[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tess rozpromieniła się, oddając jej pakunek, po czym rzuciła siępędem na zewnątrz; siatkowe tylne drzwi zamknęły się za nią ztrzaskiem.Annabelle zauważyła, że od spodu prezent został zaklejonyzbyt dużą ilością taśmy, a niektóre kokardy to po prostu rzędy gęstozawiązanych supełków.Szczerze mówiąc, wyglądał okropnie brzydko.Położyła go obok innych na wózku do potraw.Dzień był idealny na urodziny.Ciepły i słoneczny, z niebem takbłękitnym, że niemal raniło oczy.Stół był już nakryty.Kolacja czekałagotowa.Lily zażyczyła sobie spaghetti marinara, było to jej ulubionedanie.Nic trudnego dla tak doświadczonej kucharki jak Annabelle.Cóż,córka miała prawo wybrać urodzinowe menu, prawda? Ostatecznie tojej dzień i kończyła sześć lat.Szkolny wiek.Jej dziewczynka była już natyle duża, by iść do szkoły.Wciąż nie mogąc się temu nadziwić,Annabelle wybrała płytę z koncertem skrzypcowym Mozarta iumieściła ją na adapterze.Muzyka popłynęła przez otwarte okna;Stanley zerknął w stronę domu i się uśmiechnął.Annabelle poczułaprzypływ zadowolenia.Czuła się chroniona, bezpieczna.Rozsiadła się na miękkich poduszkach sofy, by przejrzeć ostatninumer magazynu Life", słuchając, jak Lily i Tess piszczą i śmieją sięna plaży.Przewróciła kilka stron i powiodła wzrokiem po pokoju.Ozdobiła salon i przylegającą jadalnię czerwono-białymiserpentynami i konfetti.Stół przykrywał kraciasty czerwony obrus, któ-ry Lily bardzo lubiła.Annabelle nawet ustawiła pośrodku wysokie białeświece, by wszystko wyglądało jak w ich własnej małej, świątecznieprzystrojonej restauracji.Lily jeszcze nie widziała dekoracji.Annabelle uśmiechnęła się na myśl, jak zachwycona będzie córeczka.Kiedy zawołała wszystkich na kolację, dziewczynki wpadły wpodskokach za Stanleyem.Tess najwyrazniej opowiedziała Lily oozdobach, bo zachwyt dziewczynki wydawał się nieco fałszywy.Cóż,jakie to ma znaczenie? Annabelle posadziła córkę u szczytu stołu.Zwracała się do niej Panienko Lily, sześcioletnia królewno", pobu-dzając obie dziewczynki do wybuchów nieopanowanego śmiechu.Stanley skłonił się lekko i zapytał jej wysokość, gdzie poleci mu usiąść.Wskazała mu krzesło naprzeciw siebie u drugiego końca stołu.Unosząc wysoko podbródek, chochelką wskazywała każdemu, gdziema zająć miejsce.- Czy to panience odpowiada, królewno Lily? - spytała Annabellezabawnym falsetem, prezentując półmisek z wielkim stosem spaghettihojnie posypanego parmezanem.- Spaghetti? Wybrałaś spaghetti na urodziny? Błe! - wypaliła Tess.Dramatycznie wymachując rękami, dodała: - Mogłaś sobie zażyczyćkażdej potrawy na świecie! A niech cię, Lily!Szybko zakryła buzię rękami i schyliła głowę, by uniknąćkarcącego spojrzenia Annabelle.- Uwielbiam spaghetti! Wszyscy je lubią, Tess.Szczególnie takie,jakie robi moja mama - odparła Lily.I zwracając się znowu doAnnabelle, oznajmiła: - Jeśli Tess nie zje z talerza wszystkiego doostatka, po kolacji za karę zostanie zesłana na rok do ciemnicy.-Zabrzmiało to tak, jakby wydawała surowy dekret cesarski.- Na cały rok? Nie sądzisz, że to trochę zbyt surowe, królewno Lily?- zaśmiał się Stanley.Zapalił wysokie białe świece, bo z nadciągającym zmierzchem wpokoju zrobiło się ciemniej.Po jedzeniu odśpiewali Happy Birthday" i Annabelle wniosła ciastojasno oświetlone sześcioma świeczkami.Lily mocno zacisnęła powieki i wymyśliła życzenie; była trochęrozczarowana, kiedy nie udało jej się zdmuchnąć wszystkich od razu.- Prezenty! - zawołała Tess.Annabelle przysunęła wózek do córeczki, która natychmiastchwyciła największą paczkę ze stosu i zaczęła rozdzierać opakowanie.Matka ją powstrzymała.- Lily! Na miłość boską, wolniej.Najpierw sprawdz, od kogo todostałaś.I wiesz, że nigdy nie wyrzucamy papieru - oświadczyłazirytowana impulsywnością córki.- Och, przepraszam - powiedziała zmieszana dziewczynka,przywołana do porządku tonem matki.- Nic się nie stało.- Annabelle zaraz pożałowała swojegozachowania.- Spójrz, to ode mnie i taty.Zmiało, otwórz.Zobaczmy,co jest w środku.Lily ostrożnie rozpakowała pudełko, odkładając papier na równystosik przed sobą.W środku znajdował się komplet przyborówpiśmiennych: bibuła, pióra, ołówki, gumki i tabliczka do pisania.Atakże drewniany pojemnik na ołówki z wyrytym imieniem Lily,zrobiony przez Stanleya, i największe pudełko kredek, jakiedziewczynka widziała w życiu.Oglądała z zaciekawieniem każdyprzedmiot, ale nic nie powiedziała.- Otwórz następny! - zawołała Tess, wyraznie znudzona widokiemprzyborów szkolnych.Lily równie ostrożnie otworzyła kolejny prezent.Odgarnęłaniesforne loki z buzi i uśmiechnęła się na widok różowegoszlafroczka umieszczonego w woreczku w kształcie przytulanki -pieska podobnego do pudla.Miał miękkie uszy, całe w loczkach, i oczyz błyszczących guzików.- Dziękuję, mamo i tato.Jest naprawdę słodki.- A teraz rozpakuj mój! - Tess niemal krzyczała.Lily bez wahaniasięgnęła po podarunek przyjaciółki.Nie dało się go odpakować porządnie z powodu licznych wstążek ikokardek oraz niekończących się zwojów taśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Tess rozpromieniła się, oddając jej pakunek, po czym rzuciła siępędem na zewnątrz; siatkowe tylne drzwi zamknęły się za nią ztrzaskiem.Annabelle zauważyła, że od spodu prezent został zaklejonyzbyt dużą ilością taśmy, a niektóre kokardy to po prostu rzędy gęstozawiązanych supełków.Szczerze mówiąc, wyglądał okropnie brzydko.Położyła go obok innych na wózku do potraw.Dzień był idealny na urodziny.Ciepły i słoneczny, z niebem takbłękitnym, że niemal raniło oczy.Stół był już nakryty.Kolacja czekałagotowa.Lily zażyczyła sobie spaghetti marinara, było to jej ulubionedanie.Nic trudnego dla tak doświadczonej kucharki jak Annabelle.Cóż,córka miała prawo wybrać urodzinowe menu, prawda? Ostatecznie tojej dzień i kończyła sześć lat.Szkolny wiek.Jej dziewczynka była już natyle duża, by iść do szkoły.Wciąż nie mogąc się temu nadziwić,Annabelle wybrała płytę z koncertem skrzypcowym Mozarta iumieściła ją na adapterze.Muzyka popłynęła przez otwarte okna;Stanley zerknął w stronę domu i się uśmiechnął.Annabelle poczułaprzypływ zadowolenia.Czuła się chroniona, bezpieczna.Rozsiadła się na miękkich poduszkach sofy, by przejrzeć ostatninumer magazynu Life", słuchając, jak Lily i Tess piszczą i śmieją sięna plaży.Przewróciła kilka stron i powiodła wzrokiem po pokoju.Ozdobiła salon i przylegającą jadalnię czerwono-białymiserpentynami i konfetti.Stół przykrywał kraciasty czerwony obrus, któ-ry Lily bardzo lubiła.Annabelle nawet ustawiła pośrodku wysokie białeświece, by wszystko wyglądało jak w ich własnej małej, świątecznieprzystrojonej restauracji.Lily jeszcze nie widziała dekoracji.Annabelle uśmiechnęła się na myśl, jak zachwycona będzie córeczka.Kiedy zawołała wszystkich na kolację, dziewczynki wpadły wpodskokach za Stanleyem.Tess najwyrazniej opowiedziała Lily oozdobach, bo zachwyt dziewczynki wydawał się nieco fałszywy.Cóż,jakie to ma znaczenie? Annabelle posadziła córkę u szczytu stołu.Zwracała się do niej Panienko Lily, sześcioletnia królewno", pobu-dzając obie dziewczynki do wybuchów nieopanowanego śmiechu.Stanley skłonił się lekko i zapytał jej wysokość, gdzie poleci mu usiąść.Wskazała mu krzesło naprzeciw siebie u drugiego końca stołu.Unosząc wysoko podbródek, chochelką wskazywała każdemu, gdziema zająć miejsce.- Czy to panience odpowiada, królewno Lily? - spytała Annabellezabawnym falsetem, prezentując półmisek z wielkim stosem spaghettihojnie posypanego parmezanem.- Spaghetti? Wybrałaś spaghetti na urodziny? Błe! - wypaliła Tess.Dramatycznie wymachując rękami, dodała: - Mogłaś sobie zażyczyćkażdej potrawy na świecie! A niech cię, Lily!Szybko zakryła buzię rękami i schyliła głowę, by uniknąćkarcącego spojrzenia Annabelle.- Uwielbiam spaghetti! Wszyscy je lubią, Tess.Szczególnie takie,jakie robi moja mama - odparła Lily.I zwracając się znowu doAnnabelle, oznajmiła: - Jeśli Tess nie zje z talerza wszystkiego doostatka, po kolacji za karę zostanie zesłana na rok do ciemnicy.-Zabrzmiało to tak, jakby wydawała surowy dekret cesarski.- Na cały rok? Nie sądzisz, że to trochę zbyt surowe, królewno Lily?- zaśmiał się Stanley.Zapalił wysokie białe świece, bo z nadciągającym zmierzchem wpokoju zrobiło się ciemniej.Po jedzeniu odśpiewali Happy Birthday" i Annabelle wniosła ciastojasno oświetlone sześcioma świeczkami.Lily mocno zacisnęła powieki i wymyśliła życzenie; była trochęrozczarowana, kiedy nie udało jej się zdmuchnąć wszystkich od razu.- Prezenty! - zawołała Tess.Annabelle przysunęła wózek do córeczki, która natychmiastchwyciła największą paczkę ze stosu i zaczęła rozdzierać opakowanie.Matka ją powstrzymała.- Lily! Na miłość boską, wolniej.Najpierw sprawdz, od kogo todostałaś.I wiesz, że nigdy nie wyrzucamy papieru - oświadczyłazirytowana impulsywnością córki.- Och, przepraszam - powiedziała zmieszana dziewczynka,przywołana do porządku tonem matki.- Nic się nie stało.- Annabelle zaraz pożałowała swojegozachowania.- Spójrz, to ode mnie i taty.Zmiało, otwórz.Zobaczmy,co jest w środku.Lily ostrożnie rozpakowała pudełko, odkładając papier na równystosik przed sobą.W środku znajdował się komplet przyborówpiśmiennych: bibuła, pióra, ołówki, gumki i tabliczka do pisania.Atakże drewniany pojemnik na ołówki z wyrytym imieniem Lily,zrobiony przez Stanleya, i największe pudełko kredek, jakiedziewczynka widziała w życiu.Oglądała z zaciekawieniem każdyprzedmiot, ale nic nie powiedziała.- Otwórz następny! - zawołała Tess, wyraznie znudzona widokiemprzyborów szkolnych.Lily równie ostrożnie otworzyła kolejny prezent.Odgarnęłaniesforne loki z buzi i uśmiechnęła się na widok różowegoszlafroczka umieszczonego w woreczku w kształcie przytulanki -pieska podobnego do pudla.Miał miękkie uszy, całe w loczkach, i oczyz błyszczących guzików.- Dziękuję, mamo i tato.Jest naprawdę słodki.- A teraz rozpakuj mój! - Tess niemal krzyczała.Lily bez wahaniasięgnęła po podarunek przyjaciółki.Nie dało się go odpakować porządnie z powodu licznych wstążek ikokardek oraz niekończących się zwojów taśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]