[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Schwytamy tego Mandraliskę i zakończymy rzecz raz na zawsze, taksamo tych pięciu braci i wszystkich, którzy przysięgli im wierność.Prestimion wciąż chodził nerwowo po pokoju, prawie nie patrząc na Dekkereta. Mówię ci, Dekkerecie, wyczerpały się resztki mojej cierpliwości.Dwadzieścia latrządów, jako Koronal i jako Pontifex, upłynęło mi na walce z wrogami, z jakimi nie musiałradzić sobie żaden władca Majipooru od czasów Stiamota.Doprowadzają mojego brata doszaleństwa? Wchodzą w sny mojej córeczki? Nie.Nie! Mam tego dość, bardziej, niż dość.Zniszczymy ich.Wykarczujemy do ostatniego korzonka.Do ostatniego korzonka,Dekkerecie!Dekkeret nigdy nie widział Prestimiona w takim stanie.Potem jednak Pontifexodzyskał trochę równowagi.Przestał chodzić w kółko jak furiat i stanął pośrodku pokoju,opuszczając luzno ramiona, oddychając powoli.Potem bezceremonialnie machnął naDekkereta i Dinitaka. Idzcie już.Idzcie! Muszę pomówić z Varaile, powiedzieć jej, co nas czeka.Dekkeret był szczęśliwy, że mógł się oddalić.To był nowy Prestimion, przerażający.Wiedział, że Prestimion zawsze był impulsywny i pełen pasji, że przebiegłość i uwaga wciążwalczyły w nim z temperamentem i niecierpliwością.Zawsze jednak miał poczucie humoru i dowcip, które pozwalały mu znajdować siły w najtrudniejszych sytuacjach.Umiarkowanie w obliczu przeciwności losu było jedną z charakterystycznych cechPrestimiona podczas jego długich rządów.Dekkeret zauważył, że z upływem lat Pontifex stałsię zrzędliwy i konserwatywny, jak to często się zdarzało, i stracił sporo ze swojej dawnejwytrwałości.Traktował sprawę Mandraliski jak osobisty afront, nie jak atak na świetnośćwspólnoty, którym faktycznie był.Może właśnie dlatego mamy system podwójnej monarchii.Kiedy Koronal starzeje sięi staje bardziej surowy, przenosi się na wyższy tron, a na Zamku zastępuje go ktoś młodszy.W ten sposób mądrość i doświadczenie przychodzące z wiekiem są sprzęgnięte zelastycznością i energią młodości.Kiedy Dekkeret po rozstaniu z Dinitakiem wrócił do pokojów, które zajmował,Fulkari powitała go ciepłym uściskiem.Dopiero co brała kąpiel, ubrana była tylko w puchatyszlafrok i złoty naszyjnik.Z jej piersi i ramion unosił się słodki zapach kąpielowych perfum.Poczuł, że powoli wyzwala się spod napięcia, w którym tkwił podczas spotkania zPrestimionem.Ona jednak na pierwszy rzut oka zobaczyła, że coś jest nie tak. Wyglądasz bardzo dziwnie  powiedziała. Czy między tobą a Prestimionem cośjest nie tak? Na zebraniu zajmowaliśmy się wieloma trudnymi sprawami  Dekkeret rzucił się naaksamitną otomanę.Zaskrzypiała, kiedy opadło na nią jego potężne ciało. Prestimion zrobiłsię dość trudny. W jakim sensie?  zapytała Fulkari, siadając na podłodze tuż obok. Na tuzin sposobów.Zmęczenie wywołane pełnieniem najwyższych urzędówpaństwowych wreszcie odcisnęło na nim piętno.Zmieje się dużo rzadziej niż kiedy byłmłodszy.Rzeczy, które dawniej zdawały mu się śmieszne, już go nie bawią.Bardzo łatwowpada w gniew.Pokłócił się z Abrigantem, nic wielkiego, ale nie powinni tego robić w mojejobecności.Albo i wcale  Dekkeret potrząsnął głową. Nie chcę mówić o nim, zbyt ostro.Wciąż jest wspaniałym człowiekiem.No i nie można zapominać, że jego najmłodszy bratdopiero co poniósł straszną śmierć. Nic więc dziwnego, że tak się zachowuje. Ale przykro to oglądać.Współczuję mu, Fulkari.Uśmiechnęła się łobuzersko.Wzięła w dłonie jego stopę i zaczęła ją masować. A czy ty, Dekkerecie, też staniesz się drażliwy i nerwowy, kiedy zostanieszPontifexem? Mrugnął do niej. Oczywiście.Jeśli tak się nie stanie, znaczy, że coś jest ze mną nie tak.Przez moment wydawało się, że pomimo mrugnięcia, wzięła jego słowa na poważnie.Potem jednak zaczęła się śmiać. To dobrze.Bardzo pociągają mnie marudni, nerwowi mężczyzni.Właściwiezupełnie nie mogę się im oprzeć.Podnieca mnie sama myśl o nich.Wsunęła się na otomanę i ułożyła w jego ramionach.Dekkeret przycisnął twarz do jejjasnomiedzianych włosów, wdychał ich zapach, delikatnie pocałował kark [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl