[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W modlitwie, w jej uniwersalnym języku, ró\ne religie, zposzanowaniem to\samości poszczególnych doświadczeń duchowych, odnalazły swojąnaturę i pierwotną inspirację.Odkryły, \e łączy je autentyczna, braterska więz.Asy\ był prawdopodobnie najodwa\niejszą, najbardziej wymowną i twórczą inicjatywąpodjętą przez Jana Pawła II.O ile dziś mo\e wydać się to paradoksalne, była onanajbardziej niechętnie postrzeganym i najbardziej kontrowersyjnym przedsięwzięciem.Niektóre głosy krytyki zrodziły się niewątpliwie w kręgu Kurii Rzymskiej, skoro Papie\ wrozmowie w 1987 roku z Andreą Riccardi, zało\ycielem i szefem Wspólnoty ZwiętegoIdziego, powiedział \artobliwie: Idziemy naprzód, kontynuujemy, choć o mały włos mnienie ekskomunikowano..Prawda, \e wzbudziło to pewną polemikę, ale biorąc pod uwagę nowatorstwo pomysłu, byłaona dość ograniczona.Najmocniejszy głos oskar\enia wysunęła grupa lefebrystów.Kry-tyczne opinie docierały równie\ z Kościoła, z samej kurii, choć autorami ich były głównieosoby starsze, obawiające się, \e Asy\ mo\e dać początek synkretyzmowi, \e mo\epostawić na równym poziomie wszystkie religie, doprowadzić do duchowego melting pot - stapiania się.Ale tak się nie stało.Absolutnie nie.Ojciec Zwięty wielokrotnie wyjaśniał,wcześniej i pózniej: byliśmy tam razem, aby się modlić, ale nie po to, aby modlić się razem.Tamtego wieczoru w Asy\u był szczęśliwy.Pamiętam, jak powiedział do mnie: To byłnaprawdę wspaniały dzień.Nigdy jeszcze nie zdarzyło się, aby zgromadzili się razemprzedstawiciele wszystkich religii, by wspólnie błagać Boga o pokój.A poza tym był tokolejny, wielki znak, \e choć na jeden dzień umilkła broń!.Pamiętam te\, \e wiele zuczestniczących w spotkaniu osobistości wyraziło mu wdzięczność, gdy\ - jak mówili - bezniego, bez jego odwagi, to duchowe spotkanie nie byłoby mo\liwe.Równie\ tym razem Ojciec Zwięty miał rację.Potrafił proroczo przewidzieć przyszłość, amy, Kościół - w ogólnym tego słowa znaczeniu - nie zawsze potrafiliśmy za nim nadą\yć.Nale\y skierować słowa podziękowania do Benedykta XVI, który to zrozumiał i zawszepozostał mu bliski.Przy okazji pragnę zdementować to, co niektórzy sugerowali i nadalsugerują - \e kardynał Ratzinger był przeciwny idei Asy\u.To nieprawda! To kłamstwo!Spotkanie w Asy\u było nowym początkiem.Dzięki duchowi Asy\u , który upowszechniałsię przez działalność Wspólnoty Zwiętego Idziego, scementowało się zaanga\owanie ró\nychreligii w dzieło odbudowy pokoju, odrzucając wszelkie próby sekciarstwa iusprawiedliwienia przemocy.To zaanga\owanie śydów, chrześcijan i muzułmanówprzekształciło się w pragnienie wspólnego zaprowadzenia na ziemi sprawiedliwości ipokoju, przebaczenia i \ycia, i miłości.Ju\ sam fakt wspólnego wyznania tego zamierzenia wobec Boga i ludzi był znakiemnadziei, którego nie mo\na ju\ wymazać.31Nowi męczennicyMyślę, \e odkąd zacząłem moje \ycie u boku arcybiskupa Karola Wojtyły i miałem okazjęlepiej go poznać, rok 2000 był zawsze obecny w jego myślach i oczekiwaniach.Nie tylko zewzględu na symbolikę przekroczenia granicy tysiąclecia, lecz zwłaszcza dlatego, \eprzełomowy moment historii, zbiegający się z obchodami dwóch tysięcy lat od narodzeniaChrystusa - centralnego misterium wiary chrześcijańskiej, miał stać się okazją do głębokiejodnowy duchowej i moralnej całej katolickiej wspólnoty.W rozwa\aniach wielkopostnych w Watykanie w 1976 roku, kiedy był arcybiskupemKrakowa, czas ten określił mianem Nowego Adwentu.Potem, gdy został papie\em, słowate powróciły w jego pierwszej encyklice Redemptor hominis, zwiastując ogłoszeniejubileuszu, Wielkiego Jubileuszu, który ogarnąłby nie tylko chrześcijan, ale całą ludzkość.Jubileusz miał być dla katolików rachunkiem sumienia, by podjąć trud radykalnej przemiany\ycia, ale miał równie\ mieć głęboki wymiar ekumeniczny.Rzeczywiście, Ojciec Zwięty uwa\ał, ze będzie to opatrznościowa okazja, aby rozliczyć sięz przeszłością, oczyścić pamięć z wszelkich win i błędów, z negatywnych świadectw,którymi splamili się chrześcijanie na przestrzeni wieków.Wystarczy pomyśleć o krucjatach!Ułatwiłoby to umocnienie dialogu z innymi Kościołami chrześcijańskimi oraz z innymireligiami.Tym, na czym Ojcu Zwiętemu szczególnie zale\ało, była prośba o przebaczeniebez oczekiwania czegokolwiek w zamian.Bezinteresowność tego gestu była jego zdaniemwarunkiem wiarygodności i skuteczności.Rzeczywiście, Jan Paweł II podejmował kroki ku temu ju\ od dłu\szego czasu.Naturalnąokazją do wyznania win były podró\e.Tak uczynił w Ołomuńcu na Morawach w 1995 roku: Dziś ja, Papie\ Kościoła rzymskiego, w imieniu wszystkich katolików, proszę oprzebaczenie za wszelki ból zadany nie-katolikom.W podobnych słowach powtórzył swąprośbę około stu razy.Właśnie z tego powodu krytykowali go ludzie Kościoła, a nawet niektórzy kardynałowie.Poza tym obawę wyra\ało wielu katolików, zdezorientowanych wobec perspektywy(oczywiście błędnej, ale zrozumiałej z ich punktu widzenia), \e na dzieje Kościoła składa sięjedynie nieprzerwana seria win i grzechów.Zanim rozpoczął tę drogę, zapewne zastanawiał się: Co nam mówi w tym punkcieEwangelia? Co uczyniłby w tej sytuacji Jezus?.Postrzegając wszystko oczami wiary itraktując jak znak Bo\ej Opatrzności, z pewnością podjął tę decyzję z radością w sercu.Dzięki temu nie stracił zapału i zachował pewien dystans wobec otaczającej go krytyki.Poza wszystkim, były osoby, które go mocno wspierały, i muszę raz jeszcze wspomnieć tukardynała Etchegaraya [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.W modlitwie, w jej uniwersalnym języku, ró\ne religie, zposzanowaniem to\samości poszczególnych doświadczeń duchowych, odnalazły swojąnaturę i pierwotną inspirację.Odkryły, \e łączy je autentyczna, braterska więz.Asy\ był prawdopodobnie najodwa\niejszą, najbardziej wymowną i twórczą inicjatywąpodjętą przez Jana Pawła II.O ile dziś mo\e wydać się to paradoksalne, była onanajbardziej niechętnie postrzeganym i najbardziej kontrowersyjnym przedsięwzięciem.Niektóre głosy krytyki zrodziły się niewątpliwie w kręgu Kurii Rzymskiej, skoro Papie\ wrozmowie w 1987 roku z Andreą Riccardi, zało\ycielem i szefem Wspólnoty ZwiętegoIdziego, powiedział \artobliwie: Idziemy naprzód, kontynuujemy, choć o mały włos mnienie ekskomunikowano..Prawda, \e wzbudziło to pewną polemikę, ale biorąc pod uwagę nowatorstwo pomysłu, byłaona dość ograniczona.Najmocniejszy głos oskar\enia wysunęła grupa lefebrystów.Kry-tyczne opinie docierały równie\ z Kościoła, z samej kurii, choć autorami ich były głównieosoby starsze, obawiające się, \e Asy\ mo\e dać początek synkretyzmowi, \e mo\epostawić na równym poziomie wszystkie religie, doprowadzić do duchowego melting pot - stapiania się.Ale tak się nie stało.Absolutnie nie.Ojciec Zwięty wielokrotnie wyjaśniał,wcześniej i pózniej: byliśmy tam razem, aby się modlić, ale nie po to, aby modlić się razem.Tamtego wieczoru w Asy\u był szczęśliwy.Pamiętam, jak powiedział do mnie: To byłnaprawdę wspaniały dzień.Nigdy jeszcze nie zdarzyło się, aby zgromadzili się razemprzedstawiciele wszystkich religii, by wspólnie błagać Boga o pokój.A poza tym był tokolejny, wielki znak, \e choć na jeden dzień umilkła broń!.Pamiętam te\, \e wiele zuczestniczących w spotkaniu osobistości wyraziło mu wdzięczność, gdy\ - jak mówili - bezniego, bez jego odwagi, to duchowe