[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pani babcia wspominała mi o ewentualnym spotkaniu nafarmie - dodał przed zejściem ze schodków.- Nie bardzo rozumiem, o co chodzi, ale przyjdę.Ukłonił się i poczłapał do bramy.W pokoju muzycznym panowała głęboka cisza.Czyżby Madtak mocno spała? Zwykle zostawiała drzwi otwarte, żeby Follymogła swobodnie wchodzić i wychodzić.Emma postanowiła zaczekać, aż pan Willis oddali się na tyle, że nie usłyszy wołania.Wtedy będzie mogła spokojnie zaparzyć herbatę i obudzić babkę.Powie jej, że gość wyszedł dobrowolnie i prosił o przekazaniewyrazów wdzięczności.Mad wcale nie spała.Kiedy Emma wniosła herbatę, zastała jąna sofie, obłożoną otwartymi tomami Szekspira.- Tak sobie przeglądam - wyjaśniła.- W której to sztuce ktośmówi: Umiem przywoływać duchy z otchłani*?- Masz na myśli Owena Glendowera?- Oczywiście.Nie mogłam sobie przypomnieć nazwiska.Coza wspaniała rola dla Taffy'ego! Chcę, żeby mi przeczytał, kiedysię obudzi.To sztuka o którymś Henryku?"William Szekspir: Henryk IV" cz.I, akt III, sc.I, tłum.StanisławBarańczak.229- Henryk IV", część I - odpowiedziała Emma.Go za igno-rantka z tej Mad!- Oo.- Mad przewracała kartki.- Poczekaj, już mam:.W dniu moich narodzinW niebie kłębiły się płomienne znakiI gorejące pochodnie, a ziemiaDrżała w posadach, jakby czuła trwogę.- Imitacja głosu Taf-fy'ego była wprost perfekcyjna.- Em, idz, zobacz, może już sięobudził.Leży tam co najmniej od dwóch godzin.- Ależ tak, już wstał.Co więcej, wyszedł.- Wyszedł? - Mad spojrzała na nią z niepokojem.- Nie chciał ci przeszkadzać.Prosił, żebym podziękowała ciza lunch.Mad zamknęła z trzaskiem książkę.- Fatalnie! Tak się cieszyłam na odrobinę wspólnej lekturyprzed operacją Gnojownik.Jak on się czuł? Przyszedł do siebie?- O, tak, zupełnie.I nawet nie przeprosił.- Za co? Przecież nie mógł nic na to poradzić.Emma stanęła przed babką z założonymi rękami.- Muszę ci coś powiedzieć.Otóż operacja Gnojownik, bezwzględu na to, czym jest, po prostu się nie odbędzie.A już podżadnym pozorem ty w niej nie wezmiesz udziału.Dzwoniłam rano do Bevila Summersa, obiecał, że przyjedzie cię zbadać.Ma tubyć lada chwila.Mad zastygła z imbrykiem w ręku.- Bevil mnie nie powstrzyma.- Ależ powstrzyma.Nagle role się odwróciły.Teraz Emma wydawała rozkazy.Musiała potraktować babkę tak samo, jak ta traktowała nieposłusznego Colina.Mad milczała.Dalej nalewała herbatę, ale pogwizdywała przy tym cichutko, co nie wróżyło niczego dobrego.Emma także w milczeniu napełniła swoją filiżankę.Nagle Mad wzruszyła ramionami.- Och, już dobrze.Pewnie masz rację.Mogłabym utknąć podrodze, a poza tym chętnie zamienię słówko z Bevilem, skoro taksię składa.Chyba przesadziłam wczoraj z dzwiganiem tych worków, bo jakoś dziwnie boli mnie w boku.230- Och, Mad! - przeraziła się Emma.- Gdzie? Jaki to rodzajbólu?- Tu - skrzywiła się Mad.- Dość nisko, bliżej pachwiny.-Pokazała miejsce i drgnęła, kiedy Emma spróbowała jej dotknąć.- Czemu, na Boga, nie powiedziałaś wcześniej?!- Nie chciałam robić zamieszania.- Mam powiedzieć Dottie?- Oczywiście, że nie.Co by to dało? Ale wiesz co? Bądz aniołem i po herbacie pójdz do chłopców, spróbuj ich jakoś zabawić.Ja położę się tutaj i zaczekam w spokoju na Bevila.Nie martwsię, to niegrozny ból, tylko taki dziwny i dokuczliwy.Emma piła duszkiem herbatę, rzucając od czasu do czasuokiem na babkę.Wyobraznia błyskawicznie skoczyła w stronękatastrofy.Badanie lekarskie, rentgen, szpital, natychmiastowaoperacja.Uporczywe bóle są zawsze najbardziej podejrzane,zwłaszcza u starych ludzi.Jednego dnia taki ktoś czuje się świetnie, a w każdym razie się nie skarży, a potem nagle robi się zapózno na wszelki ratunek.Mad podłożyła sobie poduszkę pod głowę i sięgnęła po Henryka IV", Emma odniosła tacę do kuchni.Nie chciała nicmówić Dottie aż do wizyty lekarza.Wtedy będzie wiadomo, corobić.Gdy tylko chłopcy skończyli podwieczorek, zabrała ich dobiblioteki i starannie zamknęła drzwi, żeby odgłosy z telewizoranie denerwowały Mad.Włączyła odbiornik i usadowiła się w fotelu babki, akurat gdy zaczynał się program o bostońskiej herbatce.Okazał się on testem na wytrzymałość, przynajmniej dlaBena, który wolał wdrapywać się na ławeczkę podokienną i grzechotać żaluzjami.- Uspokój się - rzekł Colin tonem przemęczonego studenta przed końcowymi egzaminami.- Nie mogę się skoncentrować.Ben przestał na chwilę, ale niebawem znów zaczął stukać.- O co mu chodzi, na miłość boską? - zdenerwowała się Emma.- Chyba mówi coś o Madam - odparł Colin, nie odrywającoczu od ekranu.Emma skoczyła na równe nogi, ściągnęła Bena z ławeczkii zaniosła go - co dziwne, bez protestów z jego strony - do holu.231Ku jej zdumieniu, malec natychmiast rzucił się do drzwi na ganek i zaczął szarpać za klamkę.- Pic.- powiedział.- Pic, kit! - I pokazał palcem ogród.- Przestaniesz wreszcie? - wrzasnęła Emma.- Madam jestw pokoju muzycznym i potrzebuje spokoju.Ben pokręcił główką i tupnął.Nagle za bramą ukazały sięświatła samochodu doktora Summersa.Dziecko musiało usłyszeć warkot i pewnie to właśnie chciało jej przekazać.- No już dobrze, tylko bądz przez chwilę cicho.Czekała na ganku, aż doktor wynurzy się z deszczu i mgły.- Przepraszam, nie udało mi się wyrwać wcześniej - tłumaczył się, kiedy otwierała mu drzwi.- Miałem dziś istne piekło.Cześć diabełku.- Och, tak się cieszę, że jesteś! Tym razem to naprawdę pilne,chociaż kiedy dzwoniłam, jeszcze o tym nie wiedziałam.Skarżyła się na bóle w okolicach pachwiny, nie podoba mi się to.Ben,zostawisz te drzwi w spokoju? - Chłopczyk wciąż pokazywałpalcem ogród, wydając nieartykułowane dzwięki.- Nie zwracajna niego uwagi, on lubi się popisywać - mówiła do lekarza,otwierając drzwi do pokoju muzycznego.Lampka nad sofą wciąż się świeciła, ale wśród poduszek spala tylko zwinięta w kłębek Folly.- Musiała pójść na górę! - wykrzyknęła Emma.- To znaczy,że naprawdę fatalnie się czuje.Nic mnie nie obchodzi, że starasię to ukryć.Poczekaj, zawołam cię.Wbiegła na górę po dwa stopnie naraz i wpadła do sypialnibabki.Zwiatło było zgaszone, a łóżko nietknięte.Może poszła dopokoju zabaw albo do Dottie? Szybko wróciła do holu, gdzie Bennadal zmagał się z drzwiami, gestykulował gwałtownie i poruszałrozpaczliwie ustami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Pani babcia wspominała mi o ewentualnym spotkaniu nafarmie - dodał przed zejściem ze schodków.- Nie bardzo rozumiem, o co chodzi, ale przyjdę.Ukłonił się i poczłapał do bramy.W pokoju muzycznym panowała głęboka cisza.Czyżby Madtak mocno spała? Zwykle zostawiała drzwi otwarte, żeby Follymogła swobodnie wchodzić i wychodzić.Emma postanowiła zaczekać, aż pan Willis oddali się na tyle, że nie usłyszy wołania.Wtedy będzie mogła spokojnie zaparzyć herbatę i obudzić babkę.Powie jej, że gość wyszedł dobrowolnie i prosił o przekazaniewyrazów wdzięczności.Mad wcale nie spała.Kiedy Emma wniosła herbatę, zastała jąna sofie, obłożoną otwartymi tomami Szekspira.- Tak sobie przeglądam - wyjaśniła.- W której to sztuce ktośmówi: Umiem przywoływać duchy z otchłani*?- Masz na myśli Owena Glendowera?- Oczywiście.Nie mogłam sobie przypomnieć nazwiska.Coza wspaniała rola dla Taffy'ego! Chcę, żeby mi przeczytał, kiedysię obudzi.To sztuka o którymś Henryku?"William Szekspir: Henryk IV" cz.I, akt III, sc.I, tłum.StanisławBarańczak.229- Henryk IV", część I - odpowiedziała Emma.Go za igno-rantka z tej Mad!- Oo.- Mad przewracała kartki.- Poczekaj, już mam:.W dniu moich narodzinW niebie kłębiły się płomienne znakiI gorejące pochodnie, a ziemiaDrżała w posadach, jakby czuła trwogę.- Imitacja głosu Taf-fy'ego była wprost perfekcyjna.- Em, idz, zobacz, może już sięobudził.Leży tam co najmniej od dwóch godzin.- Ależ tak, już wstał.Co więcej, wyszedł.- Wyszedł? - Mad spojrzała na nią z niepokojem.- Nie chciał ci przeszkadzać.Prosił, żebym podziękowała ciza lunch.Mad zamknęła z trzaskiem książkę.- Fatalnie! Tak się cieszyłam na odrobinę wspólnej lekturyprzed operacją Gnojownik.Jak on się czuł? Przyszedł do siebie?- O, tak, zupełnie.I nawet nie przeprosił.- Za co? Przecież nie mógł nic na to poradzić.Emma stanęła przed babką z założonymi rękami.- Muszę ci coś powiedzieć.Otóż operacja Gnojownik, bezwzględu na to, czym jest, po prostu się nie odbędzie.A już podżadnym pozorem ty w niej nie wezmiesz udziału.Dzwoniłam rano do Bevila Summersa, obiecał, że przyjedzie cię zbadać.Ma tubyć lada chwila.Mad zastygła z imbrykiem w ręku.- Bevil mnie nie powstrzyma.- Ależ powstrzyma.Nagle role się odwróciły.Teraz Emma wydawała rozkazy.Musiała potraktować babkę tak samo, jak ta traktowała nieposłusznego Colina.Mad milczała.Dalej nalewała herbatę, ale pogwizdywała przy tym cichutko, co nie wróżyło niczego dobrego.Emma także w milczeniu napełniła swoją filiżankę.Nagle Mad wzruszyła ramionami.- Och, już dobrze.Pewnie masz rację.Mogłabym utknąć podrodze, a poza tym chętnie zamienię słówko z Bevilem, skoro taksię składa.Chyba przesadziłam wczoraj z dzwiganiem tych worków, bo jakoś dziwnie boli mnie w boku.230- Och, Mad! - przeraziła się Emma.- Gdzie? Jaki to rodzajbólu?- Tu - skrzywiła się Mad.- Dość nisko, bliżej pachwiny.-Pokazała miejsce i drgnęła, kiedy Emma spróbowała jej dotknąć.- Czemu, na Boga, nie powiedziałaś wcześniej?!- Nie chciałam robić zamieszania.- Mam powiedzieć Dottie?- Oczywiście, że nie.Co by to dało? Ale wiesz co? Bądz aniołem i po herbacie pójdz do chłopców, spróbuj ich jakoś zabawić.Ja położę się tutaj i zaczekam w spokoju na Bevila.Nie martwsię, to niegrozny ból, tylko taki dziwny i dokuczliwy.Emma piła duszkiem herbatę, rzucając od czasu do czasuokiem na babkę.Wyobraznia błyskawicznie skoczyła w stronękatastrofy.Badanie lekarskie, rentgen, szpital, natychmiastowaoperacja.Uporczywe bóle są zawsze najbardziej podejrzane,zwłaszcza u starych ludzi.Jednego dnia taki ktoś czuje się świetnie, a w każdym razie się nie skarży, a potem nagle robi się zapózno na wszelki ratunek.Mad podłożyła sobie poduszkę pod głowę i sięgnęła po Henryka IV", Emma odniosła tacę do kuchni.Nie chciała nicmówić Dottie aż do wizyty lekarza.Wtedy będzie wiadomo, corobić.Gdy tylko chłopcy skończyli podwieczorek, zabrała ich dobiblioteki i starannie zamknęła drzwi, żeby odgłosy z telewizoranie denerwowały Mad.Włączyła odbiornik i usadowiła się w fotelu babki, akurat gdy zaczynał się program o bostońskiej herbatce.Okazał się on testem na wytrzymałość, przynajmniej dlaBena, który wolał wdrapywać się na ławeczkę podokienną i grzechotać żaluzjami.- Uspokój się - rzekł Colin tonem przemęczonego studenta przed końcowymi egzaminami.- Nie mogę się skoncentrować.Ben przestał na chwilę, ale niebawem znów zaczął stukać.- O co mu chodzi, na miłość boską? - zdenerwowała się Emma.- Chyba mówi coś o Madam - odparł Colin, nie odrywającoczu od ekranu.Emma skoczyła na równe nogi, ściągnęła Bena z ławeczkii zaniosła go - co dziwne, bez protestów z jego strony - do holu.231Ku jej zdumieniu, malec natychmiast rzucił się do drzwi na ganek i zaczął szarpać za klamkę.- Pic.- powiedział.- Pic, kit! - I pokazał palcem ogród.- Przestaniesz wreszcie? - wrzasnęła Emma.- Madam jestw pokoju muzycznym i potrzebuje spokoju.Ben pokręcił główką i tupnął.Nagle za bramą ukazały sięświatła samochodu doktora Summersa.Dziecko musiało usłyszeć warkot i pewnie to właśnie chciało jej przekazać.- No już dobrze, tylko bądz przez chwilę cicho.Czekała na ganku, aż doktor wynurzy się z deszczu i mgły.- Przepraszam, nie udało mi się wyrwać wcześniej - tłumaczył się, kiedy otwierała mu drzwi.- Miałem dziś istne piekło.Cześć diabełku.- Och, tak się cieszę, że jesteś! Tym razem to naprawdę pilne,chociaż kiedy dzwoniłam, jeszcze o tym nie wiedziałam.Skarżyła się na bóle w okolicach pachwiny, nie podoba mi się to.Ben,zostawisz te drzwi w spokoju? - Chłopczyk wciąż pokazywałpalcem ogród, wydając nieartykułowane dzwięki.- Nie zwracajna niego uwagi, on lubi się popisywać - mówiła do lekarza,otwierając drzwi do pokoju muzycznego.Lampka nad sofą wciąż się świeciła, ale wśród poduszek spala tylko zwinięta w kłębek Folly.- Musiała pójść na górę! - wykrzyknęła Emma.- To znaczy,że naprawdę fatalnie się czuje.Nic mnie nie obchodzi, że starasię to ukryć.Poczekaj, zawołam cię.Wbiegła na górę po dwa stopnie naraz i wpadła do sypialnibabki.Zwiatło było zgaszone, a łóżko nietknięte.Może poszła dopokoju zabaw albo do Dottie? Szybko wróciła do holu, gdzie Bennadal zmagał się z drzwiami, gestykulował gwałtownie i poruszałrozpaczliwie ustami [ Pobierz całość w formacie PDF ]