[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przepraszam.Ale nie miałem pewności, że jesteście po tej dobrejstronie.Nie mogłem wam zaufać, dopóki nie zaufa wam Calla.Przygryzłam wargę, wdzięczna za jego słowa, ale żałowałam, żePoszukiwacze musieli zapłacić za to taką cenę.- Dobrze - mruknął szorstko Monroe, zakładając ramiona na piersi.-Idzmy więc dalej.Przynajmniej już wiemy, że Opiekunowie nie zdołająmu odebrać broni, jak już ją zdobędzie.- Dobrze, że masz Haldisa, Shay - powiedziała Adne.-To nam oszczędzijednej podróży.Shay się uśmiechnął.- Chyba tak.- Spojrzał na Silasa.- No więc, kim była ta kobieta?- Kobieta? - Silas uniósł brew.- Kobieta, która była w tamtej jaskini; zaśpiewała i wtedy wszystkieświatła znikły, a Haldis znalazł się w mojej dłoni.- Ach.- Silas się uśmiechnął.- To była Cian.- Kto? - Shay popatrzył na niego nieprzytomnie.- Wojowniczka i prorokini - odparł Silas.- Tylko dzięki niej jeszcze tudziś jesteśmy.- Była pierwszą Poszukiwaczką - dodał Monroe.-1 twoją cioteczną babkąw którymś tam pokoleniu.Linia krwi Potomka sięga naszych pramatek:Eiry i Cian.- Kim była ta Eira? - spytałam.Monroe'a zachmurzył się i zerknął naShaya.- Twoją prababką.Była siostrą Cian i pierwszą Opiekunką.- Jej siostrą? - Shay szerzej otworzył oczy.- Jak to możliwe?Silas odchrząknął.- Och, skończmy już z tym wszystkim - jęknął Connor.Bez ceremoniirzucił się na podłogę i wyciągnął na niej, stertę papierów traktując jakpoduszkę.- To naprawdę wcale nie taka długa historia - mruknął Silas.Connor nie otwierał oczu.- A poza tym, to niezła historia - dodał błagalnie Silas.- Niezła? - Connor szybko otworzył oczy.- To przecież jedna wielkakatastrofa.- No, chodzi mi o to, że jest interesująca - poprawił się Silas.- Tak.nasze życie leży w gruzach a ty to nazywasz literackim sukcesem.- Daj mu już opowiedzieć tę historię, Connor - przerwała szorstko Adne igestem zachęciła Silasa, żeby mówił.- Kiedyś, dawno, dawno temu.Silas się rozpromienił.- Zwiat duchów nie był oddzielony od świata ludzi.Społeczeństwa nacałej planecie miały kontakt z siłami ziemii siłami podziemi.Większość ludzi takie łączenie się różnych siłnazwałaby magią, ale chodziło o coś więcej.- Jak to? - zaciekawił się Shay.- Aączenie się z mocami ziemskich żywiołów jest czymś naturalnym.Pojawiło się wraz z życiem na tej planecie.Wszystko jest częścią jednegosystemu, tej samej energii.Zdolność łączenia się z tymi siłami jest różna uróżnych osób, ale w każdym kryje się taka uśpiona możliwość.- No więc, w czym problem? - Shay się nachmurzył.-Jeśli magia to poprostu część ludzkiego życia?- Nie tylko ludzkiego - poprawił go Silas.- Zwierząt, roślin, ziemi, nieba,kamieni.Wszystkiego.- Siły żywiołów nie są problemem, Shay - wtrącił spokojnie Monroe.-Ale magia ziemi nie jest jedyną obecną na tym świecie.- Chodzi ci o Podziemie? - spytałam.Jakby ktoś przebiegł zimnymipalcami po moim krzyżu.- Skąd pochodzą zmory i sukuby?Monroe pokiwał głową.- Niezle, wilczyco.- Silas uśmiechnął się złośliwie.-Podziemie jestczymś w rodzaju siły opozycyjnej do ziemskiej.Nigdy tak naprawdę niestanowiło części tego świata, ale zawsze istniało obok.Jak pociąg narównoległych torach.- Albo jak zły brat blizniak.- Adne się zaśmiała, ale w tym śmiechubrakowało radości.- Zwięta prawda.- Silas pokiwał głową.