[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przesunął listę poekranie.- Wyłania się pewna możliwość.Około czterdziestu X-pięć zarejestrowano na firmy,a kolejne pięćdziesiąt na agencje leasingu.- Czy któraś z tych firm nie ma chińskiej nazwy? - zapytał Rhyme.- Nie - odparł Cooper.- Mam tu w większości nazwy rodzajowe.Szykuje się cholernieżmudna robota, ale będziemy chyba musieli skontaktować się ze wszystkimi.Trzeba odkryć,kto konkretnie prowadzi te samochody.- To zbyt daleki strzał - uznał Rhyme.- Każcie kilku funkcjonariuszom sprawdzić firmymieszczące się najbliżej Chinatown, ale.- Nie, nie, Loaban - zaprotestował Sonny Li.- Ty musisz znaleźć ten samochód.Topierwsza rzecz, jaką trzeba zrobić.Rhyme uniósł ze zdziwieniem brew.- Znajdź go teraz - kontynuował chiński policjant.- Poślij do tego dużo ludzi.Wszystkich twoich gliniarzy, mówię ci.Cały zespół.- To zajmie zbyt dużo czasu - odparł Rhyme.- Nie mamy aż tylu ludzi.Chcę sięskoncentrować przede wszystkim na szukaniu Changów i Wu.- Nie, Loaban - nalegał Li.- Duch, on zabije tego kierowcę za to, że go zostawił.Towłaśnie teraz robi, szuka go.- Uważam, że się mylisz - rzekł Dellray.- Nie, nie - upierał się Li.- Trzeba znaleźć tego kierowcę.On was zaprowadzi doszmuglera.- Na jakiej podstawie doszedłeś do takiego wniosku, Sonny? - mruknął zezniecierpliwieniem Lincoln Rhyme.- Na jakich opierasz się przesłankach?- W autobusie do miasta dziś rano zobaczyłem znak.- Li sięgnął machinalnie popapierosy i cofnął dłoń, napotkawszy ostre spojrzenie Thoma.- Zobaczyłem na drodze wronę.Dziobała jedzenie.Inna wrona próbowała je ukraść i pierwsza wrona nie tylko ją odgoniła, aleją ścigała i próbowała wydziobać jej oczy.- I co z tego?- Przypomniałem sobie teraz tę wronę i pomyślałem o kierowcy.Dla Ducha on jestwróg.Tak jak wrona kradnąca jedzenie.Wu, Changowie, oni nie zrobili mu osobiście niczłego, mówię wam.Kierowca.- Li zmarszczył brwi i spojrzał na Denga.- Zdradził? - podsunął mu tamten.- Tak, zdradził go.Teraz jest wrogiem Ducha.Lincoln starał się powstrzymać śmiech.- Zanotowane, Sonny - oznajmił.- Widzę twoją minę, Loaban - rzekł urażony Li.- Przecież nie mówię, że bogowieprzychodzą i dają mi znaki.Ale te wrony każą mi myśleć inaczej, otworzyć umysł.Przewietrzyć go.- Ee, jakieś bzdurne zabobony - mruknął Rhyme.- Znajdź tego kierowcę.Musisz, Loaban.- Może byśmy zlecili to Beddingowi i Saulowi, Rhyme - wtrącił Sellitto.- I dali imsześciu łebków ze służby patrolowej.Mogliby sprawdzić bmw zarejestrowane w firmach iagencjach leasingowych na Manhattanie oraz w Queens.W tutejszym Chinatown oraz weFlushing.- No dobrze, dobrze - zgodził się w końcu poirytowany Rhyme.Dziobiące wrony,kamienne małpy, do tego jeszcze Księga Żywych i Umarłych.- Westchnął i omiótłspojrzeniem członków zespołu.- Czy możemy się wreszcie zająć prawdziwą policyjnąrobotą?ROZDZIAŁ SIÓDMYChang znaczy po chińsku „łucznik”.Siedząc w kręgu razem z ojcem, żoną i dziećmi,Sam Chang wyczarował z niebytu swoje nazwisko, kreśląc tworzące je chińskie hieroglify naznalezionej przed domem złamanej listewce.Obite jedwabiem pudełko, w którymprzechowywał cenne pędzelki z włosia wilka, kozła i królika, a także obsadkę i kamiennykałamarz, poszło na dno razem z „Fuzhou Dragonem” i musiał niestety skorzystać zokropnego amerykańskiego długopisu.Mimo to Chang, który nauczył się kaligrafii od ojca we wczesnej młodości ipraktykował tę sztukę przez całe życie, potrafił nadać idealny kształt swoim literom.Wziąłlistewkę i umieścił ją w prowizorycznym tekturowym ołtarzyku na obramowaniu kominka wich nowym mieszkaniu.- Nasz nowy dom - oznajmił.Chang Jiechi uścisnął rękę syna.- Bywało gorzej - powiedział.Mimo tych krzepiących słów Sam Chang poczuł, jak ogarnia go paląca niczymgorączka fala wstydu.Wstydził się, że naraża ojca na takie niewygody.Według Konfucjuszatylko powinności, jakie ma się względem władcy, są ważniejsze od tego, co syn winien jestojcu.A obecnie trudno było liczyć na rychłe polepszenie ich sytuacji.Nagle rozległo się zdecydowane pukanie do drzwi.Przez chwilę nikt się nie poruszył.A potem Chang wyjrzał zza zasłony na zewnątrz,odetchnął z ulgą i otworzył z uśmiechem drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Przesunął listę poekranie.- Wyłania się pewna możliwość.Około czterdziestu X-pięć zarejestrowano na firmy,a kolejne pięćdziesiąt na agencje leasingu.- Czy któraś z tych firm nie ma chińskiej nazwy? - zapytał Rhyme.- Nie - odparł Cooper.- Mam tu w większości nazwy rodzajowe.Szykuje się cholernieżmudna robota, ale będziemy chyba musieli skontaktować się ze wszystkimi.Trzeba odkryć,kto konkretnie prowadzi te samochody.- To zbyt daleki strzał - uznał Rhyme.- Każcie kilku funkcjonariuszom sprawdzić firmymieszczące się najbliżej Chinatown, ale.- Nie, nie, Loaban - zaprotestował Sonny Li.- Ty musisz znaleźć ten samochód.Topierwsza rzecz, jaką trzeba zrobić.Rhyme uniósł ze zdziwieniem brew.- Znajdź go teraz - kontynuował chiński policjant.- Poślij do tego dużo ludzi.Wszystkich twoich gliniarzy, mówię ci.Cały zespół.- To zajmie zbyt dużo czasu - odparł Rhyme.- Nie mamy aż tylu ludzi.Chcę sięskoncentrować przede wszystkim na szukaniu Changów i Wu.- Nie, Loaban - nalegał Li.- Duch, on zabije tego kierowcę za to, że go zostawił.Towłaśnie teraz robi, szuka go.- Uważam, że się mylisz - rzekł Dellray.- Nie, nie - upierał się Li.- Trzeba znaleźć tego kierowcę.On was zaprowadzi doszmuglera.- Na jakiej podstawie doszedłeś do takiego wniosku, Sonny? - mruknął zezniecierpliwieniem Lincoln Rhyme.- Na jakich opierasz się przesłankach?- W autobusie do miasta dziś rano zobaczyłem znak.- Li sięgnął machinalnie popapierosy i cofnął dłoń, napotkawszy ostre spojrzenie Thoma.- Zobaczyłem na drodze wronę.Dziobała jedzenie.Inna wrona próbowała je ukraść i pierwsza wrona nie tylko ją odgoniła, aleją ścigała i próbowała wydziobać jej oczy.- I co z tego?- Przypomniałem sobie teraz tę wronę i pomyślałem o kierowcy.Dla Ducha on jestwróg.Tak jak wrona kradnąca jedzenie.Wu, Changowie, oni nie zrobili mu osobiście niczłego, mówię wam.Kierowca.- Li zmarszczył brwi i spojrzał na Denga.- Zdradził? - podsunął mu tamten.- Tak, zdradził go.Teraz jest wrogiem Ducha.Lincoln starał się powstrzymać śmiech.- Zanotowane, Sonny - oznajmił.- Widzę twoją minę, Loaban - rzekł urażony Li.- Przecież nie mówię, że bogowieprzychodzą i dają mi znaki.Ale te wrony każą mi myśleć inaczej, otworzyć umysł.Przewietrzyć go.- Ee, jakieś bzdurne zabobony - mruknął Rhyme.- Znajdź tego kierowcę.Musisz, Loaban.- Może byśmy zlecili to Beddingowi i Saulowi, Rhyme - wtrącił Sellitto.- I dali imsześciu łebków ze służby patrolowej.Mogliby sprawdzić bmw zarejestrowane w firmach iagencjach leasingowych na Manhattanie oraz w Queens.W tutejszym Chinatown oraz weFlushing.- No dobrze, dobrze - zgodził się w końcu poirytowany Rhyme.Dziobiące wrony,kamienne małpy, do tego jeszcze Księga Żywych i Umarłych.- Westchnął i omiótłspojrzeniem członków zespołu.- Czy możemy się wreszcie zająć prawdziwą policyjnąrobotą?ROZDZIAŁ SIÓDMYChang znaczy po chińsku „łucznik”.Siedząc w kręgu razem z ojcem, żoną i dziećmi,Sam Chang wyczarował z niebytu swoje nazwisko, kreśląc tworzące je chińskie hieroglify naznalezionej przed domem złamanej listewce.Obite jedwabiem pudełko, w którymprzechowywał cenne pędzelki z włosia wilka, kozła i królika, a także obsadkę i kamiennykałamarz, poszło na dno razem z „Fuzhou Dragonem” i musiał niestety skorzystać zokropnego amerykańskiego długopisu.Mimo to Chang, który nauczył się kaligrafii od ojca we wczesnej młodości ipraktykował tę sztukę przez całe życie, potrafił nadać idealny kształt swoim literom.Wziąłlistewkę i umieścił ją w prowizorycznym tekturowym ołtarzyku na obramowaniu kominka wich nowym mieszkaniu.- Nasz nowy dom - oznajmił.Chang Jiechi uścisnął rękę syna.- Bywało gorzej - powiedział.Mimo tych krzepiących słów Sam Chang poczuł, jak ogarnia go paląca niczymgorączka fala wstydu.Wstydził się, że naraża ojca na takie niewygody.Według Konfucjuszatylko powinności, jakie ma się względem władcy, są ważniejsze od tego, co syn winien jestojcu.A obecnie trudno było liczyć na rychłe polepszenie ich sytuacji.Nagle rozległo się zdecydowane pukanie do drzwi.Przez chwilę nikt się nie poruszył.A potem Chang wyjrzał zza zasłony na zewnątrz,odetchnął z ulgą i otworzył z uśmiechem drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]