[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pauline także podejrzewała choć nigdynie odważyłaby się o to zapytać że był obdarzony jak koń. Poznał kogoś? Nie. Ale mógł, kochanie.Taki przystojny chłopiec. No i dobra. Jeśli będzie powtarzała to wystarczająco często, może wto uwierzy. Nie będziesz samotna, skarbie? Nie znajdę na to czasu warknęła Lisa. Muszę myśleć o swojejkarierze. Nie wiem, po co ci ta kariera.Ja jej nie zrobiłam i nic się nie stało. Czyżby? spytała kąśliwie Lisa. A może powinnaś po tym, jak tatauszkodził sobie kręgosłup i musieliśmy żyć z jego renty. Pieniądze to nie wszystko.Byliśmy bardzo szczęśliwi. Ja nie byłam.Pauline zamilkła.Lisa słyszała jej oddech w słuchawce. Lepiej już skończę oznajmiła w końcu Pauline. Ta rozmowa musimnóstwo kosztować. Przepraszam, mamo westchnęła Lisa. Nie chciałam.Dostałaśpaczkę ode mnie?59RLT A tak odparła nerwowo Pauline. Kremy do twarzy i szminki.Bardzo ładne, dziękuję. Używałaś? Noooo. zaczęła Pauline. Nie używałaś oskarżyła ją Lisa.Lisa obsypywała matkę drogimi perfumami i kosmetykami, któredostawała w pracy.Bardzo pragnęła podarować matce odrobinę luksusu,jednak Pauline za nic nie chciała zrezygnować z kosmetyków Rimmel i Ponds.Raz powiedziała nawet: Twoje rzeczy są dla mnie zbyt dobre, skarbie. Wcale nie! ryknęła Lisa.Pauline nie potrafiła zrozumieć wściekłości córki.Doszło do tego, że zestrachem wyczekiwała dnia, w którym listonosz dudnił do drzwi i mówił: Znowu paczuszka od córki z Londynu".Prędzej czy pózniej Lisa dzwoniła idomagała się sprawozdania.No, chyba że przychodziły książki.Kiedyś Lisa miała zwyczaj oddawaćmatce egzemplarze recenzyjne dzieł Catherine Cookson i Josephine Cox, wbłędnym przekonaniu, że Pauline zachwyci się tymi historyjkami okopciuszkach.Pewnego dnia Pauline powiedziała: Wysłałaś mi cudowną książkę, skarbie, tę o bandycie z East Endu,który przybijał swoje ofiary do stołów bilardowych.Okazało się, że asystentka Lisy niechcący wysłała niewłaściwą książkę,co zapoczątkowało nowy rozdział w historii czytelnictwa Pauline Edwards.Odtąd matka Lisy pochłaniała biografie gangsterów i krwawe amerykańskiethrillery.Im więcej scen tortur, tym lepiej.Teraz inna mama zaczytywała siędziełami Catherine Cookson.60RLT Powinnaś do nas przyjechać, skarbie.To już tyle czasu. Uhm mruknęła Lisa. Niedługo przyjadę.Bez obawy.Z każdą wizytą dom, w którym dorastała, wydawał sięmniejszy i coraz bardziej paskudny.W obskurnych pokoikach zapchanychtandetnymi meblami czuła się wypacykowana i nie na miejscu, ze swoimitipsami i w butach z lśniącej skóry oraz z kłopotliwą świadomością, że jejtorebka zapewne kosztowała więcej niż kanapa pod nią.I choć mama i tatawznosili pełne zachwytu okrzyki, zachowywali się bardzo nerwowo wtowarzystwie Lisy.Powinna ubierać się nieco skromniej na te wizyty, by zmniejszyćprzepaść między nimi.Jednak potrzebowała jak najwięcej rzeczy, które nosiłaniczym zbroję, żeby ponownie nie dać się wciągnąć w otchłań przeszłości.Nienawidziła tego wszystkiego, no i nienawidziła siebie. A może ty przyjedziesz do mnie? spytała.Skoro nie chciało im się odbyć półgodzinnej przejażdżki pociągiem zHemel Hempstead do Londynu, raczej nie przylecieliby do Dublina. Ale twój tata nie najlepiej się czuje i.Kiedy Clodagh obudziła się w niedzielny poranek, była trochę ska-cowana, ale w świetnej formie.Mogła przytulić się do Dylana i z czystymsumieniem chwilowo zignorować jego erekcję.Gdy pojawili się Molly i Craig, Dylan mruknął do nich sennie: Zejdzcie na dół coś popsuć.Mama i ja się zdrzemniemy.O dziwo, dzieci wyszły, a Clodagh i Dylan przysypiali i się budzili. Pięknie pachniesz wyszeptał Dylan we włosy Clodagh. Jakherbatniki.Tak słodko.słodko.61RLT Dam ci milion funtów, jeśli zrobisz mi śniadanie powiedziała doniego jakiś czas pózniej. A na co masz ochotę? Kawa i owoce.Dylan wyszedł, a Clodagh przeciągnęła się niczym zadowolonarozgwiazda i leżała tak, aż wrócił z kubkiem w jednej dłoni i bananem wdrugim.Położył sobie banana na kroczu, zgiętego w dół, a kiedy Clodagh naniego spojrzała, Dylan zaczął jęczeć i przekręcił owoc do góry, żebyprzypominał pęczniejącą erekcję. Pani Kelly! wykrzyknął. Jaka pani piękna!Clodagh parsknęła śmiechem, ale powoli powracało bezlitosne poczuciewiny.Potem wyszli na lunch, w jedno z tych miejsc, gdzie człowiek z dwójkąmałych dzieci nie czuje się jak wyrzutek.Dylan ruszył na poszukiwaniapoduszki dla Molly, a kiedy Clodagh wyrwała nóż z ręki córki, dostrzegłakątem oka, że Dylan rozmawia z kelnerką, nastolatką o nogach jak jelonekBambi, która czerwieniła się z przejęcia, że stoi tak blisko bardzo przystojnegomężczyzny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Pauline także podejrzewała choć nigdynie odważyłaby się o to zapytać że był obdarzony jak koń. Poznał kogoś? Nie. Ale mógł, kochanie.Taki przystojny chłopiec. No i dobra. Jeśli będzie powtarzała to wystarczająco często, może wto uwierzy. Nie będziesz samotna, skarbie? Nie znajdę na to czasu warknęła Lisa. Muszę myśleć o swojejkarierze. Nie wiem, po co ci ta kariera.Ja jej nie zrobiłam i nic się nie stało. Czyżby? spytała kąśliwie Lisa. A może powinnaś po tym, jak tatauszkodził sobie kręgosłup i musieliśmy żyć z jego renty. Pieniądze to nie wszystko.Byliśmy bardzo szczęśliwi. Ja nie byłam.Pauline zamilkła.Lisa słyszała jej oddech w słuchawce. Lepiej już skończę oznajmiła w końcu Pauline. Ta rozmowa musimnóstwo kosztować. Przepraszam, mamo westchnęła Lisa. Nie chciałam.Dostałaśpaczkę ode mnie?59RLT A tak odparła nerwowo Pauline. Kremy do twarzy i szminki.Bardzo ładne, dziękuję. Używałaś? Noooo. zaczęła Pauline. Nie używałaś oskarżyła ją Lisa.Lisa obsypywała matkę drogimi perfumami i kosmetykami, któredostawała w pracy.Bardzo pragnęła podarować matce odrobinę luksusu,jednak Pauline za nic nie chciała zrezygnować z kosmetyków Rimmel i Ponds.Raz powiedziała nawet: Twoje rzeczy są dla mnie zbyt dobre, skarbie. Wcale nie! ryknęła Lisa.Pauline nie potrafiła zrozumieć wściekłości córki.Doszło do tego, że zestrachem wyczekiwała dnia, w którym listonosz dudnił do drzwi i mówił: Znowu paczuszka od córki z Londynu".Prędzej czy pózniej Lisa dzwoniła idomagała się sprawozdania.No, chyba że przychodziły książki.Kiedyś Lisa miała zwyczaj oddawaćmatce egzemplarze recenzyjne dzieł Catherine Cookson i Josephine Cox, wbłędnym przekonaniu, że Pauline zachwyci się tymi historyjkami okopciuszkach.Pewnego dnia Pauline powiedziała: Wysłałaś mi cudowną książkę, skarbie, tę o bandycie z East Endu,który przybijał swoje ofiary do stołów bilardowych.Okazało się, że asystentka Lisy niechcący wysłała niewłaściwą książkę,co zapoczątkowało nowy rozdział w historii czytelnictwa Pauline Edwards.Odtąd matka Lisy pochłaniała biografie gangsterów i krwawe amerykańskiethrillery.Im więcej scen tortur, tym lepiej.Teraz inna mama zaczytywała siędziełami Catherine Cookson.60RLT Powinnaś do nas przyjechać, skarbie.To już tyle czasu. Uhm mruknęła Lisa. Niedługo przyjadę.Bez obawy.Z każdą wizytą dom, w którym dorastała, wydawał sięmniejszy i coraz bardziej paskudny.W obskurnych pokoikach zapchanychtandetnymi meblami czuła się wypacykowana i nie na miejscu, ze swoimitipsami i w butach z lśniącej skóry oraz z kłopotliwą świadomością, że jejtorebka zapewne kosztowała więcej niż kanapa pod nią.I choć mama i tatawznosili pełne zachwytu okrzyki, zachowywali się bardzo nerwowo wtowarzystwie Lisy.Powinna ubierać się nieco skromniej na te wizyty, by zmniejszyćprzepaść między nimi.Jednak potrzebowała jak najwięcej rzeczy, które nosiłaniczym zbroję, żeby ponownie nie dać się wciągnąć w otchłań przeszłości.Nienawidziła tego wszystkiego, no i nienawidziła siebie. A może ty przyjedziesz do mnie? spytała.Skoro nie chciało im się odbyć półgodzinnej przejażdżki pociągiem zHemel Hempstead do Londynu, raczej nie przylecieliby do Dublina. Ale twój tata nie najlepiej się czuje i.Kiedy Clodagh obudziła się w niedzielny poranek, była trochę ska-cowana, ale w świetnej formie.Mogła przytulić się do Dylana i z czystymsumieniem chwilowo zignorować jego erekcję.Gdy pojawili się Molly i Craig, Dylan mruknął do nich sennie: Zejdzcie na dół coś popsuć.Mama i ja się zdrzemniemy.O dziwo, dzieci wyszły, a Clodagh i Dylan przysypiali i się budzili. Pięknie pachniesz wyszeptał Dylan we włosy Clodagh. Jakherbatniki.Tak słodko.słodko.61RLT Dam ci milion funtów, jeśli zrobisz mi śniadanie powiedziała doniego jakiś czas pózniej. A na co masz ochotę? Kawa i owoce.Dylan wyszedł, a Clodagh przeciągnęła się niczym zadowolonarozgwiazda i leżała tak, aż wrócił z kubkiem w jednej dłoni i bananem wdrugim.Położył sobie banana na kroczu, zgiętego w dół, a kiedy Clodagh naniego spojrzała, Dylan zaczął jęczeć i przekręcił owoc do góry, żebyprzypominał pęczniejącą erekcję. Pani Kelly! wykrzyknął. Jaka pani piękna!Clodagh parsknęła śmiechem, ale powoli powracało bezlitosne poczuciewiny.Potem wyszli na lunch, w jedno z tych miejsc, gdzie człowiek z dwójkąmałych dzieci nie czuje się jak wyrzutek.Dylan ruszył na poszukiwaniapoduszki dla Molly, a kiedy Clodagh wyrwała nóż z ręki córki, dostrzegłakątem oka, że Dylan rozmawia z kelnerką, nastolatką o nogach jak jelonekBambi, która czerwieniła się z przejęcia, że stoi tak blisko bardzo przystojnegomężczyzny [ Pobierz całość w formacie PDF ]