[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaciekłość mojego aukcyjnego rywala skłoniła mnie do spiskowych132podejrzeń, \e o ksią\kę konkurował ze mną sam Sava Kosanović junior, ale zaraz odrzuciłem takąmyśl.O dwudziestej trzeciej zadzwoniłem do generała Skorlińskiego i przeprosiłem, \ewpakowałem go w kłopoty.O dziwo, policjant wcale nie był na mnie wściekły:- Mamy kilkanaście takich spraw rocznie - bagatelizował zajście na lotnisku.- Dyplomacizawsze się tak nadymają i gro\ą kiedy otwiera się ich baga\.Jest potem trochę zamieszania,papierkowej roboty i tak dalej, ale za dwa dni będzie po sprawie.Poza tym wierzę, \e Kosanovićmiał z tym coś wspólnego.- Mówił, \e zna ministra.- martwiłem się.- Ja znam go lepiej - powiedział Skorliński.- Był kiedyś, jako burmistrz pewnego miasta,oskar\ony o machlojkę finansową.Wszystkie dowody wskazywały na niego, ale ja odkryłem, \enie był winny i znalazłem sprawcę.Jak pan myśli? W czyją wersję uwierzy minister?- W takim razie cieszę się - odetchnąłem z ulgą \e przynajmniej Skorliński wyjdzie z tejsprawy bez uszczerbku.- A czy nie mo\na by.?- Zrobiłem co się dało - zrozumiał w lot generał - powiadomiłem ju\ Amerykanów.Jeśli sięodezwą, zaraz dam panu znać.Poza tym jak tylko sprawa trochę przyschnie, wezmę tegoKosanovića na przesłuchanie.Poprosiłem jeszcze generała o umo\liwienie mi jutro po południu widzenia z PanemSamochodzikiem i po\egnaliśmy się.Nie powiedziałem Maćkowi o kontaktach generała z Amerykanami (\eby nie robić muzbędnych nadziei), więc był na mnie obra\ony przez cały wieczór i ju\ nie rozmawialiśmy.Niechciało mi się spać, poza tym z\erał mnie niepokój i poczucie odpowiedzialności za losMieszkowskiego.Siedziałem więc przed komputerem szukając kolejnych tropów i rozwa\ającdalsze ruchy, ale nic nowego nie wymyśliłem.Nawet nie pamiętam, kiedy głowa opadła mi napiersi i zasnąłem.Obudziłem się z tym nieprzyjemnym uczuciem, którego doznaję zawsze, gdy zdarzy mi sięspać w ubraniu.Spojrzałem na telefon.W nocy przyszedł SMS, w którym generał informował, \eAmerykanie nie znalezli Mieszkowskiego.Wziąłem szybki prysznic i pojechałem po ksią\kę kupioną wczoraj na aukcji.Potemwróciłem jeszcze do domu.Maciek ju\ wstał i siedział zamyślony nad poranną kawą.Nawet się nieprzywitał.- Chcesz pomóc w znalezieniu pana Mieszkowskiego? - zapytałem.Chwila milczenia, apotem kiwnięcie głową.- Czytasz po angielsku?- Przez rok pracowałem w Londynie - wykrztusił wreszcie Maciek, ciągle obra\ony.- Oto biografia Nikoli Tesli - podałem mu zakupioną rano ksią\kę w zielonej obwolucie, naktórej przedstawiono Teslę, trzymającego w ręku bulwiastą \arówkę.- Zakon Płonącego Miecza,który porwał twojego przyjaciela, ma wiele wspólnego z tym człowiekiem.Jeden z jego członków,Człowiek-Góra, jest najprawdopodobniej krewnym Tesli.Pana Mieszkowskiego uprowadzono doStanów Zjednoczonych.Przypuszczam, \e to właśnie tam ma swoją główną siedzibę ZakonPłonącego Miecza.Mam zamiar wyruszyć tam i go odnalezć - Maciek patrzył tak jakby sam dziwiłsię, \e tak zle mnie wczoraj oceniał - ale nie będę szukał w ciemno.Twoim zadaniem jestprzeczytać tę biografię i wypisać wszystkie miejsca, w których mieszkał i pracował Nikola Tesla.- To czyste szaleństwo! - zaoponował pan Tomasz, wstając z krzesełka, kiedy podczas133widzenia po męczącym dniu pracy (minister zatroszczył się o to, \ebym się nie nudził i zawaliłmnie papierkową robotą) i zrelacjonowaniu sprawy poręczenia społecznego (Pan Samochodzikbardzo się ucieszył) opowiedziałem mu o zamiarze wyjazdu do Stanów.- Sprawdzenie wszystkichśladów zajmie ci miesiące, a i tak nic nie znajdziesz.- Muszę to zrobić.- Nic nie musisz - w głosie szefa pojawił się ojcowski ton.- Mieszkowski jest dorosły.Wiedział, w co się pakuje.Przecie\ nie zmuszałeś go, \eby lazł do Kosanovića.Pan Samochodzik chodził nerwowo po małej celi.Gdybym go nie znał, mógłbym pomyśleć,\e jest nieczuły i nic go nie obchodzi los Mieszkowskiego, ale wiedziałem, \e te słowa dyktowałmu jego lęk o mnie.- To nic nie zmienia.Mogłem mu nie opowiadać o całej tej sprawie i nie prowokować go.Pan Tomasz zatrzymał się na chwilę.Przymknął oczy, westchnął i zapytał:- Ile masz pieniędzy?- No có\.- trochę zaskoczony podsumowałem na poczekaniu swoje oszczędności iprzeliczyłem je na amerykańską walutę.- Będzie tego ze dwa tysiące dolarów, a jak sprzedamaparat i trochę sprzętu turystycznego, to uzbiera się jeszcze pięćsetka.- Za mało - zawyrokował szef i zdjął z szyi łańcuszek, na którego końcu wisiał klucz.- Dokonta dostępu nie mam, ale zostały mi zaskórniaki.Pójdziesz do mojej kawalerki.- wyciągnął wmoją stronę rękę z kluczem.- Nie ma mowy, szefie.- próbowałem protestować.- Pójdziesz do mojej kawalerki.- pan Tomasz wcisnął mi do ręki klucz.- W trzecim tomieencyklopedii powszechnej jest trochę pieniędzy.- Dzięki, szefie - tyle tylko zdołałem wykrztusić.Pan Samochodzik na chwilę odwrócił twarz, a potem znów spojrzał na mnie i rzekł:- A teraz powiedz mi, kiedy wyje\d\asz.- Pojutrze.Jeden dzień starczy, \eby wszystko załatwić.Rozmowa zeszła na l\ejsze tematy.Pan Tomasz opowiadał mi o swoich więziennychperypetiach, a ja zrelacjonowałem mu konkurs na dyrektora departamentu, bójkę z Kobyłką iwreszcie decyzję ministra.Szef próbował przybrać powa\ną i wyra\ającą naganę minę, ale oczy gozdradzały.Widać było w nich satysfakcję, \e Kobyłka nie dopiął swego.Nie wiedziałem, czy wnatłoku przygotowań do wyjazdu zdołam go jeszcze jutro odwiedzić, więc po\egnaliśmy sięserdecznie.- Dziękuję ci bardzo za wszystko i powodzenia - rzekł ściskając mi rękę pan Tomasz.- Aha! Iuwa\aj w tej Ameryce na colę, hot-dogi i hamburgery.Kiedy ju\ się to wszystko skończy, nie chcęmieć współpracownika, który dostanie zadyszki po przebiegnięciu kilku metrów!Cały następny dzień zajęły mi przygotowania.Rano odwiedziłem komis i spienię\yłemwszystkie wartościowe ruchomości.Po powrocie do domu wyciągnąłem z szafy niewielką skórzanąwalizkę i załadowałem do niej rzeczy potrzebne w drodze.Oprócz ubrań, akcesoriów toaletowych ipieniędzy, zapakowałem ksią\kę Margaret Cheney o Tesli i raport sporządzony przez Maćka.Naprawdę przyło\ył się do zadania.W liczącym kilka stron opracowaniu znalazło się streszczenieksią\ki (miałem je zamiar przeczytać w samolocie) i dokładny wykaz miejsc związanych zwynalazcą w którym znalazły się między innymi nowojorskie adresy jego laboratoriów i hoteli,gdzie mieszkał, Niagara Falls, Colorado Springs, Long Island.Wbrew pozorom nie było tego a\ takwiele, jak się obawiałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Zaciekłość mojego aukcyjnego rywala skłoniła mnie do spiskowych132podejrzeń, \e o ksią\kę konkurował ze mną sam Sava Kosanović junior, ale zaraz odrzuciłem takąmyśl.O dwudziestej trzeciej zadzwoniłem do generała Skorlińskiego i przeprosiłem, \ewpakowałem go w kłopoty.O dziwo, policjant wcale nie był na mnie wściekły:- Mamy kilkanaście takich spraw rocznie - bagatelizował zajście na lotnisku.- Dyplomacizawsze się tak nadymają i gro\ą kiedy otwiera się ich baga\.Jest potem trochę zamieszania,papierkowej roboty i tak dalej, ale za dwa dni będzie po sprawie.Poza tym wierzę, \e Kosanovićmiał z tym coś wspólnego.- Mówił, \e zna ministra.- martwiłem się.- Ja znam go lepiej - powiedział Skorliński.- Był kiedyś, jako burmistrz pewnego miasta,oskar\ony o machlojkę finansową.Wszystkie dowody wskazywały na niego, ale ja odkryłem, \enie był winny i znalazłem sprawcę.Jak pan myśli? W czyją wersję uwierzy minister?- W takim razie cieszę się - odetchnąłem z ulgą \e przynajmniej Skorliński wyjdzie z tejsprawy bez uszczerbku.- A czy nie mo\na by.?- Zrobiłem co się dało - zrozumiał w lot generał - powiadomiłem ju\ Amerykanów.Jeśli sięodezwą, zaraz dam panu znać.Poza tym jak tylko sprawa trochę przyschnie, wezmę tegoKosanovića na przesłuchanie.Poprosiłem jeszcze generała o umo\liwienie mi jutro po południu widzenia z PanemSamochodzikiem i po\egnaliśmy się.Nie powiedziałem Maćkowi o kontaktach generała z Amerykanami (\eby nie robić muzbędnych nadziei), więc był na mnie obra\ony przez cały wieczór i ju\ nie rozmawialiśmy.Niechciało mi się spać, poza tym z\erał mnie niepokój i poczucie odpowiedzialności za losMieszkowskiego.Siedziałem więc przed komputerem szukając kolejnych tropów i rozwa\ającdalsze ruchy, ale nic nowego nie wymyśliłem.Nawet nie pamiętam, kiedy głowa opadła mi napiersi i zasnąłem.Obudziłem się z tym nieprzyjemnym uczuciem, którego doznaję zawsze, gdy zdarzy mi sięspać w ubraniu.Spojrzałem na telefon.W nocy przyszedł SMS, w którym generał informował, \eAmerykanie nie znalezli Mieszkowskiego.Wziąłem szybki prysznic i pojechałem po ksią\kę kupioną wczoraj na aukcji.Potemwróciłem jeszcze do domu.Maciek ju\ wstał i siedział zamyślony nad poranną kawą.Nawet się nieprzywitał.- Chcesz pomóc w znalezieniu pana Mieszkowskiego? - zapytałem.Chwila milczenia, apotem kiwnięcie głową.- Czytasz po angielsku?- Przez rok pracowałem w Londynie - wykrztusił wreszcie Maciek, ciągle obra\ony.- Oto biografia Nikoli Tesli - podałem mu zakupioną rano ksią\kę w zielonej obwolucie, naktórej przedstawiono Teslę, trzymającego w ręku bulwiastą \arówkę.- Zakon Płonącego Miecza,który porwał twojego przyjaciela, ma wiele wspólnego z tym człowiekiem.Jeden z jego członków,Człowiek-Góra, jest najprawdopodobniej krewnym Tesli.Pana Mieszkowskiego uprowadzono doStanów Zjednoczonych.Przypuszczam, \e to właśnie tam ma swoją główną siedzibę ZakonPłonącego Miecza.Mam zamiar wyruszyć tam i go odnalezć - Maciek patrzył tak jakby sam dziwiłsię, \e tak zle mnie wczoraj oceniał - ale nie będę szukał w ciemno.Twoim zadaniem jestprzeczytać tę biografię i wypisać wszystkie miejsca, w których mieszkał i pracował Nikola Tesla.- To czyste szaleństwo! - zaoponował pan Tomasz, wstając z krzesełka, kiedy podczas133widzenia po męczącym dniu pracy (minister zatroszczył się o to, \ebym się nie nudził i zawaliłmnie papierkową robotą) i zrelacjonowaniu sprawy poręczenia społecznego (Pan Samochodzikbardzo się ucieszył) opowiedziałem mu o zamiarze wyjazdu do Stanów.- Sprawdzenie wszystkichśladów zajmie ci miesiące, a i tak nic nie znajdziesz.- Muszę to zrobić.- Nic nie musisz - w głosie szefa pojawił się ojcowski ton.- Mieszkowski jest dorosły.Wiedział, w co się pakuje.Przecie\ nie zmuszałeś go, \eby lazł do Kosanovića.Pan Samochodzik chodził nerwowo po małej celi.Gdybym go nie znał, mógłbym pomyśleć,\e jest nieczuły i nic go nie obchodzi los Mieszkowskiego, ale wiedziałem, \e te słowa dyktowałmu jego lęk o mnie.- To nic nie zmienia.Mogłem mu nie opowiadać o całej tej sprawie i nie prowokować go.Pan Tomasz zatrzymał się na chwilę.Przymknął oczy, westchnął i zapytał:- Ile masz pieniędzy?- No có\.- trochę zaskoczony podsumowałem na poczekaniu swoje oszczędności iprzeliczyłem je na amerykańską walutę.- Będzie tego ze dwa tysiące dolarów, a jak sprzedamaparat i trochę sprzętu turystycznego, to uzbiera się jeszcze pięćsetka.- Za mało - zawyrokował szef i zdjął z szyi łańcuszek, na którego końcu wisiał klucz.- Dokonta dostępu nie mam, ale zostały mi zaskórniaki.Pójdziesz do mojej kawalerki.- wyciągnął wmoją stronę rękę z kluczem.- Nie ma mowy, szefie.- próbowałem protestować.- Pójdziesz do mojej kawalerki.- pan Tomasz wcisnął mi do ręki klucz.- W trzecim tomieencyklopedii powszechnej jest trochę pieniędzy.- Dzięki, szefie - tyle tylko zdołałem wykrztusić.Pan Samochodzik na chwilę odwrócił twarz, a potem znów spojrzał na mnie i rzekł:- A teraz powiedz mi, kiedy wyje\d\asz.- Pojutrze.Jeden dzień starczy, \eby wszystko załatwić.Rozmowa zeszła na l\ejsze tematy.Pan Tomasz opowiadał mi o swoich więziennychperypetiach, a ja zrelacjonowałem mu konkurs na dyrektora departamentu, bójkę z Kobyłką iwreszcie decyzję ministra.Szef próbował przybrać powa\ną i wyra\ającą naganę minę, ale oczy gozdradzały.Widać było w nich satysfakcję, \e Kobyłka nie dopiął swego.Nie wiedziałem, czy wnatłoku przygotowań do wyjazdu zdołam go jeszcze jutro odwiedzić, więc po\egnaliśmy sięserdecznie.- Dziękuję ci bardzo za wszystko i powodzenia - rzekł ściskając mi rękę pan Tomasz.- Aha! Iuwa\aj w tej Ameryce na colę, hot-dogi i hamburgery.Kiedy ju\ się to wszystko skończy, nie chcęmieć współpracownika, który dostanie zadyszki po przebiegnięciu kilku metrów!Cały następny dzień zajęły mi przygotowania.Rano odwiedziłem komis i spienię\yłemwszystkie wartościowe ruchomości.Po powrocie do domu wyciągnąłem z szafy niewielką skórzanąwalizkę i załadowałem do niej rzeczy potrzebne w drodze.Oprócz ubrań, akcesoriów toaletowych ipieniędzy, zapakowałem ksią\kę Margaret Cheney o Tesli i raport sporządzony przez Maćka.Naprawdę przyło\ył się do zadania.W liczącym kilka stron opracowaniu znalazło się streszczenieksią\ki (miałem je zamiar przeczytać w samolocie) i dokładny wykaz miejsc związanych zwynalazcą w którym znalazły się między innymi nowojorskie adresy jego laboratoriów i hoteli,gdzie mieszkał, Niagara Falls, Colorado Springs, Long Island.Wbrew pozorom nie było tego a\ takwiele, jak się obawiałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]