[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wypchaj się, dupku.A to, co pokazujesz, jest nie tylkokłamstwem, ale w dodatku żałosnym kłamstwem.Jej pełen furii głos odbił się echem od ścian pustego pokoju.Wałek do malowaniależał na podłodze.Na białej ścianie widniały smoliście czarne litery, układające się w słowa: Topić się?- Niedoczekanie, ty draniu.- Choć trzęsły jej się ręce, podniosła wałek i zamalowałaczarny napis na biało.Wtem jej dłonie znieruchomiały, palce zacisnęły się na uchwycie.-Zaraz, chwileczkę!Czując zamęt w głowie, upuściła wałek, z którego bryznęła farba, złapała torebkę iwybiegła, jakby ścigali ją wszyscy bogowie.Kilka chwil pózniej wpadła do swojego mieszkania.Rzuciła torebkę i sięgnęła powypożyczony z biblioteki egzemplarz  Otella.-  Topić się, topić się?.To gdzieś tu jest.- Zaczęła przewracać strony, gorączkowousiłując przypomnieć sobie scenę i kontekst.Chodziło o rozmowę Jagona z Roderigiem, podczas której Jago stosuje jeden zeswych podstępów.Pamiętała to.Znalazłszy, czego szukała, usiadła na podłodze.-  To tylko żądza obudzona we krwi za zgodą woli - przeczytała głośno.-  Bądzmężczyzną.Topić się? Top koty i ślepe szczenięta.Starała się odzyskać spokój.%7łądza obudzona we krwi za zgodą woli.Tak, to trafnie określało nikczemne postępkiKane'a.Zazdrość, intryga, zdrada i ambicja.To, co wiedział Jago, a czego nieświadom byłOtello.Kane jako Jago? Bóg - król jako Otello? Król nie zabił, lecz mimo to utracił córki,które kochał, za sprawą kłamstw i ambicji.A ta sztuka.niewątpliwie zawierała w sobie także piękno, prawdę i odwagę.Czy byłakluczem? Nakazując sobie metodyczne działanie, przekartkowała książkę i zajrzała pod oprawę.Następnie powtórzyła te czynności z własnym egzemplarzem.Zmusiła się, by usiąść iprzeczytać na nowo całą scenę.Były jeszcze inne wydania dramatu.Postanowiła pojechać do księgarni w centrumhandlowym i tam się rozejrzeć.W poniedziałek mogła znowu wstąpić do biblioteki.Wstała izaczęła krążyć po pokoju.W Valley znajdowały się zapewne dziesiątki rozmaitych wydań  Otella.Uznała, żezajrzy do szkół, do college'u.Będzie chodziła po domach, jeśli to się okaże konieczne.- Sam się utop - mruknęła i zgarnęła z podłogi torebkę.Pojedzie do centrumhandlowego teraz, zaraz.Szarpnięciem otworzyła drzwi, gdy nagle uderzyła ją pewna myśl.Wściekła na siebie,cofnęła się o dwa kroki i zatrzasnęła drzwi z powrotem.Była głupia, dała się nabrać.Idiotka.Kto zostawił napis na ścianie? Kane.Kłamcazacytował kłamcę.To nie wskazówka, tylko błędny trop, żeby skręciła w ślepą uliczkę.Co teżuczyniła.- Cholera jasna! - Cisnęła torebką przez cały pokój.- Zwyczajne kłamstwo czypokrętnie wyrażona prawda? Jak z tym jest?Z rezygnacją przemierzyła pokój, by podnieść torebkę.Musiała się przekonać, więcwyglądało na to, że mimo wszystko odbędzie wycieczkę do centrum.Wróciwszy do domu, Dana pomyślała, że zachowuje się dość spokojnie jak na osobę,która spędziła całe przedpołudnie na szukaniu wiatru w polu.Mimo to wolała, by Zoe iMalory przyjechały jak najprędzej.Kilka godzin w towarzystwie przyjaciółek przynajmniejpodniesie ją na duchu.Zjedzą coś, pogadają.A Zoe - gdy Dana zadzwoniła i powiedziała, że potrzebuje ichobecności - obiecała zrobić pedikiur.Niezły interes.Zaniosła do kuchni chińskie potrawy, które kupiła po drodze, postawiła je na blacie.Apotem po prostu stała przez chwilę bez ruchu.No dobrze, przyznała, może nie była tak zupełnie spokojna.Jeszcze nie.W głowiedudniły jej echa porannego strachu i pózniejszej frustracji.Poszła do łazienki, wyjęła z apteczki fiolkę ekstramocnego tylenolu i popiła dwietabletki wodą z kranu.Może, powinna wybrać drzemkę zamiast towarzystwa.Ale, niezależnie od bólu głowyi lekkich mdłości, nie chciała być teraz sama. Słysząc pukanie, niemal podbiegła do drzwi.- Dobrze się czujesz? - Zoe postawiła torby, które niosła, na podłodze i otoczyła Daneramionami.- Przepraszam, że dopiero teraz przyjechałam.- Nie ma za co.Nic mi nie jest.- Dana zdała sobie sprawę, że to nieporównanie lepszeniż drzemka.- Naprawdę się cieszę, że cię widzę.Co z Simonem?- Flynn się nim zajmie.To bardzo miło z jego strony.Obaj z Jordanem zabiorą go doBradleya.Będzie mógł z nimi pograć, pobiegać z Moem, zjeść coś niezdrowego, pooglądaćmecz.Jest zachwycony.Czy Mai jeszcze nie dotarła? Wyjechała przede mną.- Depczę ci po piętach! - Malory nadeszła szybkim krokiem i zanim przekroczyła prógmieszkania, pokazała pudełko z cukierni.- Zatrzymałam się po drodze.Czekoladowe ciastkaz kremem karmelowym.- Kocham was, dziewczyny.- Głos Dany załamał się przy tych słowach i ze zgroząprzycisnęła oczy palcami.- O Jezu, jestem w gorszej formie, niż myślałam.Nie ma co,parszywy dzień.- Chodz, skarbie, usiądz.- Zoe wzięła sprawy w swoje ręce i poprowadziłaprzyjaciółkę w stronę sofy.- Rozluznij się trochę.Zrobię ci coś do jedzenia.- Mam chińszczyznę.W kuchni.- Zwietnie.Posiedz sobie spokojnie, a my się wszystkim zajmiemy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl