[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mary Osborne uśmiechnęła się z zadowoleniem.To dobrze.Mała będzie ambitna w dążeniu do doskonałości.Cokolwiekwybierze, w swojej dziedzinie okaże się najlepsza.Ale Capricorn, to najdziwniejsze zwierzę zodiaku,współcześnie przedstawiane pod postacią kozła, wedługstarożytnej tradycji, wywodzącej się z Babilonii, zamiasttylnych nóg miało syreni ogon.W takiej postaci występowałoteż we francuskich i włoskich katedrach.Samotnej wspinaczceku szczytom towarzyszy bowiem inny obraz ławicy.Wodaoznacza lęk przed rozpłynięciem się w tłumie, a zarazem,paradoksalnie, tęsknotę za tymże tłumem.Wolność na jednejszali, instynkt stadny na drugiej, nic nowego pod słońcem.Ajeszcze wmieszał się Saturn, który pogłębi uczucieosamotnienia i izolacji.Trudne, wymagające życie.Jak zawsze.2.W Wigilię w Willow Pond zagościła polska tradycja.Byłodrzewko, prawdziwe i pachnące.Sianko pod białym obrusem.Kolędy.I wieczerza z dwunastu dań z postnym barszczem,pieczonym karpiem, kapustą z grzybami, kutią i kompotem zsuszonych owoców, z dodatkiem gozdzików i laski cynamonu.Nie zabrakło opłatka; Natalia Kersten przywiozła go z domu,wraz z barszczem w torebkach, suszonymi grzybami, słoikiemkiszonej kapusty, puszką mielonego maku na makowiec i torbąpierników domowej roboty.Był już pózny wieczór, gdy zmęczone długim dniem kobiety Mary Osborne, która mogłaby być prababką małej Miriam,jej rodzona babka, Natalia Kersten, oraz Irena Montag,przyszła matka chrzestna - nareszcie usiadły wygodnie wgłębokich fotelach, ustawionych wokół kominka w salonie, takby ogień swoim ciepłem obdzielił je sprawiedliwie.Nie były same; ze ściany nad kominkiem spoglądał na niesurowo James Owen Osborne junior.Lecz one nie zwracałyuwagi na ten poważny wzrok, tylko piły herbatę i pogryzającświąteczne pierniki rozmawiały.Sasza Jesienin również chętnie by dołączył do tego grona, niemiał jednak czasu na próżne siedzenie.Musiał dopilnowaćognia.Rano naniósł drew z szopy w ogrodzie, a następnierozpalił we wszystkich piecach i kominkach.Gdy w całymdomu zrobiło się ciepło, z ulgą zaszył się w bibliotece.Jak się okazało, nie na długo, bo wkrótce ogień zacząłprzygasać.Mary nie kryła wzburzenia. Nie myśl sobie, dear, że możesz przy tym zajęciu zasnąć.Albo zabawiać się jakimś czczym słuchaniem muzyki.Niewystarczy narąbać drew i rozpalić w kominie.Cała magia kryjesię w tym, żeby ogień utrzymać.Nie ma prawa zgasnąć.Pamiętaj, to czas poza czasem", ogień jest najważniejszy!Sasza przyglądał jej się z podziwem.Wyglądało na to, żeMary mówi poważnie.Tylko miotły brakuje, pomyślał.Przy okazji picia herbaty, między jednym niespieszniewypowiedzianym zdaniem a drugim, trzy kobiety wykonywaływiele innych czynności.Podczas gdy ręce miały zajętezwijaniem motków świeżo ufarbowanej po jesiennymprzędzeniu wełny wciąż pachnącej ziołami, z domieszkąkwaśnej nuty octu sercom i myślom pozwalały krążyćwokół czasu i życia.Minionego czasu i nowego życia.Trwaniai przemijania.Wspominały swoją młodość, rozmyślały omacierzyństwie, które, chcianeczy niechciane, nie wszystkim bywa dane.Pijąc herbatę izwijając przędzę w motki krągłe jak jabłka, wszystkie trzyuciszały tęsknotę duszy.Snuły swoją nić przędzy w kolorachciała i krwi, ostrożnie, by nie zerwać delikatnej więzi, łączącejterazniejszość z przeszłością.Z pamięcią.Rozmawiały zduchami.Mary podniosła wzrok znad kosza wełny i spojrzała w oczymężczyznie z portretu, który kiedyś był żywym człowiekiem,jej mężem.Jak zwykle nie odpowiedział na jej spojrzenie,zapatrzony nieruchomo we własną nieobecność.Po razpierwszy Mary bez protestu zgodziła się na tę martwą pustkęwspomnienia.Nie zawołała w duchu: Wróć, błagam, wróć!Zamiast tego zaczęła w myślach układać kolejny list:Drogi Platonie,oto jesteśmy oboje, a jakby nas nie było.Przeminęliśmy, taksamo Ty, jak ja [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Mary Osborne uśmiechnęła się z zadowoleniem.To dobrze.Mała będzie ambitna w dążeniu do doskonałości.Cokolwiekwybierze, w swojej dziedzinie okaże się najlepsza.Ale Capricorn, to najdziwniejsze zwierzę zodiaku,współcześnie przedstawiane pod postacią kozła, wedługstarożytnej tradycji, wywodzącej się z Babilonii, zamiasttylnych nóg miało syreni ogon.W takiej postaci występowałoteż we francuskich i włoskich katedrach.Samotnej wspinaczceku szczytom towarzyszy bowiem inny obraz ławicy.Wodaoznacza lęk przed rozpłynięciem się w tłumie, a zarazem,paradoksalnie, tęsknotę za tymże tłumem.Wolność na jednejszali, instynkt stadny na drugiej, nic nowego pod słońcem.Ajeszcze wmieszał się Saturn, który pogłębi uczucieosamotnienia i izolacji.Trudne, wymagające życie.Jak zawsze.2.W Wigilię w Willow Pond zagościła polska tradycja.Byłodrzewko, prawdziwe i pachnące.Sianko pod białym obrusem.Kolędy.I wieczerza z dwunastu dań z postnym barszczem,pieczonym karpiem, kapustą z grzybami, kutią i kompotem zsuszonych owoców, z dodatkiem gozdzików i laski cynamonu.Nie zabrakło opłatka; Natalia Kersten przywiozła go z domu,wraz z barszczem w torebkach, suszonymi grzybami, słoikiemkiszonej kapusty, puszką mielonego maku na makowiec i torbąpierników domowej roboty.Był już pózny wieczór, gdy zmęczone długim dniem kobiety Mary Osborne, która mogłaby być prababką małej Miriam,jej rodzona babka, Natalia Kersten, oraz Irena Montag,przyszła matka chrzestna - nareszcie usiadły wygodnie wgłębokich fotelach, ustawionych wokół kominka w salonie, takby ogień swoim ciepłem obdzielił je sprawiedliwie.Nie były same; ze ściany nad kominkiem spoglądał na niesurowo James Owen Osborne junior.Lecz one nie zwracałyuwagi na ten poważny wzrok, tylko piły herbatę i pogryzającświąteczne pierniki rozmawiały.Sasza Jesienin również chętnie by dołączył do tego grona, niemiał jednak czasu na próżne siedzenie.Musiał dopilnowaćognia.Rano naniósł drew z szopy w ogrodzie, a następnierozpalił we wszystkich piecach i kominkach.Gdy w całymdomu zrobiło się ciepło, z ulgą zaszył się w bibliotece.Jak się okazało, nie na długo, bo wkrótce ogień zacząłprzygasać.Mary nie kryła wzburzenia. Nie myśl sobie, dear, że możesz przy tym zajęciu zasnąć.Albo zabawiać się jakimś czczym słuchaniem muzyki.Niewystarczy narąbać drew i rozpalić w kominie.Cała magia kryjesię w tym, żeby ogień utrzymać.Nie ma prawa zgasnąć.Pamiętaj, to czas poza czasem", ogień jest najważniejszy!Sasza przyglądał jej się z podziwem.Wyglądało na to, żeMary mówi poważnie.Tylko miotły brakuje, pomyślał.Przy okazji picia herbaty, między jednym niespieszniewypowiedzianym zdaniem a drugim, trzy kobiety wykonywaływiele innych czynności.Podczas gdy ręce miały zajętezwijaniem motków świeżo ufarbowanej po jesiennymprzędzeniu wełny wciąż pachnącej ziołami, z domieszkąkwaśnej nuty octu sercom i myślom pozwalały krążyćwokół czasu i życia.Minionego czasu i nowego życia.Trwaniai przemijania.Wspominały swoją młodość, rozmyślały omacierzyństwie, które, chcianeczy niechciane, nie wszystkim bywa dane.Pijąc herbatę izwijając przędzę w motki krągłe jak jabłka, wszystkie trzyuciszały tęsknotę duszy.Snuły swoją nić przędzy w kolorachciała i krwi, ostrożnie, by nie zerwać delikatnej więzi, łączącejterazniejszość z przeszłością.Z pamięcią.Rozmawiały zduchami.Mary podniosła wzrok znad kosza wełny i spojrzała w oczymężczyznie z portretu, który kiedyś był żywym człowiekiem,jej mężem.Jak zwykle nie odpowiedział na jej spojrzenie,zapatrzony nieruchomo we własną nieobecność.Po razpierwszy Mary bez protestu zgodziła się na tę martwą pustkęwspomnienia.Nie zawołała w duchu: Wróć, błagam, wróć!Zamiast tego zaczęła w myślach układać kolejny list:Drogi Platonie,oto jesteśmy oboje, a jakby nas nie było.Przeminęliśmy, taksamo Ty, jak ja [ Pobierz całość w formacie PDF ]