[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podczas swojej części przesłuchania John Justice zadał niewiele pytań.To była jego taktyka od samego początku.Terry Wilson nie musiał niczego udowadniać; podobno nie zamierzał nawet występo-wać w swojej obronie.Nie licząc pierwszego dnia, nie pojawiał się nawet na rozprawie.Justice skupił się na osiemdziesięcioczterominutowej rozmowie telefonicznej pomiędzy Ronem i Ronda, która rzekomo miała miejsce późnym popołudniem 15 grudnia, kiedy mężczyzna jechał z Olympii do Toledo.Nikt nie miał pewności, o czym rozmawiali, choć mąż zmarłej twierdził, że wtedy właśnie zdradziła swoje myśli samobójcze.Podczas rozmowy uspokoiła się jednak, więc kiedy dotarł do Toledo, zamiast jechać prosto do domu, postanowił coś zjeść i udać się na przedstawienie szkolne.- Czy w rozmowie Ronda groziła, że odbierze sobie życie? - dociekał adwokat.- Nie mam pojęcia - odparł Berry.Jeśli Justice chciał wykazać, jak przejęty i zaniepokojony był Ron Reynolds wieczorem 15 grudnia, nie udało mu się.Obraz męża je-dzącego hamburgera i słuchającego kolęd na szkolnym koncercie, podczas gdy jego żona mogła próbować popełnić samobójstwo, sprawiał, że wydawał się on człowiekiem zupełnie pozbawionym empatii.Spytany, czy grafolog badał napis na lustrze w łazience, Berry potwierdził i przyznał, że specjalista doszedł do wniosku, iż pismo prawdopodobnie należało do Rondy.Justice nie wezwał jednak owego eksperta na świadka.Adwokat Wilsona chciał wiedzieć, czy detektywi znaleźli w łazience buteleczkę Zoloftu przepisaną na nazwisko zmarłej.- Tak - odparł Berry.- To prawda, aczkolwiek nie pamiętam, czy lek przepisano akurat Rondzie.Z tego co wiem, receptę wystawiono w maju 1998 roku, siedem miesięcy przed jej śmiercią.W środku zostało jeszcze dużo pigułek.- Czy doktor Reay skomentował jakoś stężenie pośmiertne i czas zgonu Rondy Reynolds?- Owszem.Detektyw przytoczył wypowiedź patologa z Seattle, który stwierdził, że to niezwykłe, by ktoś, kogo stawy były tak zesztywniałe z powodu stężenia pośmiertnego, zmarł zaledwie godzinę wcześniej.- Ale nie powiedział, że to niemożliwe.- Nie mam więcej pytań.♦♦♦We wtorek o godzinie 16.00 publiczność spodziewała się, że sę-dzia zakończy już przesłuchania świadków na ten dzień i wznowi rozprawę nazajutrz, ale stało się inaczej.Dębowe ławki wydawały się twarde jak stal i wielu z nas chciało już wyjść - zapewne by w drodze do domów czy hoteli zatrzymać się w restauracji Kit Carson.Wyśmienite żeberka, kurczak i duszona wołowina smakowały jak domowy obiad, a porcje podawano obfite.Ciasto kokosowe krojono na ćwiartki, a w czasie happy hour serwo-wano podwójne martini.Kałuże na parkingu stawały się coraz większe i głębsze, a do tego otoczone obwódką śniegu.Sędzia Hicks nie zamierzał kończyć tego dnia wcześniej.Na miejscu dla świadków zasiadł Marty Hayes.Poza wspólnym celem dotarcia do prawdy zeznający po sobie świadkowie różnili się diametralnie.Berry był raczej spokojny i mówił stonowanym głosem, natomiast wybuchowy Hayes zwykle wypowiadał się bardzo głośno.Biła od niego pewność siebie i często schodził ze swego miejsca, by coś zademonstrować, lub zbliżał się do barierki, za którą siedzieli przysięgli, żeby zwrócić się bezpośrednio do nich.Zauważyłam, że jego zeznanie ich wciągnęło.Po rozprawie kilku ławników wskazało go jako swego „ulubionego” świadka.Przed zeznaniem Hayesa doszło do słownej potyczki, kiedy prawnik Wilsona sprzeciwił się uznaniu go za eksperta w kwestii prowadzenia śledztwa oraz w kwestii broni.Sędzia Hicks zgodziłsię, że świadek prawdopodobnie nie posiada wystarczającego do-świadczenia w sprawach dotyczących morderstw, ale jednocześnie orzekł, że przez niemal dwadzieścia lat prowadzenia własnej szkoły strzelniczej zdobył on wiedzę, która pozwala mu wypowiadać się na temat zagadnień związanych z balistyką.W przeciwieństwie do mieszkańców aglomeracji ławnicy z ma-łych miast są dobrze obeznani z bronią, toteż szybko pojmowali to, co mówił i pokazywał im Marty.Używając broni jak najbardziej podobnej do tej, z której postrzelono Rondę, Hayes przeprowadziłbadania nad dynamiką odrzutu rewolweru firmy Rossi.Jako głowy ofiary użył torebki z piaskiem.Potem wystrzelił osiemnaście pocisków, trzykrotnie zmieniając sposób trzymania broni.Umiejscowienie rany na głowie Rondy nie pasowało do pozycji, w jakiej znajdowały się obie jej dłonie.Kolejna próba, tym razem przeprowadzona przez Hayesa z pomocą jego żony, miała zmierzyć poziom decybeli wystrzału z broni w odległości od trzech do pięciu metrów - takiej jak dystans między łóżkiem, w którym spał Reynolds, a wnętrzem garderoby.Mężczyzna ocknął się ze snu na dźwięk budzika, ale nie usłyszał strzału, który zabił jego żonę.Zagadnienie to okazało się kością niezgody.Marty Hayes przeprowadził badania, mierząc natężenie dźwięku dzwonka telefonu, budzika oraz wystrzału z odległości pięciu me-trów.Zwykła rozmowa ma od 58 do 72 decybeli, dźwięk budzika około - 62, a telewizor nastawiony na dużą głośność - 65 decybeli.Jak głośny jest zatem wystrzał z broni?Świadek udzielił wyczerpującej odpowiedzi.- Strzał ma od 120 do 130 decybeli - zeznał.- Proszę pamiętać, że 70 decybeli to dwa razy głośniej niż 60, 80 to dwa razy głośniej niż 70, a 100 decybeli to dwukrotnie głośniej niż 90.Podczas analizy natężenia dźwięku broni Hayes najpierw strzeliłdwa razy, przyciskając pistolet do „głowy”, a potem jeszcze dwa razy - trzymając go w niewielkiej odległości od celu.W obu przypadkach zanotował liczbę decybeli.Broń przyciśniętaBroń lekko odsunięta11412992127Następnie zamknął drzwi pomieszczenia, w którym przeprowadzał testy, i pięć metrów dalej ustawił miernik.Broń przyciśniętaBroń lekko odsunięta97101Doszedł do wniosku, że strzały głośniejsze od nastawionego na cały regulator telewizora, nagłego dźwięku budzika lub głośnej rozmowy powinny obudzić kogoś śpiącego niecałe pięć metrów dalej.To prawda, że zamknięte drzwi obniżały poziom decybeli, jednak było już wiadomo, iż ciało uniemożliwiało domknięcie drzwi.Marty Hayes zeznał:- Analiza ta dowodzi, że Ronda Reynolds nie mogła wystrzelić z rewolweru rossi kaliber.32 prawą ręką - przez poduszkę - tak, żeby broń opadła potem na jej czoło.Z drugiej strony zdjęcia miejsca oraz powyższa analiza wskazują, że broń mogła zostać umieszczona na czole ofiary przez inną osobę, która ułożyła rękę kobiety tak, by wydawało się, że to ona strzelała.Na jej głowie położono poduszkę, by przykryć ranę i rewolwer.Hayes trzymał teraz nienaładowaną broń, której użył do badań -przykładał ją do swej skroni, demonstrując różne kąty padania strza-łu.Chociaż publiczność i ławnicy wiedzieli, iż w środku nie ma kul, widok ten i tak sprawiał, że czuli się nieswojo.Mężczyzna podejrzewał, że pudełka upominkowego, które znaleziono przy zwłokach, użyto do podparcia prawego ramienia i dłoni ofiary.Dlaczego dziury po kulach w poduszce nie pasowały do rany w głowie Rondy? Być może umieszczono ją tam później, aby wyjaśnić fakt, że nikt z domowników nie słyszał wystrzału.A może zabójca (zabójcy) nie mógł (nie mogli) znieść widoku martwej kobiety.♦♦♦Była środa, trzeci dzień rozprawy.Marty Hayes powrócił na miejsce dla świadków.Zeznał, że próbował odtworzyć pozycję poduszki przykrywającej twarz Rondy.- Kiedy trzymałem poduszkę blisko rewolweru, nie udawało mi się wystrzelić, ponieważ iglicę i kurek blokował materiał poszewki.Musiałem trzymać broń nieco oddaloną od poduszki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl