[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy mnisi przyszli do mnie.- Ashlar, zaprowadz ich do Chrystusa - powiedzieli, i podobnie jak wielu pogańskichkrólów przede mną, poprowadziłem nawróconych przeciwko ich własnym braciom.Jednak prawdziwy koszmar miał się dopiero zacząć.398Kiedy bitwa dobiegła końca, a wśród wygranych chrześcijanie stanowili większość,zobaczyłem, choć nie uświadamiałem sobie tego jeszcze zbyt jasno, \e pomiędzy nimi byliprawie wyłącznie ludzie.Elita Taltosów, która dzięki naszej rygorystycznej kontroli nigdy niebyła zbyt liczna, poległa w boju.Zostało nas jedynie około pięćdziesięciu, najstarszych,najmądrzejszych, w pewien sposób najbardziej oddanych, i wszyscy cały czas trwaliśmy przyswoim przekonaniu.Ale co mieliśmy począć z tymi kilkoma, którzy się do nas nie przyłączyli, a którzyuszli z \yciem tylko dlatego, \e bitwa skończyła się, zanim zginęli? Teraz, schodząc z polawalki, zdziesiątkowani rebelianci, z Janet na czele, zaczęli nas przeklinać.Oświadczyli, \e niedadzą wypędzić się z doliny i prędzej umrą tu, gdzie stoją, ni\ nas poprą.- Ashlar, popatrz tylko, czego dokonałeś - powiedziała Janet.- Popatrz, wszędzie le\ąciała twoich braci i sióstr, kobiet i mę\czyzn, którzy \yli jeszcze przed czasem kamiennychkręgów! To ty sprowadziłeś na nich śmierć!Jednak kiedy tylko skończyła mówić te okropne słowa, nawróceni ludzie zaczęlidomagać się odpowiedzi:- Jak mogliście \yć przed czasem kamiennych kręgów? Czym\e jesteście, jeśli nieludzmi?Na koniec, najodwa\niejszy z nich, który przez wiele lat był chrześcijaninem,podszedł do mnie i mieczem rozciął moje szaty, a ja, zaskoczony, jak większość Taltosów wobliczu przemocy, nagle stałem nagi pośród zgromadzenia.Zrozumiałem.Mo\e przekonają się, czym jesteśmy, jeśli zobaczą, \e nasze wysokieciała są podobne do ciał ludzi.Strząsnąłem więc z siebie pociętą szatę.Poło\yłem dłonie naprzyrodzeniu w pradawnym geście i przyrzekłem, \e będę wiernie słu\yć Chrystusowi, jakka\dy człowiek.Lecz przypływ się odmienił.Innym chrześcijańskim Taltosom zaczęły puszczaćnerwy.Widok zmasakrowanych ciał był dla nich odra\ający.Zaczęły płakać i zapomniawszySztukę Języka, rozmawiać w naszej szybkiej, przenikliwej mowie, która przeraziła obecnychtam ludzi.Uniosłem głos, domagając się ciszy i lojalności.Ponownie nało\yłem rozcięte ubranie,choć nie miało to większego znaczenia.Zacząłem przechadzać się po środku kręgu, wściekły,i posługiwałem się Sztuką Języka najlepiej, jak tylko potrafiłem.Co by powiedział Chrystus, gdyby zobaczył, co zrobiliśmy? Na czym polegałazbrodnia, na tym, \e jesteśmy dziwnym szczepem? A mo\e na tym, \e w efekcie sporu399przelaliśmy krew braci? Akałem i dramatycznym gestem darłem na sobie szaty, szarpałem sięza włosy, pozostali zaś płakali wraz ze mną.Jednak mnisi byli przepełnieni strachem, podobnie jak chrześcijanie - ludzie.To, cocałe \ycie podejrzewali, zostało im niemal ujawnione.Raz jeszcze zaczęły się pytania.Gdziesą nasze dzieci?Wreszcie jeden z Taltosów, mę\czyzna, którego ogromnie kochałem, wystąpił ioświadczył, \e od tej pory, w imię Chrystusa i Dziewicy, będzie \ył w celibacie.Inne Taltosy,zarówno kobiety, jak i mę\czyzni, pospieszyli z podobnymi przysięgami.- Kimkolwiek jesteśmy - oświadczyły nasze kobiety - nie ma to teraz znaczenia.Od tejpory będziemy oblubienicami Chrystusa i tutaj wzniesiemy nasz klasztor pod patronatemIony.Rozległy się okrzyki, radosne potakiwania, a ludzie, którzy zawsze nas kochali, którzykochali mnie jak swego króla, szybko zgromadzili się wokół nas.Jednak niebezpieczeństwonadal wisiało w powietrzu.W ka\dej chwili okrwawione miecze znowu mogły sięskrzy\ować, i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.- Szybko, wszyscy złó\cie przysięgę Chrystusowi - nakazałem, gdy\ w tej przysiędzecelibatu Taltosów widziałem dla nas jedyną szansę na prze\ycie.Janet krzyknęła do mnie, abym skończył z tym nienaturalnym i złym zachowaniem.Apotem, ogromnym potokiem słów, który raz płynął za szybko, a raz zbyt wolno, zaczęłamówić o naszych tradycjach, zmysłowych rytuałach, narodzinach i wszystkim, co ja byłemteraz gotów poświęcić.To był fatalny błąd.Nawróceni ludzie natychmiast opadli ją, związali ręce i nogi, a ci, którzy próbowali jejbronić, zostali bezlitośnie zabici.Niektórzy z nawróconych Taltosów usiłowali uciec, i citak\e zginęli.Wywiązała się kolejna okrutna bitwa, w której podpalono chaty i domy, a ludziebiegali w tę i z powrotem, wrzeszcząc i wzywając bo\ej pomocy.- Zabić potwory - rozlegało się coraz częściej.Jeden z mnichów oświadczył, \e to właśnie jest koniec świata.Kilku Taltosów upadłona kolana.ludzie widząc ich w tej kornej pozycji, natychmiast zamordowali tych, którychnie znali bądz których nie lubili lub się bali; ocalało tylko kilku Taltosów, kochanych przezwszystkich.Zostałem ja wraz z garstką moich braci - tymi, którzy byli najbardziej aktywni wprzywództwie nad szczepem i mieli charyzmatyczne osobowości.Odparliśmy atak tych kilku400osób, które odwa\yły się na nas rzucić, innych przywołaliśmy do porządku groznymispojrzeniami i głośnymi przekleństwami.Kiedy szaleństwo ucichło, ludzie upadli pod cię\arem swych mieczy, inni zaśkrzyczeli i łkali nad ciałami zabitych, kiedy zostało tylko pięcioro Taltosów oddanychChrystusowi - wtedy wszyscy ci, którzy nie chcieli przyjąć Chrystusa, z wyjątkiem Janet,zostali zabici.Mnisi nawoływali o spokój.- Przemów do swojego ludu, Ashlar.Przemów do nich, albo wszystko przepadnie.Niebędzie ju\ Donnelaith i dobrze o tym wiesz.- Tak, przemów - orzekli pozostali.- Ale nie mów nic, co mogłoby ich przerazić.Bądzsprytny, Ashlar.Akałem tak rozpaczliwie, \e wydawało się, i\ to zadanie kompletnie mnie przerasta.Wszędzie, gdzie się obejrzałem, widziałem zabitych, setki zabitych.odeszli do wieczności, amo\e w płomienie, bez łaski Chrystusa.Upadłem na kolana.Płakałem, dopóki nie zabrakło mi łez, a kiedy przestałem, wdolinie panowała cisza.- Jesteś naszym królem - powiedzieli ludzie.- Powiedz nam, \e nie jesteś diabłem,Ashlar, a my ci uwierzymy.Taltosy zebrane dokoła mnie były śmiertelnie przera\one.Ich los zale\ał teraz odemnie, choć wszyscy oni byli dobrze znani ludzkiej populacji i bardzo przez nią szanowani.Mieliśmy szanse, to znaczy, jeśli ja nie poddam się desperacji i nie przypieczętuję naszegolosu.Ale có\ zostało z mego ludu? Co ja sprowadziłem do mojej doliny?Mnisi zbli\yli się do mnie.Ashlar, Bóg wypróbowuje tych, których miłuje - mówili powa\nie.W ich oczachtak\e widziałem smutek.- Bóg wypróbowuje tych, których potem chce uczynić świętymi -rzekli i nie zwa\ając na to, \e pozostali mogą uwa\ać nas za grzeszne potwory, objęli mnieramionami i stali przy mnie twardo, ryzykując własne \ycie.A potem odezwała się Janet, cały czas trzymana przez swych ciemię\ycieli.Ashlar, jesteś zdrajcą swojego ludu! Sprowadziłeś na nas śmierć w imię obcego boga!Zniszczyłeś klan z Donnelaith, który \ył tu od niepamiętnych czasów.- Powstrzymajcie czarownicę! - krzyknął ktoś.401Spalić ją! - dodał inny, a potem następny i jeszcze jeden [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wtedy mnisi przyszli do mnie.- Ashlar, zaprowadz ich do Chrystusa - powiedzieli, i podobnie jak wielu pogańskichkrólów przede mną, poprowadziłem nawróconych przeciwko ich własnym braciom.Jednak prawdziwy koszmar miał się dopiero zacząć.398Kiedy bitwa dobiegła końca, a wśród wygranych chrześcijanie stanowili większość,zobaczyłem, choć nie uświadamiałem sobie tego jeszcze zbyt jasno, \e pomiędzy nimi byliprawie wyłącznie ludzie.Elita Taltosów, która dzięki naszej rygorystycznej kontroli nigdy niebyła zbyt liczna, poległa w boju.Zostało nas jedynie około pięćdziesięciu, najstarszych,najmądrzejszych, w pewien sposób najbardziej oddanych, i wszyscy cały czas trwaliśmy przyswoim przekonaniu.Ale co mieliśmy począć z tymi kilkoma, którzy się do nas nie przyłączyli, a którzyuszli z \yciem tylko dlatego, \e bitwa skończyła się, zanim zginęli? Teraz, schodząc z polawalki, zdziesiątkowani rebelianci, z Janet na czele, zaczęli nas przeklinać.Oświadczyli, \e niedadzą wypędzić się z doliny i prędzej umrą tu, gdzie stoją, ni\ nas poprą.- Ashlar, popatrz tylko, czego dokonałeś - powiedziała Janet.- Popatrz, wszędzie le\ąciała twoich braci i sióstr, kobiet i mę\czyzn, którzy \yli jeszcze przed czasem kamiennychkręgów! To ty sprowadziłeś na nich śmierć!Jednak kiedy tylko skończyła mówić te okropne słowa, nawróceni ludzie zaczęlidomagać się odpowiedzi:- Jak mogliście \yć przed czasem kamiennych kręgów? Czym\e jesteście, jeśli nieludzmi?Na koniec, najodwa\niejszy z nich, który przez wiele lat był chrześcijaninem,podszedł do mnie i mieczem rozciął moje szaty, a ja, zaskoczony, jak większość Taltosów wobliczu przemocy, nagle stałem nagi pośród zgromadzenia.Zrozumiałem.Mo\e przekonają się, czym jesteśmy, jeśli zobaczą, \e nasze wysokieciała są podobne do ciał ludzi.Strząsnąłem więc z siebie pociętą szatę.Poło\yłem dłonie naprzyrodzeniu w pradawnym geście i przyrzekłem, \e będę wiernie słu\yć Chrystusowi, jakka\dy człowiek.Lecz przypływ się odmienił.Innym chrześcijańskim Taltosom zaczęły puszczaćnerwy.Widok zmasakrowanych ciał był dla nich odra\ający.Zaczęły płakać i zapomniawszySztukę Języka, rozmawiać w naszej szybkiej, przenikliwej mowie, która przeraziła obecnychtam ludzi.Uniosłem głos, domagając się ciszy i lojalności.Ponownie nało\yłem rozcięte ubranie,choć nie miało to większego znaczenia.Zacząłem przechadzać się po środku kręgu, wściekły,i posługiwałem się Sztuką Języka najlepiej, jak tylko potrafiłem.Co by powiedział Chrystus, gdyby zobaczył, co zrobiliśmy? Na czym polegałazbrodnia, na tym, \e jesteśmy dziwnym szczepem? A mo\e na tym, \e w efekcie sporu399przelaliśmy krew braci? Akałem i dramatycznym gestem darłem na sobie szaty, szarpałem sięza włosy, pozostali zaś płakali wraz ze mną.Jednak mnisi byli przepełnieni strachem, podobnie jak chrześcijanie - ludzie.To, cocałe \ycie podejrzewali, zostało im niemal ujawnione.Raz jeszcze zaczęły się pytania.Gdziesą nasze dzieci?Wreszcie jeden z Taltosów, mę\czyzna, którego ogromnie kochałem, wystąpił ioświadczył, \e od tej pory, w imię Chrystusa i Dziewicy, będzie \ył w celibacie.Inne Taltosy,zarówno kobiety, jak i mę\czyzni, pospieszyli z podobnymi przysięgami.- Kimkolwiek jesteśmy - oświadczyły nasze kobiety - nie ma to teraz znaczenia.Od tejpory będziemy oblubienicami Chrystusa i tutaj wzniesiemy nasz klasztor pod patronatemIony.Rozległy się okrzyki, radosne potakiwania, a ludzie, którzy zawsze nas kochali, którzykochali mnie jak swego króla, szybko zgromadzili się wokół nas.Jednak niebezpieczeństwonadal wisiało w powietrzu.W ka\dej chwili okrwawione miecze znowu mogły sięskrzy\ować, i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.- Szybko, wszyscy złó\cie przysięgę Chrystusowi - nakazałem, gdy\ w tej przysiędzecelibatu Taltosów widziałem dla nas jedyną szansę na prze\ycie.Janet krzyknęła do mnie, abym skończył z tym nienaturalnym i złym zachowaniem.Apotem, ogromnym potokiem słów, który raz płynął za szybko, a raz zbyt wolno, zaczęłamówić o naszych tradycjach, zmysłowych rytuałach, narodzinach i wszystkim, co ja byłemteraz gotów poświęcić.To był fatalny błąd.Nawróceni ludzie natychmiast opadli ją, związali ręce i nogi, a ci, którzy próbowali jejbronić, zostali bezlitośnie zabici.Niektórzy z nawróconych Taltosów usiłowali uciec, i citak\e zginęli.Wywiązała się kolejna okrutna bitwa, w której podpalono chaty i domy, a ludziebiegali w tę i z powrotem, wrzeszcząc i wzywając bo\ej pomocy.- Zabić potwory - rozlegało się coraz częściej.Jeden z mnichów oświadczył, \e to właśnie jest koniec świata.Kilku Taltosów upadłona kolana.ludzie widząc ich w tej kornej pozycji, natychmiast zamordowali tych, którychnie znali bądz których nie lubili lub się bali; ocalało tylko kilku Taltosów, kochanych przezwszystkich.Zostałem ja wraz z garstką moich braci - tymi, którzy byli najbardziej aktywni wprzywództwie nad szczepem i mieli charyzmatyczne osobowości.Odparliśmy atak tych kilku400osób, które odwa\yły się na nas rzucić, innych przywołaliśmy do porządku groznymispojrzeniami i głośnymi przekleństwami.Kiedy szaleństwo ucichło, ludzie upadli pod cię\arem swych mieczy, inni zaśkrzyczeli i łkali nad ciałami zabitych, kiedy zostało tylko pięcioro Taltosów oddanychChrystusowi - wtedy wszyscy ci, którzy nie chcieli przyjąć Chrystusa, z wyjątkiem Janet,zostali zabici.Mnisi nawoływali o spokój.- Przemów do swojego ludu, Ashlar.Przemów do nich, albo wszystko przepadnie.Niebędzie ju\ Donnelaith i dobrze o tym wiesz.- Tak, przemów - orzekli pozostali.- Ale nie mów nic, co mogłoby ich przerazić.Bądzsprytny, Ashlar.Akałem tak rozpaczliwie, \e wydawało się, i\ to zadanie kompletnie mnie przerasta.Wszędzie, gdzie się obejrzałem, widziałem zabitych, setki zabitych.odeszli do wieczności, amo\e w płomienie, bez łaski Chrystusa.Upadłem na kolana.Płakałem, dopóki nie zabrakło mi łez, a kiedy przestałem, wdolinie panowała cisza.- Jesteś naszym królem - powiedzieli ludzie.- Powiedz nam, \e nie jesteś diabłem,Ashlar, a my ci uwierzymy.Taltosy zebrane dokoła mnie były śmiertelnie przera\one.Ich los zale\ał teraz odemnie, choć wszyscy oni byli dobrze znani ludzkiej populacji i bardzo przez nią szanowani.Mieliśmy szanse, to znaczy, jeśli ja nie poddam się desperacji i nie przypieczętuję naszegolosu.Ale có\ zostało z mego ludu? Co ja sprowadziłem do mojej doliny?Mnisi zbli\yli się do mnie.Ashlar, Bóg wypróbowuje tych, których miłuje - mówili powa\nie.W ich oczachtak\e widziałem smutek.- Bóg wypróbowuje tych, których potem chce uczynić świętymi -rzekli i nie zwa\ając na to, \e pozostali mogą uwa\ać nas za grzeszne potwory, objęli mnieramionami i stali przy mnie twardo, ryzykując własne \ycie.A potem odezwała się Janet, cały czas trzymana przez swych ciemię\ycieli.Ashlar, jesteś zdrajcą swojego ludu! Sprowadziłeś na nas śmierć w imię obcego boga!Zniszczyłeś klan z Donnelaith, który \ył tu od niepamiętnych czasów.- Powstrzymajcie czarownicę! - krzyknął ktoś.401Spalić ją! - dodał inny, a potem następny i jeszcze jeden [ Pobierz całość w formacie PDF ]