[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwalił się na tylnesiedzenie jak bela, a pan Michał Kulczycki mrugnął do niego i zachwiał się, podtrzymywanyprzez panicza.Trzasnął bat i bryczka szybko się potoczyła.Kasia tego wieczora zapisała w dzienniczku: Zostałam obra\ona {poni\ona przez panicza ibardzo się na nim zawiodłam.Pół nocy poświęciła na pisanie sonetu, w którym pragnęławyrazić cały swój \al, gorycz i cierpienie, jakie musiała znieść.187POTWR NA NIEBIEW' ciągu kilku godzin wieś znieruchomiała i zapadła się w sobie.Ju\ od rana na ludzi padłblady strach, a kobiety, mę\czyzni i dzieci stali na progach domów i z zabobonnym lękiemśledzili niesamowite zjawisko na niebie.Nie była to gwiazda ni księ\yc, ani te\ słońce.Aświeciło tak samo jak słońce, albo i mocniej, było du\e, z ogromną, płonącą, jakby owłosionąjasną głową i ciągnęło za sobą długi czerwony warkocz, coraz cieńszy i coraz bledszy nakońcu.Nie wiadomo, kto pierwszy to dziwo zauwa\ył, chłop, baba czy jakiś dzieciak.Wka\dym razie od świtu ludzie wlepiali w niebo oczy, widząc nieprawdopodobnego potwora,który się wyłaniał z niebieskich otchłani i powoli płynął z zachodu na wschód.I ju\ swoimistnieniem, niepojętą postacią i dostojnym, pewnym powagi zachowaniem, uniewa\niałwszystkie rzeczy i sprawy, którymi wieś jeszcze wczoraj się zajmowała.Ludzie zapominali odrobnych kłopotach, niesnaskach czy konfliktach.Odrywali na moment od nieba głowy izerkali po sobie, szukając w swoich oczach wytłumaczenia.I znowu ogłupiali gapili się jakowo dziwactwo, ów monstrualny potwór, powoli sunął w jakimś ceremonialnymdostojeństwie wśród białych obłoków, nie podnosząc potę\nego łba ani nie mru\ąc oczu.Boju\ dostrzegli w nim wszelkie cechy ludzkie.Widzieli ogromną głowę, parę ciemnych,głęboko osadzonych oczu, zobaczyli powieki, a nawet świecące, białe rzęsy, i rzecz jasna,długi, lśniący nos i wielkie, odstające uszy, nie wspominając o potę\nych białych kłach, którepora\ały swoją siłą i grozą.Niektórzy dostrzegali łeb byka, inni cielsko \ubra lub te\ wielkikark wielogłowego monstrum.w dziwoląg szykował się do wielkiego skoku i po\arcia188'wiata.A poniewa\ był gigantyczny i tajemniczy, tym większe budził emocje i potę\niejszysiał strach.Tote\ o ile na początku olśniewał swoją niezwykłością, budził zaciekawienie iwywoływał zadumę nad nieznanymi istotami zamieszkującymi kosmos, to z biegiem czasupoczął budzić niepokój, lęk, a nawet zgrozę.2 godziny na godzinę stawał się coraz bardziejniebezpieczny, a starcy i pochylone nad ziemią półślepe baby, \egnali się z przestrachem icię\ko wzdychali, mamrocząc, \e z takimi zjawami nie ma \artów.A\ ktoś przypomniałsobie, \e jego pradziadek czy prapradziadek ju\ widział podobne dziwadło i ono tak\e przedwielu laty przenosiło się z jednego krańca świata na drugi, zapowiadając same kłopoty,nieszczęścia, a nawet zagładę.Baby załamywały ręce i pojękiwały, modląc się w duchu, by itym razem nic podobnego się nie powtórzyło.Ale ju\ po wsi gruchnęła wieść, \e stwór na niebie niesie zapowiedz klęski, zarazy i głodu.Buchnęły opowieści o wojnach, które zapowiada, o gwałtach, zabójstwach i straszliwychmękach, w jakich pogrą\y się świat, a najstarsi mieszkańcy przypominali sobie, \e takwłaśnie było przed pierwszą wojną światową i wtedy morze krwi się polało.Kobietychwytały się za głowy, zakrywały przera\one oczy i długo stały pogrą\one w ciemnychwizjach i strasznych, apokaliptycznych obrazach.Nawet karczmarz Samuel wyszedł na próg szynku i z zadumą patrzył na ciągnący sięczerwony i długi warkocz.I to on pierwszy dał mu nazwę: kometa.- To kometa - burknął do chłopów, którzy stali pod płotami.- Kometa? - spojrzeli na niego niepewnie.- Tak, kometa - potwierdził.- Co jakiś czas pokazuje się na niebie - ogłosił i dowiódł, \e wieznacznie więcej ni\ inni i zna się na rzeczy.Chłopi z uznaniem spojrzeli na Samuela, któryskubał brodę i machał głową.Ale nazwanie zjawiska nie tłumaczyło sensu jego pojawieniasię.- I co, Samuel? - wytrzeszczali na niego oczy.- Co znaczy niby ta, jak jej tam, kometa? -oczekiwali odpowiedzi.Ale mądry śyd Wcią\ kiwał głową, jakby zmagając się z własnymiwątpliwościami i niepewną wiedzą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Zwalił się na tylnesiedzenie jak bela, a pan Michał Kulczycki mrugnął do niego i zachwiał się, podtrzymywanyprzez panicza.Trzasnął bat i bryczka szybko się potoczyła.Kasia tego wieczora zapisała w dzienniczku: Zostałam obra\ona {poni\ona przez panicza ibardzo się na nim zawiodłam.Pół nocy poświęciła na pisanie sonetu, w którym pragnęławyrazić cały swój \al, gorycz i cierpienie, jakie musiała znieść.187POTWR NA NIEBIEW' ciągu kilku godzin wieś znieruchomiała i zapadła się w sobie.Ju\ od rana na ludzi padłblady strach, a kobiety, mę\czyzni i dzieci stali na progach domów i z zabobonnym lękiemśledzili niesamowite zjawisko na niebie.Nie była to gwiazda ni księ\yc, ani te\ słońce.Aświeciło tak samo jak słońce, albo i mocniej, było du\e, z ogromną, płonącą, jakby owłosionąjasną głową i ciągnęło za sobą długi czerwony warkocz, coraz cieńszy i coraz bledszy nakońcu.Nie wiadomo, kto pierwszy to dziwo zauwa\ył, chłop, baba czy jakiś dzieciak.Wka\dym razie od świtu ludzie wlepiali w niebo oczy, widząc nieprawdopodobnego potwora,który się wyłaniał z niebieskich otchłani i powoli płynął z zachodu na wschód.I ju\ swoimistnieniem, niepojętą postacią i dostojnym, pewnym powagi zachowaniem, uniewa\niałwszystkie rzeczy i sprawy, którymi wieś jeszcze wczoraj się zajmowała.Ludzie zapominali odrobnych kłopotach, niesnaskach czy konfliktach.Odrywali na moment od nieba głowy izerkali po sobie, szukając w swoich oczach wytłumaczenia.I znowu ogłupiali gapili się jakowo dziwactwo, ów monstrualny potwór, powoli sunął w jakimś ceremonialnymdostojeństwie wśród białych obłoków, nie podnosząc potę\nego łba ani nie mru\ąc oczu.Boju\ dostrzegli w nim wszelkie cechy ludzkie.Widzieli ogromną głowę, parę ciemnych,głęboko osadzonych oczu, zobaczyli powieki, a nawet świecące, białe rzęsy, i rzecz jasna,długi, lśniący nos i wielkie, odstające uszy, nie wspominając o potę\nych białych kłach, którepora\ały swoją siłą i grozą.Niektórzy dostrzegali łeb byka, inni cielsko \ubra lub te\ wielkikark wielogłowego monstrum.w dziwoląg szykował się do wielkiego skoku i po\arcia188'wiata.A poniewa\ był gigantyczny i tajemniczy, tym większe budził emocje i potę\niejszysiał strach.Tote\ o ile na początku olśniewał swoją niezwykłością, budził zaciekawienie iwywoływał zadumę nad nieznanymi istotami zamieszkującymi kosmos, to z biegiem czasupoczął budzić niepokój, lęk, a nawet zgrozę.2 godziny na godzinę stawał się coraz bardziejniebezpieczny, a starcy i pochylone nad ziemią półślepe baby, \egnali się z przestrachem icię\ko wzdychali, mamrocząc, \e z takimi zjawami nie ma \artów.A\ ktoś przypomniałsobie, \e jego pradziadek czy prapradziadek ju\ widział podobne dziwadło i ono tak\e przedwielu laty przenosiło się z jednego krańca świata na drugi, zapowiadając same kłopoty,nieszczęścia, a nawet zagładę.Baby załamywały ręce i pojękiwały, modląc się w duchu, by itym razem nic podobnego się nie powtórzyło.Ale ju\ po wsi gruchnęła wieść, \e stwór na niebie niesie zapowiedz klęski, zarazy i głodu.Buchnęły opowieści o wojnach, które zapowiada, o gwałtach, zabójstwach i straszliwychmękach, w jakich pogrą\y się świat, a najstarsi mieszkańcy przypominali sobie, \e takwłaśnie było przed pierwszą wojną światową i wtedy morze krwi się polało.Kobietychwytały się za głowy, zakrywały przera\one oczy i długo stały pogrą\one w ciemnychwizjach i strasznych, apokaliptycznych obrazach.Nawet karczmarz Samuel wyszedł na próg szynku i z zadumą patrzył na ciągnący sięczerwony i długi warkocz.I to on pierwszy dał mu nazwę: kometa.- To kometa - burknął do chłopów, którzy stali pod płotami.- Kometa? - spojrzeli na niego niepewnie.- Tak, kometa - potwierdził.- Co jakiś czas pokazuje się na niebie - ogłosił i dowiódł, \e wieznacznie więcej ni\ inni i zna się na rzeczy.Chłopi z uznaniem spojrzeli na Samuela, któryskubał brodę i machał głową.Ale nazwanie zjawiska nie tłumaczyło sensu jego pojawieniasię.- I co, Samuel? - wytrzeszczali na niego oczy.- Co znaczy niby ta, jak jej tam, kometa? -oczekiwali odpowiedzi.Ale mądry śyd Wcią\ kiwał głową, jakby zmagając się z własnymiwątpliwościami i niepewną wiedzą [ Pobierz całość w formacie PDF ]