- Kiedy więcej ludzi miałoaktywny kontakt ze światem duchów, niektórzy uznali, że byłoby mądrzespróbować okiełznać siły Podziemia dla swoich własnych celów.- Ale dlaczego o tym nigdzie nie piszą? - spytał Shay.-Skoro ludziezawsze wiedzieli o istnieniu Podziemia.- Przepraszam - rzucił ostro Silas.- Podobno masz jakieś tamwykształcenie.Nie czytałeś żadnych książek historycznych?- Jasne, że czytałem.- No, to gdybyś czytał uważnie, zauważyłbyś, że aż do połowy XIXwieku ludzie bez przerwy pisali o czarownicach, demonach i potworach.- Myślałem, że to tylko takie przesądy.- Shay spoważniał.- Bo nastąpiła rewolucja naukowa i wiek nowoczesności.- Silas sięuśmiechnął.- Proszę państwa o wielkie oklaski dla Opiekunów.Shay i ja wymieniliśmy ogłupiałe spojrzenia.- Silas, za bardzo wybiegasz naprzód - mruknął Monroe.- Dobrze, przepraszam - powiedział szybko Skryba.-Idea przesądu jestdość niedawnym wynalazkiem.Służy, oczywiście, temu, by zaprzeczaćistnieniu stworzeń, które zawsze były rzeczywiste i trudne dokontrolowania.Jak właśnie wykazałeś, przesądy to bardzo użytecznywybieg, który przyniósł wielki sukces w przepisywaniu historii na nowo.Shay mu nie dowierzał.- Chyba żartujesz.- Bynajmniej - odparła chłodno Adne.- No więc, co się tak naprawdę stało? - spytałam, nadal walcząc z muremkłamstw, który do tej pory wyznaczał granice mojego życia.- Jak mówiłem, wykorzystanie mocy żywiołów jest jak najbardziejprzydatne, ale amatorzy Podziemia stwarzali problemy dla samych siebiei dla innych wokół.Stworzenia Podziemi jakoś kiepsko współżyją zludzmi.- Co masz na myśli? - odezwał się Shay.- Przecież widziałeś - powiedziałam.- Jesteśmy dla nich pożywieniem.Zmory, sukuby, inkuby.%7ływią się tym, co najgorsze w tym życiu.Kwitną, karmiąc się naszym cierpieniem.Twarz Adne miała odcień popiołu, ale odsunęła się, kiedy Monroeobszedł stół i chciał wziąć ją za rękę.- Och - mruknął Shay.- Rozumiem.Sorki.Silas zamachał lekceważącodłonią.- Nie ma problemu.Ale kiedyś, w przeszłości, niektórzy ludzie oszlachetnych charakterach wzięli na siebie obowiązek zapanowania nadPodziemiem.Ograniczyli praktyki ludzi nieodpowiedzialnych, którzy niezdawali sobie sprawy, że igrają z ogniem, i zaczęli walczyć z istotami zPodziemia, które objawiały się na ziemi.- Ale ze zmorami walczyć się nie da - zaoponowałam.- Zmory to nowy wymysł - powiedział Monroe.- No cóż, stosunkowonowy.Tak plus minus mają z pięćset lat.- I to ma być nowość? - Aż sapnęłam.- Z historycznego punktu widzenia.- odparł Silas.-Zmory pojawiły sięrazem z Opiekunami.Przedtem magowie potrafili przywoływaćwyłącznie sukuby i inkuby: mają więcej cech ludzkich i łatwiej imprzekraczać barierę, nie kosztuje to przywołującego aż tyle energii.- A skąd wzięli się Opiekunowie? - spytałam niecierpliwie.- Zaraz do tego dojdę - rzekł Silas, niewzruszony moim tonem.-Wojownicy, którzy mianowali samych siebie na wartowników mostupomiędzy ziemią a Podziemiem, odnieśli sukces.Czujni, cierpliwi iwaleczni, trzymali moce Podziemia na wodzy i hamowali zniszczenia,jakie mogły spowodować w tym świecie.Ale w XVI wieku pojawiła siępewna wojowniczka, która oznaczała się urodą, charyzmą i wydawała sięniepokonana w boju.Wymyśliła dla swoich współczesnych inny los.Eira.Głos Shaya był prawie tak cichy jak szept.- Co zrobiła?- Była ambitna - mówił Silas [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Przepraszam.Ale nie miałem pewności, że jesteście po tej dobrejstronie.Nie mogłem wam zaufać, dopóki nie zaufa wam Calla.Przygryzłam wargę, wdzięczna za jego słowa, ale żałowałam, żePoszukiwacze musieli zapłacić za to taką cenę.- Dobrze - mruknął szorstko Monroe, zakładając ramiona na piersi.-Idzmy więc dalej.Przynajmniej już wiemy, że Opiekunowie nie zdołająmu odebrać broni, jak już ją zdobędzie.- Dobrze, że masz Haldisa, Shay - powiedziała Adne.-To nam oszczędzijednej podróży.Shay się uśmiechnął.- Chyba tak.- Spojrzał na Silasa.- No więc, kim była ta kobieta?- Kobieta? - Silas uniósł brew.- Kobieta, która była w tamtej jaskini; zaśpiewała i wtedy wszystkieświatła znikły, a Haldis znalazł się w mojej dłoni.- Ach.- Silas się uśmiechnął.- To była Cian.- Kto? - Shay popatrzył na niego nieprzytomnie.- Wojowniczka i prorokini - odparł Silas.- Tylko dzięki niej jeszcze tudziś jesteśmy.- Była pierwszą Poszukiwaczką - dodał Monroe.-1 twoją cioteczną babkąw którymś tam pokoleniu.Linia krwi Potomka sięga naszych pramatek:Eiry i Cian.- Kim była ta Eira? - spytałam.Monroe'a zachmurzył się i zerknął naShaya.- Twoją prababką.Była siostrą Cian i pierwszą Opiekunką.- Jej siostrą? - Shay szerzej otworzył oczy.- Jak to możliwe?Silas odchrząknął.- Och, skończmy już z tym wszystkim - jęknął Connor.Bez ceremoniirzucił się na podłogę i wyciągnął na niej, stertę papierów traktując jakpoduszkę.- To naprawdę wcale nie taka długa historia - mruknął Silas.Connor nie otwierał oczu.- A poza tym, to niezła historia - dodał błagalnie Silas.- Niezła? - Connor szybko otworzył oczy.- To przecież jedna wielkakatastrofa.- No, chodzi mi o to, że jest interesująca - poprawił się Silas.- Tak.nasze życie leży w gruzach a ty to nazywasz literackim sukcesem.- Daj mu już opowiedzieć tę historię, Connor - przerwała szorstko Adne igestem zachęciła Silasa, żeby mówił.- Kiedyś, dawno, dawno temu.Silas się rozpromienił.- Zwiat duchów nie był oddzielony od świata ludzi.Społeczeństwa nacałej planecie miały kontakt z siłami ziemii siłami podziemi.Większość ludzi takie łączenie się różnych siłnazwałaby magią, ale chodziło o coś więcej.- Jak to? - zaciekawił się Shay.- Aączenie się z mocami ziemskich żywiołów jest czymś naturalnym.Pojawiło się wraz z życiem na tej planecie.Wszystko jest częścią jednegosystemu, tej samej energii.Zdolność łączenia się z tymi siłami jest różna uróżnych osób, ale w każdym kryje się taka uśpiona możliwość.- No więc, w czym problem? - Shay się nachmurzył.-Jeśli magia to poprostu część ludzkiego życia?- Nie tylko ludzkiego - poprawił go Silas.- Zwierząt, roślin, ziemi, nieba,kamieni.Wszystkiego.- Siły żywiołów nie są problemem, Shay - wtrącił spokojnie Monroe.-Ale magia ziemi nie jest jedyną obecną na tym świecie.- Chodzi ci o Podziemie? - spytałam.Jakby ktoś przebiegł zimnymipalcami po moim krzyżu.- Skąd pochodzą zmory i sukuby?Monroe pokiwał głową.- Niezle, wilczyco.- Silas uśmiechnął się złośliwie.-Podziemie jestczymś w rodzaju siły opozycyjnej do ziemskiej.Nigdy tak naprawdę niestanowiło części tego świata, ale zawsze istniało obok.Jak pociąg narównoległych torach.- Albo jak zły brat blizniak.- Adne się zaśmiała, ale w tym śmiechubrakowało radości.- Zwięta prawda.- Silas pokiwał głową.- Kiedy więcej ludzi miałoaktywny kontakt ze światem duchów, niektórzy uznali, że byłoby mądrzespróbować okiełznać siły Podziemia dla swoich własnych celów.- Ale dlaczego o tym nigdzie nie piszą? - spytał Shay.-Skoro ludziezawsze wiedzieli o istnieniu Podziemia.- Przepraszam - rzucił ostro Silas.- Podobno masz jakieś tamwykształcenie.Nie czytałeś żadnych książek historycznych?- Jasne, że czytałem.- No, to gdybyś czytał uważnie, zauważyłbyś, że aż do połowy XIXwieku ludzie bez przerwy pisali o czarownicach, demonach i potworach.- Myślałem, że to tylko takie przesądy.- Shay spoważniał.- Bo nastąpiła rewolucja naukowa i wiek nowoczesności.- Silas sięuśmiechnął.- Proszę państwa o wielkie oklaski dla Opiekunów.Shay i ja wymieniliśmy ogłupiałe spojrzenia.- Silas, za bardzo wybiegasz naprzód - mruknął Monroe.- Dobrze, przepraszam - powiedział szybko Skryba.-Idea przesądu jestdość niedawnym wynalazkiem.Służy, oczywiście, temu, by zaprzeczaćistnieniu stworzeń, które zawsze były rzeczywiste i trudne dokontrolowania.Jak właśnie wykazałeś, przesądy to bardzo użytecznywybieg, który przyniósł wielki sukces w przepisywaniu historii na nowo.Shay mu nie dowierzał.- Chyba żartujesz.- Bynajmniej - odparła chłodno Adne.- No więc, co się tak naprawdę stało? - spytałam, nadal walcząc z muremkłamstw, który do tej pory wyznaczał granice mojego życia.- Jak mówiłem, wykorzystanie mocy żywiołów jest jak najbardziejprzydatne, ale amatorzy Podziemia stwarzali problemy dla samych siebiei dla innych wokół.Stworzenia Podziemi jakoś kiepsko współżyją zludzmi.- Co masz na myśli? - odezwał się Shay.- Przecież widziałeś - powiedziałam.- Jesteśmy dla nich pożywieniem.Zmory, sukuby, inkuby.%7ływią się tym, co najgorsze w tym życiu.Kwitną, karmiąc się naszym cierpieniem.Twarz Adne miała odcień popiołu, ale odsunęła się, kiedy Monroeobszedł stół i chciał wziąć ją za rękę.- Och - mruknął Shay.- Rozumiem.Sorki.Silas zamachał lekceważącodłonią.- Nie ma problemu.Ale kiedyś, w przeszłości, niektórzy ludzie oszlachetnych charakterach wzięli na siebie obowiązek zapanowania nadPodziemiem.Ograniczyli praktyki ludzi nieodpowiedzialnych, którzy niezdawali sobie sprawy, że igrają z ogniem, i zaczęli walczyć z istotami zPodziemia, które objawiały się na ziemi.- Ale ze zmorami walczyć się nie da - zaoponowałam.- Zmory to nowy wymysł - powiedział Monroe.- No cóż, stosunkowonowy.Tak plus minus mają z pięćset lat.- I to ma być nowość? - Aż sapnęłam.- Z historycznego punktu widzenia.- odparł Silas.-Zmory pojawiły sięrazem z Opiekunami.Przedtem magowie potrafili przywoływaćwyłącznie sukuby i inkuby: mają więcej cech ludzkich i łatwiej imprzekraczać barierę, nie kosztuje to przywołującego aż tyle energii.- A skąd wzięli się Opiekunowie? - spytałam niecierpliwie.- Zaraz do tego dojdę - rzekł Silas, niewzruszony moim tonem.-Wojownicy, którzy mianowali samych siebie na wartowników mostupomiędzy ziemią a Podziemiem, odnieśli sukces.Czujni, cierpliwi iwaleczni, trzymali moce Podziemia na wodzy i hamowali zniszczenia,jakie mogły spowodować w tym świecie.Ale w XVI wieku pojawiła siępewna wojowniczka, która oznaczała się urodą, charyzmą i wydawała sięniepokonana w boju.Wymyśliła dla swoich współczesnych inny los.Eira.Głos Shaya był prawie tak cichy jak szept.- Co zrobiła?- Była ambitna - mówił Silas [ Pobierz całość w formacie PDF ]