spotkanie nie byłoby mo\liwe.Równie\ tym razem Ojciec Zwięty miał rację.Potrafił proroczo przewidzieć przyszłość, amy, Kościół - w ogólnym tego słowa znaczeniu - nie zawsze potrafiliśmy za nim nadą\yć.Nale\y skierować słowa podziękowania do Benedykta XVI, który to zrozumiał i zawszepozostał mu bliski.Przy okazji pragnę zdementować to, co niektórzy sugerowali i nadalsugerują - \e kardynał Ratzinger był przeciwny idei Asy\u.To nieprawda! To kłamstwo!Spotkanie w Asy\u było nowym początkiem.Dzięki duchowi Asy\u , który upowszechniałsię przez działalność Wspólnoty Zwiętego Idziego, scementowało się zaanga\owanie ró\nychreligii w dzieło odbudowy pokoju, odrzucając wszelkie próby sekciarstwa iusprawiedliwienia przemocy.To zaanga\owanie śydów, chrześcijan i muzułmanówprzekształciło się w pragnienie wspólnego zaprowadzenia na ziemi sprawiedliwości ipokoju, przebaczenia i \ycia, i miłości.Ju\ sam fakt wspólnego wyznania tego zamierzenia wobec Boga i ludzi był znakiemnadziei, którego nie mo\na ju\ wymazać.31Nowi męczennicyMyślę, \e odkąd zacząłem moje \ycie u boku arcybiskupa Karola Wojtyły i miałem okazjęlepiej go poznać, rok 2000 był zawsze obecny w jego myślach i oczekiwaniach.Nie tylko zewzględu na symbolikę przekroczenia granicy tysiąclecia, lecz zwłaszcza dlatego, \eprzełomowy moment historii, zbiegający się z obchodami dwóch tysięcy lat od narodzeniaChrystusa - centralnego misterium wiary chrześcijańskiej, miał stać się okazją do głębokiejodnowy duchowej i moralnej całej katolickiej wspólnoty.W rozwa\aniach wielkopostnych w Watykanie w 1976 roku, kiedy był arcybiskupemKrakowa, czas ten określił mianem Nowego Adwentu.Potem, gdy został papie\em, słowate powróciły w jego pierwszej encyklice Redemptor hominis, zwiastując ogłoszeniejubileuszu, Wielkiego Jubileuszu, który ogarnąłby nie tylko chrześcijan, ale całą ludzkość.Jubileusz miał być dla katolików rachunkiem sumienia, by podjąć trud radykalnej przemiany\ycia, ale miał równie\ mieć głęboki wymiar ekumeniczny.Rzeczywiście, Ojciec Zwięty uwa\ał, ze będzie to opatrznościowa okazja, aby rozliczyć sięz przeszłością, oczyścić pamięć z wszelkich win i błędów, z negatywnych świadectw,którymi splamili się chrześcijanie na przestrzeni wieków.Wystarczy pomyśleć o krucjatach!Ułatwiłoby to umocnienie dialogu z innymi Kościołami chrześcijańskimi oraz z innymireligiami.Tym, na czym Ojcu Zwiętemu szczególnie zale\ało, była prośba o przebaczeniebez oczekiwania czegokolwiek w zamian.Bezinteresowność tego gestu była jego zdaniemwarunkiem wiarygodności i skuteczności.Rzeczywiście, Jan Paweł II podejmował kroki ku temu ju\ od dłu\szego czasu.Naturalnąokazją do wyznania win były podró\e.Tak uczynił w Ołomuńcu na Morawach w 1995 roku: Dziś ja, Papie\ Kościoła rzymskiego, w imieniu wszystkich katolików, proszę oprzebaczenie za wszelki ból zadany nie-katolikom.W podobnych słowach powtórzył swąprośbę około stu razy.Właśnie z tego powodu krytykowali go ludzie Kościoła, a nawet niektórzy kardynałowie.Poza tym obawę wyra\ało wielu katolików, zdezorientowanych wobec perspektywy(oczywiście błędnej, ale zrozumiałej z ich punktu widzenia), \e na dzieje Kościoła składa sięjedynie nieprzerwana seria win i grzechów.Zanim rozpoczął tę drogę, zapewne zastanawiał się: Co nam mówi w tym punkcieEwangelia? Co uczyniłby w tej sytuacji Jezus?.Postrzegając wszystko oczami wiary itraktując jak znak Bo\ej Opatrzności, z pewnością podjął tę decyzję z radością w sercu.Dzięki temu nie stracił zapału i zachował pewien dystans wobec otaczającej go krytyki.Poza wszystkim, były osoby, które go mocno wspierały, i muszę raz jeszcze wspomnieć tukardynała Etchegaraya [ Pobierz całość w formacie PDF ]