[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I Zapewne jeszcze tu powrócÄ™,żeby zapytać pana o to i owo.A pan sÄ™dzia Å›ledczy zadecyduje, czy to biuro trzebaopieczÄ™tować& A jak pan sÄ…dzi?SÄ™dzia pozostawiaÅ‚ decyzjÄ™ Maigretowi. Wobec tego, co usÅ‚yszeliÅ›my od pana Breme a, nie uważam tego za konieczne, jestbowiem prawdopodobne, że książki nam nic nie powiedzÄ….RozejrzaÅ‚ siÄ™ za swym kapeluszem i spostrzegÅ‚, że zostawiÅ‚ go na górze. PójdÄ™, przyniosÄ™ go panu zaofiarowaÅ‚ siÄ™ sÄ™dzia. Niech siÄ™ pan nie fatyguje.Maigret wchodzÄ…c na schody miaÅ‚ wrażenie, że ktoÅ› jest w pobliżu, a gdy spojrzaÅ‚ w górÄ™,zobaczyÅ‚ twarz Katarzyny przechylonej przez porÄ™cz.WyglÄ…daÅ‚o to, jakby czatowaÅ‚a naniego. Szuka pan swego kapelusza? Tak.Czy nie ma tam mego inspektora? Już dawno sobie poszedÅ‚.Niech pan Å‚apie!Nie dopuszczajÄ…c, by wszedÅ‚ na górÄ™, rzuciÅ‚a mu pilÅ›niowy kapelusz, a gdy podniósÅ‚ go zesÅ‚omianki splunęła.Adwokat nie wyszedÅ‚ z nim na ulicÄ™.Z powodu deszczu, który wciąż padaÅ‚, równie zimnyi smutny jak rano, pozostaÅ‚o zaledwie paru gapiów i jeden policjant wystarczaÅ‚, by utrzymaćich w odpowiedniej odlegÅ‚oÅ›ci.JakimÅ› cudem gazety nic jeszcze nie rozgÅ‚osiÅ‚y.Dwa czarne samochody, Policji Zledczej i sÄ™dziego Å›ledczego, staÅ‚y wciąż przykrawężniku. Wraca pan na Quai des Orfèvres? spytaÅ‚ sÄ™dzia otwierajÄ…c drzwiczki swojejlimuzyny. Nie wiem jeszcze.Czekam na Janviera, powinien być tu gdzieÅ› w pobliżu. Dlaczego chce pan czekać na niego? Bo nie umiem prowadzić tej maszyny odpowiedziaÅ‚ prostodusznie MaigretwskazujÄ…c na policyjny 4 CV. Pozwoli pan, że pana podwiozÄ™? DziÄ™kujÄ™.WolÄ™ poczekać i pooddychać sobie trochÄ™ tutejszym powietrzem.PrzewidywaÅ‚, że sÄ™dzia by go wypytywaÅ‚, może robiÅ‚by mu wymówki, doradzaÅ‚ostrożność, umiarkowanie. Bardzo bym prosiÅ‚, panie komisarzu, żeby pan do mnie zadzwoniÅ‚ koÅ‚o poÅ‚udnia.ChciaÅ‚bym być informowany o przebiegu tej sprawy.ChcÄ™ Å›ledzić jÄ… dokÅ‚adnie. Wiem.Do widzenia, panie sÄ™dzio.Kilkoro ciekawskich przyglÄ…daÅ‚o siÄ™ im, a jakaÅ› kobieta, zatulajÄ…c czarnÄ… chustkÄ™ napiersiach, szepnęła do drugiej: To ten sÅ‚awny Maigret. A ten drugi? Nie wiem.Maigret nastawiÅ‚ koÅ‚nierz palta i ruszyÅ‚ chodnikiem.Zaledwie uszedÅ‚ pięćdziesiÄ…t metrów,gdy ktoÅ› stojÄ…cy w drzwiach restauracyjki U przyjaciół z bulwaru , skinÄ…Å‚ na niego: Janvier.Nie byÅ‚o tam nikogo prócz bufetowej za ladÄ…; gruba, rozczochrana baba, z daleka, poprzezdrzwi do kuchni, doglÄ…daÅ‚a na pÅ‚ycie garnka, w którym gotowaÅ‚o siÄ™ coÅ›, co silnie pachniaÅ‚ocebulÄ…. Co pan sobie życzy, szefie? I Janvier dodaÅ‚: Ja zamówiÅ‚em grog.W takÄ… pogodÄ™nietrudno o grypÄ™.Maigret też zamówiÅ‚ grog. WykryÅ‚eÅ› co? Sam nie wiem.Uważam, że niezle byÅ‚oby opieczÄ™tować ten pokój, nim odejdziemy. DzwoniÅ‚eÅ› do doktora Paul? Jeszcze pracuje.Jeden z jego asystentów powiedziaÅ‚ mi, że w żoÅ‚Ä…dku znalezionopewnÄ… ilość alkoholu.MajÄ… ustalić jego proporcjÄ™ we krwi. Nic wiÄ™cej? WyjÄ™li kulÄ™ i przekazali jÄ… ekspertowi.WedÅ‚ug doktora to maÅ‚y kaliber,prawdopodobnie 6,35.Co pan o tym myÅ›li, szefie?Bufetowa wyszÅ‚a, by drewnianÄ… Å‚yżkÄ… pomieszać w garnku. WolÄ™ takie sprawy, jak ta z rana. Kanonika? Tacy przynajmniej nie zabijajÄ…. Nie wierzy pan w tÄ™ historiÄ™ o wÅ‚amaniu? Nie. Ja też nie.Ludzie z ZakÅ‚adu Kryminalistyki szukali odcisków na drabinie i na szybie,ale nic nie znalezli.Na drabinie sÄ… tylko dawne Å›lady palców majstra. To o niczym nie Å›wiadczy.Facet mógÅ‚ być w rÄ™kawiczkach. BadaÅ‚em mur w ogrodzie. No i co? Na wierzchu sÄ… wmurowane potÅ‚uczone butelki.W niektórych miejscach niedalekodomu leżą porozbijane kawaÅ‚ki szkÅ‚a.ZrobiÅ‚em zdjÄ™cie. Po co? Widzi pan, szefie, gdy ktoÅ› ma zamiar siÄ™ wdrapywać, przygotowuje sobie drogÄ™.JeÅ›liwie, że mur najeżony jest kawaÅ‚kami szkÅ‚a, przynosi stary worek lub kawaÅ‚ek deski.Wtedyznajdujemy szkÅ‚o pogniecione w charakterystyczny sposób.A tutaj szkÅ‚o jest pobite drobno,jakby uderzeniami mÅ‚otka. PytaÅ‚eÅ› sÄ…siadów? Nic nie sÅ‚yszeli.Każdy mi powtarza, że pociÄ…gi robiÄ… piekielny haÅ‚as i że trzeba caÅ‚ychlat, żeby siÄ™ do tego przyzwyczaić.Gdy zauważyÅ‚em,, że na pierwszym i drugim piÄ™trze niema okiennic, poszedÅ‚em popytać marynarzy z barki, którÄ…, jak pan widzi, wÅ‚aÅ›nie tamrozÅ‚adowujÄ….ChciaÅ‚em wiedzieć, czy któryÅ› z nich nie zauważyÅ‚ po północy Å›wiatÅ‚a w tymdomu.Jak siÄ™ tego spodziewaÅ‚em, spali.Ci ludzie kÅ‚adÄ… siÄ™ i wstajÄ… bardzo wczeÅ›nie.Alejedna kobieta powiedziaÅ‚a mi coÅ›, co mogÅ‚oby być ciekawe.UbiegÅ‚ej nocy belgijski statekzakotwiczyÅ‚ koÅ‚o nich i odpÅ‚ynÄ…Å‚ dziÅ› o Å›wicie.Nazywa siÄ™ Notre Dame i pÅ‚ynie doprzedsiÄ™biorstwa mÅ‚ynarskiego w Corbeil.Wczoraj byÅ‚y urodziny patrona.Ludzie z innejbarki, również belgijskiej, zakotwiczonej nieco wyżej, spÄ™dzili cześć nocy na Notre Dame ibyÅ‚ wÅ›ród nich facet z akordeonem. Wiesz, jak siÄ™ nazywa ta druga barka? Nie.WedÅ‚ug tej kobiety, ta barka również odpÅ‚ynęła.Maigret zawoÅ‚aÅ‚ bufetowÄ… i zapÅ‚aciÅ‚ za dwa grogi. DokÄ…d idziemy? zapytaÅ‚ Janvier. Najpierw pojezdzimy sobie po dzielnicy.ChciaÅ‚bym przypomnieć sobie tu parÄ™ rzeczy.MaÅ‚y czarny samochód przejechaÅ‚ zaledwie parÄ™set merów sÄ…siednimi ulicami. Zatrzymaj.To tu.Zobaczyli dÅ‚ugi popÄ™kany mur, nie brukowany dziedziniec, drewniane i murowanebudynki, ażurowe z otworami na wylot, jak skÅ‚ady do suszenia tytoniu.Ponad wejÅ›ciem byÅ‚napis:F.ZuberSkóry garbowane i suroweA poniżej, znacznie Å›wieższymi, jaskrawożółtymi literami:ObecnieDawid HirszfeldJanvier, który nie wiedziaÅ‚, o co chodzi, trzymaÅ‚ stopÄ™ na sprzÄ™gle. Dojna krowa Lachaume ów od szeÅ›ciu lat.Potem ci wszystko wyjaÅ›niÄ™. Mam zaczekać? Tak.WpadnÄ™ tylko na chwilkÄ™.Bez trudu odnalazÅ‚ biuro, odczytujÄ…c szyldzik nad najmniejszym ze wszystkich budynków,raczej barakiem, w którym maszynistka stukaÅ‚a na maszynie do pisania, przy piecykuprzypominajÄ…cym piecyki na bulwarach. Czy jest pan Hirszfeld? Nie.WyszedÅ‚ do rzezni.Pan w jakiej sprawie? PokazaÅ‚ swÄ… legitymacjÄ™ policji Å›ledczej. Czy pani pracowaÅ‚a tu jeszcze za czasów Zubera? Nie.PracowaÅ‚am zawsze tylko u pana Hirszfelda. Jak dawno pan Zuber odsprzedaÅ‚ swoje przedsiÄ™biorstwo panu Hirszfeldowi? Chyba z rok temu, gdy miaÅ‚ iść do kliniki. ZnaÅ‚a go pani? PrzepisywaÅ‚am akt sprzedaży. W jakim byÅ‚ wieku? Trudno byÅ‚o okreÅ›lić jego wiek, bo byÅ‚ już bardzo chory i bardzo zmizerowany.Ubranie wisiaÅ‚o na nim, a blady byÅ‚ jak Å›ciana.Wiem, że nie miaÅ‚ jeszcze pięćdziesiÄ™ciuoÅ›miu Å‚at. Czy widziaÅ‚a pani kiedy jego córkÄ™? Nie.Tylko o niej sÅ‚yszaÅ‚am. Przy jakiej okazji? Gdy obaj panowie omawiali warunki sprzedaży [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.I Zapewne jeszcze tu powrócÄ™,żeby zapytać pana o to i owo.A pan sÄ™dzia Å›ledczy zadecyduje, czy to biuro trzebaopieczÄ™tować& A jak pan sÄ…dzi?SÄ™dzia pozostawiaÅ‚ decyzjÄ™ Maigretowi. Wobec tego, co usÅ‚yszeliÅ›my od pana Breme a, nie uważam tego za konieczne, jestbowiem prawdopodobne, że książki nam nic nie powiedzÄ….RozejrzaÅ‚ siÄ™ za swym kapeluszem i spostrzegÅ‚, że zostawiÅ‚ go na górze. PójdÄ™, przyniosÄ™ go panu zaofiarowaÅ‚ siÄ™ sÄ™dzia. Niech siÄ™ pan nie fatyguje.Maigret wchodzÄ…c na schody miaÅ‚ wrażenie, że ktoÅ› jest w pobliżu, a gdy spojrzaÅ‚ w górÄ™,zobaczyÅ‚ twarz Katarzyny przechylonej przez porÄ™cz.WyglÄ…daÅ‚o to, jakby czatowaÅ‚a naniego. Szuka pan swego kapelusza? Tak.Czy nie ma tam mego inspektora? Już dawno sobie poszedÅ‚.Niech pan Å‚apie!Nie dopuszczajÄ…c, by wszedÅ‚ na górÄ™, rzuciÅ‚a mu pilÅ›niowy kapelusz, a gdy podniósÅ‚ go zesÅ‚omianki splunęła.Adwokat nie wyszedÅ‚ z nim na ulicÄ™.Z powodu deszczu, który wciąż padaÅ‚, równie zimnyi smutny jak rano, pozostaÅ‚o zaledwie paru gapiów i jeden policjant wystarczaÅ‚, by utrzymaćich w odpowiedniej odlegÅ‚oÅ›ci.JakimÅ› cudem gazety nic jeszcze nie rozgÅ‚osiÅ‚y.Dwa czarne samochody, Policji Zledczej i sÄ™dziego Å›ledczego, staÅ‚y wciąż przykrawężniku. Wraca pan na Quai des Orfèvres? spytaÅ‚ sÄ™dzia otwierajÄ…c drzwiczki swojejlimuzyny. Nie wiem jeszcze.Czekam na Janviera, powinien być tu gdzieÅ› w pobliżu. Dlaczego chce pan czekać na niego? Bo nie umiem prowadzić tej maszyny odpowiedziaÅ‚ prostodusznie MaigretwskazujÄ…c na policyjny 4 CV. Pozwoli pan, że pana podwiozÄ™? DziÄ™kujÄ™.WolÄ™ poczekać i pooddychać sobie trochÄ™ tutejszym powietrzem.PrzewidywaÅ‚, że sÄ™dzia by go wypytywaÅ‚, może robiÅ‚by mu wymówki, doradzaÅ‚ostrożność, umiarkowanie. Bardzo bym prosiÅ‚, panie komisarzu, żeby pan do mnie zadzwoniÅ‚ koÅ‚o poÅ‚udnia.ChciaÅ‚bym być informowany o przebiegu tej sprawy.ChcÄ™ Å›ledzić jÄ… dokÅ‚adnie. Wiem.Do widzenia, panie sÄ™dzio.Kilkoro ciekawskich przyglÄ…daÅ‚o siÄ™ im, a jakaÅ› kobieta, zatulajÄ…c czarnÄ… chustkÄ™ napiersiach, szepnęła do drugiej: To ten sÅ‚awny Maigret. A ten drugi? Nie wiem.Maigret nastawiÅ‚ koÅ‚nierz palta i ruszyÅ‚ chodnikiem.Zaledwie uszedÅ‚ pięćdziesiÄ…t metrów,gdy ktoÅ› stojÄ…cy w drzwiach restauracyjki U przyjaciół z bulwaru , skinÄ…Å‚ na niego: Janvier.Nie byÅ‚o tam nikogo prócz bufetowej za ladÄ…; gruba, rozczochrana baba, z daleka, poprzezdrzwi do kuchni, doglÄ…daÅ‚a na pÅ‚ycie garnka, w którym gotowaÅ‚o siÄ™ coÅ›, co silnie pachniaÅ‚ocebulÄ…. Co pan sobie życzy, szefie? I Janvier dodaÅ‚: Ja zamówiÅ‚em grog.W takÄ… pogodÄ™nietrudno o grypÄ™.Maigret też zamówiÅ‚ grog. WykryÅ‚eÅ› co? Sam nie wiem.Uważam, że niezle byÅ‚oby opieczÄ™tować ten pokój, nim odejdziemy. DzwoniÅ‚eÅ› do doktora Paul? Jeszcze pracuje.Jeden z jego asystentów powiedziaÅ‚ mi, że w żoÅ‚Ä…dku znalezionopewnÄ… ilość alkoholu.MajÄ… ustalić jego proporcjÄ™ we krwi. Nic wiÄ™cej? WyjÄ™li kulÄ™ i przekazali jÄ… ekspertowi.WedÅ‚ug doktora to maÅ‚y kaliber,prawdopodobnie 6,35.Co pan o tym myÅ›li, szefie?Bufetowa wyszÅ‚a, by drewnianÄ… Å‚yżkÄ… pomieszać w garnku. WolÄ™ takie sprawy, jak ta z rana. Kanonika? Tacy przynajmniej nie zabijajÄ…. Nie wierzy pan w tÄ™ historiÄ™ o wÅ‚amaniu? Nie. Ja też nie.Ludzie z ZakÅ‚adu Kryminalistyki szukali odcisków na drabinie i na szybie,ale nic nie znalezli.Na drabinie sÄ… tylko dawne Å›lady palców majstra. To o niczym nie Å›wiadczy.Facet mógÅ‚ być w rÄ™kawiczkach. BadaÅ‚em mur w ogrodzie. No i co? Na wierzchu sÄ… wmurowane potÅ‚uczone butelki.W niektórych miejscach niedalekodomu leżą porozbijane kawaÅ‚ki szkÅ‚a.ZrobiÅ‚em zdjÄ™cie. Po co? Widzi pan, szefie, gdy ktoÅ› ma zamiar siÄ™ wdrapywać, przygotowuje sobie drogÄ™.JeÅ›liwie, że mur najeżony jest kawaÅ‚kami szkÅ‚a, przynosi stary worek lub kawaÅ‚ek deski.Wtedyznajdujemy szkÅ‚o pogniecione w charakterystyczny sposób.A tutaj szkÅ‚o jest pobite drobno,jakby uderzeniami mÅ‚otka. PytaÅ‚eÅ› sÄ…siadów? Nic nie sÅ‚yszeli.Każdy