[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naomi nazwała go z tego powodu Tomorrow's Arrogance.Ma dobry rodowód i dobrewarunki, a czas pokaże, czy będzie miał również zapał i serce.Tymczasem Mosesowi ciężko było na sercu.Za bardzo liczył na derby.Chciał byćmądrzejszy.A przecież geny przodków z obu stron ostrzegały go, by nie wystawiał na próbębogów.Nie posłuchał wewnętrznego głosu, lokując wszystkie nadzieje, całe swoje serce wtych dwóch minutach wyścigu.A koszty były przytłaczające.- Są takie piękne - szepnęła zza jego pleców Kelsey.- Trudno uwierzyć, że wprzyszłym roku będą gotowe pod siodło.Moses włożył ręce do kieszeni.Nie spuszczał wzroku ze zrebaków.- Więc jednak postanowiłaś się pojawić!- Przepraszam, trochę się spózniłam. Trochę się spózniłam , pół dnia wczoraj i cały dzień przedwczoraj.- Musiałam się zająć pewnymi sprawami.- Sprawami! - odwrócił się do niej, świadom, że za chwilę wyładuje na niej częśćswojej frustracji.Zasłużyła sobie na to.- Tylko jedna rzecz jest ważna dla każdego, kto tutajpracuje: konie.Długimi krokami pomaszerował w kierunku stajni; Kelsey przebierała nogami, by zanim nadążyć.- Przepraszam, Moses, naprawdę.Ale to była konieczność.- Czuła się paskudnie.Nagle przystanął i zwrócił się w jej stronę, aż zapadła się obcasami w ziemię, z trudemłapiąc równowagę.- Posłuchaj, smarkulo.Nie jesteś tu po to, żeby się bawić.Tutaj nie robi się przerwy nazawiązanie sznurowadła, ale się pracuje.Solidnie, cały dzień, codziennie.Jeśli nie pracujesz,skutki twojego olewania spadają na kogoś innego.Ale u mnie to nie przejdzie.A właściwieco wczoraj robiłaś w czasie, kiedy powinnaś być ze swoim koniem, gdy miałaś otrzymaćpolecenia od trenera jednolatków?- Byłam.- Kelsey w porę ugryzła się w język.- To sprawa osobista.- Strosz sobie włosy i maluj paznokcie, ale na własny koszt i nie w godzinach pracy.Nie zamierzam tracić na ciebie czasu.A teraz do roboty! Wyrzuć gnój z boksów.- Ale.muszę popracować z Honor.- Honor jest już na lonży.Będziesz mogła ją ostudzić po zakończeniu treningu.Narazie bierz się za łopatę.Odszedł i zniknął w swoim kantorku.Stajenni i pomocnicy, którzy na momentprzerwali pracę, natychmiast powrócili do swoich zajęć.Każdy lubi popatrzeć na publicznąchłostę, ale nikt nie chce zostać przyłapany na podglądaniu.- A więc zostałaś zaakceptowana.- Naomi podeszła do córki i w geście pocieszeniapogłaskała ją po plecach.- Nie mówiłby do ciebie w ten sposób, gdyby cię nie traktował jakoczęści zespołu.- Mógł mnie zwymyślać bez świadków - mruknęła Kelsey.- Poza tym, do diabła, niestroszę sobie włosów.A spójrz na to.- Doprowadzona do szewskiej pasji, wyciągnęła ręce,pokazując krótkie, własnoręcznie obcięte, nie pomalowane paznokcie.- Czy wyglądają jakświeżo po manikiurze? Nie jestem tu dla zabawy.A wszystko z powodu tych kilku godzin.-W porę się powstrzymała, przeklinając siebie w duchu.- To była dla mnie ważna sprawa.- Czasami zdarza się nam zapominać o wszystkim co nie dotyczy tego miejsca, co niewiąże się z tym, co się tutaj dzieje.Nie masz obowiązku poświęcać się temu bez reszty.Taknaprawdę większość właścicieli nie angażuje się w tak żmudną codzienną robotę.Może byśwolała.- Uważasz, że nie daję sobie rady! - Kelsey się zaczerwieniła.- Uważasz, że niepotrafię niczego doprowadzić do końca!- Wcale tego nie powiedziałam, Kelsey.- Czyżby? Dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Przecież stale zmieniam pracę,stale zmieniam zainteresowania! Dlaczego ktoś miałby uwierzyć, że potrafię wytrwać, że tapraca znaczy dla mnie coś więcej niż pisanie ogłoszeń czy oprowadzanie wycieczek po galeriiimpresjonistów? Jeżeli tak łatwo się poddaję, to dlaczego jeszcze tu jestem? - odrzuciła dotyłu włosy.- Bo to jest zupełnie inna sprawa.Bo wszystko jest inne.Zakręciła się na pięcie i pomaszerowała do stajni.Naomi tylko westchnęła.Zdała sobie sprawę, że gdy dwie najbliższe istoty obarczająnas swoimi kłopotami, zapomina się o własnych zmartwieniach.Oceniając stopieńzdenerwowania obojga, doszła do wniosku, że Kelsey musi jeszcze przez jakiś czas pomachaćwidłami, by dojść do siebie.A więc zacznie od Mosesa.Siedział przy biurku, warcząc przez telefon do agenta Rena.- Nie, nie wezmie udziału w Belmont.Nie jest jeszcze w pełni formy, a Corellipojedzie na High Water i zajmie w Preakness drugie miejsce.Zna konia, poza tym zasłużyłsobie na jazdę.Taaa, to ostateczna decyzja.Rzucił słuchawkę, przerywając płynący z niej potok słów.- Nie wystawiam przerażonego zawodnika z uszkodzonym ramieniem.- Zgadzam się z tobą.- By załagodzić sytuację, Naomi usiadła obok przy jego biurku.- I Reno także.Wie, że nie jest jeszcze gotów.- Chcąc położyć kres napięciu, przykryła jegorękę dłonią.- Nie byłeś zbyt surowy dla Kelsey?Nachmurzył się, cofnął rękę.- Czy przyszłaś tu w charakterze właścicielki, czy jej matki?- Po prostu przyszłam, Moses - odparła i poprzestała na tym.- Wiem, że ostatniowzięła sobie wolne.Podobnie jak wiem - ciągnęła spokojnie - że coś gnębi zarówno ją, jak iciebie.- Trzymajmy się jednego, Naomi.- Odsunął się od biurka.- Zaniedbuje się w pracy.Może już jej minął zapał.Spojrzała na niego uważnie.Nie był rozdrażniony, raczej zaniepokojony.A może ona musi po prostu powiązać w całość różne elementy? Nie zapominajmy, żew bardzo krótkim czasie musiała się przystosować do zupełnie nowej sytuacji.Zdaje się, żedotychczas byliśmy bardzo zadowoleni z jej pracy.Wręcz zdumieni.- Dotychczas - zgodził się.- Byłem szczęśliwy i zbudowany jej postawą.A teraz dlajej dobra musiałem nią potrząsnąć.Poza tym to należy do moich obowiązków służbowych.Nie zapominaj o tym.Jeżeli chcesz, żebym traktował ją inaczej.Nie powiedziałam tego - przerwała mu, lekko zniecierpliwiona.- Ale znam cię,Moses.Nie zdarza się, żebyś beształ kogoś publicznie za parę drobnych przewinień.Dlaczegowięc postanowiłeś traktować ją inaczej niż innych?Pochylił się gwałtownie.Mierzyli się wzrokiem po przeciwnych stronach biurka.Dobrze, powiem ci, jak ja to widzę.Ta dziewczyna otrzymywała od życia wszystko,na co miała ochotę.Jest zepsuta, zuchwała i ma zwyczaj zaczynać coś i rzucać to w połowie.- I ja taka byłam.Przytaknął kiwnięciem głowy.- Do pewnego stopnia.Ale zawsze kończyłaś to, co zaczynałaś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Naomi nazwała go z tego powodu Tomorrow's Arrogance.Ma dobry rodowód i dobrewarunki, a czas pokaże, czy będzie miał również zapał i serce.Tymczasem Mosesowi ciężko było na sercu.Za bardzo liczył na derby.Chciał byćmądrzejszy.A przecież geny przodków z obu stron ostrzegały go, by nie wystawiał na próbębogów.Nie posłuchał wewnętrznego głosu, lokując wszystkie nadzieje, całe swoje serce wtych dwóch minutach wyścigu.A koszty były przytłaczające.- Są takie piękne - szepnęła zza jego pleców Kelsey.- Trudno uwierzyć, że wprzyszłym roku będą gotowe pod siodło.Moses włożył ręce do kieszeni.Nie spuszczał wzroku ze zrebaków.- Więc jednak postanowiłaś się pojawić!- Przepraszam, trochę się spózniłam. Trochę się spózniłam , pół dnia wczoraj i cały dzień przedwczoraj.- Musiałam się zająć pewnymi sprawami.- Sprawami! - odwrócił się do niej, świadom, że za chwilę wyładuje na niej częśćswojej frustracji.Zasłużyła sobie na to.- Tylko jedna rzecz jest ważna dla każdego, kto tutajpracuje: konie.Długimi krokami pomaszerował w kierunku stajni; Kelsey przebierała nogami, by zanim nadążyć.- Przepraszam, Moses, naprawdę.Ale to była konieczność.- Czuła się paskudnie.Nagle przystanął i zwrócił się w jej stronę, aż zapadła się obcasami w ziemię, z trudemłapiąc równowagę.- Posłuchaj, smarkulo.Nie jesteś tu po to, żeby się bawić.Tutaj nie robi się przerwy nazawiązanie sznurowadła, ale się pracuje.Solidnie, cały dzień, codziennie.Jeśli nie pracujesz,skutki twojego olewania spadają na kogoś innego.Ale u mnie to nie przejdzie.A właściwieco wczoraj robiłaś w czasie, kiedy powinnaś być ze swoim koniem, gdy miałaś otrzymaćpolecenia od trenera jednolatków?- Byłam.- Kelsey w porę ugryzła się w język.- To sprawa osobista.- Strosz sobie włosy i maluj paznokcie, ale na własny koszt i nie w godzinach pracy.Nie zamierzam tracić na ciebie czasu.A teraz do roboty! Wyrzuć gnój z boksów.- Ale.muszę popracować z Honor.- Honor jest już na lonży.Będziesz mogła ją ostudzić po zakończeniu treningu.Narazie bierz się za łopatę.Odszedł i zniknął w swoim kantorku.Stajenni i pomocnicy, którzy na momentprzerwali pracę, natychmiast powrócili do swoich zajęć.Każdy lubi popatrzeć na publicznąchłostę, ale nikt nie chce zostać przyłapany na podglądaniu.- A więc zostałaś zaakceptowana.- Naomi podeszła do córki i w geście pocieszeniapogłaskała ją po plecach.- Nie mówiłby do ciebie w ten sposób, gdyby cię nie traktował jakoczęści zespołu.- Mógł mnie zwymyślać bez świadków - mruknęła Kelsey.- Poza tym, do diabła, niestroszę sobie włosów.A spójrz na to.- Doprowadzona do szewskiej pasji, wyciągnęła ręce,pokazując krótkie, własnoręcznie obcięte, nie pomalowane paznokcie.- Czy wyglądają jakświeżo po manikiurze? Nie jestem tu dla zabawy.A wszystko z powodu tych kilku godzin.-W porę się powstrzymała, przeklinając siebie w duchu.- To była dla mnie ważna sprawa.- Czasami zdarza się nam zapominać o wszystkim co nie dotyczy tego miejsca, co niewiąże się z tym, co się tutaj dzieje.Nie masz obowiązku poświęcać się temu bez reszty.Taknaprawdę większość właścicieli nie angażuje się w tak żmudną codzienną robotę.Może byśwolała.- Uważasz, że nie daję sobie rady! - Kelsey się zaczerwieniła.- Uważasz, że niepotrafię niczego doprowadzić do końca!- Wcale tego nie powiedziałam, Kelsey.- Czyżby? Dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Przecież stale zmieniam pracę,stale zmieniam zainteresowania! Dlaczego ktoś miałby uwierzyć, że potrafię wytrwać, że tapraca znaczy dla mnie coś więcej niż pisanie ogłoszeń czy oprowadzanie wycieczek po galeriiimpresjonistów? Jeżeli tak łatwo się poddaję, to dlaczego jeszcze tu jestem? - odrzuciła dotyłu włosy.- Bo to jest zupełnie inna sprawa.Bo wszystko jest inne.Zakręciła się na pięcie i pomaszerowała do stajni.Naomi tylko westchnęła.Zdała sobie sprawę, że gdy dwie najbliższe istoty obarczająnas swoimi kłopotami, zapomina się o własnych zmartwieniach.Oceniając stopieńzdenerwowania obojga, doszła do wniosku, że Kelsey musi jeszcze przez jakiś czas pomachaćwidłami, by dojść do siebie.A więc zacznie od Mosesa.Siedział przy biurku, warcząc przez telefon do agenta Rena.- Nie, nie wezmie udziału w Belmont.Nie jest jeszcze w pełni formy, a Corellipojedzie na High Water i zajmie w Preakness drugie miejsce.Zna konia, poza tym zasłużyłsobie na jazdę.Taaa, to ostateczna decyzja.Rzucił słuchawkę, przerywając płynący z niej potok słów.- Nie wystawiam przerażonego zawodnika z uszkodzonym ramieniem.- Zgadzam się z tobą.- By załagodzić sytuację, Naomi usiadła obok przy jego biurku.- I Reno także.Wie, że nie jest jeszcze gotów.- Chcąc położyć kres napięciu, przykryła jegorękę dłonią.- Nie byłeś zbyt surowy dla Kelsey?Nachmurzył się, cofnął rękę.- Czy przyszłaś tu w charakterze właścicielki, czy jej matki?- Po prostu przyszłam, Moses - odparła i poprzestała na tym.- Wiem, że ostatniowzięła sobie wolne.Podobnie jak wiem - ciągnęła spokojnie - że coś gnębi zarówno ją, jak iciebie.- Trzymajmy się jednego, Naomi.- Odsunął się od biurka.- Zaniedbuje się w pracy.Może już jej minął zapał.Spojrzała na niego uważnie.Nie był rozdrażniony, raczej zaniepokojony.A może ona musi po prostu powiązać w całość różne elementy? Nie zapominajmy, żew bardzo krótkim czasie musiała się przystosować do zupełnie nowej sytuacji.Zdaje się, żedotychczas byliśmy bardzo zadowoleni z jej pracy.Wręcz zdumieni.- Dotychczas - zgodził się.- Byłem szczęśliwy i zbudowany jej postawą.A teraz dlajej dobra musiałem nią potrząsnąć.Poza tym to należy do moich obowiązków służbowych.Nie zapominaj o tym.Jeżeli chcesz, żebym traktował ją inaczej.Nie powiedziałam tego - przerwała mu, lekko zniecierpliwiona.- Ale znam cię,Moses.Nie zdarza się, żebyś beształ kogoś publicznie za parę drobnych przewinień.Dlaczegowięc postanowiłeś traktować ją inaczej niż innych?Pochylił się gwałtownie.Mierzyli się wzrokiem po przeciwnych stronach biurka.Dobrze, powiem ci, jak ja to widzę.Ta dziewczyna otrzymywała od życia wszystko,na co miała ochotę.Jest zepsuta, zuchwała i ma zwyczaj zaczynać coś i rzucać to w połowie.- I ja taka byłam.Przytaknął kiwnięciem głowy.- Do pewnego stopnia.Ale zawsze kończyłaś to, co zaczynałaś [ Pobierz całość w formacie PDF ]