[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem zapytali mnie, czy jest jeszcze coś, co mogliby zrobić.Czy coś jeszcze?Chwileczkę! Wszechmogący wyraznie zabronił mi tknąć Hioba, ale nie powie-dział ani słowa o jego dzieciach! Oczywiście, że jest jeszcze coś, co możecie zrobić zdecydowałem. Udaj-cie się i odszukajcie jego dzieci.Nie sądzę, abyście zauważyli, by ktokolwiekzGwardii Strażników chronił je; nie przy ich sposobie życia.Jeśli możecie, po-zabijajcie je wszystkie..Rozdział 9 Dolina ognia 87Po raz pierwszy od wielu wieków zauważyłem ślad uśmiechu na twarzy Bar-shoka, anioła, który zazwyczaj jest sam i ciągle rozmyśla.Mądrze jest do niegonie podchodzić, jeśli jako pierwszy nie odezwie się do ciebie.Tak więc udali się, aby dokonać swego niszczycielskiego dzieła i wykonali je z per-fekcyjną dokładnością.Znalezli dzieci Hioba przy dobrym samopoczuciu, zgroma-dzone w domu najstarszego z nich, jedzących, pijących i bawiących się hałaśliwie.Tak, jak się spodziewałem, nie było żadnych Strażników, którzy chronili to miejsce.Barshok wpadł na pomysł, aby wywołać tornado.Nadeszło z piskiem ze strony pu-styni, przechodząc tą lub tamtą drogą, wsysając piasek i kamienie i wyrywając roślinyzkorzeniami, a następnie skierowało się na dom.Całe miejsce eksplodowało, rozrzu-cając belki i pokrycie dachu we wszystkich kierunkach, a następnie mury zwaliły siędo środka, miażdżąc potomków Hioba, jak robaki.Być może Barshok sprawił im nie-zamierzoną przysługę: przynajmniej tym razem nie będzie im dokuczała zgaga.Tak więc w czasie jednego dnia wyrównałem rachunki z Hiobem.Stałem tużobok niego, aby móc osobiście postawić go wobec pokus, kiedy dotrą do niegozłe wieści.Pozostali przy życiu słudzy przybywali jeden za drugim, w podartychszatach, z zakurzonymi głowami, zawodząc ze smutkiem podczas zwiastowaniazłych nowin.Po przybyciu pierwszych dwóch, Hiob potrafił już przewidzieć, żeprzybędzie ich jeszcze wielu.Czekał więc oniemiały u wejścia do miejsca swegomieszkania, zgarbiony jak człowiek, który oczekuje zadanych razów.Kiedywreszcie wszyscy już przybyli ze swymi opowieściami o ruinie, teraz ja zająłemHioba swoją obecnością, a nic nas nie dzieliło; żadnych Strażników, żadnej ścia-ny ochronnej, nic, tylko nas dwoje, jeden na jednego, człowiek przeciwko anio-łowi.Jego jedyną obroną przede mną była teraz jego własna integralność i samawiara, a nie sądziłem, aby to mogło wystarczyć.Ale wystarczyło! Nigdy nie zapomnę jego słów: Pan daje, i Pan zabiera; niechbędzie błogosławione imię Pańskie.(Cieszę się, że przynajmniej pomyślał, żejego nieszczęścia pochodzą od Boga, a nie ode mnie.)No tak, zostałem pokonany, ale nie byłem przygotowany na to, aby się pod-dać w tej sprawie.Raz jeszcze udałem się do Królestwa, bowiem musiałemsprawozdać, jakie były rezultaty, a przygotowałem sobie jeszcze jeden argument. Oczywiście, że nadal w ciebie wierzy powiedziałem. Przecież nie pozwo-liłeś mi go dotknąć.Człowiek chętnie podda się ze wszystkim, aby tylko urato-wać własne życie.Pozwól mi tylko dotknąć jego osoby, a zacznie cię przeklinać.Patrzący aniołowie-lojaliści wydawali się być szczerze zdumieni tylko tylemogłem zauważyć, musiałem bowiem przedostać się z przymrużonymi oczamido jaskrawie błyszczącego piekła Zgromadzenia.Jak mi się wydaje, była to mie-szanina emocji przerażenia z powodu tego, co zrobiłem, i jednocześnie cieka-wości, czy Hioba uda się złamać.Wszechmogący nie miał wyboru i odpowie-dział raczej ze smutkiem. Dobrze, możesz go dotknąć.Ale nie wolno ci zabrać mu życia..88 Pamiętnik LucyferaZgodziłem się, obiecując sobie gdzieś w głębi, że zanim zakończę moje dzie-ło, Hiob będzie się modlił o śmierć.Tym razem sam przejąłem dowodzenie, obrzucając jego ciało od głowy, aż po sto-py wrzodami, które wydzielały cuchnącą ropę i wywoływały u niego ból nie do znie-sienia.Następnie wpadłem na pomysł: dlaczego by nie zafundować Hiobowi jesz-cze większego nieszczęścia, na które składałyby się bardzo zniechęcające uwagi zestrony jego znajomych? Dwa szwadrony moich najlepszych skautów znalazły więctrzech jego przyjaciół, którzy także przyznawali się do wiary we Wszechmogącego,lecz byli najeżeni wręcz niespotykaną dumą i tym kanałem mieliśmy dostęp do ichumysłów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Potem zapytali mnie, czy jest jeszcze coś, co mogliby zrobić.Czy coś jeszcze?Chwileczkę! Wszechmogący wyraznie zabronił mi tknąć Hioba, ale nie powie-dział ani słowa o jego dzieciach! Oczywiście, że jest jeszcze coś, co możecie zrobić zdecydowałem. Udaj-cie się i odszukajcie jego dzieci.Nie sądzę, abyście zauważyli, by ktokolwiekzGwardii Strażników chronił je; nie przy ich sposobie życia.Jeśli możecie, po-zabijajcie je wszystkie..Rozdział 9 Dolina ognia 87Po raz pierwszy od wielu wieków zauważyłem ślad uśmiechu na twarzy Bar-shoka, anioła, który zazwyczaj jest sam i ciągle rozmyśla.Mądrze jest do niegonie podchodzić, jeśli jako pierwszy nie odezwie się do ciebie.Tak więc udali się, aby dokonać swego niszczycielskiego dzieła i wykonali je z per-fekcyjną dokładnością.Znalezli dzieci Hioba przy dobrym samopoczuciu, zgroma-dzone w domu najstarszego z nich, jedzących, pijących i bawiących się hałaśliwie.Tak, jak się spodziewałem, nie było żadnych Strażników, którzy chronili to miejsce.Barshok wpadł na pomysł, aby wywołać tornado.Nadeszło z piskiem ze strony pu-styni, przechodząc tą lub tamtą drogą, wsysając piasek i kamienie i wyrywając roślinyzkorzeniami, a następnie skierowało się na dom.Całe miejsce eksplodowało, rozrzu-cając belki i pokrycie dachu we wszystkich kierunkach, a następnie mury zwaliły siędo środka, miażdżąc potomków Hioba, jak robaki.Być może Barshok sprawił im nie-zamierzoną przysługę: przynajmniej tym razem nie będzie im dokuczała zgaga.Tak więc w czasie jednego dnia wyrównałem rachunki z Hiobem.Stałem tużobok niego, aby móc osobiście postawić go wobec pokus, kiedy dotrą do niegozłe wieści.Pozostali przy życiu słudzy przybywali jeden za drugim, w podartychszatach, z zakurzonymi głowami, zawodząc ze smutkiem podczas zwiastowaniazłych nowin.Po przybyciu pierwszych dwóch, Hiob potrafił już przewidzieć, żeprzybędzie ich jeszcze wielu.Czekał więc oniemiały u wejścia do miejsca swegomieszkania, zgarbiony jak człowiek, który oczekuje zadanych razów.Kiedywreszcie wszyscy już przybyli ze swymi opowieściami o ruinie, teraz ja zająłemHioba swoją obecnością, a nic nas nie dzieliło; żadnych Strażników, żadnej ścia-ny ochronnej, nic, tylko nas dwoje, jeden na jednego, człowiek przeciwko anio-łowi.Jego jedyną obroną przede mną była teraz jego własna integralność i samawiara, a nie sądziłem, aby to mogło wystarczyć.Ale wystarczyło! Nigdy nie zapomnę jego słów: Pan daje, i Pan zabiera; niechbędzie błogosławione imię Pańskie.(Cieszę się, że przynajmniej pomyślał, żejego nieszczęścia pochodzą od Boga, a nie ode mnie.)No tak, zostałem pokonany, ale nie byłem przygotowany na to, aby się pod-dać w tej sprawie.Raz jeszcze udałem się do Królestwa, bowiem musiałemsprawozdać, jakie były rezultaty, a przygotowałem sobie jeszcze jeden argument. Oczywiście, że nadal w ciebie wierzy powiedziałem. Przecież nie pozwo-liłeś mi go dotknąć.Człowiek chętnie podda się ze wszystkim, aby tylko urato-wać własne życie.Pozwól mi tylko dotknąć jego osoby, a zacznie cię przeklinać.Patrzący aniołowie-lojaliści wydawali się być szczerze zdumieni tylko tylemogłem zauważyć, musiałem bowiem przedostać się z przymrużonymi oczamido jaskrawie błyszczącego piekła Zgromadzenia.Jak mi się wydaje, była to mie-szanina emocji przerażenia z powodu tego, co zrobiłem, i jednocześnie cieka-wości, czy Hioba uda się złamać.Wszechmogący nie miał wyboru i odpowie-dział raczej ze smutkiem. Dobrze, możesz go dotknąć.Ale nie wolno ci zabrać mu życia..88 Pamiętnik LucyferaZgodziłem się, obiecując sobie gdzieś w głębi, że zanim zakończę moje dzie-ło, Hiob będzie się modlił o śmierć.Tym razem sam przejąłem dowodzenie, obrzucając jego ciało od głowy, aż po sto-py wrzodami, które wydzielały cuchnącą ropę i wywoływały u niego ból nie do znie-sienia.Następnie wpadłem na pomysł: dlaczego by nie zafundować Hiobowi jesz-cze większego nieszczęścia, na które składałyby się bardzo zniechęcające uwagi zestrony jego znajomych? Dwa szwadrony moich najlepszych skautów znalazły więctrzech jego przyjaciół, którzy także przyznawali się do wiary we Wszechmogącego,lecz byli najeżeni wręcz niespotykaną dumą i tym kanałem mieliśmy dostęp do ichumysłów [ Pobierz całość w formacie PDF ]