mi powtarza, że pociÄ…gi robiÄ… piekielny haÅ‚as i że trzeba caÅ‚ychlat, żeby siÄ™ do tego przyzwyczaić.Gdy zauważyÅ‚em,, że na pierwszym i drugim piÄ™trze niema okiennic, poszedÅ‚em popytać marynarzy z barki, którÄ…, jak pan widzi, wÅ‚aÅ›nie tamrozÅ‚adowujÄ….ChciaÅ‚em wiedzieć, czy któryÅ› z nich nie zauważyÅ‚ po północy Å›wiatÅ‚a w tymdomu.Jak siÄ™ tego spodziewaÅ‚em, spali.Ci ludzie kÅ‚adÄ… siÄ™ i wstajÄ… bardzo wczeÅ›nie.Alejedna kobieta powiedziaÅ‚a mi coÅ›, co mogÅ‚oby być ciekawe.UbiegÅ‚ej nocy belgijski statekzakotwiczyÅ‚ koÅ‚o nich i odpÅ‚ynÄ…Å‚ dziÅ› o Å›wicie.Nazywa siÄ™ Notre Dame i pÅ‚ynie doprzedsiÄ™biorstwa mÅ‚ynarskiego w Corbeil.Wczoraj byÅ‚y urodziny patrona.Ludzie z innejbarki, również belgijskiej, zakotwiczonej nieco wyżej, spÄ™dzili cześć nocy na Notre Dame ibyÅ‚ wÅ›ród nich facet z akordeonem. Wiesz, jak siÄ™ nazywa ta druga barka? Nie.WedÅ‚ug tej kobiety, ta barka również odpÅ‚ynęła.Maigret zawoÅ‚aÅ‚ bufetowÄ… i zapÅ‚aciÅ‚ za dwa grogi. DokÄ…d idziemy? zapytaÅ‚ Janvier. Najpierw pojezdzimy sobie po dzielnicy.ChciaÅ‚bym przypomnieć sobie tu parÄ™ rzeczy.MaÅ‚y czarny samochód przejechaÅ‚ zaledwie parÄ™set merów sÄ…siednimi ulicami. Zatrzymaj.To tu.Zobaczyli dÅ‚ugi popÄ™kany mur, nie brukowany dziedziniec, drewniane i murowanebudynki, ażurowe z otworami na wylot, jak skÅ‚ady do suszenia tytoniu.Ponad wejÅ›ciem byÅ‚napis:F.ZuberSkóry garbowane i suroweA poniżej, znacznie Å›wieższymi, jaskrawożółtymi literami:ObecnieDawid HirszfeldJanvier, który nie wiedziaÅ‚, o co chodzi, trzymaÅ‚ stopÄ™ na sprzÄ™gle. Dojna krowa Lachaume ów od szeÅ›ciu lat.Potem ci wszystko wyjaÅ›niÄ™. Mam zaczekać? Tak.WpadnÄ™ tylko na chwilkÄ™.Bez trudu odnalazÅ‚ biuro, odczytujÄ…c szyldzik nad najmniejszym ze wszystkich budynków,raczej barakiem, w którym maszynistka stukaÅ‚a na maszynie do pisania, przy piecykuprzypominajÄ…cym piecyki na bulwarach. Czy jest pan Hirszfeld? Nie.WyszedÅ‚ do rzezni.Pan w jakiej sprawie? PokazaÅ‚ swÄ… legitymacjÄ™ policji Å›ledczej. Czy pani pracowaÅ‚a tu jeszcze za czasów Zubera? Nie.PracowaÅ‚am zawsze tylko u pana Hirszfelda. Jak dawno pan Zuber odsprzedaÅ‚ swoje przedsiÄ™biorstwo panu Hirszfeldowi? Chyba z rok temu, gdy miaÅ‚ iść do kliniki. ZnaÅ‚a go pani? PrzepisywaÅ‚am akt sprzedaży. W jakim byÅ‚ wieku? Trudno byÅ‚o okreÅ›lić jego wiek, bo byÅ‚ już bardzo chory i bardzo zmizerowany.Ubranie wisiaÅ‚o na nim, a blady byÅ‚ jak Å›ciana.Wiem, że nie miaÅ‚ jeszcze pięćdziesiÄ™ciuoÅ›miu Å‚at. Czy widziaÅ‚a pani kiedy jego córkÄ™? Nie.Tylko o niej sÅ‚yszaÅ‚am. Przy jakiej okazji? Gdy obaj panowie omawiali warunki sprzedaży [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]