[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwa tygodnie pózniej w końcu zidentyfikowano zwłoki Josepha.Z jednej strony cieszyłamsię, że już nikogo więcej nie skrzywdzi, ale z drugiej byłam sfrustrowana, że nigdy się nieprzekonamy, czy coś wiedział o losach Lisy.Lecz skoro zginął, to kto mnie tak gorliwieobserwował? Nie miewałam już dziwnych przeczuć od dnia, kiedy Kevin rzucił się w pogońza natrętem, i miałam nadzieję, że więcej się nie pojawią.Ale wciąż zachodziłam w głowę,czy to był Daniel, czy jakiś inny członek komuny, który żywił do mnie urazę.Po częściuzyskałam odpowiedz na to pytanie w następnym tygodniu, kiedy Daniela schwytano podczaspróby przekroczenia granicy ze Stanami Zjednoczonymi.Został zatrzymany na miejscu, ale odpoczątku się zastrzegał, że nic nie wiedział o tym, jakoby jego ojciec planował kogokolwiekskrzywdzić.Zeznał też, że ani razu nie próbował się do mnie zbliżyć.Wierzyłam mu, leczmimo to miał odpowiadać przed sądem za współudział w tragicznych wydarzeniach.Kilka dni po zatrzymaniu Daniela leżałam na kanapie i czytałam książkę, przykryta kocem,z przytuloną do siebie kotką, noszącą teraz imię Glendy.Uniosłam na chwilę dłoń z jej boku,żeby odwrócić kartkę, i gdy pogłaskałam ją ponownie, zaczęła głośno mruczeć.Wtedyniespodziewanie ktoś zapukał do drzwi.Kotka błyskawicznie zeskoczyła na podłogę, a mnieserce zabiło mocniej.Myśląc, że to Kevin, który miał właśnie przyjechać, szybko otworzyłamdrzwi.Ale to nie był Kevin.Na progu stała Lisa. Mamo, ja. zaczęła niewyraznie, po czym zaniosła się płaczem.Patrzyłam na nią, a szloch wyrywał mi się z piersi i zaczęłam bezwiednie dygotać.Niemogłam się ruszyć, byłam jak sparaliżowana, nogi odmawiały posłuszeństwa, szumiało miw uszach.Kiedy zbliżyła się o krok, złapałam ją, wtuliłam głowę w jej ramię i ścisnęłam jątak mocno, że aż musiało boleć.Nie mogłam złapać oddechu, nie mogłam wydobyć z siebiedzwięku, tylko szlochałam głośno, spazmatycznie, tuląc ją do siebie.Lisa również zadrżała.Jej włosy dostały mi się do ust, pociekło mi z nosa.Próbowałamnabrać powietrza, ale wciąż nie panowałam nad swoim ciałem.Trzymałam dłoń z tyłu jejgłowy, raz za razem głaszcząc ją po włosach, i tylko kołysałam się lekko w przód i w tył.Wreszcie między spazmami szlochu udało mi się przepchnąć przez gardło kilka słów. O Boże.Słodki Jezu.Dziękuję.*Minęło sporo czasu, zanim obie uspokoiłyśmy się na tyle, żeby wejść do środka.Cały czasbyłam jeszcze roztrzęsiona, aż kręciło mi się w głowie.Musiałam przystanąć na chwilę,oparta ramieniem o ścianę, bo łzy wciąż spływały mi po policzkach.Aż zaniepokojona Lisawzięła mnie pod ramię.Wyglądała dobrze.Włosy miała potargane przez wiatr, ale byłaubrana schludnie, w nową kurtkę dżinsową i luzne bojówki.Oczy miała czyste, choćzaczerwienione od płaczu.Przybrała trochę na wadze, policzki jej się zaokrągliły.Chciałamwiedzieć od razu wszystko, gdzie była, co się z nią działo.Ale okazała się głodna, chciała cośzjeść, nim zaczniemy rozmawiać.Powiedziała, że posiłek pomoże nam się uspokoić.I miałarację, bo zwykłe codzienne czynności stały się pierwszym ważnym elementem w tejsurrealistycznej sytuacji.Zaparzyłyśmy sobie herbatę, wspólnie zrobiłyśmy kanapki, jakkiedyś, gdy była małą dziewczynką.Jedna smarowała chleb masłem, druga polewała miodem.Nie mogłam się powstrzymać od tego, żeby od czasu do czasu jej nie dotknąć, pogłaskać powłosach, jakbym w ten sposób musiała się upewniać, że ona naprawdę jest ze mną.Wreszcieusiad- łyśmy na kanapie, tuż obok siebie, stykając się kolanami.Zaczęła mówić. Ten pożar, mamo, to było coś tak potwornego.a ja nie mogłam im pomóc.Nie mogłamich wypuścić. Widziałaś pożar? Gdzie wtedy byłaś? W komorze.Aaron zamknął mnie kilka dni wcześniej, powiedział, że znajdę tamodpowiedzi na wszystkie moje pytania, ale mnie się tylko jeszcze bardziej pomieszało.KiedyJoseph otworzył drzwi i kazał mi iść na górę, spróbowałam, ale miałam bardzo silne zawrotygłowy i musiałam usiąść.Nie zwrócił na to uwagi.Był zbyt zajęty bieganiem po budynkui przenoszeniem kanistrów, a potem uciekł tak szybko, że nawet mnie nie zauważył.Bardzo siębałam.Nie miałam pojęcia, co się dzieje.Wtedy rozległ się niesamowity huk.Wbiegłam nagórę.W korytarzu było pełno dymu, rozlegały się przerażające krzyki.Próbowałam ustalić,gdzie są ci ludzie, ale w tamtej części już się wszystko paliło.Buchał nieznośny żar.Wyobraznia podsunęła mi szereg przerażających obrazów, ludzi wołających o pomoc,płomienie błyskawicznie ogarniające cały budynek i uwięzioną w nim Lisę. Przykro mi, kochanie.Wiem, że próbowałaś. Musiałam ich zostawić. Urwała i zaniosła się szlochem.Byłam pewna, że jeszczedługo nie zdoła się uwolnić od tego bólu, od gigantycznego poczucia winy jednej z niewieluocalałych.Wzięła się w garść i mówiła dalej: Czołgałam się po podłodze, bo tam byłonajmniej dymu, potem wybiłam okno na tyłach.Z zewnątrz zobaczyłam, jak gwałtownyrozszalał się pożar.Wiedziałam. Znowu urwała, na jej twarzy odmalowało się cierpieniewywołane wspomnieniami.Wytarła oczy i wzięła kilka głębokich oddechów. Tamtego dniazginęli ludzie, mnóstwo ludzi.Ale ja przeżyłam i po prostu. Pokręciła głową, spoglądającna resztki swojej kanapki..po prostu nie mogłam zrozumieć, dlaczego Bóg pozwolił żyćwłaśnie mnie, po tym wszystkim, co zrobiłam. Azy na nowo spłynęły jej po twarzy.Chciałam ją pocieszyć, ale wyczułam, że wolałaby, abym była cicho.Toteż położyłamtylko dłoń na jej kolanie i lekko zacisnęłam palce.Oparła rękę na mojej dłoni.Po chwili kontynuowała: Uciekłam, wróciłam autostopem do miasta.Potem przepłynęłam na kontynent, znowubrałam narkotyki, chcąc o wszystkim zapomnieć.Któregoś dnia obudziłam się u boku jakiegośobcego chłopaka i choć nadal nie rozumiałam, dlaczego jeszcze żyję, to zaczęłam myśleć, żemoże zostałam ocalona z jakiegoś konkretnego powodu, na przykład po to, żebym wreszcie cośzrobiła ze swoim życiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Dwa tygodnie pózniej w końcu zidentyfikowano zwłoki Josepha.Z jednej strony cieszyłamsię, że już nikogo więcej nie skrzywdzi, ale z drugiej byłam sfrustrowana, że nigdy się nieprzekonamy, czy coś wiedział o losach Lisy.Lecz skoro zginął, to kto mnie tak gorliwieobserwował? Nie miewałam już dziwnych przeczuć od dnia, kiedy Kevin rzucił się w pogońza natrętem, i miałam nadzieję, że więcej się nie pojawią.Ale wciąż zachodziłam w głowę,czy to był Daniel, czy jakiś inny członek komuny, który żywił do mnie urazę.Po częściuzyskałam odpowiedz na to pytanie w następnym tygodniu, kiedy Daniela schwytano podczaspróby przekroczenia granicy ze Stanami Zjednoczonymi.Został zatrzymany na miejscu, ale odpoczątku się zastrzegał, że nic nie wiedział o tym, jakoby jego ojciec planował kogokolwiekskrzywdzić.Zeznał też, że ani razu nie próbował się do mnie zbliżyć.Wierzyłam mu, leczmimo to miał odpowiadać przed sądem za współudział w tragicznych wydarzeniach.Kilka dni po zatrzymaniu Daniela leżałam na kanapie i czytałam książkę, przykryta kocem,z przytuloną do siebie kotką, noszącą teraz imię Glendy.Uniosłam na chwilę dłoń z jej boku,żeby odwrócić kartkę, i gdy pogłaskałam ją ponownie, zaczęła głośno mruczeć.Wtedyniespodziewanie ktoś zapukał do drzwi.Kotka błyskawicznie zeskoczyła na podłogę, a mnieserce zabiło mocniej.Myśląc, że to Kevin, który miał właśnie przyjechać, szybko otworzyłamdrzwi.Ale to nie był Kevin.Na progu stała Lisa. Mamo, ja. zaczęła niewyraznie, po czym zaniosła się płaczem.Patrzyłam na nią, a szloch wyrywał mi się z piersi i zaczęłam bezwiednie dygotać.Niemogłam się ruszyć, byłam jak sparaliżowana, nogi odmawiały posłuszeństwa, szumiało miw uszach.Kiedy zbliżyła się o krok, złapałam ją, wtuliłam głowę w jej ramię i ścisnęłam jątak mocno, że aż musiało boleć.Nie mogłam złapać oddechu, nie mogłam wydobyć z siebiedzwięku, tylko szlochałam głośno, spazmatycznie, tuląc ją do siebie.Lisa również zadrżała.Jej włosy dostały mi się do ust, pociekło mi z nosa.Próbowałamnabrać powietrza, ale wciąż nie panowałam nad swoim ciałem.Trzymałam dłoń z tyłu jejgłowy, raz za razem głaszcząc ją po włosach, i tylko kołysałam się lekko w przód i w tył.Wreszcie między spazmami szlochu udało mi się przepchnąć przez gardło kilka słów. O Boże.Słodki Jezu.Dziękuję.*Minęło sporo czasu, zanim obie uspokoiłyśmy się na tyle, żeby wejść do środka.Cały czasbyłam jeszcze roztrzęsiona, aż kręciło mi się w głowie.Musiałam przystanąć na chwilę,oparta ramieniem o ścianę, bo łzy wciąż spływały mi po policzkach.Aż zaniepokojona Lisawzięła mnie pod ramię.Wyglądała dobrze.Włosy miała potargane przez wiatr, ale byłaubrana schludnie, w nową kurtkę dżinsową i luzne bojówki.Oczy miała czyste, choćzaczerwienione od płaczu.Przybrała trochę na wadze, policzki jej się zaokrągliły.Chciałamwiedzieć od razu wszystko, gdzie była, co się z nią działo.Ale okazała się głodna, chciała cośzjeść, nim zaczniemy rozmawiać.Powiedziała, że posiłek pomoże nam się uspokoić.I miałarację, bo zwykłe codzienne czynności stały się pierwszym ważnym elementem w tejsurrealistycznej sytuacji.Zaparzyłyśmy sobie herbatę, wspólnie zrobiłyśmy kanapki, jakkiedyś, gdy była małą dziewczynką.Jedna smarowała chleb masłem, druga polewała miodem.Nie mogłam się powstrzymać od tego, żeby od czasu do czasu jej nie dotknąć, pogłaskać powłosach, jakbym w ten sposób musiała się upewniać, że ona naprawdę jest ze mną.Wreszcieusiad- łyśmy na kanapie, tuż obok siebie, stykając się kolanami.Zaczęła mówić. Ten pożar, mamo, to było coś tak potwornego.a ja nie mogłam im pomóc.Nie mogłamich wypuścić. Widziałaś pożar? Gdzie wtedy byłaś? W komorze.Aaron zamknął mnie kilka dni wcześniej, powiedział, że znajdę tamodpowiedzi na wszystkie moje pytania, ale mnie się tylko jeszcze bardziej pomieszało.KiedyJoseph otworzył drzwi i kazał mi iść na górę, spróbowałam, ale miałam bardzo silne zawrotygłowy i musiałam usiąść.Nie zwrócił na to uwagi.Był zbyt zajęty bieganiem po budynkui przenoszeniem kanistrów, a potem uciekł tak szybko, że nawet mnie nie zauważył.Bardzo siębałam.Nie miałam pojęcia, co się dzieje.Wtedy rozległ się niesamowity huk.Wbiegłam nagórę.W korytarzu było pełno dymu, rozlegały się przerażające krzyki.Próbowałam ustalić,gdzie są ci ludzie, ale w tamtej części już się wszystko paliło.Buchał nieznośny żar.Wyobraznia podsunęła mi szereg przerażających obrazów, ludzi wołających o pomoc,płomienie błyskawicznie ogarniające cały budynek i uwięzioną w nim Lisę. Przykro mi, kochanie.Wiem, że próbowałaś. Musiałam ich zostawić. Urwała i zaniosła się szlochem.Byłam pewna, że jeszczedługo nie zdoła się uwolnić od tego bólu, od gigantycznego poczucia winy jednej z niewieluocalałych.Wzięła się w garść i mówiła dalej: Czołgałam się po podłodze, bo tam byłonajmniej dymu, potem wybiłam okno na tyłach.Z zewnątrz zobaczyłam, jak gwałtownyrozszalał się pożar.Wiedziałam. Znowu urwała, na jej twarzy odmalowało się cierpieniewywołane wspomnieniami.Wytarła oczy i wzięła kilka głębokich oddechów. Tamtego dniazginęli ludzie, mnóstwo ludzi.Ale ja przeżyłam i po prostu. Pokręciła głową, spoglądającna resztki swojej kanapki..po prostu nie mogłam zrozumieć, dlaczego Bóg pozwolił żyćwłaśnie mnie, po tym wszystkim, co zrobiłam. Azy na nowo spłynęły jej po twarzy.Chciałam ją pocieszyć, ale wyczułam, że wolałaby, abym była cicho.Toteż położyłamtylko dłoń na jej kolanie i lekko zacisnęłam palce.Oparła rękę na mojej dłoni.Po chwili kontynuowała: Uciekłam, wróciłam autostopem do miasta.Potem przepłynęłam na kontynent, znowubrałam narkotyki, chcąc o wszystkim zapomnieć.Któregoś dnia obudziłam się u boku jakiegośobcego chłopaka i choć nadal nie rozumiałam, dlaczego jeszcze żyję, to zaczęłam myśleć, żemoże zostałam ocalona z jakiegoś konkretnego powodu, na przykład po to, żebym wreszcie cośzrobiła ze swoim życiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]