[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale znacznie bardziej intrygujący był obraz na drugim.Kiedy Bathsheba poszła po sznur, Slater ukradkiem zbliżył się do biurka i zobaczył naekranie rząd rosyjskich ikon, które w większości przedstawiały Matkę Boską w czerwonymwelonie, trzymającą małego Chrystusa na kolanach.Napis u góry brzmiał: Ze zbiorówPaństwowego Muzeum Ermitażu, Sankt Petersburg, Rosja.Jedna z nich była łudzącopodobna do ikony, którą znalezli w grobie diakona.Jeśli miał choć cień wątpliwości co do współudziału Harleya w zaginięciu ikony i jegopobytu na wyspie, to właśnie się ich pozbył.Nie miał też wątpliwości co do planów sióstr: zamierzały zatrzymać go razem z Nikąjako zakładników, dopóki bracia Vane nie dotrą tam, dokąd uciekli vanem, którego nie było wgarażu.- Dokąd pojechali? - zapytał, zauważając mokrą plamę na dywanie i wyczuwając lekkizapach wymiocin.Rebekah mocniej zacisnęła dubeltówkę.- Musisz coś wiedzieć - ciągnął surowo.- Jestem doktor Frank Slater i jakoreprezentant Instytutu Patologii Sił Zbrojnych USA w Waszyngtonie żądam, żebyś odłożyłabroń i odpowiadała na moje pytania.Rebekah słuchała, lecz strzelba ani drgnęła.- Jeżeli nie będziesz współpracować, jeżeli natychmiast nie powiesz mi, dokądpojechał Harley z bratem, grożą ci zarzuty złamania prawa lokalnego, stanowego ifederalnego.Ręczę, że staniesz przed sądem i razem z siostrą zostaniecie skazane na długiewięzienie.- Patrzył prosto w jej bladą twarz.- To twoja ostatnia szansa, żeby zacząćwspółpracować.- Do miasta - wyrwało jej się w końcu.- Pojechali do miasta.- Kłamstwo - powiedziała Nika.- Minęlibyśmy ich po drodze.Do pokoju wpadła Bathsheba, ciągnąc za sobą po dywanie kawał sznura.- Chociaż Harley i twój mąż nic o tym nie wiedzą - ciągnął Slater - grozi im poważneniebezpieczeństwo.- Nie większe niż wam - odrzekła, poruszając strzelbą.- Po co wam te maski igumowe rękawiczki? Wyglądacie mi na parę włamywaczy.Tak właśnie powiem, kiedy mniezapytają, dlaczego was zastrzeliłam.- Pewnie jadą do Nome - Nika zwróciła się do Slatera, jak gdyby byli sami.- W takim razie też tam jedzmy - powiedział Slater, nie zwracając uwagi naBathshebę, która stała obok, bawiąc się sznurem.Rebekah, wciąż ściskając w rękachdubeltówkę, najwyrazniej zastanawiała się, co teraz zrobić.- Chodz.Spokojnie, ale zdecydowanym ruchem odsunął na bok lufy strzelby, a Nika wymknęłasię z pokoju.Potem Slater, wstrzymując oddech, ruszył za nią do ambulansu.Obojewskoczyli do wozu, a wrzucając wsteczny bieg, Nika powiedziała z uznaniem:- Kiedy następnym razem ktoś wezmie zakładników i będzie potrzebny negocjator,wiem, do kogo się zgłosić.- Lepiej jedz.Ale dotarli może do połowy wzniesienia, gdy za karetką pobiegła Bathsheba,wymachując sznurem jak kowboj, i przycisnęła ręce do tylnego zderzaka.- Zostawcie Harleya w spokoju! - krzyczała.- On nic nie zrobił!Nika wcisnęła hamulec, ale samochód dalej ześlizgiwał się z podjazdu, pchającBathshebę.- Zostawcie go w spokoju!Nika zaklęła, jeszcze raz wdusiła pedał hamulca, ale podjazd był oblodzony iambulansem zarzuciło.Usłyszeli głuchy łomot i Bathsheba z impetem wpadła w zaspę.- Och, nie! - jęknęła Nika, ze złością waląc w kierownicę.Wreszcie udało jej sięzatrzymać ambulans.Frank odpiął pas i sięgał do klamki, gdy po schodach z werandy zbiegła Rebekah,krzycząc jak potępieniec na widok siostry w zaspie.Slater w szoku zobaczył, jak unosidubeltówkę i strzela prosto w samochód.Prawy reflektor eksplodował gradem białych iskier i odłamków szkła, a Slater sięgnąłw bok i pociągnął Nikę w dół, zasłaniając ją swoim ciałem.Drugi pocisk przebił przednią szybę i wgiął dach nad ich głowami.Wybił dziuręwielkości pięści, ale reszta szyby, pokryta siatką tysięcy pęknięć, wytrzymała.Slater usłyszał, jak Rebekah ładuje dwa nowe pociski, ale nie zamierzał czekać, żebylepiej wycelowała.Otworzył drzwi i wypadł na śnieg.Kiedy uskoczył za drzewo, huknąłstrzał i tuż za nim wzbił się obłoczek ziemi i lodu.Usłyszał chrzęst butów.Rebekah pobiegłaza nim, a gdy wyjrzał zza pnia, następna kula wyrwała kawał kory, sypiąc mu w twarzdrzazgami i okruchami drewna.Ale oznaczało to, że obie lufy znów są puste i miał kilka sekund, zanim Rebekahprzeładuje broń.Ocierając oczy, wybiegł zza drzewa.Właśnie wepchnęła do lufy nowy pocisk, kiedyrzucił się na nią.Ale buty w ochraniaczach poślizgnęły się i zdążył tylko podbić strzelbę, akula przecięła wierzchołki drzew, płosząc stado ptaków, które z wrzaskiem poderwały się wciemne niebo.Warknęła ze złością, a Slater wyciągnął rękę i chwycił broń.Próbowała ją wyrwać, aletrzymał mocno i nagle mocnym skrętem dłoni udało mu się wyszarpnąć dubeltówkę z jej rąk.Zagięła palce jak szpony, wydała mrożący krew w żyłach wrzask i skoczyła z pazurami dojego twarzy.Nie mając innego wyjścia, uderzył ją kolbą od dołu w podbródek.Jej szczękizatrzasnęły się jak pułapka na niedzwiedzie, oczy wywróciły się białkami na wierzch iRebekah padła nieprzytomna na ziemię.Kiedy w głowie przestało mu huczeć od wystrzałów, Slater usłyszał dobiegający odstrony zaspy głos Niki, która wołała o pomoc.Rozdział 51Arktyczny wicher łomotał w ściany stołówki, a światła mrugały i słabły.Przez paręsekund profesor Kozak bał się, że za chwilę zepsuje się komputer, ale generatory wciąższumiały, a mimo ryczącego wiatru, namiot trzymał się całkiem mocno.Kozak nalał sobienastępny kieliszek wódki.Minęło dopiero kilka godzin od startu helikoptera ze Slaterem i Niką na pokładzie,lecz kolonia wydawała się coraz bardziej wymarła i opuszczona.Zabrali doktor Lantos i choćprofesor miał nadzieję na cud, nie sądził, by ten nastąpił.Nie przypuszczał, że mogłabyprzeżyć z takimi obrażeniami, zwłaszcza że ewakuacja do Juneau tak się przeciągnęła.Pozanim w obozie zostali tylko sierżant Groves i Rudy, ale poszłi na patrol sprawdzić, czy nawyspie nie ma innych intruzów i czy nie zdarzyło się nic więcej, co zakłóciłoby spokójwypatroszonych zwłok diakona.Prawdopodobnie biedak wciąż leżał na stole w prosektorium.Profesor nie zazdrościł Frankowi Slaterowi.Nigdy nie miałby ochoty pisać raportu ztakiej misji.Wszystko, co mogło pójść zle, poszło zle.i to bardzo.Mógł się tylko domyślać,że to oznacza koniec kariery Slatera jako epidemiologa pracującego w terenie.Wrócił spojrzeniem na obrazy na ekranie komputera, wizerunki Theotokos, jakkościół prawosławny nazywał Przenajświętszą Dziewicę.Wszystkie przedstawiaływyobrażenie Matki Boskiej i Dzieciątka, lecz w czterech tradycyjnych pozach.Odigitria, wktórej Maryja wskazuje na Chrystusa jako drogę do zbawienia.Eleusa, gdzie Dzieciątkodotyka policzkiem twarzy matki, co symbolizuje miłość między Bogiem a człowiekiem.Hagiosoritissa, czyli Pośredniczka, w której Bogurodzica wyciąga błagalnie ręce dooddzielnego obrazu Chrystusa.I wreszcie Panachranta przedstawiająca Matkę Boską natronie, trzymającą na kolanie Dzieciątko; według soboru chalcedońskiego właśnie w takimwizerunku kierują losami świata.Choć Frank podał mu bardzo ogólny opis ikony, którą wyjęli z zamrożonej rękidiakona - a którą właśnie skradła nieznana ręka - Kozak był pewien, że chodzi o to ostatnie,najbardziej królewskie wyobrażenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ale znacznie bardziej intrygujący był obraz na drugim.Kiedy Bathsheba poszła po sznur, Slater ukradkiem zbliżył się do biurka i zobaczył naekranie rząd rosyjskich ikon, które w większości przedstawiały Matkę Boską w czerwonymwelonie, trzymającą małego Chrystusa na kolanach.Napis u góry brzmiał: Ze zbiorówPaństwowego Muzeum Ermitażu, Sankt Petersburg, Rosja.Jedna z nich była łudzącopodobna do ikony, którą znalezli w grobie diakona.Jeśli miał choć cień wątpliwości co do współudziału Harleya w zaginięciu ikony i jegopobytu na wyspie, to właśnie się ich pozbył.Nie miał też wątpliwości co do planów sióstr: zamierzały zatrzymać go razem z Nikąjako zakładników, dopóki bracia Vane nie dotrą tam, dokąd uciekli vanem, którego nie było wgarażu.- Dokąd pojechali? - zapytał, zauważając mokrą plamę na dywanie i wyczuwając lekkizapach wymiocin.Rebekah mocniej zacisnęła dubeltówkę.- Musisz coś wiedzieć - ciągnął surowo.- Jestem doktor Frank Slater i jakoreprezentant Instytutu Patologii Sił Zbrojnych USA w Waszyngtonie żądam, żebyś odłożyłabroń i odpowiadała na moje pytania.Rebekah słuchała, lecz strzelba ani drgnęła.- Jeżeli nie będziesz współpracować, jeżeli natychmiast nie powiesz mi, dokądpojechał Harley z bratem, grożą ci zarzuty złamania prawa lokalnego, stanowego ifederalnego.Ręczę, że staniesz przed sądem i razem z siostrą zostaniecie skazane na długiewięzienie.- Patrzył prosto w jej bladą twarz.- To twoja ostatnia szansa, żeby zacząćwspółpracować.- Do miasta - wyrwało jej się w końcu.- Pojechali do miasta.- Kłamstwo - powiedziała Nika.- Minęlibyśmy ich po drodze.Do pokoju wpadła Bathsheba, ciągnąc za sobą po dywanie kawał sznura.- Chociaż Harley i twój mąż nic o tym nie wiedzą - ciągnął Slater - grozi im poważneniebezpieczeństwo.- Nie większe niż wam - odrzekła, poruszając strzelbą.- Po co wam te maski igumowe rękawiczki? Wyglądacie mi na parę włamywaczy.Tak właśnie powiem, kiedy mniezapytają, dlaczego was zastrzeliłam.- Pewnie jadą do Nome - Nika zwróciła się do Slatera, jak gdyby byli sami.- W takim razie też tam jedzmy - powiedział Slater, nie zwracając uwagi naBathshebę, która stała obok, bawiąc się sznurem.Rebekah, wciąż ściskając w rękachdubeltówkę, najwyrazniej zastanawiała się, co teraz zrobić.- Chodz.Spokojnie, ale zdecydowanym ruchem odsunął na bok lufy strzelby, a Nika wymknęłasię z pokoju.Potem Slater, wstrzymując oddech, ruszył za nią do ambulansu.Obojewskoczyli do wozu, a wrzucając wsteczny bieg, Nika powiedziała z uznaniem:- Kiedy następnym razem ktoś wezmie zakładników i będzie potrzebny negocjator,wiem, do kogo się zgłosić.- Lepiej jedz.Ale dotarli może do połowy wzniesienia, gdy za karetką pobiegła Bathsheba,wymachując sznurem jak kowboj, i przycisnęła ręce do tylnego zderzaka.- Zostawcie Harleya w spokoju! - krzyczała.- On nic nie zrobił!Nika wcisnęła hamulec, ale samochód dalej ześlizgiwał się z podjazdu, pchającBathshebę.- Zostawcie go w spokoju!Nika zaklęła, jeszcze raz wdusiła pedał hamulca, ale podjazd był oblodzony iambulansem zarzuciło.Usłyszeli głuchy łomot i Bathsheba z impetem wpadła w zaspę.- Och, nie! - jęknęła Nika, ze złością waląc w kierownicę.Wreszcie udało jej sięzatrzymać ambulans.Frank odpiął pas i sięgał do klamki, gdy po schodach z werandy zbiegła Rebekah,krzycząc jak potępieniec na widok siostry w zaspie.Slater w szoku zobaczył, jak unosidubeltówkę i strzela prosto w samochód.Prawy reflektor eksplodował gradem białych iskier i odłamków szkła, a Slater sięgnąłw bok i pociągnął Nikę w dół, zasłaniając ją swoim ciałem.Drugi pocisk przebił przednią szybę i wgiął dach nad ich głowami.Wybił dziuręwielkości pięści, ale reszta szyby, pokryta siatką tysięcy pęknięć, wytrzymała.Slater usłyszał, jak Rebekah ładuje dwa nowe pociski, ale nie zamierzał czekać, żebylepiej wycelowała.Otworzył drzwi i wypadł na śnieg.Kiedy uskoczył za drzewo, huknąłstrzał i tuż za nim wzbił się obłoczek ziemi i lodu.Usłyszał chrzęst butów.Rebekah pobiegłaza nim, a gdy wyjrzał zza pnia, następna kula wyrwała kawał kory, sypiąc mu w twarzdrzazgami i okruchami drewna.Ale oznaczało to, że obie lufy znów są puste i miał kilka sekund, zanim Rebekahprzeładuje broń.Ocierając oczy, wybiegł zza drzewa.Właśnie wepchnęła do lufy nowy pocisk, kiedyrzucił się na nią.Ale buty w ochraniaczach poślizgnęły się i zdążył tylko podbić strzelbę, akula przecięła wierzchołki drzew, płosząc stado ptaków, które z wrzaskiem poderwały się wciemne niebo.Warknęła ze złością, a Slater wyciągnął rękę i chwycił broń.Próbowała ją wyrwać, aletrzymał mocno i nagle mocnym skrętem dłoni udało mu się wyszarpnąć dubeltówkę z jej rąk.Zagięła palce jak szpony, wydała mrożący krew w żyłach wrzask i skoczyła z pazurami dojego twarzy.Nie mając innego wyjścia, uderzył ją kolbą od dołu w podbródek.Jej szczękizatrzasnęły się jak pułapka na niedzwiedzie, oczy wywróciły się białkami na wierzch iRebekah padła nieprzytomna na ziemię.Kiedy w głowie przestało mu huczeć od wystrzałów, Slater usłyszał dobiegający odstrony zaspy głos Niki, która wołała o pomoc.Rozdział 51Arktyczny wicher łomotał w ściany stołówki, a światła mrugały i słabły.Przez paręsekund profesor Kozak bał się, że za chwilę zepsuje się komputer, ale generatory wciąższumiały, a mimo ryczącego wiatru, namiot trzymał się całkiem mocno.Kozak nalał sobienastępny kieliszek wódki.Minęło dopiero kilka godzin od startu helikoptera ze Slaterem i Niką na pokładzie,lecz kolonia wydawała się coraz bardziej wymarła i opuszczona.Zabrali doktor Lantos i choćprofesor miał nadzieję na cud, nie sądził, by ten nastąpił.Nie przypuszczał, że mogłabyprzeżyć z takimi obrażeniami, zwłaszcza że ewakuacja do Juneau tak się przeciągnęła.Pozanim w obozie zostali tylko sierżant Groves i Rudy, ale poszłi na patrol sprawdzić, czy nawyspie nie ma innych intruzów i czy nie zdarzyło się nic więcej, co zakłóciłoby spokójwypatroszonych zwłok diakona.Prawdopodobnie biedak wciąż leżał na stole w prosektorium.Profesor nie zazdrościł Frankowi Slaterowi.Nigdy nie miałby ochoty pisać raportu ztakiej misji.Wszystko, co mogło pójść zle, poszło zle.i to bardzo.Mógł się tylko domyślać,że to oznacza koniec kariery Slatera jako epidemiologa pracującego w terenie.Wrócił spojrzeniem na obrazy na ekranie komputera, wizerunki Theotokos, jakkościół prawosławny nazywał Przenajświętszą Dziewicę.Wszystkie przedstawiaływyobrażenie Matki Boskiej i Dzieciątka, lecz w czterech tradycyjnych pozach.Odigitria, wktórej Maryja wskazuje na Chrystusa jako drogę do zbawienia.Eleusa, gdzie Dzieciątkodotyka policzkiem twarzy matki, co symbolizuje miłość między Bogiem a człowiekiem.Hagiosoritissa, czyli Pośredniczka, w której Bogurodzica wyciąga błagalnie ręce dooddzielnego obrazu Chrystusa.I wreszcie Panachranta przedstawiająca Matkę Boską natronie, trzymającą na kolanie Dzieciątko; według soboru chalcedońskiego właśnie w takimwizerunku kierują losami świata.Choć Frank podał mu bardzo ogólny opis ikony, którą wyjęli z zamrożonej rękidiakona - a którą właśnie skradła nieznana ręka - Kozak był pewien, że chodzi o to ostatnie,najbardziej królewskie wyobrażenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]