[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Facet!Gdyby ktoś mnie zapytał, kiedy rozpoczynam przygotowywania do kolejnego Tour deFrance, odpowiedziałbym: Następnego ranka po zakończeniu wyścigu.Moim zdaniemwyścigu Tour de France nie wygrywa się w lipcu, ale podczas treningów odbywanych wczasie, kiedy inni w ogóle nie mają na nie ochoty.Oznacza to, że nie ma czegoś takiego jak koniec sezonu kolarskiego.Trenowałemprzez okrągły rok.Z pewnych względów wolałem jezdzić na rowerze niż wypełniać inneobowiązki.Ponieważ nie spędzałem zbyt dużo czasu w Stanach, podczas pobytu w krajumiałem zawsze wiele spraw do załatwienia, spotkań do odbycia, próśb do spełnienia.Kiedy wlutym rozpoczynał się sezon kolarski i wracaliśmy do Europy, czułem ulgę.Od tego momentu trenowałem, koncentrując się wyłącznie na pracy.Wyjazd doEuropy był rodzajem izolacji, a także ucieczką.Nic mnie tam nie rozpraszało i nie miałem dorozwiązywania zbyt wielu egzystencjalnych problemów.Wszystko stawało się proste.Tego roku szczególnie oczekiwałem dnia wyjazdu do Europy.Chciałem spędzićtrochę czasu z rodziną w naszym nowym domu w Gironie, którego remont właśnie dobiegłkońca.Widok odnowionego mieszkania zapierał dech w piersiach.Z szeregu starych,wilgotnych pokoi z odpadającymi tynkami wyłoniło się wytworne, przestronne wnętrze.Nasięgających od podłogi do sufitu oknach z widokiem na taras wisiały ozdobne zasłony wkolorze magenty.Starożytne kolumny ponownie zostały pokryte złotą farbą.W zamkniętymogródku bulgotała fontanna, a powyżej rozciągały się dwunastowieczne kamienne sklepieniaozdobione gzymsami.Ryan Street, mój przyjaciel i architekt, uczynił z pałacykuczteropokojowe rodzinne mieszkanie ze wszystkimi wygodami i nowoczesnymi sprzętami,zachowując jednocześnie atmosferę i detale starych pokoi.Kaplica była wspaniała.Odnowiono nawet uszkodzone witraże, zdobiące drzwi, które prowadziły do pomieszczenia ogotyckich łukach.Wiszący nad ołtarzem piętnastowieczny, malowany na drewnie,przedstawiający scenę ukrzyżowania obraz, który znalazłem specjalnie dla Kik, był pięknymprzykładem sztuki religijnej.Aby dziewczynki mogły wyjechać, należało wyrobić im paszporty.Luke miał już takidokument.Znajdowała się w nim jego pocieszna fotografia.Gdy ją robiono, Luke wrzeszczał,dlatego jego twarz na zdjęciu przypominała wielkie, czerwone O.Nawet surowi francuscyurzędnicy celni uśmiechali się na jego widok.Chcąc ułatwić Kik podróżowanie z dziećmi i naszą psio-kocią menażerią, wynająłemprywatny samolot.W związku z tym Kik nie musiała przesiadać się kilkakrotnie iprzechodzić kolejnych odpraw celnych, pchając przed sobą dwuosobowy wózek, jak tozwykle robiła, choć było to bardzo kłopotliwe, ale udała się z dziećmi na prywatne lotnisko iprzyleciała bezpośrednio z Austin do Girony w osiem godzin i paręnaście minut.To byłowszystko, co mogłem zrobić w tej sytuacji.Jednak oboje woleliśmy podróżować razem, bowówczas zawsze mogłem służyć jej pomocą.Byłem zakochany w Gironie, mieście zdobytym kiedyś przez Karola Wielkiego, apotem odbitym przez Maurów.Uwielbiałem przechadzać się pod eleganckimi arkadami alboprzystawać przed gotycką katedrą, za którą rozciągały się ruiny oraz nieprawdopodobneogrody, pochodzące z różnych epok.Kik weszła do mieszkania, aby sprawdzić, czy przywieziono wszystkie nasze rzeczy zFrancji.Na szczęście, wszystkie meble i naczynia znajdowały się na miejscu.Zareagowałatak, jak się tego spodziewałem: rozejrzała się dookoła, popatrzyła na przestrzenne, wysokiepokoje i powiedziała:- Wspaniałe.Jakże ta przeprowadzka różniła się od tej sprzed kilku lat, kiedy Kik przewiozławszystkie nasze rzeczy samochodem marki renault, przywiązując do jego dachu materac.Kik spodobała się historia i elegancja starówki Girony, z jej bramami o kamiennychłukach i wybrukowanymi ulicami.Wcześniej nigdy nie mieszkała w centrum miasta, było todla niej nowe doświadczenie.Aby zjechać na parter i udać się na zakupy do sklepów,znajdujących się parę domów dalej, korzystała z prywatnej windy.Przechodziła przezRamblas, główny skwer, z którego kierowała się do rozmaitych sklepików, aby kupić chleb,herbatę albo owoce morza.Jeśli nie miała ochoty ruszać na miasto, zamawiała potrzebneartykuły spożywcze przez Internet.Tej wiosny pewnego wieczoru Grace i Isabelle, mające wówczas prawie po pół roku,zostały ochrzczone w katedrze w Gironie.Staliśmy w starożytnym baptysterium,mieszczącym się w bocznej nawie, w otoczeniu rodziny Kik i kilku przyjaciół.Ceremoniaodbywała się po hiszpańsku.Gdy ksiądz wykonywał obrzędowe gesty dłonią, Luke doszedłdo wniosku, że duchowny chce się przywitać.Bez namysłu w środku ceremonii podszedł doksiędza i złapał go za rękę.Wszyscy parsknęli śmiechem, nie wyłączając duchownego.Mieszkanie znajdowało się w pobliżu Ramblas, co ułatwiało Kik poruszanie się pocentrum miasta z dwuosobowym dziecinnym wózkiem.Kupiliśmy Luke owi małądeskorolkę, którą przymocowaliśmy do wózka, aby mógł jezdzić razem z dziewczynkami.Luke zadomowił się w hiszpańskim mieszkaniu, co było do przewidzenia. Hola - mówił - gracias albo hasta luego , gdy otrzymywał od sprzedawców ciasteczka lub inne upominki.Jednak widząc go w ciuchach firmy Nike i w czapce z napisem UNIVERSITY OF TEXAS,założonej daszkiem do tyłu, nikt nie miał wątpliwości, że jest rodowitym Amerykaninem.Mój typowy dzień wyglądał następująco: wstawałem około siódmej, wypijałemfiliżankę kawy i przeglądałem gazetę.Gdy coś zakłócało ten rytuał, byłem cały dzień w złymhumorze.Potem przeglądałem maile, które nadeszły nocą, i załatwiałem korespondencjębiznesową.Czasami Bili Stapleton przychodził do biura i do godziny dziewiątej ranootrzymywał ode mnie około dwudziestu poleceń.Zniadanie było uzależnione od moichtreningów i ilości kalorii, które miałem spalić danego dnia.Jednym razem jadłem owoce,innym muesli, białko jajka i świeży chleb.Wtedy zabierałem rower i trenowałem w okolicyod trzech do siedmiu godzin.Po powrocie brałem prysznic, jadłem danie z makaronem, odpowiadałem na telefony idalsze maile.Potem ucinałem sobie drzemkę.Kiedy spałem, Kik przygotowywała obiad.Zwykle była to ryba albo kurczak i gotowane na parze warzywa.Po przebudzeniu bawiłemsię z dziećmi i jadłem obiad.Wieczorem czytaliśmy lub oglądaliśmy telewizję.Kładliśmy sięspać przed dziesiątą.To wszystko.I tak każdego dnia, przez wiele miesięcy.Na pozór Kik była zadowolona z naszego stylu życia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Facet!Gdyby ktoś mnie zapytał, kiedy rozpoczynam przygotowywania do kolejnego Tour deFrance, odpowiedziałbym: Następnego ranka po zakończeniu wyścigu.Moim zdaniemwyścigu Tour de France nie wygrywa się w lipcu, ale podczas treningów odbywanych wczasie, kiedy inni w ogóle nie mają na nie ochoty.Oznacza to, że nie ma czegoś takiego jak koniec sezonu kolarskiego.Trenowałemprzez okrągły rok.Z pewnych względów wolałem jezdzić na rowerze niż wypełniać inneobowiązki.Ponieważ nie spędzałem zbyt dużo czasu w Stanach, podczas pobytu w krajumiałem zawsze wiele spraw do załatwienia, spotkań do odbycia, próśb do spełnienia.Kiedy wlutym rozpoczynał się sezon kolarski i wracaliśmy do Europy, czułem ulgę.Od tego momentu trenowałem, koncentrując się wyłącznie na pracy.Wyjazd doEuropy był rodzajem izolacji, a także ucieczką.Nic mnie tam nie rozpraszało i nie miałem dorozwiązywania zbyt wielu egzystencjalnych problemów.Wszystko stawało się proste.Tego roku szczególnie oczekiwałem dnia wyjazdu do Europy.Chciałem spędzićtrochę czasu z rodziną w naszym nowym domu w Gironie, którego remont właśnie dobiegłkońca.Widok odnowionego mieszkania zapierał dech w piersiach.Z szeregu starych,wilgotnych pokoi z odpadającymi tynkami wyłoniło się wytworne, przestronne wnętrze.Nasięgających od podłogi do sufitu oknach z widokiem na taras wisiały ozdobne zasłony wkolorze magenty.Starożytne kolumny ponownie zostały pokryte złotą farbą.W zamkniętymogródku bulgotała fontanna, a powyżej rozciągały się dwunastowieczne kamienne sklepieniaozdobione gzymsami.Ryan Street, mój przyjaciel i architekt, uczynił z pałacykuczteropokojowe rodzinne mieszkanie ze wszystkimi wygodami i nowoczesnymi sprzętami,zachowując jednocześnie atmosferę i detale starych pokoi.Kaplica była wspaniała.Odnowiono nawet uszkodzone witraże, zdobiące drzwi, które prowadziły do pomieszczenia ogotyckich łukach.Wiszący nad ołtarzem piętnastowieczny, malowany na drewnie,przedstawiający scenę ukrzyżowania obraz, który znalazłem specjalnie dla Kik, był pięknymprzykładem sztuki religijnej.Aby dziewczynki mogły wyjechać, należało wyrobić im paszporty.Luke miał już takidokument.Znajdowała się w nim jego pocieszna fotografia.Gdy ją robiono, Luke wrzeszczał,dlatego jego twarz na zdjęciu przypominała wielkie, czerwone O.Nawet surowi francuscyurzędnicy celni uśmiechali się na jego widok.Chcąc ułatwić Kik podróżowanie z dziećmi i naszą psio-kocią menażerią, wynająłemprywatny samolot.W związku z tym Kik nie musiała przesiadać się kilkakrotnie iprzechodzić kolejnych odpraw celnych, pchając przed sobą dwuosobowy wózek, jak tozwykle robiła, choć było to bardzo kłopotliwe, ale udała się z dziećmi na prywatne lotnisko iprzyleciała bezpośrednio z Austin do Girony w osiem godzin i paręnaście minut.To byłowszystko, co mogłem zrobić w tej sytuacji.Jednak oboje woleliśmy podróżować razem, bowówczas zawsze mogłem służyć jej pomocą.Byłem zakochany w Gironie, mieście zdobytym kiedyś przez Karola Wielkiego, apotem odbitym przez Maurów.Uwielbiałem przechadzać się pod eleganckimi arkadami alboprzystawać przed gotycką katedrą, za którą rozciągały się ruiny oraz nieprawdopodobneogrody, pochodzące z różnych epok.Kik weszła do mieszkania, aby sprawdzić, czy przywieziono wszystkie nasze rzeczy zFrancji.Na szczęście, wszystkie meble i naczynia znajdowały się na miejscu.Zareagowałatak, jak się tego spodziewałem: rozejrzała się dookoła, popatrzyła na przestrzenne, wysokiepokoje i powiedziała:- Wspaniałe.Jakże ta przeprowadzka różniła się od tej sprzed kilku lat, kiedy Kik przewiozławszystkie nasze rzeczy samochodem marki renault, przywiązując do jego dachu materac.Kik spodobała się historia i elegancja starówki Girony, z jej bramami o kamiennychłukach i wybrukowanymi ulicami.Wcześniej nigdy nie mieszkała w centrum miasta, było todla niej nowe doświadczenie.Aby zjechać na parter i udać się na zakupy do sklepów,znajdujących się parę domów dalej, korzystała z prywatnej windy.Przechodziła przezRamblas, główny skwer, z którego kierowała się do rozmaitych sklepików, aby kupić chleb,herbatę albo owoce morza.Jeśli nie miała ochoty ruszać na miasto, zamawiała potrzebneartykuły spożywcze przez Internet.Tej wiosny pewnego wieczoru Grace i Isabelle, mające wówczas prawie po pół roku,zostały ochrzczone w katedrze w Gironie.Staliśmy w starożytnym baptysterium,mieszczącym się w bocznej nawie, w otoczeniu rodziny Kik i kilku przyjaciół.Ceremoniaodbywała się po hiszpańsku.Gdy ksiądz wykonywał obrzędowe gesty dłonią, Luke doszedłdo wniosku, że duchowny chce się przywitać.Bez namysłu w środku ceremonii podszedł doksiędza i złapał go za rękę.Wszyscy parsknęli śmiechem, nie wyłączając duchownego.Mieszkanie znajdowało się w pobliżu Ramblas, co ułatwiało Kik poruszanie się pocentrum miasta z dwuosobowym dziecinnym wózkiem.Kupiliśmy Luke owi małądeskorolkę, którą przymocowaliśmy do wózka, aby mógł jezdzić razem z dziewczynkami.Luke zadomowił się w hiszpańskim mieszkaniu, co było do przewidzenia. Hola - mówił - gracias albo hasta luego , gdy otrzymywał od sprzedawców ciasteczka lub inne upominki.Jednak widząc go w ciuchach firmy Nike i w czapce z napisem UNIVERSITY OF TEXAS,założonej daszkiem do tyłu, nikt nie miał wątpliwości, że jest rodowitym Amerykaninem.Mój typowy dzień wyglądał następująco: wstawałem około siódmej, wypijałemfiliżankę kawy i przeglądałem gazetę.Gdy coś zakłócało ten rytuał, byłem cały dzień w złymhumorze.Potem przeglądałem maile, które nadeszły nocą, i załatwiałem korespondencjębiznesową.Czasami Bili Stapleton przychodził do biura i do godziny dziewiątej ranootrzymywał ode mnie około dwudziestu poleceń.Zniadanie było uzależnione od moichtreningów i ilości kalorii, które miałem spalić danego dnia.Jednym razem jadłem owoce,innym muesli, białko jajka i świeży chleb.Wtedy zabierałem rower i trenowałem w okolicyod trzech do siedmiu godzin.Po powrocie brałem prysznic, jadłem danie z makaronem, odpowiadałem na telefony idalsze maile.Potem ucinałem sobie drzemkę.Kiedy spałem, Kik przygotowywała obiad.Zwykle była to ryba albo kurczak i gotowane na parze warzywa.Po przebudzeniu bawiłemsię z dziećmi i jadłem obiad.Wieczorem czytaliśmy lub oglądaliśmy telewizję.Kładliśmy sięspać przed dziesiątą.To wszystko.I tak każdego dnia, przez wiele miesięcy.Na pozór Kik była zadowolona z naszego stylu życia [ Pobierz całość w formacie PDF ]