[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Haden jęknął.Zdziwiłam się, że zdołałam wywołać taką reakcję.Onjednak odepchnął mnie, dysząc ciężko.- Musimy porozmawiać - wysapał wreszcie.Posadził mnie na łóżku iwłączył muzykę, żeby zamaskować nasze głosy, a potem sam usiadłobok.- Gdzie się dziś podziewałeś? Myślałam.- Musiałem pomyśleć o tym, jak cię zabezpieczyć.- Zabezpieczyć przed czym? Przed tobą? Cały czas mówisz oniebezpieczeństwie, ale ja go nie dostrzegam.Nakazałeś, aby cię niedotykać, ale nic nam się nie stało. - Stało się.Bałem się, że jeśli cię dotknę, nie powstrzymam się i zabiorę cienergię życiową.- Ale nie zabrałeś.- Coraz słabiej kontroluję swoją demoniczną naturę.Grozi ciniebezpieczeństwo.- Nie rozumiem cię, Haden.- Mam nadzieję, że nigdy nie zrozumiesz.Widzimy się ostatni raz, Theio.Odchodzę.- Wyciągnął rękę do mojego policzka, ale ją cofnął.- Staramsię ocalić ci życie.- Dokąd się wybierasz? - Szpony samotności rozdzierały mnie na myśl, żeodejdzie.Po prostu odejdzie.Wiedziałam, że jeśli to zrobi, to jakby nigdysię nie pojawił.- Nie wiesz, jak to jest.Chciałem cię zostawić czy choćby przestać o tobiemyśleć przez godzinę, przez minutę.Ale nie potrafię.Próbowałem.Pragnę cię z tęsknotą, która mnie z pewnością zabije, jeśli jej nie ulegnę,ale to zabiłoby ciebie.Jego słowa wywołały we mnie lęk.Mięśnie jego szczęki drgnęły.- Wreszcie czujesz strach.Miejmy nadzieję, że nie jest za pózno.- Dlaczego chcesz, żebym się ciebie bała?- %7łeby cię ocalić.Nas oboje.Bo jeśli dotąd się nie zorientowałaś, obojejesteśmy przeklęci.- Nie odchodz.Coś ciągnęło nas ku sobie, jakbyśmy byli związani niewidzialną nicią.Nigdy przedtem nie widziałam go tak zranionego i zagubionego.- Musisz mi pozwolić odejść.Przechyliłam głowę w nadziei napocałunek.- Proszę - wyszeptałam.Jęknął.Wplótł palce w moje włosy i przyciągnął mnie do siebie, jakbymsię opierała.Zgodziłam się z radością. Zarzuciłam mu ramiona na szyję, spragniona jego dotyku.Odnalezliśmyswoje usta, a moja dusza zapłonęła.Ten pocałunek był tak inny od poprzednich, podsycany desperacją.Ogarnął mnie słodki żar, który spalał mnie od środka.Przywarliśmyciaśniej, a moje usta wpuściły natarczywy język Hadena.Coraz bardziejspadałam w płomienie.Wiedziałam, że ciągnę go ze sobą.Ale zależałomi tylko na jego bliskości i obecności.Tak bardzo chciałam gozatrzymać.Nic więcej się nie liczyło.Odepchnął mnie równie mocno, jak przyciągnął.Gniew na jego twarzysprawiał mi ból.- Zupełnie nie potrafisz się bronić.Wszyscy mogliby ci powiedzieć, żenie jestem dla ciebie odpowiedni.Niebezpieczeństwo jest realne.Skrzywdzę cię, a to doprowadzi do zguby także mnie.- Po co mi o tym mówisz? - wymamrotałam.Czułam się jak jo-jo.Trzymał moją twarz w dłoniach i zmusił mnie, żebym spojrzała mu woczy.Jego głos potężniał i wstrząsał.- Gdybym na to pozwolił, moje uczucia do ciebie zagotowałyby ocean.Odpycham cię, bo jestem złem.- Kręcąc głową, zabronił mi przerywać.-Jestem złem, wierz mi.Obawiam się, że nie potrafię tego powstrzymać.Im bardziej zbliżam się do ciebie, tym bardziej tracę kontrolę.- Nie rozumiem.Właściwie to nie chciałam zrozumieć.Skurcz bólu przebiegł mu przeztwarz.- We mnie mieszka ciemność, Theio.To jak choroba.Z nią splatają sięuczucia do ciebie.Jeśli posłucham jednej strony, uruchomi się druga.Mójwewnętrzny mrok pożąda cię jak czarna dziura materii gwiazd.Znię otym, aby cię posmakować, pożreć.- Jego oczy pociemniały przerażająco.- Hadenie, przestań mnie straszyć. - To nie namiętność, to obsesja - mówił dalej, jakby tego nie usłyszał.-Wciąż mam cię w swoich myślach.Twój zapach wypełnia pokój iparaliżuje mnie pożądaniem.Nie chcę trzymać cię za rękę.Część mniepragnie wzbudzić w tobie płomień i trzymać cię, aż ogień pochłonie nasoboje.Marzę, by pożreć twoje serce, tak żebym był pewien, że należytylko do mnie.Teraz się boisz? Twój ludzki umysł w końcu pojąłniebezpieczeństwo? Nie jestem podobny do ciebie.Nie jestem w pełniczłowiekiem.Puścił moją twarz, a ja się cofnęłam.Jego słowa osiągnęły zamierzony celz zatrważającą precyzją.Miejsca na ciele, które jeszcze przed chwiląpłonęły, teraz skuwał lód.A jednak, mimo grózb, pomyślałam owszystkich chwilach, w których mógł mnie skrzywdzić, ale tego niezrobił.- Jestem demonem, Theio.Przestań temu zaprzeczać.Gdybymkiedykolwiek cię skrzywdził, to by mnie zabiło.Ale nie mogę już w pełnikontrolować swojej natury.- Kłamiesz, więc pozwolę ci odejść.Uważasz, że jeśli mnie nastraszysz,uwierzę, że chcesz mnie zamordować albo porwać, i natychmiastpozwolę ci odejść.Sądzisz, że skoro wzbudzenie zazdrości umawianiemsię z innymi dziewczynami nie zadziałało, ta metoda się powiedzie.Zamknął oczy, lecz nie zaprzeczył.- Wracam do Podziemi.Na dobre.- A więc wybrałeś narzeczoną?Poczułam bolesne ukłucie zazdrości w dole kręgosłupa.Czy chciałamwiedzieć, kogo wybrał, jeśli nie mógł mieć mnie? Jeśli nie dostałby mnie?Wstał.- Theio, oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że nie znajdziemy sposobu, żebybyć razem.Nie pozwolę ci dłużej cierpieć.Już podjęłaś kilkanierozsądnych decyzji.Ryzykowałaś utratę serca i ciała.Nie dopuszczę,żebyś narażała duszę.Nie dla mnie. - A twoja nieobecność uwolni mnie od cierpienia? Zwiadomość, żespędzasz życie z kimś innym, pomoże mi poczuć się lepiej? Mam byćbeztroska, bo porwałeś jakąś inną dziewczynę?Przeczesał ręką włosy.- Jesteś dla mnie jak otwarta żyła, Theio.- Kogo zabierasz? - Wiążąca nas nić zaczęła pękać.Miałam nadzieję, żezerwie się szybko i nie zwariuję, cierpiąc powoli z powodu każdej małejstraty.- Jedną z cheer-leaderek? Zamierzasz wziąć kogoś, kogo nieznoszę? Myślisz, że tak będzie mi łatwiej?- Nie.- Więc kogo?- Nie zabieram narzeczonej.To był jego wybór?- Cały czas torturowałeś mnie, a mogłeś zdecydować, że nie wezmieszżadnej? Dlaczego mi po prostu nie powiedziałeś?Cień, który przesłonił mu twarz, wyrażał otchłań smutku.- Czemu nie wyjaśnisz mi teraz?- Moja matka nie będzie.zadowolona.Spotkanie z demonem, nawettakim, który dał ci życie,musiało być poważną sprawą.Uklękłam.- Co takiego ci zrobi?- Ona.nie wiem.I właśnie dlatego muszę zerwać wszystkie więzi z tobą.Dziś.Teraz.- Nie możesz tu zostać?- Znalazłaby mnie, a to byłoby nawet gorsze.Chce, żebym objął po niejpanowanie.I nie odpuści.Pozwoliła mi tu przybyć tylko pod warunkiem,że znajdę ofiarę.Oddany swojej piekielnej obsesji sądziłem, że tobędziesz ty.Taki właśnie jestem.Myślałem, że skoro pragnę ciebie, topowinienem cię dostać.Ale tej nocy, kiedy spłonąłem.- Zamilkł, a ja dławiłam płacz.- Byłaś tak pełna współczucia.Działałaś jakbalsam na moje rany.Postanowiłem cię nie krzywdzić i wybrać kogośinnego, ale być obok ciebie, dopóki mogę.Lecz im bliżej ciebie jestem,tym bardziej pragnę stać się czymś innym.Moja matka.nie zrozumie.Złapałam go za ramiona.- Nie możesz się tak po prostu poddać.To twoja matka.kocha cię.Wystarczy, że ją przekonamy, że tu czujesz się szczęśliwszy.Przycisnął swoje czoło do mojego.- Ona jest demonem, Theio.Nie kieruje się rozumem, a z pewnością niemiłością.- Próbował strząsnąć z siebie moje ręce.- I nie ma żadnych my" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl