[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.~ 78 ~RSW tej samej chwili na brzegu strumienia zjawił się lekkozdyszany brat Matthew.Stanął jak wryty na widok księcia.Elizabeth wyczuła rosnące napięcie.- Nie wiedziałem, że tutaj jesteś, Wasza Wysokość - chłodnymi karcącym głosem odezwał się brat Matthew.- Możeprzeszkadzam?- Rozmawialiśmy właśnie o tym, ile zła panoszy się na świecie.Zamierzałem wyjaśnić lady Elizabeth, że jesteśmy otoczenikłamstwem, które potrafi przybrać najbardziej niewinną postać.Lepiej, aby na przyszłość trzymała się reszty grupy.- Na pewno zdołam ją ochronić przed każdym zagrożeniem -zimno odparł Matthew.- Nie wątpię, bracie - przytaknął William.- Pytanie tylko, copocząć z tobą? Kto ciebie mógłby powstrzymać?Elizabeth zdała sobie sprawę, że już nie rozmawiają o niej.Pojednej stronie łagodny mnich, po drugiej - czarny książę owyuzdanych gustach na tyle wstrętnych, aby wzbudzić niechęćnawet jej rodzonego ojca.To była walka zła i dobra.Który z nichpierwszy rzucił rękawicę? Elizabeth odniosła niemiłe wrażenie, żeona stała się tą rękawicą.- Dobre pytanie.Wszak jestem zakonnikiem, zupełnieniegroznym.Ktoś mógłby powiedzieć.impotentem.Przede mnąstoi książę Anglii, zwany potworem, ponoć nieczuły na ludzkąkrzywdę, łotr i gwałtownik, zdolny do morderstwa.Kogo powinnabać się lady Elizabeth?%7ładen z nich na nią nie patrzył.- Nie wątpię, że dobrze znasz grzechy księcia - odpowiedziałWilliam.- W każdym człowieku tkwi ciekawość zła.Akurat ona wieo tym najlepiej.- A może chciała odkryć ją u siebie, zanim na zawsze ucieknieod świata? - zapytał Matthew.- Ta próba mogłaby się dla niej zle skończyć.Zakonnikuśmiechnął się.~ 79 ~RS- Jesteś niezwykle mądry jak na królewskiego syna, książęWilliamie.Dotychczas chyba cię nie doceniałem.Zatem obajbędziemy czuwać nad bezpieczeństwem lady Elizabeth, zgoda?Zobaczymy, komu się uda.- Aaskawy Jezu! - krzyknęła Elizabeth, mając już dość tegopojedynku.- Co was opętało? Kłócicie się, jakby mnie tu nie było!Przypominacie mi dwa psy, walczące o kość leżącą na dziedzińcu.Jednak nie jestem kością! Jeżeli już musicie, to pokłóćcie się oJoannę.Mnie zostawcie w spokoju.Obaj - dokończyła, łypiącgniewnie na brata Matthew.- Idę coś zjeść.Umieram z głodu.Ajeśli któryś z was się zbliży, to przyrzekam, że wepchnę go doogniska.Matthew rzeczywiście wyglądał na przejętego, ale książęwybuchnął głośnym śmiechem.Na pewno wiedział, że w istocienic mu nie mogła zrobić.- Staniesz się utrapieniem dla zakonnic, pani! - zawołał wesoło.- Czyż nowicjuszka nie powinna być cicha i uległa?- W klasztorze tak, ale nie tutaj.- Po tych słowach Elizabethodwróciła się i odeszła wielkimi krokami.Głosy obu mężczyznstawały się coraz cichsze, aż wreszcie całkowicie umikły.- Tylko jej dotknij, a cię zabiję - powiedział Peter i odgarnął zczoła mokre włosy.Już z daleka rozpoznał głosy Elizabeth i fałszywego zakonnika.Wyskoczył z wody i ubrał się w rekordowym czasie.Miecz zostawiłna ziemi, ale w zasięgu ręki, a do nogi miał przytroczonyniezawodny sztylet.Tak na wszelki wypadek.- Nie dbam o to, czy jesteś synem króla, czy rzeznika - ciągnąłzłowieszczym tonem.- Tknij ją, a wyrwę ci serce.Piękną twarz Williama rozjaśnił anielski uśmiech, wyćwiczonyprzez długie lata.- Tak ci zależy na tej tyczce? Przecież złożyłeś śluby, choćteraz gramy tę komedię.Pamiętaj: mnich jej nie dostanie.Ale jamogę.Załóżmy tylko, że żałuję poprzedniego życia i naprawdę~ 80 ~RSsię w niej zakochałem.Wezmiemy ślub i zostanę porządnymczłowiekiem.- A kury zaczną mówić ludzkim głosem, świnie zaś latać -zimno odparł Peter.- Do tego czasu trzymaj się od niej z daleka.- Coś mi się zdaje, że jesteś dla niej prawdziwym zagrożeniem,bracie Peterze.Ile już lat żyjesz w celibacie? Siedem, od chwili,gdy wróciłeś z krucjaty i postanowiłeś zamknąć się w klasztorze.Byłeś na dworze mojego ojca.Wiesz, to niesamowite, żepozostawałeś nieczuły na wdzięki najpiękniejszych dwórek w całejAnglii, a teraz zadurzyłeś się w Elizabeth z Bredon.Wprawdzie niejest najmłodsza, ale za to wysoka, chuda, piegowata,przemądrzała i ruda - a to przecież znak diabła.Trzeba byćszaleńcem, by taką pokochać.Nie wierzysz? Zapytaj choćby brataAdriana.Na pewno się ze mną zgodzi.- W takim razie i tobie ona niepotrzebna.Wolisz zadawać bólmałym dzieciom.- Pod tym względem jestem podobny do mojego kochanegoojca.Poznałeś jego nową żonę? Miała dwanaście lat, kiedy jąpoślubił.Z tego co wiem, moja własna matka zmarła wtrzynastym roku życia.- Aaskawy Bóg zaoszczędził jej widoku syna, który wyrósł napotwora.- Kusisz los, bracie Peterze.Owszem, dopóki nie staniemy wsanktuarium Zwiętej Anny, masz pełne prawo zadbać o mojeduchowe i fizyczne bezpieczeństwo.Ale co będzie, gdy pokutaminie i zostanę oczyszczony z grzechów? Każdy z nas wróci naswoje miejsce.Ty staniesz się na powrót zgorzkniałym mnichem,który przed laty złożył śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, aja znów będę jedynakiem angielskiego króla.Mamy już jedendawny zatarg.Nie myśl, że o tym zapomniałem.- Aż drżę ze strachu - warknął Peter.- Powiadam: tknij ją, azabiję.William potrząsnął głową z fałszywym współczuciem.~ 81 ~RS- Uważaj.możesz zgubić swą nieśmiertelną duszę.To pewniediabeł tak cię kusi.Diabeł zaklęty we włosach tej dziewczyny.Jakże inaczej mógłbyś zapomnieć o dawnych ślubach?- Nie zapomniałem.Dobrze ci radzę, żebyś raczej zajął sięswoją nieśmiertelną duszą, a nie moją.Dokończ pokutę.Jeśliprzybędziesz do Zwiętej Anny bez nowych grzechów na sumieniu,to dawne będą ci wybaczone i rzeczywiście zaczniesz nowe życie.- Moje sumienie jest czyste - gładko odparł William.-Zgrzeszyłem bez poczucia winy.Kto z nas więc jest szaleńcem?- Jeszcze w to wątpisz? - Peter mógł zabić go choćby teraz.Jeden cios w gardło i po wszystkim.Nikt by się nigdy niedowiedział prawdy.Mógłby powiedzieć, że zabójca zniknął w głębikniei, zostawiając za sobą zimne ciało.Proste, prawda?Tyle razy zabijał, że już dawno stracił rachubę.W jegowspomnieniach Ziemia Zwięta jawiła się jako morze krwi.Siedemlat za to pokutował [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.~ 78 ~RSW tej samej chwili na brzegu strumienia zjawił się lekkozdyszany brat Matthew.Stanął jak wryty na widok księcia.Elizabeth wyczuła rosnące napięcie.- Nie wiedziałem, że tutaj jesteś, Wasza Wysokość - chłodnymi karcącym głosem odezwał się brat Matthew.- Możeprzeszkadzam?- Rozmawialiśmy właśnie o tym, ile zła panoszy się na świecie.Zamierzałem wyjaśnić lady Elizabeth, że jesteśmy otoczenikłamstwem, które potrafi przybrać najbardziej niewinną postać.Lepiej, aby na przyszłość trzymała się reszty grupy.- Na pewno zdołam ją ochronić przed każdym zagrożeniem -zimno odparł Matthew.- Nie wątpię, bracie - przytaknął William.- Pytanie tylko, copocząć z tobą? Kto ciebie mógłby powstrzymać?Elizabeth zdała sobie sprawę, że już nie rozmawiają o niej.Pojednej stronie łagodny mnich, po drugiej - czarny książę owyuzdanych gustach na tyle wstrętnych, aby wzbudzić niechęćnawet jej rodzonego ojca.To była walka zła i dobra.Który z nichpierwszy rzucił rękawicę? Elizabeth odniosła niemiłe wrażenie, żeona stała się tą rękawicą.- Dobre pytanie.Wszak jestem zakonnikiem, zupełnieniegroznym.Ktoś mógłby powiedzieć.impotentem.Przede mnąstoi książę Anglii, zwany potworem, ponoć nieczuły na ludzkąkrzywdę, łotr i gwałtownik, zdolny do morderstwa.Kogo powinnabać się lady Elizabeth?%7ładen z nich na nią nie patrzył.- Nie wątpię, że dobrze znasz grzechy księcia - odpowiedziałWilliam.- W każdym człowieku tkwi ciekawość zła.Akurat ona wieo tym najlepiej.- A może chciała odkryć ją u siebie, zanim na zawsze ucieknieod świata? - zapytał Matthew.- Ta próba mogłaby się dla niej zle skończyć.Zakonnikuśmiechnął się.~ 79 ~RS- Jesteś niezwykle mądry jak na królewskiego syna, książęWilliamie.Dotychczas chyba cię nie doceniałem.Zatem obajbędziemy czuwać nad bezpieczeństwem lady Elizabeth, zgoda?Zobaczymy, komu się uda.- Aaskawy Jezu! - krzyknęła Elizabeth, mając już dość tegopojedynku.- Co was opętało? Kłócicie się, jakby mnie tu nie było!Przypominacie mi dwa psy, walczące o kość leżącą na dziedzińcu.Jednak nie jestem kością! Jeżeli już musicie, to pokłóćcie się oJoannę.Mnie zostawcie w spokoju.Obaj - dokończyła, łypiącgniewnie na brata Matthew.- Idę coś zjeść.Umieram z głodu.Ajeśli któryś z was się zbliży, to przyrzekam, że wepchnę go doogniska.Matthew rzeczywiście wyglądał na przejętego, ale książęwybuchnął głośnym śmiechem.Na pewno wiedział, że w istocienic mu nie mogła zrobić.- Staniesz się utrapieniem dla zakonnic, pani! - zawołał wesoło.- Czyż nowicjuszka nie powinna być cicha i uległa?- W klasztorze tak, ale nie tutaj.- Po tych słowach Elizabethodwróciła się i odeszła wielkimi krokami.Głosy obu mężczyznstawały się coraz cichsze, aż wreszcie całkowicie umikły.- Tylko jej dotknij, a cię zabiję - powiedział Peter i odgarnął zczoła mokre włosy.Już z daleka rozpoznał głosy Elizabeth i fałszywego zakonnika.Wyskoczył z wody i ubrał się w rekordowym czasie.Miecz zostawiłna ziemi, ale w zasięgu ręki, a do nogi miał przytroczonyniezawodny sztylet.Tak na wszelki wypadek.- Nie dbam o to, czy jesteś synem króla, czy rzeznika - ciągnąłzłowieszczym tonem.- Tknij ją, a wyrwę ci serce.Piękną twarz Williama rozjaśnił anielski uśmiech, wyćwiczonyprzez długie lata.- Tak ci zależy na tej tyczce? Przecież złożyłeś śluby, choćteraz gramy tę komedię.Pamiętaj: mnich jej nie dostanie.Ale jamogę.Załóżmy tylko, że żałuję poprzedniego życia i naprawdę~ 80 ~RSsię w niej zakochałem.Wezmiemy ślub i zostanę porządnymczłowiekiem.- A kury zaczną mówić ludzkim głosem, świnie zaś latać -zimno odparł Peter.- Do tego czasu trzymaj się od niej z daleka.- Coś mi się zdaje, że jesteś dla niej prawdziwym zagrożeniem,bracie Peterze.Ile już lat żyjesz w celibacie? Siedem, od chwili,gdy wróciłeś z krucjaty i postanowiłeś zamknąć się w klasztorze.Byłeś na dworze mojego ojca.Wiesz, to niesamowite, żepozostawałeś nieczuły na wdzięki najpiękniejszych dwórek w całejAnglii, a teraz zadurzyłeś się w Elizabeth z Bredon.Wprawdzie niejest najmłodsza, ale za to wysoka, chuda, piegowata,przemądrzała i ruda - a to przecież znak diabła.Trzeba byćszaleńcem, by taką pokochać.Nie wierzysz? Zapytaj choćby brataAdriana.Na pewno się ze mną zgodzi.- W takim razie i tobie ona niepotrzebna.Wolisz zadawać bólmałym dzieciom.- Pod tym względem jestem podobny do mojego kochanegoojca.Poznałeś jego nową żonę? Miała dwanaście lat, kiedy jąpoślubił.Z tego co wiem, moja własna matka zmarła wtrzynastym roku życia.- Aaskawy Bóg zaoszczędził jej widoku syna, który wyrósł napotwora.- Kusisz los, bracie Peterze.Owszem, dopóki nie staniemy wsanktuarium Zwiętej Anny, masz pełne prawo zadbać o mojeduchowe i fizyczne bezpieczeństwo.Ale co będzie, gdy pokutaminie i zostanę oczyszczony z grzechów? Każdy z nas wróci naswoje miejsce.Ty staniesz się na powrót zgorzkniałym mnichem,który przed laty złożył śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, aja znów będę jedynakiem angielskiego króla.Mamy już jedendawny zatarg.Nie myśl, że o tym zapomniałem.- Aż drżę ze strachu - warknął Peter.- Powiadam: tknij ją, azabiję.William potrząsnął głową z fałszywym współczuciem.~ 81 ~RS- Uważaj.możesz zgubić swą nieśmiertelną duszę.To pewniediabeł tak cię kusi.Diabeł zaklęty we włosach tej dziewczyny.Jakże inaczej mógłbyś zapomnieć o dawnych ślubach?- Nie zapomniałem.Dobrze ci radzę, żebyś raczej zajął sięswoją nieśmiertelną duszą, a nie moją.Dokończ pokutę.Jeśliprzybędziesz do Zwiętej Anny bez nowych grzechów na sumieniu,to dawne będą ci wybaczone i rzeczywiście zaczniesz nowe życie.- Moje sumienie jest czyste - gładko odparł William.-Zgrzeszyłem bez poczucia winy.Kto z nas więc jest szaleńcem?- Jeszcze w to wątpisz? - Peter mógł zabić go choćby teraz.Jeden cios w gardło i po wszystkim.Nikt by się nigdy niedowiedział prawdy.Mógłby powiedzieć, że zabójca zniknął w głębikniei, zostawiając za sobą zimne ciało.Proste, prawda?Tyle razy zabijał, że już dawno stracił rachubę.W jegowspomnieniach Ziemia Zwięta jawiła się jako morze krwi.Siedemlat za to pokutował [ Pobierz całość w formacie PDF ]