[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skoro Mariko powierzyła jej sekret, czy Fran-cuzka mogła wrócić do Laico? Japonka błagała ją, by zostałai z nią spała.Bała się, że w środku nocy znów zachce jej siępiwa i uprawiania miłości z jakimś Afrykaninem bez gumki,co narazi na śmiertelne niebezpieczeństwo ją samą i jej przy-szłych partnerów, również narzeczonego.Blandine wyciąg-nęła się na łóżku w ubraniu.Mariko przytuliła się do niej.Ażdo ukończenia dwunastu czy trzynastu lat Cordelia lubiłaspać z matką.Blandine miała dzisiaj wyrzuty sumienia, że jąza to karciła, bo kiedy nastolatka przestała się domagać spę-dzania z nią nocy, poczuła się opuszczona, porzucona.Byłojej za gorąco, więc ściągnęła koszulę, potem spodnie, i włoży-ła rewolwer do szuflady nocnego stolika. Ciśnie cię biusto-nosz - wymamrotała Japonka w półśnie.- Obróć się, rozepnęgo".Francuzka przewróciła się na bok, i po chwili ta częśćbielizny zsunęła się z jej ramion, uwalniając piersi, którez wiekiem stały się bardziej bujne.Blandine miała niejasnewrażenie, że Japonka pocałowała ją w łopatkę.Znów położyłasię na wznak.Mariko zwyczajnie zwaliła się na nią i zasnęła.Blandine myślała, że udaje, dopóki tamta nie zaczęła chrapaćjak pijana kobieta lub otyły mężczyzna.Blandine zdjęła majt-ki.Nie znosiła spać w majtkach.Była teraz naga, leżąc poddwudziestodwuletnią Japonką w satynowej koszulce, i zasta-nawiała się, jak długo to potrwa i co się stanie pózniej.Popewnym czasie Mariko sturlała się na drugą stronę łóżka, copołożyło kres jej chrapaniu.Blandine rozsunęła nogi i za-mknęła oczy.Kiedy je otworzyła, przez szparę w zasłoniesączyło się mgliste światło dnia.Eksagentka leżała w takiejsamej pozycji, w jakiej zasnęła.W wielkie upały lub wielkiemrozy nie poruszamy się we śnie.W pierwszej chwili Blandine pomyślała, że wróci do Laico,gdzie wezmie kąpiel, zanim zje śniadanie na brzegu basenu,w którym się popluska przed spotkaniem o piętnastejw Kintele, ale potem sobie przypomniała, że Joszua polecił jejudać się do Kinszasy, żeby śledzić ojca Rwabango, odkąd wy-siądzie z samolotu, na wypadek gdyby hutyjski duchownyszykował się wyciąć jakiegoś szpasa.Blandine nie pojmowa-ła, jaki numer mogli wyciąć Hutu.Jean-Pierre Rwabangostracił brata Charles'a w rzekomym wypadku samochodo-wym w Brazzaville i zamierzał osobiście odprawić pogrzebzmarłego w Itatolo.Dlaczego i komu miałby się wymknąćmiędzy lotniskiem N'Djili a obozem w Kintele? Tak czy ina-czej Blandine nie czuła się na siłach okazać nieposłuszeństwoTutsiemu.Jeśli miała być na czas w DRK musiała niezwłocz-nie wskoczyć w ciuchy z poprzedniego wieczoru i gnać naBeach, nie myjąc się, a tym bardziej nie pijąc gorącego kakao.Joszua nie skłamał: prom Brazza-Kin to nie była bułkaz masłem.Lepka od potu i brudna, w wyświechtanych dżin-sach i cuchnącej koszuli, Blandine stawiła się przed siedzą-cym w okienku i patrzącym ponuro urzędnikiem, który zażą-dał od niej pieniędzy za przepustkę, świadectwa szczepieniaprzeciw żółtej febrze, biletu powrotnego (obowiązkowego)i upoważnienia do wstępu na Beach.W chwili gdy zastana-wiała się, jak przejść z rewolwerem przez kontrolę celnąKongo-DRK, uświadomiła sobie, że zapomniała zabrać brońz pokoju Mariko w Olympicu.Natychmiast spociła się jakmysz.Po drobnych uchybieniach i niezręcznościach była topierwsza prawdziwa wsypa podczas jej misji w Brazza.Do-wód, że nie stanęła na wysokości zadania, którego nie powin-na była się podejmować.Nie była już Blandine de Kergalecz lat osiemdziesiątych.Utraciła zdolność koncentracji i zre-laksowania się.Jak Tutsi tego nie zauważyli? Dlaczego niezatrudnili kogoś młodszego, bardziej wygimnastykowanego,zamiast tej tłuścioszki, która z roztrzepania i zmęczenia mo-że popełnić jakieś głupstwo? Czy chcieli na nią zastawić pu-łapkę? W jakim celu? Zemścić się na francuskim wojsku,z którego dawno wystąpiła? Gdyby chociaż wiedziała, co te-raz robić.W milczeniu, jak sparaliżowana, roztrząsała ten pi-ramidalny błąd, paląc się ze wstydu, a mutek całkiem bezu-żytecznie zalewał jej serce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Skoro Mariko powierzyła jej sekret, czy Fran-cuzka mogła wrócić do Laico? Japonka błagała ją, by zostałai z nią spała.Bała się, że w środku nocy znów zachce jej siępiwa i uprawiania miłości z jakimś Afrykaninem bez gumki,co narazi na śmiertelne niebezpieczeństwo ją samą i jej przy-szłych partnerów, również narzeczonego.Blandine wyciąg-nęła się na łóżku w ubraniu.Mariko przytuliła się do niej.Ażdo ukończenia dwunastu czy trzynastu lat Cordelia lubiłaspać z matką.Blandine miała dzisiaj wyrzuty sumienia, że jąza to karciła, bo kiedy nastolatka przestała się domagać spę-dzania z nią nocy, poczuła się opuszczona, porzucona.Byłojej za gorąco, więc ściągnęła koszulę, potem spodnie, i włoży-ła rewolwer do szuflady nocnego stolika. Ciśnie cię biusto-nosz - wymamrotała Japonka w półśnie.- Obróć się, rozepnęgo".Francuzka przewróciła się na bok, i po chwili ta częśćbielizny zsunęła się z jej ramion, uwalniając piersi, którez wiekiem stały się bardziej bujne.Blandine miała niejasnewrażenie, że Japonka pocałowała ją w łopatkę.Znów położyłasię na wznak.Mariko zwyczajnie zwaliła się na nią i zasnęła.Blandine myślała, że udaje, dopóki tamta nie zaczęła chrapaćjak pijana kobieta lub otyły mężczyzna.Blandine zdjęła majt-ki.Nie znosiła spać w majtkach.Była teraz naga, leżąc poddwudziestodwuletnią Japonką w satynowej koszulce, i zasta-nawiała się, jak długo to potrwa i co się stanie pózniej.Popewnym czasie Mariko sturlała się na drugą stronę łóżka, copołożyło kres jej chrapaniu.Blandine rozsunęła nogi i za-mknęła oczy.Kiedy je otworzyła, przez szparę w zasłoniesączyło się mgliste światło dnia.Eksagentka leżała w takiejsamej pozycji, w jakiej zasnęła.W wielkie upały lub wielkiemrozy nie poruszamy się we śnie.W pierwszej chwili Blandine pomyślała, że wróci do Laico,gdzie wezmie kąpiel, zanim zje śniadanie na brzegu basenu,w którym się popluska przed spotkaniem o piętnastejw Kintele, ale potem sobie przypomniała, że Joszua polecił jejudać się do Kinszasy, żeby śledzić ojca Rwabango, odkąd wy-siądzie z samolotu, na wypadek gdyby hutyjski duchownyszykował się wyciąć jakiegoś szpasa.Blandine nie pojmowa-ła, jaki numer mogli wyciąć Hutu.Jean-Pierre Rwabangostracił brata Charles'a w rzekomym wypadku samochodo-wym w Brazzaville i zamierzał osobiście odprawić pogrzebzmarłego w Itatolo.Dlaczego i komu miałby się wymknąćmiędzy lotniskiem N'Djili a obozem w Kintele? Tak czy ina-czej Blandine nie czuła się na siłach okazać nieposłuszeństwoTutsiemu.Jeśli miała być na czas w DRK musiała niezwłocz-nie wskoczyć w ciuchy z poprzedniego wieczoru i gnać naBeach, nie myjąc się, a tym bardziej nie pijąc gorącego kakao.Joszua nie skłamał: prom Brazza-Kin to nie była bułkaz masłem.Lepka od potu i brudna, w wyświechtanych dżin-sach i cuchnącej koszuli, Blandine stawiła się przed siedzą-cym w okienku i patrzącym ponuro urzędnikiem, który zażą-dał od niej pieniędzy za przepustkę, świadectwa szczepieniaprzeciw żółtej febrze, biletu powrotnego (obowiązkowego)i upoważnienia do wstępu na Beach.W chwili gdy zastana-wiała się, jak przejść z rewolwerem przez kontrolę celnąKongo-DRK, uświadomiła sobie, że zapomniała zabrać brońz pokoju Mariko w Olympicu.Natychmiast spociła się jakmysz.Po drobnych uchybieniach i niezręcznościach była topierwsza prawdziwa wsypa podczas jej misji w Brazza.Do-wód, że nie stanęła na wysokości zadania, którego nie powin-na była się podejmować.Nie była już Blandine de Kergalecz lat osiemdziesiątych.Utraciła zdolność koncentracji i zre-laksowania się.Jak Tutsi tego nie zauważyli? Dlaczego niezatrudnili kogoś młodszego, bardziej wygimnastykowanego,zamiast tej tłuścioszki, która z roztrzepania i zmęczenia mo-że popełnić jakieś głupstwo? Czy chcieli na nią zastawić pu-łapkę? W jakim celu? Zemścić się na francuskim wojsku,z którego dawno wystąpiła? Gdyby chociaż wiedziała, co te-raz robić.W milczeniu, jak sparaliżowana, roztrząsała ten pi-ramidalny błąd, paląc się ze wstydu, a mutek całkiem bezu-żytecznie zalewał jej serce [ Pobierz całość w formacie PDF ]