[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Teraz panie komendancie? Brodaty olbrzym z ociąganiem odstawił wódkę. No już Misiek, biegusiem, to rozkaz! Tajes wstał powoli, i zataczając się lekko zniknął w ciemności za siatką.Popatrzyłem na Lecha.Beknął i nalał sobie wódki, pociągnął łyk, spojrzał na mnie. Co? Co się tak wgapiasz? Zmieniłeś się.Wzruszył ramionami. Zmieniłem się.I chuj. Pamiętam jak nie mogłeś wybrać, literaturoznawstwo czy politechnika. I co, po polibudzie skończyłbym jak ty, zbierając śmieci z przydrożnego obozowiskaObcych.Piknik sobie zrobili, a ty skaczesz dookoła i sprzątasz po nich śmieci.Jaśniepaństwożyczy popielniczkę? Już przynoszę.Jaśniepaństwo życzą wódki!? Już przynoszę! Jaśniepaństwożyczy rzygać? Już lecę z wiadrem! Jaśniepaństwo życzy srać? Już lecę po nocnik! Wystarczy, kurwa, dotarło, no!Wrócił Misiek z trzymetrową rurą przerzuconą przez ramię, złożył ją ostrożnie w poprzekstołu, przewrócił przy tym butelkę wódki. No jak kurwa uważasz, no jak? Pan komendant kazał, to przyniosłem wzruszył ramionami.Lechu mruknął coś i pokazał na burozieloną rurę. %7łądło.Mogę tym zdjąć z nieba każdy pierdolony nolski transporter, ich własną bronią.Pochyliłem się nad rurą, w okolicach uchwytu pokryta była drobnymi rządkamimerkińskich ideogramów.Wyglądało na autentyk. Skąd to macie?Zaśmiał się Zajebaliśmy z ich magazynu.Pokiwałem głową. Niezle.Naprawdę niezle.Użyliście ich już? No, raz czy dwa zawahał się. Na ludzi, czy na nolaków? A chuj ich tam wie kto tam siedzi, tam w środku.Napiłem się wódki, zagryzłem wystygłą kiełbasą.Od ziemi ciągnęło zimnem. Pamiętam twoje wypracowanie o tym, że życie ludzkie jest najważniejsze, bo mamytylko to czym jesteśmy.Odstawił wódkę, przestał drugą ręką głaskać burą rurę. Teraz jest wojna burknął w końcu i potarł nieogolony podbródek. Taka tam wojna& A co, mam siedzieć w mieście i lizać dupę Obcym? Tak jak ty? Pisałeś niezłe wiersze mruknąłem cicho znad szklanki. Ja to zabiorę, panie komendancie wtrącił się Misiek jeszcze ktoś to wypadkiemodpali jak ostatnio, a już tylko dwa zostały. A zabieraj, w chuj, i jak będziesz wracał to zawołaj Marzenę, niech tu przyjdzie, napijesię z nami.Olbrzym z wysiłkiem załadował rurę na ramię i odszedł w mrok. Nie przypominaj mi tamtego powiedział nagle Lechu. Czego? Wszystkiego.To było inne życie.Aż po moich starych przyleciało białe światło.Wiesz, jak to się odbywało? Pancerka pod domem stawia pole paraliżujące, potem przylatujestatek-matka, białe światło, i dom pusty, tak ich zabrali.Wiesz jak to się odbywało, pewnie impomagałeś w takich akcjach, chujku.Pomagałeś, współpracusiu? Pomagałeś, kurwa?! Zacząłsię szarpać z kaburą.Walnąłem szklanką o deski blatu. Potworaki nigdy nie brali ludzi do pomocy, i dobrze kurwa wiesz, że moi starzyzginęli zaraz na początku, w bombardowaniu Woli! Nie miałem dokąd pójść!Wymamrotał coś niezrozumiale, odwrócił się w bok i wrzasnął. Jadzka, dawaj spirytus! Trzeba wypić!Gwar rozmów przycichł, wszyscy nagle spoważnieli i zaczęli wstawać.Pojawiła sięJadzka kawał krótko ostrzyżonej baby w moro z torby sanitariusza, wyciągnęła bateriękieliszków i butelkę, zaczęła rozlewać.Nikt się nie ruszał, Jadzka skończyła rozlewać, wyjęła zapałki i podpaliła zawartośćwszystkich kieliszków.Wzięła jeden i cofnęła się o krok, uniosła go na wysokość twarzy iwpatrzyła się w płomień.Inni zaczęli brać po kieliszku, na końcu sięgnąłem ja, po mnie Lechu.Uniósł swój wysoko, patrzył chwilę w pełgający ogieniek. Za tych co nie dożyli powiedział cicho, zdmuchnął płomień i wychylił zawartość.Odpowiedział mu cichy pomruk niezgranych głosów, zdmuchnąłem swój płomyk, ciepły spirytuspalił i oszałamiał.Odstawiłem kieliszek i opadłem na ławę.Poczułem na ramieniu lekkie dotknięcie, coś miękkiego i przyjemnie pachnącego otarłosię o mnie, i już wciśnięta między nami siedziała ruda dziewczyna o ostrej brodzie.Ubrana wmoro, ale czyste i chyba nawet odprasowane. Znowu piliście za ludzi, Lechu?Kiwnął głową. Prosiłam przecież żebyś odpuścił, nie do życia potem jesteś.Mruknął coś niezrozumiale. Nie co ja tam wiem, trzeba myśleć o tym co jest tu i teraz.Przedstaw mnie nowemutowarzyszowi odwróciła się do mnie, uśmiechnęła zalotnie.Wielkie oczy miała szarozielone,niżej wąski nos, cienkie usta, dołek w brodzie. Tom, to jest Marzena, a to Tomasz, mój brat, cioteczny. Zostajesz z nami, w lesie?Pokręciłem głową jestem& przejazdem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Teraz panie komendancie? Brodaty olbrzym z ociąganiem odstawił wódkę. No już Misiek, biegusiem, to rozkaz! Tajes wstał powoli, i zataczając się lekko zniknął w ciemności za siatką.Popatrzyłem na Lecha.Beknął i nalał sobie wódki, pociągnął łyk, spojrzał na mnie. Co? Co się tak wgapiasz? Zmieniłeś się.Wzruszył ramionami. Zmieniłem się.I chuj. Pamiętam jak nie mogłeś wybrać, literaturoznawstwo czy politechnika. I co, po polibudzie skończyłbym jak ty, zbierając śmieci z przydrożnego obozowiskaObcych.Piknik sobie zrobili, a ty skaczesz dookoła i sprzątasz po nich śmieci.Jaśniepaństwożyczy popielniczkę? Już przynoszę.Jaśniepaństwo życzą wódki!? Już przynoszę! Jaśniepaństwożyczy rzygać? Już lecę z wiadrem! Jaśniepaństwo życzy srać? Już lecę po nocnik! Wystarczy, kurwa, dotarło, no!Wrócił Misiek z trzymetrową rurą przerzuconą przez ramię, złożył ją ostrożnie w poprzekstołu, przewrócił przy tym butelkę wódki. No jak kurwa uważasz, no jak? Pan komendant kazał, to przyniosłem wzruszył ramionami.Lechu mruknął coś i pokazał na burozieloną rurę. %7łądło.Mogę tym zdjąć z nieba każdy pierdolony nolski transporter, ich własną bronią.Pochyliłem się nad rurą, w okolicach uchwytu pokryta była drobnymi rządkamimerkińskich ideogramów.Wyglądało na autentyk. Skąd to macie?Zaśmiał się Zajebaliśmy z ich magazynu.Pokiwałem głową. Niezle.Naprawdę niezle.Użyliście ich już? No, raz czy dwa zawahał się. Na ludzi, czy na nolaków? A chuj ich tam wie kto tam siedzi, tam w środku.Napiłem się wódki, zagryzłem wystygłą kiełbasą.Od ziemi ciągnęło zimnem. Pamiętam twoje wypracowanie o tym, że życie ludzkie jest najważniejsze, bo mamytylko to czym jesteśmy.Odstawił wódkę, przestał drugą ręką głaskać burą rurę. Teraz jest wojna burknął w końcu i potarł nieogolony podbródek. Taka tam wojna& A co, mam siedzieć w mieście i lizać dupę Obcym? Tak jak ty? Pisałeś niezłe wiersze mruknąłem cicho znad szklanki. Ja to zabiorę, panie komendancie wtrącił się Misiek jeszcze ktoś to wypadkiemodpali jak ostatnio, a już tylko dwa zostały. A zabieraj, w chuj, i jak będziesz wracał to zawołaj Marzenę, niech tu przyjdzie, napijesię z nami.Olbrzym z wysiłkiem załadował rurę na ramię i odszedł w mrok. Nie przypominaj mi tamtego powiedział nagle Lechu. Czego? Wszystkiego.To było inne życie.Aż po moich starych przyleciało białe światło.Wiesz, jak to się odbywało? Pancerka pod domem stawia pole paraliżujące, potem przylatujestatek-matka, białe światło, i dom pusty, tak ich zabrali.Wiesz jak to się odbywało, pewnie impomagałeś w takich akcjach, chujku.Pomagałeś, współpracusiu? Pomagałeś, kurwa?! Zacząłsię szarpać z kaburą.Walnąłem szklanką o deski blatu. Potworaki nigdy nie brali ludzi do pomocy, i dobrze kurwa wiesz, że moi starzyzginęli zaraz na początku, w bombardowaniu Woli! Nie miałem dokąd pójść!Wymamrotał coś niezrozumiale, odwrócił się w bok i wrzasnął. Jadzka, dawaj spirytus! Trzeba wypić!Gwar rozmów przycichł, wszyscy nagle spoważnieli i zaczęli wstawać.Pojawiła sięJadzka kawał krótko ostrzyżonej baby w moro z torby sanitariusza, wyciągnęła bateriękieliszków i butelkę, zaczęła rozlewać.Nikt się nie ruszał, Jadzka skończyła rozlewać, wyjęła zapałki i podpaliła zawartośćwszystkich kieliszków.Wzięła jeden i cofnęła się o krok, uniosła go na wysokość twarzy iwpatrzyła się w płomień.Inni zaczęli brać po kieliszku, na końcu sięgnąłem ja, po mnie Lechu.Uniósł swój wysoko, patrzył chwilę w pełgający ogieniek. Za tych co nie dożyli powiedział cicho, zdmuchnął płomień i wychylił zawartość.Odpowiedział mu cichy pomruk niezgranych głosów, zdmuchnąłem swój płomyk, ciepły spirytuspalił i oszałamiał.Odstawiłem kieliszek i opadłem na ławę.Poczułem na ramieniu lekkie dotknięcie, coś miękkiego i przyjemnie pachnącego otarłosię o mnie, i już wciśnięta między nami siedziała ruda dziewczyna o ostrej brodzie.Ubrana wmoro, ale czyste i chyba nawet odprasowane. Znowu piliście za ludzi, Lechu?Kiwnął głową. Prosiłam przecież żebyś odpuścił, nie do życia potem jesteś.Mruknął coś niezrozumiale. Nie co ja tam wiem, trzeba myśleć o tym co jest tu i teraz.Przedstaw mnie nowemutowarzyszowi odwróciła się do mnie, uśmiechnęła zalotnie.Wielkie oczy miała szarozielone,niżej wąski nos, cienkie usta, dołek w brodzie. Tom, to jest Marzena, a to Tomasz, mój brat, cioteczny. Zostajesz z nami, w lesie?Pokręciłem głową jestem& przejazdem [ Pobierz całość w formacie PDF ]