[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I żaden dzieciak więcej nieumrze.- Oparł niedźwiedzią łapę na ramieniu Logana.- Świetnie się pan spisał.Konferencja prasowa przypominała jarmark: pokrzykiwania dziennikarzy, błysk fleszy, uśmiechy gwiazd telewizji… Logan starał się znieść to wszystko z godnością.Niespokojny Colin Miller czekał w głębi sali, aż konferencja dobiegnie końca.Pogratulował Loganowi uratowania chłopca.Powiedział, że wszyscy są z niego dumni.Wręczył mu najnowszy numer gazety z triumfalnym nagłówkiem: „Policjant bohater przechytrzył mordercę dzieci! Jamie cały i zdrowy wrócił do mamy! Zdjęcia na stronach 3-6…”Przygryzł wargę, wziął głęboki wdech i spytał:- Co teraz?Logan wiedział, że nie chodzi mu o dalszy ciąg sprawy Strichena.Odrana zadawał sobie to samo pytanie - odkąd przyszedł do pracy i nie udałsię prosto do biura inspektora Napiera i jego bandziorów z wydziału wewnętrznego.Gdyby doniósł na Isobel, byłaby skończona, ale jeśli nic nie powie, sytuacja może się powtórzyć i znów mogą stracić szansę ujęciamordercy, zanim ten zabije po raz kolejny.Westchnął ciężko.Właściwie nie miał wyboru.- Ze wszystkim, czego się od niej dowiesz, przychodzisz najpierw domnie, zanim cokolwiek puścisz do druku.Jeśli tego nie zrobisz, ja idę pro sto do prokuratora, a wtedy Isobel ląduje w bagnie.Proces karny,więzienie i tak dalej.Jasne?Miller spojrzał mu w oczy.Jego twarz niczego nie wyrażała.- Jasne.Umowa stoi.- Wzruszył ramionami.- Po tym, co o tobieopowiadała, spodziewałem się raczej, że od razu pójdziesz do wydziału wewnętrznego.Że skorzystasz z pierwszej nadarzającej się okazji, żeby się jej pozbyć.Uśmiech Logana był równie wymuszony jak słowa:- No to się pomyliła.Mam nadzieję, że będziecie ze sobą szczęśliwi.Odwrócił wzrok.Miller zniknął, a Logan wrócił do recepcji i przez szklane drzwi gapiłsię na padający śnieg.Wdzięczny niebiosom za chwilę wytchnienia usiadłna jednym z niewygodnych fioletowych krzeseł, odchylił się do tyłu ioparł głowę o szybę.Jackie wydobrzeje.Pojedzie do niej po południu z naręczem winogron,pudłem czekoladek i zaproszeniem na kolację.Kto wie, może wyniknie z tego coś dobrego? Uśmiechnął się, przeciągnął i ziewnął z rozkoszą.Barczysty mężczyzna wszedł do recepcji, strząsając śnieg z płaszcza.Mógł mieć pięćdziesiąt kilka lat.Nosił wypielęgnowaną, mocno już posiwiałą bródkę.Zdecydowanym krokiem podszedł do biurka sierżanta dy-żurnego.- Dzień dobry.- Wzdrygnął się, jakby coś go ugryzło.- Chciałbymporozmawiać z tym detektywem o biblijnym imieniu.Sierżant dyżurny wskazał na Logana.- Oto nasz biblijny bohater, proszę uprzejmie.Mężczyzna przeszedł po wyłożonej linoleum posadzce.Stanowczy krokbył leciutko zmącony wpływem whisky, której Bóg jeden wie, ile musiałwypić dla kurażu.- Pan Biblijny Detektyw? - zapytał nieco piskliwie, przeciągając zgłoski.Logan przytaknął, chociaż wiedział, że lepiej byłoby tego nie robić.Przybysz wyprężył się jak struna, wypiął pierś i podniósł dumnie brodę.- To ja ją zabiłem - powiedział.Słowa wyskakiwały mu z ust jak wystrzelone z karabinu maszynowego.- Zabiłem ją i jestem gotów ponieść konsekwencje…Logan przetarł oczy.Tego mu teraz brakowało: następne zmartwienie.•Kogo? - zapytał, starając się nie okazać zniecierpliwienia.Bezskutecznie.•Tę dziewczynkę.Tę, którą znaleźliście na farmie… - Głos mu się załamał, a Logan dopiero teraz zauważył, że ma zaróżowione oczy, a policzki i nos czerwone od płaczu.- Piłem wtedy… - Zadrżał, dręczony wspomnieniem.-Nie zauważyłem jej… Myślałem… Przez cały ten czas… Kiedyaresztowaliście tego człowieka, myślałem, że uda mi się zapomnieć.Ale został zabity, prawda? To moja wina…Wytarł oczy rękawem i rozkleił się na dobre.Wybuchnął płaczem.A więc to był człowiek, który przejechał Lornę Henderson.Człowiek,przez którego zginął Bernard Duncan Philips.Człowiek, przez którego siostra Henderson popełniła morderstwo.Logan westchnął i wstał.Jeszcze jedna rozwiązana zagadka.Jeszcze jedno zrujnowąjj&^cig.PodziękowaniaTa książka jest wytworem fikcji literackiej.Nieliczne zawarte w niej fakty pochodzą od ludzi, którzy odpowiedzieli mi na całe mnóstwoniedorzecznych pytań.Dlatego właśnie dziękują: sierżantom JackyDavidson i Mattowi MacKayowi z policji w Grampian za wyjaśnieniaprocedur policyjnych stosowanych w Aberdeen; doktor Ishbel Hunter, starszej technik-patolog w Szpitalu Królewskim w Aberdeen, za wyraziste opisy sekcji zwłok; oraz Brianowi Dicksonowi, szefowi ochrony w „Press and Journal”, za oprowadzenie mnie po redakcji.Szczególne podziękowania należą się mojemu agentowi PhilipowiPatterso-nowi za to, że słodkimi słówkami przekonał Jane Johnson i Sarah Hodgson z Har-perCollins do opublikowania mojej książki.Dziękuję także wspaniałym Lucy Van-derbilt, Andrei Joyce i całemu zespołowi za kawałdobrej roboty przy wyjaśnianiu kwestii międzynarodowych prawautorskich.Andrei Best, Kelly Ragland i Saskii van Iperen dziękuję za przygarnięcie mnie.Dziękuję Jamesowi Oswaldowi za wsparcie w pierwszym okresie pracyoraz Markowi Haywardowi, który zanim został urzędnikiem podatkowym, był moim pierwszym agentem w Marjacą, za to, że zasugerował mi, abym porzucił pisanie idiotycznych sciencefiction i spróbował stworzyć powieść o seryjnym mordercy.Ale nade wszystko dziękują mojej niegrzecznej żonie - Fionie: za filiżanki herbaty, poprawki gramatyczne i ortograficzne, za to, że postanowiła nie czytać książki z obawy, że mogłaby się jej nie spodobać, a także za to, że od tylu lat ze mną wytrzymuje.1 jeszcze jedno: Aberdeen wcale nie jest takie zle, jak by się mogło wydawać.Naprawdę… [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl