim hotelu i spoglÄ…daÅ‚a na ru-chliwÄ… ulicÄ™.WydawaÅ‚a siÄ™ bardzo dziecinna i drobniutka w tym wspa-niaÅ‚ym otoczeniu, a w jej szafirowych oczach malowaÅ‚ siÄ™ smutek.Przed jej oczyma przepÅ‚ywaÅ‚y krocie pojazdów, a szum uliczny do-latywaÅ‚ do jej uszu niby huk potężnej, wezbranej rzeki.SpoglÄ…daÅ‚a z za-ciekawieniem na to widowisko.Ze swym żywym usposobieniem nienudziÅ‚a siÄ™ nigdy, ale smutek pozostaÅ‚.Jednakże na odgÅ‚os otwierajÄ…cych siÄ™ drzwi obróciÅ‚a siÄ™ żywo itwarz jej rozjaÅ›niÅ‚ uÅ›miech żarliwego powitania [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]