[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daniel Walicki.Konserwator u Ilony.Wysoki.Barczysty.Szpakowaty.Lewa noga.cholera, niepamiętam.Lewa albo prawa krótsza od drugiej.Od którejdrugiej?Elka!Wszystko jedno, od której.Mocno utyka.Tak naoko ma okołopięćdziesiątki.Jezdzi rzęchem marki Polonez.Pachniechyba Ferrari Extreme.No, no.Niezle go obwąchałaś.Ciekawe, gdzie ci takmęsko pachniał?W samochodzie,kretynko!Wsamochodzie?Uprawiałaś z nim seks na tylnym siedzeniu jak w amerykańskich filmach?251. No nie, ja przez ciebie zwariuję!Nie uprawiałamz nimseksu!Dobra, dobra.Ja jużi tak wiem swoje.Nie dogadamsię ztobą.Ilewypiliście wina do kolacji?Wina?Kaśka!Coś ty!Pysznego, mojej roboty, koniaczku.Na moim, fachowo jak na chemika przystało, bimberku.Tylko z Heniusiem próbowaliśmykapeczkę.Aha.I Heniuś wpadł pod stół.Jakbyś przy tym była - zachichotała moja przyjaciółka.-Heniuś ma słabą głowinkę.Za to ty tęgą.Zadzwonię jutro.Jak wytrzezwiejesz.Cośty, Kaśka.Jestemtrzezwa wprost niemożliwie.Akurat.Prostej sprawy nie potrafisz zrozumieć.Chcętylko uzyskać bliższe informacje o pracowniku KunegundyWspaniałej, który prawdopodobnieużywa za drogiego, jakna jego możliwości finansowe, pachnidła, co wzbudza mojepodejrzenia.Ferrari Extreme to piekielnie droga woda.On używapo goleniu?Jezu, daj mi siłę!Nie mam pojęcia, po czym jej używa!I niby ja mam się tego wywiedzieć?UIlony?To onaz nim sypia?Elka, tobietylko łóżkow głowie!A niby co mogę mieć w głowie, skoro w nim leżę, prześladowana przez przyjaciółkęwariatkę wgodzinie duchów?25-2- Dobra.To lez sobie.- Ej, Kaśka.Najpierw robisz za zegarynkę,a teraz,kiedymnie rozbudziłaś, spadasz?Gadaj.Po kolei.Facet, który polewa się wodą marki Ferrari Extreme, po jakącholerę miałbyrobić za konserwatora uIlony?Wiesz,ile taki konserwatorzarabia?- Nie wiem.-Dziewięćset złotych polskich brutto.Już wozne mająwyższe pensje.- Ten ma wtakim razieinne dochody!Z niegotaki samkonserwator jak ze mnie wozna.Wie, co to jest stajnia Augiasza. Zna sięna sztuce.Nawet Rapackiego rozpoznał, a tomniej znany malarz.- Więcjednak był u ciebie w chałupie.Podoba ci się, co?Wysoki,barczysty, pachnący.- Elka, na litośćboską.To niema żadnego znaczenia, czymi siępodoba, czy nie.Onsię podoba Szymkowi!- Jezus Maria!Kaśka!Pewno pedofil.Z samego rana zadzwonię do Ilony.- Ela, nie!Nie pedofil!- Czy ty zdajesz sobie sprawę z zagrożenia?-Ela,kochana, tonie tak.- Ajak?-Facet wobec Szymkajest okej.Ale nie dziw się, że chcęo nimwiedzieć coś więcej.255. Nie dziwię się.Jednym słowem, życzysz sobie, bym sięwypytała u Ilony o tego pachnącego Ferrari Extremegościa?Ela, ale delikatnie.Założę specjalnie jedwabne rękawiczki.Sama umieramz ciekawości.Rozumiem więctwoją.Ale delikatnie.Powtarzasz się.Bardzo delikatnie.Rozumiem cię lepiej,niż cisię zdaje.Za cholerę nie przyznasz się, że facet ci siępodoba.Chodzi o Szymka, Elka!Masz mnie za kretynkę?Skoro podobasię Szymkowi,wobec tego twójcudowny syneczek niewywali go za drzwi.Tak jak mnie ostatnim razem.Wreszcie łaskawie cipozwolina męsko-damskie kontakty.Kaśka.Jutro mam dwa "okienka"w zajęciach.Zamiast odwalać dyrektorską biurokrację, wpadnę z przyjacielską wizytą do Ilony.Wybacz,że nie rzucę ci sięna szyję, bo to mogłoby wzbudzić jejpodejrzenia.Po wizyciezadzwonię.Wpadniesz do mnie po relację.Okej?Dzięki.Nie dziękuj.Przygotuj gips.Nogę ci złamię, jak obiecałam.Myśląc o tym, czegosię dowie Elka, nie mając sił iść podprysznic, wróciłam do salonu.Nastawiłam budzik w komórcena czwartąpiętnaście.Skuliłam się w fotelu.Zasnęłam.Przyśnił mi sięSzymek.Przykrywałmnie kocem i głaskałpo głowie.25420.Głowę miałam tak zaprzątniętą pytaniem, kim jest DanielWalicki, że ledwo rozpoczęła siępierwsza lekcja, pobiegłamdo piętrowych koleżanek.Pani Maria, zamiast sprzątać,siedziała w swojej kanciapie,z głową opartąo stolik.Sękate palce targały siwe włosy.Chudymi plecami wstrząsałniemy, bezgłośny płacz.Wycofałam się napalcach, wstrząśnięta.Nic tu po mnie.Z doświadczenia wiem, żeczłowiek ogarniętyrozpaczą niełaknie świadków anipocieszenia.Krysię odnalazłam przy czyszczeniu kibli.Miałałzyw oczach.- Takie świństwo wyrządzić starej kobiecie!Ty jesteśuczona, może cośporadzisz?Bodo Miśki nawetnie chodz.Miśka, jak po każdymweekendzie, nie zdążyła wytrzezwieć.A paniMarii zabrali dzieci Krysia pacnęła wściekle klapąkibla. - Przyszlii zabrali.Wyobrażasz to sobie?Ona dla nichzaharowywała się na śmierć.Ta jej córka, pijaczka iostatnia255. zdzira, co urodzi dzieciaka, to go matce podrzuca, a samarusza w tango.Teraz od roku siedzi w kiciu.Razemze swoimamantemwłamała się do monopolowego.A że tonie pierwszy'raz, dostali po trzy lata.Przynajmniej tyle miała dotąd paniMaria szczęścia, że nie musiała się już ze zdzirą i jej amantem.użerać.Bili ją, wiesz?%7łebypowiedziała, gdzie ma kasę.Nigdyim nie powiedziała, nigdy.Kiedyś jej nawet żebro przetrącili,ale nie poszła do lekarza ani do szpitala, ani nic.Długo plułakrwią.Ledwołaziła, ale łaziła.Bo, gadała, wtedy opieka zabierze jej dzieciaki.Całą trójkęchowała od urodzenia.Dzieciaki czyste, oprane, umyte, nakarmione.A tu nagle przyszli i zabrali.Powiedzieli, że nie ma warunków do wychowywaniadzieci.%7łe niby w bidulu będzie im lepiej.Skąd o tym wszystkim wiesz?- Przecież mieszkam naprzeciwko.Jak mnie mój wali popijaku, to uciekam z dzieciakami do paniMarii.Takiej dobrejkobiety świat niewidział.Kaśka!Jak jej tych dzieciów nie oddadzą, to ona nie ma po co żyć.Rozumiesz?Rozumiałam.- Idz do dyrektorki albo gdzie.Ty jesteś mądra.Pomóż.Mój Boże, naiwna wiara Krysi w mojemożliwości omali mnie nie doprowadziła do płaczu.Jai innesąsiadymożemybyć zaświadków.Cała ulicaSprawiedliwa.Wszyscy wiedzieli, jak jest naprawdę.A jakprzyszli zabierać, Jezusie, Kasia, dzieciaki musieli na siłę od256drzwi odrywać.A pani Maria tylko powtarzała: "Nie zabierajcie mi dzieci, nie zabierajcie".- Zrobisz tak- powiedziałam, bocoś musiałam powiedzieć i coś jednak musiałam zrobić,chociaż spróbować, inaczej nie umiałabym spojrzeć na siebie w lustrze (sporo jednak było racji wtwoich słowach.Danielu Walicki, że niewielewiem o rozmiarach ludzkiegonieszczęścia) - po pierwsze,pójdziesz dopani Marii i powiesz, że będziemy walczyć o jejwnuki.Musi być silna.Jeżeli teraz sięzałamie, to po sprawie,kapujesz?- Kapuję.I co dalej?- Potem ty mito wszystko jeszcze raz opowiesz.Po kolei.Jaki co, kapujesz?- Kapuję.-Potem ja to opiszę. W domu mam komputer, drukarkę.Wydrukuję w kilku egzemplarzach.Dwóch może nawet i trzech.- zastanawiałam się głośno.-Dam te wydrukitobie.Ty poganiasz po ludziach, zbierzeszich podpisy.Imwięcej, tym lepiej.- Cała ulica podpisze!Wszyscy są za panią Marią!Kaśka,ale co dalej?- Od pani dyrektor wezmę opinię o pracypani Marii.-Ta wiedzma ci nieda.Lepiej idz do księgowej.- Księgowa nie jest pracodawcą,kapujesz?Opinię musiWystawić pracodawca.257. - No to klops.Dyrektorka to wiedzma.f- Nie martwsięna zapas.Na pewno pomoże.I jak jużwszystko będziemy miały, ja z tym pójdę, gdzie trzeba.- A gdzie trzeba?zapytałarzeczowo Krysia.- Najlepiej do mediów.-Możesz gadać tak, żebym załapała?- Do gazet.Do radia.Dotelewizji.- Matko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl