[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ świeca niebyła zapalona, więc Harriet nie zwróciła na to uwagi.Zdjęła półbuty irzuciła je w ślad za poduszką, po czym położyła się na plecach inaciągnęła kołdrę na głowę.W tej chwili jej jedynym życzeniem było już nigdy nieopuszczać tego pokoju.169anulaouslaandcsRozdział 11Naturalnie życzenie Harriet nie spełniło się.Wieczoremwymówiła się bólem głowy i nie zeszła na kolację, ale z nastaniemranka zdała sobie sprawę, że nie może ukrywać się wiecznie.Niezamierzali opuszczać Kipworth przez najbliższe trzy dni, a zdoświadczenia wiedziała, że odwlekanie nieuniknionego niczego nieułatwia.Pogodzona z losem, umyła się, uczesała włosy i spięła je naczubku głowy, przywdziała swą najładniejszą sukienkę - w kolorzemorelowym, z falbankami u rąbka i miniaturowymi liśćmi bluszczuwyszywanymi na bufiastych rękawach.Zadowolona ze swegowyglądu zeszła na dół zjeść śniadanie.Jej kuzyni czekali już na niąprzy stole.Czekał też na nią gruby, doręczony przez posłańca list.- Dostałaś następny list - poinformował ją Miles w chwili, gdyweszła do ich prywatnej jadalni.- To już drugi w tym tygodniu.Todziwne w Londynie nie dostawałaś nawet dwóch listów w miesiącu!- Tak - odpowiedziała głosem pozbawionym wszelkiegozainteresowania.- Bardzo dziwne.Nie podzielając entuzjazmu chłopca dla niespodziewanegoprzyrostu korespondencji, Harriet ledwie zerknęła na nazwisko i adresna liście.Rozpoznała charakter pisma, nie wspominając już o prostej,wiśniowej pieczęci przymocowanej do złożonych arkuszy papieru.Identyczny list otrzymała dwa dni wcześniej, bez problemu więcodgadła tożsamość nadawcy.170anulaouslaandcsWłaśnie teraz odgadła jego tożsamość! Cóż za ironia losu!Gdyby nie czuła się tak, jakby na jej serce nastąpił jakiś olbrzym,mogłaby się roześmiać.- Cóż - zapytał Miles - nie zamierzasz go przeczytać?- Pózniej - skłamała, usiłując nadać swemu głosowi niedbały ton.W istocie, gdyby nie groziło to wywołaniem komentarzy, Harrietjuż w tej chwili najchętniej wrzuciłaby te kartki do ognia.Czytaniekrętactw jego lordowskiej mości było ostatnią rzeczą w świecie, jakąchciałaby robić.Przykrywszy zatem serwetką nie otwarty list, żebynie musieć na niego patrzeć, zwróciła się do Milesa.- Obecnie - powiedziała- chciałabym omówić z twoją siostrąsprawę dzisiejszego balu.I jako że jestem przekonana, iż ta rozmowanie wyda ci się interesująca, może przeszedłbyś się do stajni,zobaczyć, jak się miewają małe kotki.- Zdecydowanie wolałbym pójść do domu myśliwskiego lordaDunford.Burton mówił, że mają w psiarni nowy miot szczeniąt.Zauważywszy, jak w tym momencie twarz kuzynki wykrzywiłskurcz, Anna nakazała chłopakowi zabierać się.- To znaczy oczywiście, jeśli skończyłeś już jeść śniadanie.- Skończyłem - odpowiedział.- Prawdę mówiąc, nie mógłbymzjeść już ani odrobiny.Jednak wbrew temu oświadczeniu, zanim odszedł od stołu,schwycił jeszcze dwie bułeczki z rodzynkami.Jedną ukrył w kieszenikurtki jako zabezpieczenie od śmierci głodowej przed obiadem, drugązaś zaczął pochłaniać jeszcze przed opuszczeniem pokoju.171anulaouslaandcsW chwilę po jego wyjściu Anna zapytała, czy może podaćHarriet któryś z sześciu półmisków z jedzeniem stojących nakredensie.- Polecam jajka na maśle i śledzie.Otrząsając się z obrzydzenia, Harriet odparła, że nie ma ochotyna nic z wyjątkiem filiżanki gorącej czekolady.Dzbanek z czekoladą stał w zasięgu ręki Anny, jednak onazignorowała ten fakt.Wstała natomiast z krzesła i przyklękła przykuzynce, chwytając jej obie dłonie.- Co jest nie w porządku, kuzynko?- Nie w porządku? Dlaczego? Wszystko jest.- Proszę cię, nie próbuj mnie zbywać.Nie tym razem.Mam oczyi potrafię rozpoznać, kiedy ktoś spędził większość nocy na płakaniu wpoduszkę.Czy twoja rozpacz ma coś wspólnego z panem Randolfem?Harriet uwolniła dłonie z uścisku dziewczyny, po czym,uznawszy, że najlepiej wyznać wszystko od razu, powiedziała:- Nie ma żadnego pana Randolfa.Nigdy kogoś takiego nie było.Anna gapiła się na nią z najwyższym zdumieniem.- Chyba się przesłyszałam, czy ty powiedziałaś.- Dobrze usłyszałaś, moja droga.Prawda jest taka, że panRandolf to nie kto inny, jak lord Dunford.- Co?!- Twój wuj Freddy miał rację, człowiek, który towarzyszył namw wycieczce do kościoła św [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Ponieważ świeca niebyła zapalona, więc Harriet nie zwróciła na to uwagi.Zdjęła półbuty irzuciła je w ślad za poduszką, po czym położyła się na plecach inaciągnęła kołdrę na głowę.W tej chwili jej jedynym życzeniem było już nigdy nieopuszczać tego pokoju.169anulaouslaandcsRozdział 11Naturalnie życzenie Harriet nie spełniło się.Wieczoremwymówiła się bólem głowy i nie zeszła na kolację, ale z nastaniemranka zdała sobie sprawę, że nie może ukrywać się wiecznie.Niezamierzali opuszczać Kipworth przez najbliższe trzy dni, a zdoświadczenia wiedziała, że odwlekanie nieuniknionego niczego nieułatwia.Pogodzona z losem, umyła się, uczesała włosy i spięła je naczubku głowy, przywdziała swą najładniejszą sukienkę - w kolorzemorelowym, z falbankami u rąbka i miniaturowymi liśćmi bluszczuwyszywanymi na bufiastych rękawach.Zadowolona ze swegowyglądu zeszła na dół zjeść śniadanie.Jej kuzyni czekali już na niąprzy stole.Czekał też na nią gruby, doręczony przez posłańca list.- Dostałaś następny list - poinformował ją Miles w chwili, gdyweszła do ich prywatnej jadalni.- To już drugi w tym tygodniu.Todziwne w Londynie nie dostawałaś nawet dwóch listów w miesiącu!- Tak - odpowiedziała głosem pozbawionym wszelkiegozainteresowania.- Bardzo dziwne.Nie podzielając entuzjazmu chłopca dla niespodziewanegoprzyrostu korespondencji, Harriet ledwie zerknęła na nazwisko i adresna liście.Rozpoznała charakter pisma, nie wspominając już o prostej,wiśniowej pieczęci przymocowanej do złożonych arkuszy papieru.Identyczny list otrzymała dwa dni wcześniej, bez problemu więcodgadła tożsamość nadawcy.170anulaouslaandcsWłaśnie teraz odgadła jego tożsamość! Cóż za ironia losu!Gdyby nie czuła się tak, jakby na jej serce nastąpił jakiś olbrzym,mogłaby się roześmiać.- Cóż - zapytał Miles - nie zamierzasz go przeczytać?- Pózniej - skłamała, usiłując nadać swemu głosowi niedbały ton.W istocie, gdyby nie groziło to wywołaniem komentarzy, Harrietjuż w tej chwili najchętniej wrzuciłaby te kartki do ognia.Czytaniekrętactw jego lordowskiej mości było ostatnią rzeczą w świecie, jakąchciałaby robić.Przykrywszy zatem serwetką nie otwarty list, żebynie musieć na niego patrzeć, zwróciła się do Milesa.- Obecnie - powiedziała- chciałabym omówić z twoją siostrąsprawę dzisiejszego balu.I jako że jestem przekonana, iż ta rozmowanie wyda ci się interesująca, może przeszedłbyś się do stajni,zobaczyć, jak się miewają małe kotki.- Zdecydowanie wolałbym pójść do domu myśliwskiego lordaDunford.Burton mówił, że mają w psiarni nowy miot szczeniąt.Zauważywszy, jak w tym momencie twarz kuzynki wykrzywiłskurcz, Anna nakazała chłopakowi zabierać się.- To znaczy oczywiście, jeśli skończyłeś już jeść śniadanie.- Skończyłem - odpowiedział.- Prawdę mówiąc, nie mógłbymzjeść już ani odrobiny.Jednak wbrew temu oświadczeniu, zanim odszedł od stołu,schwycił jeszcze dwie bułeczki z rodzynkami.Jedną ukrył w kieszenikurtki jako zabezpieczenie od śmierci głodowej przed obiadem, drugązaś zaczął pochłaniać jeszcze przed opuszczeniem pokoju.171anulaouslaandcsW chwilę po jego wyjściu Anna zapytała, czy może podaćHarriet któryś z sześciu półmisków z jedzeniem stojących nakredensie.- Polecam jajka na maśle i śledzie.Otrząsając się z obrzydzenia, Harriet odparła, że nie ma ochotyna nic z wyjątkiem filiżanki gorącej czekolady.Dzbanek z czekoladą stał w zasięgu ręki Anny, jednak onazignorowała ten fakt.Wstała natomiast z krzesła i przyklękła przykuzynce, chwytając jej obie dłonie.- Co jest nie w porządku, kuzynko?- Nie w porządku? Dlaczego? Wszystko jest.- Proszę cię, nie próbuj mnie zbywać.Nie tym razem.Mam oczyi potrafię rozpoznać, kiedy ktoś spędził większość nocy na płakaniu wpoduszkę.Czy twoja rozpacz ma coś wspólnego z panem Randolfem?Harriet uwolniła dłonie z uścisku dziewczyny, po czym,uznawszy, że najlepiej wyznać wszystko od razu, powiedziała:- Nie ma żadnego pana Randolfa.Nigdy kogoś takiego nie było.Anna gapiła się na nią z najwyższym zdumieniem.- Chyba się przesłyszałam, czy ty powiedziałaś.- Dobrze usłyszałaś, moja droga.Prawda jest taka, że panRandolf to nie kto inny, jak lord Dunford.- Co?!- Twój wuj Freddy miał rację, człowiek, który towarzyszył namw wycieczce do kościoła św [ Pobierz całość w formacie PDF ]