[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie odbiegł jednak daleko.Po paru krokach przewrócił się ileżał drgając, podczas gdy płomienie stawały się corazwyższe.W końcu znieruchomiał, a dzwięk zamarł.Ten, który przez cały ten czas trzymał ją w silnymuścisku, wykrzyknął: Nie żyje! Dostaliśmy to! zorientowała się, żebył to Mark.Puścił ją i podszedł do Paula.Gdy tenwyłączył wreszcie miotacz, Mark podniósł pochodnięwyżej oświetlając poczerniałe resztki potwora. Nie podchodz bliżej! To żyje! To tylko sztuczka!" chciała wykrzyknąć Linda, ale nie mogła wydobyć zsiebie głosu.Oparła się bezwładnie o ścianę i próbowała zwalczyć falę znużenia, która zalewała jej umysł.143 Uważaj.to się rusza! ostrzegł nagle Paul.Obaj mężczyzni odskoczyli do tyłu.Lecz stwór nie poruszał się w żadnym określonym kierunku, jak się tegoobawiała Linda, lecz drżał i bulgotał zapadając sięw sobie.Cała trójka obserwowała w niemym zdumieniu, jakspalone ciało rozpuszcza się i zmienia w kałużę czarnejmazi, sycząc przy tym jak przebita dętka.Nagle mazzaczęła się poruszać.Ruszyła prosto na nich.Paul ponownie uruchomił miotacz.Płonący jęzorzalał poruszający się horror.To coś zatrzymało się, alenie płonęło.W końcu uformowało długi wąs, który wijąc się zaczął pełznąć po podłodze, oddalając się wgłąb korytarza.Wkrótce roztopił się w ciemnościach. No cóż, przynajmniej daliśmy temu czemuś domyślenia powiedział słabo Paul. Oświetlaj podłogę, Mark, to może jeszcze wrócić wyłączył miotacz iodwrócił się ku dziewczynie. Nic ci nie jest? Co sięstało? Gdzie pozostali? W piekle odparła słabo Linda.Zaczęła osuwać się na podłogę i była to ostatnia rzecz, jaką pamiętała.14.Shelley unosił się tuż nad dnem nieskończonego obszaru czarnej pustki.Ukrywał się.T o go szukało.Shelley wiedział, że jego szanse na przeżycie kurcząsię zastraszająco szybko.Wszyscy już odeszli.Pozostałsam.To, w swym rozwoju, wspięło się na niepokojącowysoki poziom.Tak jak się tego obawiał, rzeczywiściewchłaniało osobowość swych ofiar w taki sam sposób,w jaki przejmowało ciała.I podczas tego procesu stawało się coraz bardziej inteligentne.Używało doświad-144czeń swych ofiar, ich myśli i wspomnień, by budowaćnową świadomość wokół prymitywnego umysłu rekina.W jakiś niezrozumiały sposób DNA/RNA Feniksa łączyło czystą inteligencję z niesamowitą wprost zdolnością adaptacyjną.A w dodatku ta inteligencja była bez wątpienia zła.Jako naukowiec, Shelley nie cierpiał określenia zły",ale w tym wypadku nie miał wyboru.Była już wystarczająco zła mając w sobie jedynie prymitywną umysło-wość rekina samą w sobie wrogo nastawioną przecież w stosunku do otoczenia lecz dopiero świadomość Alexa wniosła z sobą pierwiastek czystego zła doewoluującej wciąż inteligencji.Shelley wzdrygnął się przypominając sobie rzeczyktóre wyrabiał Alex, gdy przez krótki jedynie okresmiał kontrolę nad grupowym ciałem.Ta biedna dziewczyna.Shelley wszedł przypadkowo w kontakt zumysłem Alexa i stwierdził, że jest wprost niewyobrażalnie odrażający.Pełen był bezrozumnej nienawiści ipragnień zadawania bólu dla samej przyjemności.Byćmoże i miał trudne dzieciństwo, ale dla Shelleya byłozupełnie przerażające, że istota ludzka może nawetmyśleć w ten sposób.Jednak najbardziej przerażała go myśl o wchłonięciu przez ten organizm.Wtedy on także stanie się częścią tego kotła wrzących bezustannie emocji.A Alexstanie się częścią jego.Gdy Linda ocknęła się spostrzegła, że znajduje się wkuchni.Leżała na rozłożonym na stole materacu.Wróżnych punktach pomieszczenia jasnym płomieniempaliły się lampy naftowe, ale jak na jej gust było stanowczo za ciemno.I zimno.Lodowato zimno.Paul pomógł jej usiąść.Chociaż ramię miała ciasnoowinięte bandażem, bolało jak diabli.Bolały także plecy, które Alex poranił jej swymi szponami.10 Slimer 145 Jak się czujesz? zapytał Paul. Kiepsko.Moje ramię.Wręczył jej parę tabletek i szklankę soku. Zrodki przeciwbólowe.Wez je.Nastawiłem ciframię najlepiej jak potrafiłem ale obawiam się, że po*zejściu na ląd będziesz musiała dać je nastawić ponownie.Posłusznie przełknęła pigułki popijając je sokiemJZwróciła uwagę na sposób, w jaki powiedział: Po zejściu na ląd".Zabrzmiało to tak, jakby nie miał co doitego żadnych wątpliwości.Kochany, stary Paul.Wciążjtaki krzepiąco pewny siebie.Mark, jak zauważyła,]wyglądał na zupełnie załamanego.Siedział w pobliżutrzymając obok siebie miotacz ognia i próbował rozglądać się we wszystkich kierunkach równocześnie. Ten stwór.? zapytała słabo. Nie widziałem go od chwili bitwy na korytarzu! odpowiedział jej Paul. Ale gdy tylko poczujesz(się na tyle dobrze, aby chodzić, wyjdziemy stąd.Zadecydowaliśmy, że pójdziemy na dach.Na zewnątrz jestlwciąż jeszcze sztorm, ale będę czuł się znacznie bezpieczniejszy na otwartej przestrzeni.Są tam także ge-ineratory.Być może uda nam się nawet jeden z nichuruchomić, jeżeli znajdziemy odpowiednią ilość paliwa, i Jestem gotowa powiedziała stanowczo.Leczgdy pomógł jej wstać musiała- się go z całej siły uchwycić.Nagły zawrót głowy sprawił, że wydało się jej, żepada. No, może jeszcze nie w tej chwili. za-|chwiała się na nogach.Paul pomógł jej podejść do krzesła. Odpocznij chwilę, a potem spróbujemy jeszczeraz powiedział. A tymczasem mogłabyś namopowiedzieć, co stało się z pozostałymi. To ich dostało. zaczęła, ale przerwał jej naJgły okrzyk Marka: Nie! Nie wierzę w to! To nie mogło dostadl146Chris! zerwa! się na równe nogi i podszedł do Lindy, zostawiając na podłodze miotacz. Wiem, że nicjej nie jest.Zgubiła się gdzieś, to wszystko.Musimy jąodnalezć.Paul schwycił go za koszulę i potrząsnął. Posłuchaj, głupcze! Wracaj i zajmij się tym cholernym miotaczem powiedział szorstko. Wydawało mi się, że stoisz na warcie.Taka właśnie głupotapowoduje, że ta rzecz chwyta nas jednego po drugim.Kiedy, idioto, zdasz sobie wreszcie sprawę, z czym naprawdę mamy do czynienia? pchnął go silnie do tyłu.Zachmurzony Mark podniósł broń i mruknął: Mam gdzieś to, co mówisz.Chris wciąż jeszczeżyje.Ta rzecz jej nie schwytała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Nie odbiegł jednak daleko.Po paru krokach przewrócił się ileżał drgając, podczas gdy płomienie stawały się corazwyższe.W końcu znieruchomiał, a dzwięk zamarł.Ten, który przez cały ten czas trzymał ją w silnymuścisku, wykrzyknął: Nie żyje! Dostaliśmy to! zorientowała się, żebył to Mark.Puścił ją i podszedł do Paula.Gdy tenwyłączył wreszcie miotacz, Mark podniósł pochodnięwyżej oświetlając poczerniałe resztki potwora. Nie podchodz bliżej! To żyje! To tylko sztuczka!" chciała wykrzyknąć Linda, ale nie mogła wydobyć zsiebie głosu.Oparła się bezwładnie o ścianę i próbowała zwalczyć falę znużenia, która zalewała jej umysł.143 Uważaj.to się rusza! ostrzegł nagle Paul.Obaj mężczyzni odskoczyli do tyłu.Lecz stwór nie poruszał się w żadnym określonym kierunku, jak się tegoobawiała Linda, lecz drżał i bulgotał zapadając sięw sobie.Cała trójka obserwowała w niemym zdumieniu, jakspalone ciało rozpuszcza się i zmienia w kałużę czarnejmazi, sycząc przy tym jak przebita dętka.Nagle mazzaczęła się poruszać.Ruszyła prosto na nich.Paul ponownie uruchomił miotacz.Płonący jęzorzalał poruszający się horror.To coś zatrzymało się, alenie płonęło.W końcu uformowało długi wąs, który wijąc się zaczął pełznąć po podłodze, oddalając się wgłąb korytarza.Wkrótce roztopił się w ciemnościach. No cóż, przynajmniej daliśmy temu czemuś domyślenia powiedział słabo Paul. Oświetlaj podłogę, Mark, to może jeszcze wrócić wyłączył miotacz iodwrócił się ku dziewczynie. Nic ci nie jest? Co sięstało? Gdzie pozostali? W piekle odparła słabo Linda.Zaczęła osuwać się na podłogę i była to ostatnia rzecz, jaką pamiętała.14.Shelley unosił się tuż nad dnem nieskończonego obszaru czarnej pustki.Ukrywał się.T o go szukało.Shelley wiedział, że jego szanse na przeżycie kurcząsię zastraszająco szybko.Wszyscy już odeszli.Pozostałsam.To, w swym rozwoju, wspięło się na niepokojącowysoki poziom.Tak jak się tego obawiał, rzeczywiściewchłaniało osobowość swych ofiar w taki sam sposób,w jaki przejmowało ciała.I podczas tego procesu stawało się coraz bardziej inteligentne.Używało doświad-144czeń swych ofiar, ich myśli i wspomnień, by budowaćnową świadomość wokół prymitywnego umysłu rekina.W jakiś niezrozumiały sposób DNA/RNA Feniksa łączyło czystą inteligencję z niesamowitą wprost zdolnością adaptacyjną.A w dodatku ta inteligencja była bez wątpienia zła.Jako naukowiec, Shelley nie cierpiał określenia zły",ale w tym wypadku nie miał wyboru.Była już wystarczająco zła mając w sobie jedynie prymitywną umysło-wość rekina samą w sobie wrogo nastawioną przecież w stosunku do otoczenia lecz dopiero świadomość Alexa wniosła z sobą pierwiastek czystego zła doewoluującej wciąż inteligencji.Shelley wzdrygnął się przypominając sobie rzeczyktóre wyrabiał Alex, gdy przez krótki jedynie okresmiał kontrolę nad grupowym ciałem.Ta biedna dziewczyna.Shelley wszedł przypadkowo w kontakt zumysłem Alexa i stwierdził, że jest wprost niewyobrażalnie odrażający.Pełen był bezrozumnej nienawiści ipragnień zadawania bólu dla samej przyjemności.Byćmoże i miał trudne dzieciństwo, ale dla Shelleya byłozupełnie przerażające, że istota ludzka może nawetmyśleć w ten sposób.Jednak najbardziej przerażała go myśl o wchłonięciu przez ten organizm.Wtedy on także stanie się częścią tego kotła wrzących bezustannie emocji.A Alexstanie się częścią jego.Gdy Linda ocknęła się spostrzegła, że znajduje się wkuchni.Leżała na rozłożonym na stole materacu.Wróżnych punktach pomieszczenia jasnym płomieniempaliły się lampy naftowe, ale jak na jej gust było stanowczo za ciemno.I zimno.Lodowato zimno.Paul pomógł jej usiąść.Chociaż ramię miała ciasnoowinięte bandażem, bolało jak diabli.Bolały także plecy, które Alex poranił jej swymi szponami.10 Slimer 145 Jak się czujesz? zapytał Paul. Kiepsko.Moje ramię.Wręczył jej parę tabletek i szklankę soku. Zrodki przeciwbólowe.Wez je.Nastawiłem ciframię najlepiej jak potrafiłem ale obawiam się, że po*zejściu na ląd będziesz musiała dać je nastawić ponownie.Posłusznie przełknęła pigułki popijając je sokiemJZwróciła uwagę na sposób, w jaki powiedział: Po zejściu na ląd".Zabrzmiało to tak, jakby nie miał co doitego żadnych wątpliwości.Kochany, stary Paul.Wciążjtaki krzepiąco pewny siebie.Mark, jak zauważyła,]wyglądał na zupełnie załamanego.Siedział w pobliżutrzymając obok siebie miotacz ognia i próbował rozglądać się we wszystkich kierunkach równocześnie. Ten stwór.? zapytała słabo. Nie widziałem go od chwili bitwy na korytarzu! odpowiedział jej Paul. Ale gdy tylko poczujesz(się na tyle dobrze, aby chodzić, wyjdziemy stąd.Zadecydowaliśmy, że pójdziemy na dach.Na zewnątrz jestlwciąż jeszcze sztorm, ale będę czuł się znacznie bezpieczniejszy na otwartej przestrzeni.Są tam także ge-ineratory.Być może uda nam się nawet jeden z nichuruchomić, jeżeli znajdziemy odpowiednią ilość paliwa, i Jestem gotowa powiedziała stanowczo.Leczgdy pomógł jej wstać musiała- się go z całej siły uchwycić.Nagły zawrót głowy sprawił, że wydało się jej, żepada. No, może jeszcze nie w tej chwili. za-|chwiała się na nogach.Paul pomógł jej podejść do krzesła. Odpocznij chwilę, a potem spróbujemy jeszczeraz powiedział. A tymczasem mogłabyś namopowiedzieć, co stało się z pozostałymi. To ich dostało. zaczęła, ale przerwał jej naJgły okrzyk Marka: Nie! Nie wierzę w to! To nie mogło dostadl146Chris! zerwa! się na równe nogi i podszedł do Lindy, zostawiając na podłodze miotacz. Wiem, że nicjej nie jest.Zgubiła się gdzieś, to wszystko.Musimy jąodnalezć.Paul schwycił go za koszulę i potrząsnął. Posłuchaj, głupcze! Wracaj i zajmij się tym cholernym miotaczem powiedział szorstko. Wydawało mi się, że stoisz na warcie.Taka właśnie głupotapowoduje, że ta rzecz chwyta nas jednego po drugim.Kiedy, idioto, zdasz sobie wreszcie sprawę, z czym naprawdę mamy do czynienia? pchnął go silnie do tyłu.Zachmurzony Mark podniósł broń i mruknął: Mam gdzieś to, co mówisz.Chris wciąż jeszczeżyje.Ta rzecz jej nie schwytała [ Pobierz całość w formacie PDF ]