[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wprawdzie Wałęsa i jegoludzie po raz drugi już - po kryzysie z wyciętą przez wyborców listą krajową - usłużnie uratowalipartnerów historycznego kompromisu, niczego w zamian nie żądając i dzięki nieobecności bądzdemonstracyjnemu oddaniu głosów nieważnych przez kilkunastu posłów i senatorów OKPJaruzelski ostatecznie został prezydentem, jednym głosem.Ale zaraz potem, jak już się pisało,znalazła się sejmowa większość dla powołania komisji jednoznacznie wymierzonej w najbardziejżywotne interesy dotychczasowego reżimu.86Pierwsi wyłamali się, jak zresztą należało się spodziewać, pezetpeerowscy koalicjanci" zZSL i SD.W peerelu traktowani przez Politbiuro jak małpy kataryniarza, skorzystali skwapliwiez okazji do odpokutowania dziesięcioleci serwilizmu, i przyjęli ofertę Wałęsy utworzenia koalicjiz OKP.Ten ruch Wałęsy był bardzo nie w smak Familii - ogłoszony przez Michnika manifest Wasz prezydent, nasz premier" postulował inną sytuację, wielką koalicję" OKP z PZPR.Nadodatek Wałęsa do przeprowadzenia swojego planu wyciągnął z tylnych szeregów człowiekazupełnie przez salon nieakceptowanego, ówczesnego senatora Jarosława Kaczyńskiego. Niedobrze, że Wałęsa ci to dał, to powinien prowadzić Geremek.Tylko pamiętaj, że są jużpewne układy, że trzeba będzie Kwaśniewskiego wprowadzić do rządu" - miał, według relacjiKaczyńskiego, oznajmić mu wtedy Kuroń.Koalicja OKP z ZSL i SD nie dawała jeszczewystarczającej liczby głosów do powołania rządu - w kontraktowym parlamencie nie dało siętego zrobić bez PZPR - ale zmieniała polityczny układ, choćby dlatego, że teoretyczniewyobrażalne stało się odwołanie Jaruzelskiego z Belwederu.Dlatego też w sierpniu 1989, w chwili, gdy jest już oczywiste, że premierem będzie niegenerał Kiszczak, tylko ktoś z przeciwnej strony, ale jeszcze przed powołaniem Mazowieckiego,Kiszczak wprowadza w życie plan B", czyli rozpoczyna gruntowną reformę MSW - zanimchciałby ją zacząć ktokolwiek inny.W następnych miesiącach zostaną polikwidowanedotychczasowe departamenty i biura, a cywilny wywiad i kontrwywiad formalnie wyprowadzonypoza struktury SB.Z 25 tysięcy funkcjonariuszy zostaje w zreformowanej SB trzy i pół -pózniejsze weryfikacje, dążące do usunięcia ze służb specjalnych wolnej Polski esbekówszczególnie skompromitowanych, będą miały w związku z tym raczej symboliczny charakter,tym bardziej że wobec zniszczenia dokumentów problemy mogą mieć właściwie tylko ci pechowcy", których akurat ofiara zapamiętała z twarzy i nazwiska.Właśnie potrzebazniszczenia dokumentacji jest jedną z dwóch głównych przyczyn całej reformy.Gdy w styczniu1990 akcja ta przybiera takie rozmiary, że staje się tematem konferencji prasowej posłów OKP, inawet Gazeta Wyborcza" musi o sprawie napisać, kierownictwo resortu uspokaja właśnie tymargumentem: to tylko rutynowe niszczenie niewielkiej części dokumentów, które stały się zbędnewskutek reformy organizacyjnej.W tym samym czasie płoną także protokoły z posiedzeń biura politycznego KC PZPR,szczególnie te z lat ostatnich, kiedy obradowano tam nad szykowaną transformacją.A także,prawdopodobnie - bo na ten temat wciąż jeszcze nic pewnego nie wiemy - co cenniejszedokumenty Wojskowych Służb Informacyjnych.Warto swoją drogą zwrócić uwagę: niszczenie archiwów było w świetle obowiązującegowówczas prawa działaniem jednoznacznie przestępczym.Michnikowszczyzna swą pobłażliwośćdla zbrodni peerelu i powolność w likwidowaniu odziedziczonych po reżimie peerelu instytucjiwielokrotnie motywowała koniecznością przestrzegania właśnie litery prawa - prawapeerelowskiego.Uczepiła się postulatu praworządności w sposób iście maniakalny, ilekroćktokolwiek postulował likwidację tej czy innej postkomuszej patologii, natychmiast wsiadano naniego w Wyborczej" z oskarżeniem, że lekceważy sobie prawo.Trąbiono, że nie wolno potępiaćprocederu wysysania pieniędzy z państwowych firm przez spółki ojców chrzestnych" z PZPR,gdyż był to proceder w pełni zgodny z napisanym specjalnie w tym celu prawem.Dla Jacka Kuronia, w przytaczanym wyżej wystąpieniu, lekceważeniem prawa było naweturządzenie pod domem Jaruzelskiego pikiety mającej przypominać o ofiarach stanu wojennego.A jednocześnie - kiedy prace komisji Rokity wykazywały, że przestępcy ze stanu wojennego87łamali właśnie ówczesne prawo, nie było to przyjmowane do wiadomości.Podobnie, kiedyniszcząc archiwa łamano prawo w najlepsze niemalże na oczach nowego premiera, ten przezwiele miesięcy udawał, że nie zauważa, a zmuszony do zauważenia, ograniczył się do wydaniazakazu dalszych takich działań i bodaj nigdy nie próbował sprawdzić, czy go posłuchano.Ani Gazeta Wyborcza", ani inne gazety, dostosowujące się do nadawanego przez nią tonu,bynajmniej go do tego nie wzywały, ani nie starały się jątrzyć" w jakikolwiek inny sposób,wytykając postkomunistom naruszanie praworządności.Nie protestowały też, gdy ostatecznie, polatach, uruchamiane pod naciskiem solidarnościowych dołów" śledztwa w sprawie niszczeniaarchiwów były przez prokuratury po cichutku umarzane bez postawienia komukolwiek zarzutów.Jak z tego widać, postulat przestrzegania prawa od samego początku traktowany był przezmichnikowszczyznę instrumentalnie i dotyczył tylko jednej strony toczonego sporu o przyszłośćPolski.Co stało się z funkcjonariuszami, którzy pod koniec roku 1989 masowo wyrejestrowywanibyli z SB, a nie przeszli do wywiadu i kontrwywiadu? Jakiś tysiąc wysłano na wcześniejszeemerytury lub renty inwalidzkie, ze dwa przeniesiono do milicji - można sądzić, że dotyczyło toraczej tych mniej lotnych.Ogromnej liczbie zapewniono miękkie lądowanie" poza resortem - wtworzących się właśnie firmach ochroniarskich, w związkach i klubach sportowych, w centralachhandlu zagranicznego i, oczywiście, w bankach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wprawdzie Wałęsa i jegoludzie po raz drugi już - po kryzysie z wyciętą przez wyborców listą krajową - usłużnie uratowalipartnerów historycznego kompromisu, niczego w zamian nie żądając i dzięki nieobecności bądzdemonstracyjnemu oddaniu głosów nieważnych przez kilkunastu posłów i senatorów OKPJaruzelski ostatecznie został prezydentem, jednym głosem.Ale zaraz potem, jak już się pisało,znalazła się sejmowa większość dla powołania komisji jednoznacznie wymierzonej w najbardziejżywotne interesy dotychczasowego reżimu.86Pierwsi wyłamali się, jak zresztą należało się spodziewać, pezetpeerowscy koalicjanci" zZSL i SD.W peerelu traktowani przez Politbiuro jak małpy kataryniarza, skorzystali skwapliwiez okazji do odpokutowania dziesięcioleci serwilizmu, i przyjęli ofertę Wałęsy utworzenia koalicjiz OKP.Ten ruch Wałęsy był bardzo nie w smak Familii - ogłoszony przez Michnika manifest Wasz prezydent, nasz premier" postulował inną sytuację, wielką koalicję" OKP z PZPR.Nadodatek Wałęsa do przeprowadzenia swojego planu wyciągnął z tylnych szeregów człowiekazupełnie przez salon nieakceptowanego, ówczesnego senatora Jarosława Kaczyńskiego. Niedobrze, że Wałęsa ci to dał, to powinien prowadzić Geremek.Tylko pamiętaj, że są jużpewne układy, że trzeba będzie Kwaśniewskiego wprowadzić do rządu" - miał, według relacjiKaczyńskiego, oznajmić mu wtedy Kuroń.Koalicja OKP z ZSL i SD nie dawała jeszczewystarczającej liczby głosów do powołania rządu - w kontraktowym parlamencie nie dało siętego zrobić bez PZPR - ale zmieniała polityczny układ, choćby dlatego, że teoretyczniewyobrażalne stało się odwołanie Jaruzelskiego z Belwederu.Dlatego też w sierpniu 1989, w chwili, gdy jest już oczywiste, że premierem będzie niegenerał Kiszczak, tylko ktoś z przeciwnej strony, ale jeszcze przed powołaniem Mazowieckiego,Kiszczak wprowadza w życie plan B", czyli rozpoczyna gruntowną reformę MSW - zanimchciałby ją zacząć ktokolwiek inny.W następnych miesiącach zostaną polikwidowanedotychczasowe departamenty i biura, a cywilny wywiad i kontrwywiad formalnie wyprowadzonypoza struktury SB.Z 25 tysięcy funkcjonariuszy zostaje w zreformowanej SB trzy i pół -pózniejsze weryfikacje, dążące do usunięcia ze służb specjalnych wolnej Polski esbekówszczególnie skompromitowanych, będą miały w związku z tym raczej symboliczny charakter,tym bardziej że wobec zniszczenia dokumentów problemy mogą mieć właściwie tylko ci pechowcy", których akurat ofiara zapamiętała z twarzy i nazwiska.Właśnie potrzebazniszczenia dokumentacji jest jedną z dwóch głównych przyczyn całej reformy.Gdy w styczniu1990 akcja ta przybiera takie rozmiary, że staje się tematem konferencji prasowej posłów OKP, inawet Gazeta Wyborcza" musi o sprawie napisać, kierownictwo resortu uspokaja właśnie tymargumentem: to tylko rutynowe niszczenie niewielkiej części dokumentów, które stały się zbędnewskutek reformy organizacyjnej.W tym samym czasie płoną także protokoły z posiedzeń biura politycznego KC PZPR,szczególnie te z lat ostatnich, kiedy obradowano tam nad szykowaną transformacją.A także,prawdopodobnie - bo na ten temat wciąż jeszcze nic pewnego nie wiemy - co cenniejszedokumenty Wojskowych Służb Informacyjnych.Warto swoją drogą zwrócić uwagę: niszczenie archiwów było w świetle obowiązującegowówczas prawa działaniem jednoznacznie przestępczym.Michnikowszczyzna swą pobłażliwośćdla zbrodni peerelu i powolność w likwidowaniu odziedziczonych po reżimie peerelu instytucjiwielokrotnie motywowała koniecznością przestrzegania właśnie litery prawa - prawapeerelowskiego.Uczepiła się postulatu praworządności w sposób iście maniakalny, ilekroćktokolwiek postulował likwidację tej czy innej postkomuszej patologii, natychmiast wsiadano naniego w Wyborczej" z oskarżeniem, że lekceważy sobie prawo.Trąbiono, że nie wolno potępiaćprocederu wysysania pieniędzy z państwowych firm przez spółki ojców chrzestnych" z PZPR,gdyż był to proceder w pełni zgodny z napisanym specjalnie w tym celu prawem.Dla Jacka Kuronia, w przytaczanym wyżej wystąpieniu, lekceważeniem prawa było naweturządzenie pod domem Jaruzelskiego pikiety mającej przypominać o ofiarach stanu wojennego.A jednocześnie - kiedy prace komisji Rokity wykazywały, że przestępcy ze stanu wojennego87łamali właśnie ówczesne prawo, nie było to przyjmowane do wiadomości.Podobnie, kiedyniszcząc archiwa łamano prawo w najlepsze niemalże na oczach nowego premiera, ten przezwiele miesięcy udawał, że nie zauważa, a zmuszony do zauważenia, ograniczył się do wydaniazakazu dalszych takich działań i bodaj nigdy nie próbował sprawdzić, czy go posłuchano.Ani Gazeta Wyborcza", ani inne gazety, dostosowujące się do nadawanego przez nią tonu,bynajmniej go do tego nie wzywały, ani nie starały się jątrzyć" w jakikolwiek inny sposób,wytykając postkomunistom naruszanie praworządności.Nie protestowały też, gdy ostatecznie, polatach, uruchamiane pod naciskiem solidarnościowych dołów" śledztwa w sprawie niszczeniaarchiwów były przez prokuratury po cichutku umarzane bez postawienia komukolwiek zarzutów.Jak z tego widać, postulat przestrzegania prawa od samego początku traktowany był przezmichnikowszczyznę instrumentalnie i dotyczył tylko jednej strony toczonego sporu o przyszłośćPolski.Co stało się z funkcjonariuszami, którzy pod koniec roku 1989 masowo wyrejestrowywanibyli z SB, a nie przeszli do wywiadu i kontrwywiadu? Jakiś tysiąc wysłano na wcześniejszeemerytury lub renty inwalidzkie, ze dwa przeniesiono do milicji - można sądzić, że dotyczyło toraczej tych mniej lotnych.Ogromnej liczbie zapewniono miękkie lądowanie" poza resortem - wtworzących się właśnie firmach ochroniarskich, w związkach i klubach sportowych, w centralachhandlu zagranicznego i, oczywiście, w bankach [ Pobierz całość w formacie PDF ]