[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzała na przy ja ciółkę i po wie działa zde cy do wa nym to nem: Po wiedz mu, że wyszłam.Giu lia uśmiechnęła się i zniknęła w ko ry ta rzu.Agne se sta rała się w ogóle nie słuchać dalszej części ich roz mo wy.Usiadła na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i właśnie wtedy postanowiła, że nie będzie wcielać się w żadną innąpo stać.Tego dnia będzie tylko i wyłącznie sobą." " " Wyszła?  za py tał z nie do wie rza niem. Może jest w ogro dzie? Nie, Lore, wyszła, mówiłam ci.Myślałam, że jestw po ko ju, ale nie.Spraw dzałam.Nie wiem, dokąd poszła.Lore nie zno sił, kie dy tak na nie go mówiła.Nig dy nie lubił Giu lii.Widzieli się tylko raz, w Rzymie.Agnese zaciągnęła go wtedy na przedstawienie dla dzieci, w którym dziewczynagrała rolę Małej Syrenki.Lorenzo wiedział,że to nie była dla niego najlepsza rozrywka, ale doceniał zapał, z jakimpod cho dziła do cze goś, co prze cieżnie było szczy tem jej ma rzeń.Dla nie go był to zupełnie obcy świat.Po przedstawieniu Giulia zaprosiła ich do baru, który słynął z tego, że odwiedzany był przez rozmaitych artystów-dziwaków, a potem przez co najmniej godzinę nie dopuściła do głosu, opowiadając, jak wielkie znaczenie miała dlaniej rola sy re ny, która stra ciła swój ogon, aby zdo być mężczyznę swo je go życia.Lorenzo pomyślał wtedy, że ta dziewczyna to z pewnością nieodpowiednie towarzystwo dla Agnese.Od tamtegowieczoru nie pałali do siebie wielką sympatią.Zresztą Giulia też go specjalnie nie polubiła.Zawsze kiedy dzwoniłdoAgnese, a ona akurat odebrała telefon, nie potrafiła ukryć niechęci.Lorenzo miał dziwne przeczucie, że Giulia mieszasię za bar dzo w ich spra wy, ma nipu lując Agne se." " "Nie spodziewał się aż tak złego obrotu sprawy.Amandine, jak dotąd chyba największa wielbicielka jego talentu,na gle podała w wątpliwość sens ich dalszej współpra cy.Przyczyna ich biznesowego rozstania tkwić miaław tym, że obiekt jego fotograficznych aspiracji przesunął sięz po szu kiwań ide alnej for my w stronę bar dziej kon kret nych treści społecz nych.Rzeczywiście, Lorenzo zapuszczał się coraz częściejz aparatem fotograficznym na obrzeża miasta.Trochęniespodziewanie z najnowszej sesji wyszedł reportaż, w którym przeplatały się portrety imigrantów i bezdomnych,romskie obozy, bieda, brak nadziei.W jego wizji obrazy te idealnie kontrastowały ze światem, w którymfunkcjonował, przede wszystkim z entuzjastycznym nadejściem nowego millenium.Trudno było ukryć, że to, copo ka zu je, to bar dzo kry tycz ne spojrze nie na rze czy wistość. To jest obrzy dliwe  rzekła Aman dine, na wet nie próbując się wy silić na grzecz ność.Stali, przyglądając się jego zdjęciom rozłożonymna szklanym blacie stołu, w jej ekskluzywnym mieszkaniu-lofcie,w którym nic nie mogło zakłócić har mo nii me ta licz nej, sza rej podłogi i ogrom nych okien z wido kiem na całe mia sto.Lo ren zo milczał.Wy czu wał niechęć, której nie po tra fił zro zu mieć. W ja kim sen sie obrzy dliwe?  za py tał po chwiliz roz bra jającą szcze rością. Nic w sobie nie mają.Ani nie są wystarczająco tragiczne, ani ciekawe.Nawet nie wiem, gdzie mogłabymto po ka zać. Może w Paryżu? Mamy na sze ban lieue, nie po trze bu je my tych me dio lańskich.Lo ren zo zno wu za milkł.Amandine była znana ze swojej stanowczości, ale nigdy wcześniej nie była dla niego tak nieuprzejma.Domyślał się,że chodzi o coś więcej niż tylko nieudane zdjęcia.Zapewne chodziło o to, że już z sobą nie sypiali.Do niedawnaspędzał przynajmniej jedną noc w tygodniu z Amandine.Ostatnimi czasy to się jednak zmieniło i kobieta sprawiaławrażenie za zdro snej. Nic w tych zdjęciach nie ma  atakowała dalej, jakby uznała, że jeszcze zbyt mało go upokorzyła.Za cho wu jesz się, jak byś miał wy rzu ty su mie nia, że je steś od nich bo gat szy. Bzdura! Chciałem po prostu pokazać coś innego niż tylko ładne, nagie ciało.Inaczej fotografowanie traci dlamnie sens& Prze sta je być sztuką. Mam wrażenie, że spędzasz za dużo czasu z niewłaściwymi osobami  wykrzyknęła wreszcie, nie mogąc dłużejukryć roz cza ro wa nia.Lo ren zo już te raz był pe wien, że ma do nie go pre ten sje o to, że prze stał ją ad o ro wać. Co chcesz przez to po wie dzieć? Two ja nowa dziew czy na wbija ci do głowy ta kie dziw ne po mysły? Ależ Va nes sa nie jest moją dziew czyną. Zpicie razem, pracujecie razem, razem przychodzicie na wystawy.I nadal chcesz mi wmówić, że to nie jesttwo ja dziew czy na? Masz bar dzo cie kawą wizję związku. Vanessa nie jest moją dziewczyną, a ty nie masz żadnego prawa komentować moich osobistych relacji.To jestmoje życie. %7łycie, ja kie w tej chwili pro wa dzisz, to moja zasługa.Nie za po minaj o tym.I nie prze ce niaj swo ich umiejętności. To jest szan taż, Aman dine. Prze cież ja nicze go od cie bie nie żądam.Daję ci tylko do bre rady.Lo ren zo po czuł się jak w pułapce.Miał wrażenie,że za czy na się dusić.Amandine była bardzo wpływową osobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl