[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pójdę z tobą.- Sunny zerwała się z podłogi.- Chcę obejrzeć wszystkie zabawki, jakie mu kupiłeś w ciąguostatniego miesiąca.- Przede wszystkim fajną kolejkę - zaczął z ożywieniemWilliam, gdy wychodzili.- Will lubi udawać, że zabawki są dla Sama.- Carolinęuśmiechnęła się i dolała Jacobowi herbaty.- Mam nadzieję, że niejesteś zły.- Za co?- Za przesłuchanie.- Usiadła na poręczy fotela.- Choć właściwiejest bardzo łagodne w porównaniu z tym, przez co musiał przejść Cal.- Najwidoczniej przeszedł pomyślnie.- Bardzo go kochamy.Nic nie sprawiłoby Willowi większejprzyjemności niż wciągnięcie go do naszych interesów.Cal jednakmusi latać, na pewno o tym wiesz.- Nigdy nie chciał niczego innego.- To widać.Taka sama jest Libby.Zawsze wie, czego chce.Sunny to zupełnie inna historia.Zastanawiam się czasem, czy cała taenergia i inteligencja za bardzo jej nie rozpraszają.Ty chybadoskonale to rozumiesz.- Widząc jego pytające spojrzenie, wyjaśniła.- Sam przeszedłeś od prawa do astrofizyki.Trudno o bardziej odległedziedziny.Z krótką przerwą na boks zawodowy, sprecyzował w myślach.Wzruszył ramionami.- Niektórym ludziom potrzeba więcej czasu na podjęcieostatecznej decyzji.- Oczywiście, na przykład Sunny.Jest subtelniejsza niż jej mąż, pomyślał Jacob.I trudniej ją zbyć.- Sunny to najbardziej fascynująca kobieta, jaką kiedykolwiekspotkałem.I kocha się w niej, doszła do wniosku Caroline.Może nie jest ztego powodu najszczęśliwszy, ale kocha ją.- Sunny jest jak gobelin w jaskrawych kolorach.Niektórewłókna są niewiarygodnie mocne i trwałe, inne bardzo delikatne.Całość godna podziwu, z tym że dzieło sztuki wymaga miłości, nietylko podziwiania - Uniosła ręce.- Znienawidziłaby mnie, gdybyusłyszała, jak ją opisałam.Jacob spojrzał na żywe barwy gobelinu na ścianie.- Nie spodobałaby się jej wzmianka o tych delikatnychwłóknach.- Rzeczywiście.Caroline poczuła ulgę.Znał więc jej młodszą córki i rozumiał ją.- To na pewno staroświeckie, ale Will i ja chcemy naprawdętylko tego, żeby była szczęśliwa.- To nie jest staroświeckie.Jego matka mówiła to samo o nim i o Calu, gdy opuszczali dom.Caroline westchnęła i przeniosła spojrzenie na gobelin, któremuprzyglądał się gość.- To jedna z moich starszych prac.Zrobiłam go kiedy byłam wciąży z Sunny.Od tego czasu sprzeda łam wiele gobelinów, ale zjakichś powodów ten jeden zatrzymałam.- Jest piękny.Nagle wstała i zdjęła gobelin ze ściany.Pogłaskał, tkaninę.Przypomniała sobie, jak siedziała przy zrobionych ręcznie krosnach,patrzyła, jak słońce ożywia barwy.Will pracował w ogrodzie, a Libbyspała na kocu na trawie.Jedno z najpiękniejszych wspomnień.- Chciałabym, żebyś go wziął.Gdyby dała mu Rembrandta albo O'Keeffe'a, nie byłby bardziejzdumiony.- Nie mogę go przyjąć.Dlaczego?- Jest bezcenny.Roześmiała się.- Nie, mój agent potrafiłby go wycenić.Zresztą uważam, że onzawyża ceny.Nie chciałabym, żeby moje prace trafiły do galerii czymuzeów.- Zwinęła kilim.- Sprawia mi o wiele większą radość myśl, że podobają sięnajbliższym.- Gdy nie odpowiedział, podała mu zwinięty gobelin.-Jedna z moich córek nosi nazwisko twojego brata.To sprawia, żejesteśmy rodziną.Nie chciał się czuć jak członek rodziny.Wolał myśleć o Carolinei Williamie Stone jako o postaciach historycznych.Przyjął jednak z jejrąk miękką tkaninę.- Dziękuję.Pokój dziecka miał zielone ściany.Zdobiła go antyczna żelaznakołyska przykryta pastelowym kocem Caroline.W pokoju było dużozabawek, w tym takie, którymi Sam mógł się zainteresować dopieroza kilka lat.Sunny dostrzegła też jednak dziesiątki pluszowychzwierząt, od słoni do tradycyjnego misia.Podniosła misia z podłogi, gdy ojciec układał Sama na stoliku.- Jesteś patetyczny.- Może nie pamiętasz, jaka jest kara za przerywanie dorosłym -mruknął Will, rozpinając kombinezon Sama.- Chyba jestem trochę za duża na siedzenie na krześle, dopókinie przeproszę.Spojrzał na nią z ukosa.- Bo ja wiem.- Tato.- Z westchnieniem odłożyła niedzwiadka.- Od kiedy skończyłam trzynasty rok życia, przesłuchiwałeśkażdego chłopca, który pojawił się w naszym domu.- Chcę wiedzieć, z kim spotyka się moja córka.To nie zbrodnia.- Ale to, że się w ogóle z kimś spotyka, też nie jest zbrodnią.Will posypał pupę niemowlaka talkiem.- Kiedy byłaś w jego wieku, nie przysparzałaś nam kłopotów.Podeszła do ojca.Nie potrafiła gniewać się na niego.- Zakładam, że kiedy Sam zacznie się spotykać z dziewczętami,też będziesz je przesłuchiwać.- Oczywiście.Nie dyskryminuję ludzi ze względu na płeć.I nie jest głupi, pomyślała.- Czy chcesz mi wmówić, że między tobą a J.T.nic nie zaszło? -zapytał nagle.- Nie.- Tak właśnie myślałem.- Założył synowi nową pieluszkę.%7łyciejest takie proste, pomyślał, kiedy jedyny kłopot stanowi zmienianiepieluch i wyrzynanie się zębów.- Sunny, znasz tego człowiekadopiero kilka tygodni.- Czy to znaczy, że zmieniłeś swój pogląd na wolną miłość?- Rewolucja seksualna umarła śmiercią naturalną.- Zacząłubierać Sama.- Z kilku bardzo ważnych przyczyn.Uniosła rękę.- Zanim zaczniesz je wymieniać, wspomnę, że zgadzam się ztobą w tej.kwestii.To stwierdzenie zakłóciło zaplanowany tok wypowiedzi.- Zwietnie.Rozumiemy się więc.- Uważasz, że rozwiązłość seksualna dowodzi braku moralnościi zdrowego rozsądku? - Absolutnie się z tym zgadzam.- Co za ulga.Will zobaczył, że synowi zamykają się oczy.Zaniósł go dokołyski, usunął z niej nadmiar pluszowych zwierząt i ułożyłmaleństwo.- Nie powiedziałam jednak, że jestem dziewicą.Will skrzywiłsię, potem westchnął.- Nie musiałaś mówić.- Chcesz, żebym siedziała na krześle, dopóki nie przeproszę?- Chyba nie na wiele by się to teraz zdało.Zresztą, nie myśl, żenie ufam twoim osądom, Sunbeam.- Dziękuję, ale twoje osądy są zazwyczaj trafniejsze - odparła,uciekając się do pochlebstwa.- Naturalnie.- Uśmiechnął się.- To jedna z nielicznych zaletmojego wieku.W końcu przekroczyłem już czterdziestkę.- Nigdy nie będziesz nawet czterdziestolatkiem.Tato, muszę cicoś wyznać.Miałam już wcześniej mężczyznę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Pójdę z tobą.- Sunny zerwała się z podłogi.- Chcę obejrzeć wszystkie zabawki, jakie mu kupiłeś w ciąguostatniego miesiąca.- Przede wszystkim fajną kolejkę - zaczął z ożywieniemWilliam, gdy wychodzili.- Will lubi udawać, że zabawki są dla Sama.- Carolinęuśmiechnęła się i dolała Jacobowi herbaty.- Mam nadzieję, że niejesteś zły.- Za co?- Za przesłuchanie.- Usiadła na poręczy fotela.- Choć właściwiejest bardzo łagodne w porównaniu z tym, przez co musiał przejść Cal.- Najwidoczniej przeszedł pomyślnie.- Bardzo go kochamy.Nic nie sprawiłoby Willowi większejprzyjemności niż wciągnięcie go do naszych interesów.Cal jednakmusi latać, na pewno o tym wiesz.- Nigdy nie chciał niczego innego.- To widać.Taka sama jest Libby.Zawsze wie, czego chce.Sunny to zupełnie inna historia.Zastanawiam się czasem, czy cała taenergia i inteligencja za bardzo jej nie rozpraszają.Ty chybadoskonale to rozumiesz.- Widząc jego pytające spojrzenie, wyjaśniła.- Sam przeszedłeś od prawa do astrofizyki.Trudno o bardziej odległedziedziny.Z krótką przerwą na boks zawodowy, sprecyzował w myślach.Wzruszył ramionami.- Niektórym ludziom potrzeba więcej czasu na podjęcieostatecznej decyzji.- Oczywiście, na przykład Sunny.Jest subtelniejsza niż jej mąż, pomyślał Jacob.I trudniej ją zbyć.- Sunny to najbardziej fascynująca kobieta, jaką kiedykolwiekspotkałem.I kocha się w niej, doszła do wniosku Caroline.Może nie jest ztego powodu najszczęśliwszy, ale kocha ją.- Sunny jest jak gobelin w jaskrawych kolorach.Niektórewłókna są niewiarygodnie mocne i trwałe, inne bardzo delikatne.Całość godna podziwu, z tym że dzieło sztuki wymaga miłości, nietylko podziwiania - Uniosła ręce.- Znienawidziłaby mnie, gdybyusłyszała, jak ją opisałam.Jacob spojrzał na żywe barwy gobelinu na ścianie.- Nie spodobałaby się jej wzmianka o tych delikatnychwłóknach.- Rzeczywiście.Caroline poczuła ulgę.Znał więc jej młodszą córki i rozumiał ją.- To na pewno staroświeckie, ale Will i ja chcemy naprawdętylko tego, żeby była szczęśliwa.- To nie jest staroświeckie.Jego matka mówiła to samo o nim i o Calu, gdy opuszczali dom.Caroline westchnęła i przeniosła spojrzenie na gobelin, któremuprzyglądał się gość.- To jedna z moich starszych prac.Zrobiłam go kiedy byłam wciąży z Sunny.Od tego czasu sprzeda łam wiele gobelinów, ale zjakichś powodów ten jeden zatrzymałam.- Jest piękny.Nagle wstała i zdjęła gobelin ze ściany.Pogłaskał, tkaninę.Przypomniała sobie, jak siedziała przy zrobionych ręcznie krosnach,patrzyła, jak słońce ożywia barwy.Will pracował w ogrodzie, a Libbyspała na kocu na trawie.Jedno z najpiękniejszych wspomnień.- Chciałabym, żebyś go wziął.Gdyby dała mu Rembrandta albo O'Keeffe'a, nie byłby bardziejzdumiony.- Nie mogę go przyjąć.Dlaczego?- Jest bezcenny.Roześmiała się.- Nie, mój agent potrafiłby go wycenić.Zresztą uważam, że onzawyża ceny.Nie chciałabym, żeby moje prace trafiły do galerii czymuzeów.- Zwinęła kilim.- Sprawia mi o wiele większą radość myśl, że podobają sięnajbliższym.- Gdy nie odpowiedział, podała mu zwinięty gobelin.-Jedna z moich córek nosi nazwisko twojego brata.To sprawia, żejesteśmy rodziną.Nie chciał się czuć jak członek rodziny.Wolał myśleć o Carolinei Williamie Stone jako o postaciach historycznych.Przyjął jednak z jejrąk miękką tkaninę.- Dziękuję.Pokój dziecka miał zielone ściany.Zdobiła go antyczna żelaznakołyska przykryta pastelowym kocem Caroline.W pokoju było dużozabawek, w tym takie, którymi Sam mógł się zainteresować dopieroza kilka lat.Sunny dostrzegła też jednak dziesiątki pluszowychzwierząt, od słoni do tradycyjnego misia.Podniosła misia z podłogi, gdy ojciec układał Sama na stoliku.- Jesteś patetyczny.- Może nie pamiętasz, jaka jest kara za przerywanie dorosłym -mruknął Will, rozpinając kombinezon Sama.- Chyba jestem trochę za duża na siedzenie na krześle, dopókinie przeproszę.Spojrzał na nią z ukosa.- Bo ja wiem.- Tato.- Z westchnieniem odłożyła niedzwiadka.- Od kiedy skończyłam trzynasty rok życia, przesłuchiwałeśkażdego chłopca, który pojawił się w naszym domu.- Chcę wiedzieć, z kim spotyka się moja córka.To nie zbrodnia.- Ale to, że się w ogóle z kimś spotyka, też nie jest zbrodnią.Will posypał pupę niemowlaka talkiem.- Kiedy byłaś w jego wieku, nie przysparzałaś nam kłopotów.Podeszła do ojca.Nie potrafiła gniewać się na niego.- Zakładam, że kiedy Sam zacznie się spotykać z dziewczętami,też będziesz je przesłuchiwać.- Oczywiście.Nie dyskryminuję ludzi ze względu na płeć.I nie jest głupi, pomyślała.- Czy chcesz mi wmówić, że między tobą a J.T.nic nie zaszło? -zapytał nagle.- Nie.- Tak właśnie myślałem.- Założył synowi nową pieluszkę.%7łyciejest takie proste, pomyślał, kiedy jedyny kłopot stanowi zmienianiepieluch i wyrzynanie się zębów.- Sunny, znasz tego człowiekadopiero kilka tygodni.- Czy to znaczy, że zmieniłeś swój pogląd na wolną miłość?- Rewolucja seksualna umarła śmiercią naturalną.- Zacząłubierać Sama.- Z kilku bardzo ważnych przyczyn.Uniosła rękę.- Zanim zaczniesz je wymieniać, wspomnę, że zgadzam się ztobą w tej.kwestii.To stwierdzenie zakłóciło zaplanowany tok wypowiedzi.- Zwietnie.Rozumiemy się więc.- Uważasz, że rozwiązłość seksualna dowodzi braku moralnościi zdrowego rozsądku? - Absolutnie się z tym zgadzam.- Co za ulga.Will zobaczył, że synowi zamykają się oczy.Zaniósł go dokołyski, usunął z niej nadmiar pluszowych zwierząt i ułożyłmaleństwo.- Nie powiedziałam jednak, że jestem dziewicą.Will skrzywiłsię, potem westchnął.- Nie musiałaś mówić.- Chcesz, żebym siedziała na krześle, dopóki nie przeproszę?- Chyba nie na wiele by się to teraz zdało.Zresztą, nie myśl, żenie ufam twoim osądom, Sunbeam.- Dziękuję, ale twoje osądy są zazwyczaj trafniejsze - odparła,uciekając się do pochlebstwa.- Naturalnie.- Uśmiechnął się.- To jedna z nielicznych zaletmojego wieku.W końcu przekroczyłem już czterdziestkę.- Nigdy nie będziesz nawet czterdziestolatkiem.Tato, muszę cicoś wyznać.Miałam już wcześniej mężczyznę [ Pobierz całość w formacie PDF ]