[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Program o stylu prowadziła żona byłego prezydentaPolski, Jolanta Kwaśniewska.Rozmawiała z piosenkarką Natalią Kukulską, która zaczynała karierę jeszcze jakopucołowata dziewczynka w okularach, a teraz zmieniła sięw gibką zmysłową panterę i nawet nagrała płytę SexiFlexi, żeby widzowie zapomnieli o wyglądającej na ku-jonkę dziewczynce.Jakby chciała powiedzieć: to nie by-łam ja.Kim zatem była ta opuszczona dziewczynka? Zo-stała w przeszłości sama, jak sierota.- Natalko, czy ty pamiętasz, jak wyglądały twojepierwsze dżinsy? - spytała pani prezydentowa.- Hahaha! Słyszałeś? - zawołał ojciec do Gabriela,który akurat wrócił ze szkoły.- Jak wyglądały twoje pierwsze dżinsy - powtórzyłGabriel z korytarza.Gucio warczał na niego zza ustawio-nych w szafce butów.Ojciec wyszedł z pokoju, nie przestając mówić i poru-szać rękami.- Paul Nipkow, Karl Ferdinand Braun, a także, oczym zbyt często zapomina zagranica, Jan Szczepanik,nauczyciel z Krosna zwany  polskim Edisonem ! Nau-kowcy nie spali po nocach, porwani wielką, nowatorskąideą, nie dojadali, wciąż pracowali, żeby osiągnąć niewy-obrażalne: przesłanie obrazu na odległość! I po co? %7łebyjedna baba mogła spytać drugą, czy pamięta pierwszedżinsy.- No i co z tego?- Tylko pomyśl: naukowiec w olśnieniu i ekstazieprzesyła obraz na odległość po raz pierwszy w historiicywilizacji.A dzisiaj: czy pamiętasz swoje pierwsze dżin-sy?- Widać ludzie nie zasługują na nic lepszego.I zostawił ojca w korytarzu. Miał na głowie sprawy ważniejsze niż zniewaga dlawysiłków Jana Szczepanika z Krosna.Gazety pisały, żeszuka go policja.W opisach miał około stu dziewięćdzie-sięciu centymetrów wzrostu, był dość tęgi, nosił bluzę zkapturem i maskę niezidentyfikowanego zwierzęcia.Poru-szał się na białym rowerze nieznanej marki.Usiadł za biurkiem i włączył komputer.Wciąż bolałago prawa ręka, w którą uderzył kibic.Na skórze rozlał sięwielki siniak, fioletowy i żółty.Zmieszna sprawa z tymbólem.Ból to nagłe poczucie, że mamy ciało, o czymzwykliśmy zapominać.Niepozorny ząb, górna szóstka,nagle zaczyna istnieć, kiedy zaczyna boleć.Obszar bólupowiększa się, staje się istotnym miejscem na mapie ciała iświadomość często go odwiedza.Stłuczony palec u nogima wielkość głowy.Tak jest, kiedy coś boli.I tak jest,kiedy czujesz rozkosz.Nie pamiętał, kiedy ostatni raz od-czuwał cielesną przyjemność.Kiedy wszedł na stronę  Gazety Wyborczej , powitałgo wielki tytuł:  Policja złapała Polskiego Batmana.Zdjęcie łysiejącego mężczyzny z zasłoniętymi oczami.Sławomir R.zgłosił się wczoraj na komisariat na Mo-kotowie.Wyznał, że to on nocami pomagał ofiarom prze-mocy.Miał go skłonić do tego sam Jezus Chrystus, któryobjawił się w Aagiewnikach. Nie pokój nam przyniósł, alemiecz! , powiedział pan Sławomir.Policja nie znalazłaprzy nim broni.Zatrzymany twierdzi, że schował pistolet wjednym z warszawskich kościołów.Pod aresztem ustawiłasię niewielka pikieta warszawiaków, żądających wolnościdla nocnego mściciela.Czytaj dalej: konferencja prasowaz inspektorem Piotrem Walickim. Zamiast konferencji przeczytał notkę o dresiarzach,którzy, nomen omen, w parku Dreszera skopali biegaczana oczach dziecka i ochroniarzy z firmy Lampart.Ciekawe, że młoda żulia zawsze lubi pić na placu za-baw.Schodzą się tam, gdzie prowadzili ich rodzice, gdybyli mali, tylko teraz zabawy mają inne.Pod artykułem internauci dyskutowali o nieudolnościstróżów prawa. Zadzwonisz na policję, odeślą cię do stra-ży miejskiej, zadzwonisz do straży, to powiedzą, że toteren prywatny.Może czas, żeby nasze podatki szły napensję dla Polmana, a nie na tchórzy i nierobów?.Gabriel dodał komentarz. Kiedy wreszcie kretyni nau-czycie się, że on nazywa się Strażnik Parku?.Położył pistolet w wysuniętej szufladzie biurka, roze-brał i zaczął go czyścić według znalezionych w sieci in-strukcji.Trzeba dbać o narzędzie śmierci.Szanować je,żeby cię nie zawiodło.Nagle otworzyły się drzwi.Zasuwałszufladę tak szybko, że przyciął sobie palec.Ojciec poło-żył przed nim wielki arkusz czarnego papieru i kartkę ztechnicznym rysunkiem.- Nudzisz się, to wez mi pomóż, zrobisz cylinder dlabałwanka.- Co takiego?- No przecież Ola ma ten bal maskowy w przedszko-lu.Wymyśliłem jej strój bałwanka, uszyłem z białego ma-teriału i watą wypycham, a czasu mało.Tu masz schemat.Nożyczki i klej.Przydaj się na coś. Ojciec wyszedł.Gabriel zaklął i wziął się do wycinaniaz arkusza kształtów, zaznaczonych przez ojca przerywanąlinią.Praca nad cylindrem zabrała mu godzinę.Wreszcie wstał od biurka, wziął lepkimi od kleju ręka-mi papierowy kapelusz i zaniósł ojcu, który siedział wsalonie i zszywał korpus bałwanka.- Krzywy, ale można z grubsza stwierdzić, o co cho-dzi - powiedział ojciec.- Rzemieślnikiem to ty synku niebędziesz.W nocy w parku Dreszera nic się nie działo.Jak wszę-dzie wiał zimny wiatr.Gabriel zatoczył parę kółek wokółnieczynnej fontanny.- Gdzie twoja woda? - spytał.Nadeszły Zaduszki i wybrali się całą rodziną na Cmen-tarz Bródnowski, do dziadka.Ola biegła aleją, czerwony-mi bucikami roztrącała pożółkłe liście, wypatrywała nieo-becnych wiewiórek i śpiewała ułożoną przez siebie pio-senkę:Posprzątuszki te grobuszki,położymy też kwiatuszki!Nad grobem swojego ojca Wiktor Róziewicz przeże-gnał się czerwonymi z zimna dłońmi, złożył je i stał wswoim szarym płaszczu, w sztywnej pozycji niewierzące-go, ale szanującego tradycję inżyniera.Babcia Wala ob-rzuciła nieprzychylnym spojrzeniem sąsiednie groby. - Te snoby jakie sobie mauzoleum walnęły - powie-działa.- Myślałby kto, że papież tu leży.- A mama nie przeżegna się chociaż na grobie wła-snego męża? - spytał ojciec babcię.- E, niedługo się i tak nagadamy.- Babcia Walamachnęła ręką.- A ty, Gabrielu, modlisz się?- Modlę się, babciu.- Dobrze.Bo to wiesz, modlitwa pomoże nie pomoże,ale i nie zaszkodzi.Co ta stara się z takim wieńcem tamtarabani?Widzisz, dziadku? Odwiedziłem cię.Mam nadzieję, żejesteś zadowolony, pomyślał Gabriel.- Jest! - krzyknęła Ola [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl