[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z Harlandem wita się kobieta, która wygląda, jakby przedchwilą zeszła z wybiegu dla modelek.Ma rozpuszczone wło-sy i perły na szyi.Pocałunki w policzek, szybki gest palcamiw moim kierunku.Bentley przez chwilę siedzi wygodnie rozparty, pławiącsię we własnym blasku.Ten facet to prawdziwa gwiazda ro-cka.Wciąż z cieniem uśmiechu na ustach zwraca się do mnie.- Znasz Evelyn Pendry? - pyta.W ciemności czuje się niezagrożony.Ciepło i bezpiecznie.Wielki znak równości.Nie widzisz mnie, nawet w tym świet-le płynącym ze szczeliny między skrzydłami drzwi.Wciążjest ciemno, ciemna szafa, potem dzwięk przeskakującegorygla.154Leo powoli wysuwa nóż ze skarpetki i cicho podnosi sięna nogi.Skrzypnięcie podłogi niedaleko drzwi.Rygiel znów się za-myka.Szybkie kroki na dywanie.Włączony telewizor.W po-koju rozbrzmiewają wyreżyserowane głosy.Wiadomości.- Najważniejsza informacja dzisiejszego wieczoru.-mówi Evelyn Pendry, naśladując głos matki i jej pełną werwyintonację.Wchodzi do sypialni, zdejmując kolczyki i powtarzając jej słowa.Rozpina bluzkę, zrzuca buty na obcasach,kilkoma ruchami zrzuca z siebie spódnicę.W pokoju unosi się zapach truskawek.Leo wdycha.Mi-nęło już sporo czasu od dnia, kiedy czuł zapach kogoś, ktotak pachnie.- Senator Almundo - mówi Evelyn, powtarzając słowow słowo głos matki - zdementował wszystkie zarzuty.Stoi przed lustrem w kremowej, satynowej bieliznie, prze-krzywiając głowę i bardzo wyraznie wymawiając wszystkiesłowa.- Senator Almundo.zdementował wszystkie zarzuty.Leo patrzy przez szczelinę w drzwiach szafy, a Evelynjeszcze raz powtarza frazę, dopracowując dykcję.Ma ładną, wysportowaną figurę, ale on nie myśli o tym, onie.Zastanawia się, jak ona zareaguje.Wydaje się wyspor-towana.Młoda i wysportowana.Nie to, co staruszek Freddyśpiący w swoim łóżku.Nie to, co tamta dziewczyna w alejcez Rileyem.O nie, ta.Ta będzie walczyć.Obejmuje nóż dłonią, ciężko przełyka.Wciąga powietrze i wtedy ogarnia go spokój.Przyszła za wcześnie.Niespodziewanie.Leo poczeka, ażzapadnie noc, aż ona będzie w łóżku.Zamyka oczy i wstrzymuje oddech.Gdy znów je otwiera, Evelyn Pendry wpatruje się w szafę.Harland splata palce dłoni.- A więc mówiła coś o jakimś materiale do gazety?155- No cóż, tak to ujęła - wyjaśniam.- Chciała napisać ar-tykuł o sprawie senatora Almunda i o mnie.I wtedy zaczęłasię wypytywać o moją przeszłość.Chciała wiedzieć, czyutrzymuję kontakty z Nat i z twoją siostrzenicą Gwendolyn.- Gwendolyn.Tak.Gwendolyn.Wygląda na to, że Evelyn Pendry wypytywała także Har-landa o te dwie kobiety.Przekrzywia głowę.- Gwendolyn nie odzywała się od wielu lat.A jeśli upły-nie ich jeszcze więcej, nim się odezwie, to nie będzie mi toprzeszkadzać.Co za zepsuta dziewczyna - dodaje.- Wygląda na to, że nie byliście w najlepszych stosun-kach - wnioskuję.Harland wpatruje się we mnie twardo, oblizuje wargi i od-powiada bez zająknięcia:- To była tylko kuzynka Cassie.Prawie siostra.Ale niezbyt za sobą przepadały.I ona.- Twarz mu się zmienia.Przez chwilę widać na niej gniew, nim znów tężeje.- Nieprzyszła na pogrzeb Cassie.Ta dziewczyna nie potrafiła nawet na jeden dzień przestać się szwendać po świecie, żebyokazać szacunek Cassandrze.Tego jej nigdy nie wybaczę.Harland poślubił Natalię Lakę, dziedziczkę fortuny La-kę'ów, gdy miała dziewiętnaście lat.Co pewnie było czystymzbiegiem okoliczności, właśnie odziedziczyła prawie miliarddolarów po swoim ojcu, Conradzie Lake'u.Rozwiedli się pookoło dwudziestu latach małżeństwa wkrótce po śmierci ichjedynej córki Cassie.Harland wziął dwadzieścia milionów iposzedł swoją drogą, najpierw inwestując w hotele BentleySuites.Potem założył wiele firm noszących jego nazwisko,między innymi Bentley Manufacturing, Bentley Bearings,Bentley International i Bentley Financial.Mówiono, że pociąg Harlanda do młodych kobiet nie za-czął się po rozwodzie, lecz na długo przed nim.Ich stosunkimałżeńskie szybko uległy ochłodzeniu.Razem trzymała ichtylko córka.Tak to widzę.Gdy zabrakło Cassie, pewnie spoj-rzeli na siebie i dali sobie spokój.Zamiast walczyć (mieli in-156tercyzę, choć nie znam szczegółów) Natalia część swojej for-tuny rzuciła byłemu mężowi jako pożegnalny prezent.Cynikmógłby powiedzieć, że główną motywacją Harlanda przezostatnich piętnaście lat było dorobienie się większego ma-jątku niż fortuna jego byłej żony.Zmiem twierdzić, że mu sięto udało.Naturalnie, moja firma, stosownie do tego, na tymskorzystała.- Gdzie jest teraz Gwendolyn? - pytam.Rozkłada ręce.- Słyszałem, że kupiła jakąś posiadłość w Lakę Coursey,na północy.Przypuszczam, że wciąż ma coś we Francji, aletak naprawdę to nie wiem.I wcale mnie to nie obchodzi.Wpatruje się we mnie uporczywie.- Ta reporterka, Evelyn, mówiła, dlaczego zadaje tewszystkie pytania?Potrząsam głową.- Zbyłem ją.Nie zaszliśmy tak daleko.Przybiega kelner z drinkami i pyta, czy chcemy się zapo-znać ze specjalnością kuchni.Harland nie ma ochoty, ja teżnie.Już wiem, że zamówi coś, co pływa w wodzie.Ja rów-nież zazwyczaj tak robię, ale tym razem myślę raczej o czymś,co się pasie na łące.- Ostatnio mieliście karioka, Henry - Harland zwraca siędo kelnera.- W sosie karmelowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Z Harlandem wita się kobieta, która wygląda, jakby przedchwilą zeszła z wybiegu dla modelek.Ma rozpuszczone wło-sy i perły na szyi.Pocałunki w policzek, szybki gest palcamiw moim kierunku.Bentley przez chwilę siedzi wygodnie rozparty, pławiącsię we własnym blasku.Ten facet to prawdziwa gwiazda ro-cka.Wciąż z cieniem uśmiechu na ustach zwraca się do mnie.- Znasz Evelyn Pendry? - pyta.W ciemności czuje się niezagrożony.Ciepło i bezpiecznie.Wielki znak równości.Nie widzisz mnie, nawet w tym świet-le płynącym ze szczeliny między skrzydłami drzwi.Wciążjest ciemno, ciemna szafa, potem dzwięk przeskakującegorygla.154Leo powoli wysuwa nóż ze skarpetki i cicho podnosi sięna nogi.Skrzypnięcie podłogi niedaleko drzwi.Rygiel znów się za-myka.Szybkie kroki na dywanie.Włączony telewizor.W po-koju rozbrzmiewają wyreżyserowane głosy.Wiadomości.- Najważniejsza informacja dzisiejszego wieczoru.-mówi Evelyn Pendry, naśladując głos matki i jej pełną werwyintonację.Wchodzi do sypialni, zdejmując kolczyki i powtarzając jej słowa.Rozpina bluzkę, zrzuca buty na obcasach,kilkoma ruchami zrzuca z siebie spódnicę.W pokoju unosi się zapach truskawek.Leo wdycha.Mi-nęło już sporo czasu od dnia, kiedy czuł zapach kogoś, ktotak pachnie.- Senator Almundo - mówi Evelyn, powtarzając słowow słowo głos matki - zdementował wszystkie zarzuty.Stoi przed lustrem w kremowej, satynowej bieliznie, prze-krzywiając głowę i bardzo wyraznie wymawiając wszystkiesłowa.- Senator Almundo.zdementował wszystkie zarzuty.Leo patrzy przez szczelinę w drzwiach szafy, a Evelynjeszcze raz powtarza frazę, dopracowując dykcję.Ma ładną, wysportowaną figurę, ale on nie myśli o tym, onie.Zastanawia się, jak ona zareaguje.Wydaje się wyspor-towana.Młoda i wysportowana.Nie to, co staruszek Freddyśpiący w swoim łóżku.Nie to, co tamta dziewczyna w alejcez Rileyem.O nie, ta.Ta będzie walczyć.Obejmuje nóż dłonią, ciężko przełyka.Wciąga powietrze i wtedy ogarnia go spokój.Przyszła za wcześnie.Niespodziewanie.Leo poczeka, ażzapadnie noc, aż ona będzie w łóżku.Zamyka oczy i wstrzymuje oddech.Gdy znów je otwiera, Evelyn Pendry wpatruje się w szafę.Harland splata palce dłoni.- A więc mówiła coś o jakimś materiale do gazety?155- No cóż, tak to ujęła - wyjaśniam.- Chciała napisać ar-tykuł o sprawie senatora Almunda i o mnie.I wtedy zaczęłasię wypytywać o moją przeszłość.Chciała wiedzieć, czyutrzymuję kontakty z Nat i z twoją siostrzenicą Gwendolyn.- Gwendolyn.Tak.Gwendolyn.Wygląda na to, że Evelyn Pendry wypytywała także Har-landa o te dwie kobiety.Przekrzywia głowę.- Gwendolyn nie odzywała się od wielu lat.A jeśli upły-nie ich jeszcze więcej, nim się odezwie, to nie będzie mi toprzeszkadzać.Co za zepsuta dziewczyna - dodaje.- Wygląda na to, że nie byliście w najlepszych stosun-kach - wnioskuję.Harland wpatruje się we mnie twardo, oblizuje wargi i od-powiada bez zająknięcia:- To była tylko kuzynka Cassie.Prawie siostra.Ale niezbyt za sobą przepadały.I ona.- Twarz mu się zmienia.Przez chwilę widać na niej gniew, nim znów tężeje.- Nieprzyszła na pogrzeb Cassie.Ta dziewczyna nie potrafiła nawet na jeden dzień przestać się szwendać po świecie, żebyokazać szacunek Cassandrze.Tego jej nigdy nie wybaczę.Harland poślubił Natalię Lakę, dziedziczkę fortuny La-kę'ów, gdy miała dziewiętnaście lat.Co pewnie było czystymzbiegiem okoliczności, właśnie odziedziczyła prawie miliarddolarów po swoim ojcu, Conradzie Lake'u.Rozwiedli się pookoło dwudziestu latach małżeństwa wkrótce po śmierci ichjedynej córki Cassie.Harland wziął dwadzieścia milionów iposzedł swoją drogą, najpierw inwestując w hotele BentleySuites.Potem założył wiele firm noszących jego nazwisko,między innymi Bentley Manufacturing, Bentley Bearings,Bentley International i Bentley Financial.Mówiono, że pociąg Harlanda do młodych kobiet nie za-czął się po rozwodzie, lecz na długo przed nim.Ich stosunkimałżeńskie szybko uległy ochłodzeniu.Razem trzymała ichtylko córka.Tak to widzę.Gdy zabrakło Cassie, pewnie spoj-rzeli na siebie i dali sobie spokój.Zamiast walczyć (mieli in-156tercyzę, choć nie znam szczegółów) Natalia część swojej for-tuny rzuciła byłemu mężowi jako pożegnalny prezent.Cynikmógłby powiedzieć, że główną motywacją Harlanda przezostatnich piętnaście lat było dorobienie się większego ma-jątku niż fortuna jego byłej żony.Zmiem twierdzić, że mu sięto udało.Naturalnie, moja firma, stosownie do tego, na tymskorzystała.- Gdzie jest teraz Gwendolyn? - pytam.Rozkłada ręce.- Słyszałem, że kupiła jakąś posiadłość w Lakę Coursey,na północy.Przypuszczam, że wciąż ma coś we Francji, aletak naprawdę to nie wiem.I wcale mnie to nie obchodzi.Wpatruje się we mnie uporczywie.- Ta reporterka, Evelyn, mówiła, dlaczego zadaje tewszystkie pytania?Potrząsam głową.- Zbyłem ją.Nie zaszliśmy tak daleko.Przybiega kelner z drinkami i pyta, czy chcemy się zapo-znać ze specjalnością kuchni.Harland nie ma ochoty, ja teżnie.Już wiem, że zamówi coś, co pływa w wodzie.Ja rów-nież zazwyczaj tak robię, ale tym razem myślę raczej o czymś,co się pasie na łące.- Ostatnio mieliście karioka, Henry - Harland zwraca siędo kelnera.- W sosie karmelowym [ Pobierz całość w formacie PDF ]