X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nana, wahając się ciągle i przeżywając walkę wewnętrzną jakosoba, która usiłuje odzyskać równowagę i powziąć jakąś decyzję, przystanęła przed wystawąsklepu z wachlarzami, gdy skręcali na rogu galerii Varietes.% Popatrz! % szepnęła % jaki ładny garnitur z masy perłowej i piór.% A potem obojętnymtonem powiedziała: % No więc idziesz ze mną do domu?% Ależ oczywiście % rzekł zdumiony % skoro twoje dziecko ma się już lepiej.Nana żałowała, że wymyśliła całą tę historię.Zaczęła więc mówić, że może w chorobie Lu-dwisia nastąpiło nowe przesilenie, i chciała wracać do dzielnicy Batignolles.Lecz ponieważon ofiarował się, że także pójdzie, już przy tym nie obstawała.Przez chwilę pieniła się ze zło-ści jak kobieta, która czuje się przyłapana, a musi udawać czułość.W końcu jednak pogodziłasię z sytuacją i postanowiła zyskać na czasie.Byleby tylko pozbyła się hrabiego około półno-cy, wszystko się ułoży zgodnie z jej życzeniem.% No tak, dziś wieczorem jesteś słomianym wdowcem % szepnęła.% Twoja żona wraca do-piero jutro rano, prawda?% Tak % odpowiedział Muffat trochę zażenowany, że Nana mówi tak poufale o hrabinie.Lecz Nana nalegała pytając o godzinę przyjazdu pociągu i chcąc wiedzieć, czy Muffat pój-dzie po żonę na dworzec.Zwolniła kroku, jakby ją bardzo zainteresowały sklepy.% Popatrz! % rzekła, stanąwszy znowu przed sklepem jubilerskim % jaka zabawna branso-letka!Uwielbiała pasaż Panoram.Ta pasja do błyskotek paryskich, do sztucznej biżuterii, do zło-conego cynku i tektury udającej skórę pozostała jej z okresu dzieciństwa.Gdy przechodziłaobok takich rzeczy, nie mogła oderwać się od wystaw, jak w czasach gdy jeszcze jako smar-kula klepała biedę.Przystawała wtedy przed cukiernikiem słuchając, jak w sąsiednim sklepie96 grają organki.Miała szczególne upodobanie do tanich i jaskrawych cacek; lubiła neseserki wkształcie orzechowej łupinki, małe pudełeczka do wykałaczek, miniaturowe kolumny Ven-dóme i obeliski, na których wieszano termometry.Lecz tego wieczoru zanadto była wzburzo-na i patrzała nie widząc.Gnębiło ją to, że nie czuła się wolna, więc buntowała się i konieczniechciała zrobić jakieś głupstwo.Cóż ona ma z tego, że zdobywa eleganckich mężczyzn?Ostatnio zrujnowała księcia i Steinera na dziecinne kaprysy i sama nie wiedziała, na co roze-szły się pieniądze.Jej mieszkanie przy bulwarze Haussmanna nie było nawet całkowicieumeblowane.Jedynie salon, obity czerwonym jedwabiem, raził nadmiarem ozdób i przełado-waniem.Teraz jednak wierzyciele gnębili ją bardziej niż kiedyś, gdy nie miała ani grosza.Wszystko to ją zaskakiwało, ponieważ uważała się za wzór oszczędności.Od miesiąca tenzłodziej Steiner z trudem zdobywał się na tysiąc franków, ale dopiero wtedy, gdy mu groziła,że jeżeli nie przyniesie pieniędzy, wyrzuci go za drzwi.Natomiast Muffat był po prostu idio-tą.Nie wiedział, ile trzeba dawać, i nie mogła mu mieć za złe jego skąpstwa.Ach! Jak chętniepozbyłaby się ich wszystkich, gdyby nie powtarzała sobie dwadzieścia razy dziennie zasaddobrego postępowania! Należało być rozsądną; Zo� mówiła o tym codziennie rano, a onasama też ciągle wspominała z przejęciem imponujący, królewski obraz w Chamont.Dlatego% choć trzęsła się od hamowanego gniewu % potulnie trzymała hrabiego pod ramię, gdy szliod witryny do witryny i coraz rzadziej spotykali przechodniów.Na ulicy bruk już wysychał,zimny wiatr hulający po galerii wymiatał w górę ciepłe powietrze, kołysał kolorowe latarnie,rampy gazowe % olbrzymi wachlarz, jarzący się jak fajerwerk.W drzwiach restauracji kelnergasił lampy, a w pustych, oświetlonych sklepach sprzedawczynie zdawały się spać z otwar-tymi oczami.% Och! jakie to śliczne! % rzekła Nana przy ostatniej wystawie, cofając się o kilka kroków ipodziwiając charcicę z biszkoptu, która stała z podniesioną łapą przed gniazdem ukrytymwśród róż.W końcu wyszli z pasażu, ale Nana nie chciała jechać powozem.Mówiła, że jest pogodnie, a zresztą nic ich nie pogania, będzie przyjemnie wrócić do domupieszo.Gdy doszli do  Cafe Anglais , zachciało jej się ostryg i zaczęła opowiadać, że z po-wodu choroby Ludwisia od rana nic nie miała w ustach.Muffat nie śmiał jej odmówić.Do-tychczas jeszcze się z nią nie afiszował, więc w restauracji poprosił o oddzielny gabinet,przemykając się szybko korytarzami.Szła za nim jak kobieta obeznana z tym lokalem.Jużwchodzili do gabinetu, którego drzwi kelner trzymał otwarte, gdy z sąsiedniego salonu, gdziesłychać było burzę śmiechów i oklasków, wyszedł nagle jakiś mężczyzna.Był to Daguenet.% Patrzcie! Nana! % krzyknął.Hrabia znikł szybko w gabinecie, którego drzwi pozostały uchylone [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.