[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Mam zamiar przystąpić do ustalenia, na dzisiejszej konferencji zdowódcami brytyjskimi, ostatecznej daty ataku.Wywiad nasz dziękiofiarnejpracy tysięcy ludzi, zdołał zebrać zupełny obraz umocnień i stanuarmiiprzeciwnika.Plan nasz, jak to już panu kilkakrotnie szczegółowoopisywałem, polega na wysadzeniu silnych oddziałówpoczątkowych, którezabezpieczą pole dla lądujących za nimi dywizji pancernych.Wojskaspadochronowe, wysadzone na zapleczu frontu, odegrają rolęognia zaporowegonie dozwalającego nieprzyjacielowi na szybkie ściągnięcie rezerw.Dziśjeszcze ustalę niektóre fragmenty akcji, podczas konferencji, którąbędęmiał z Gen.Montgomery."Generał złożył list we czworo i wsadził go do długiej niebieskiejkoperty.Zadzwonił na adiutanta.- Proszę wysłać to natychmiast specjalnym samolotem doWashingtonu.Chciałbym, aby jutro rano list ten znalazł się w SztabieGeneralnym.Równocześnie nada pan szyfrowaną depeszę.Napisał kilka zdań na kartce papieru i podał ją podwładnemu.Spojrzał nazegarek.- Niech zaraz podjeżdża samochód.Jedziemy do BrytyjskiegoSztabuGeneralnego.Po kilkunastu minutach siedział już za stołem w wielkiej salikonferencyjnej.Przez dziewięć godzin trwała rozmowa dwóch ludzi,naktórych barkach walczące demokracje złożyły odpowiedzialność zawyniknajwiększej operacji wojennej w dziejach świata.Liczni oficerowiedo zadańspecjalnych przedkładali kolejno stan i możliwości swoich resortów,orazich stopień przygotowania.Wreszcie około północy Montgomery zabrał ponownie głos.- A więc, proszę panów, z tego, co usłyszeliśmy dzisiaj,wywnioskowaćmożna tylko jedno: jesteśmy gotowi.Teraz pozostaje nam jedynieomówieniedaty ataku.Czy zgadza się pan ze mną, generale? - zwrócił się doEisenhowera.Amerykanin potwierdził zdecydowanym ruchem głowy.- Zgadzam się z panem w zupełności.Anglik mówił dalej.- Pod uwagę musimy wziąć w pierwszym rzędzie danemeteorologiczne.Niewszystkie okręty, jakie mamy do dyspozycji, nadają się do operacjinawzburzonym morzu.Kanał La Manche potrafi być czasem równieniespokojny jaknajburzliwsze morza świata.Nie możemy zaryzykować więc, że wdzień powyładowaniu pierwszych oddziałów burza uniemożliwi namłączność z nimi.Musimy także mieć na uwadze fakt, że raz rozpoczętej operacji niemożemyprzerywać.Abstrahując od znaczenia moralnego tego rodzajuniepowodzenia,odbiłoby się to fatalnie na wojskowej stronie przedsięwzięcia, gdyżnieprzyjaciel wiedziałby już, gdzie nas może oczekiwać i jakwyglądaćbędzie lądowanie.Tak więc, znikłby element zaskoczenia,niezwykle ważnydla powodzenia tego rodzaju operacji.Poza tym wszystkim,pamiętać musimy,że wyładunek pierwszych oddziałów odbywał się będzie na pełnymmorzu.Dlatego też, sądzę, że najwłaściwsze byłoby lądowanie przedświtem wmomencie, kiedy meteorologowie zapewnią nas, że mamy przedsobą, conajmniej kilka dni względnej pogody.- Oczywiście!Eisenhower otarł zroszone potem czoło.Na sali unosiła sięatmosferawielkich decyzji.Siedzący za długim stołem ludzie słuchali zzapartymoddechem.Dowódca amerykański milczał przez chwilę, wreszcierzekł:- Według powziętych przez nas uprzednio planów, pierwszewylądować mająna zapleczu dywizje wojsk spadochronowych.Równocześnie,lotnictwoprzystąpi do kruszenia fortyfikacji nadbrzeżnych.Wstępnebombardowanieartyleryjskie zostanie przeprowadzone przez ciężkie jednostki floty iwreszcie, po nim nastąpi lądowanie amfibialnych jednostekpiechoty.- Tak.Plan ten został szczegółowo opracowany już od miesięcy inie widzępowodu, aby zmieniać w nim cokolwiek.Czy ktoś z panów majakieśzastrzeżenia?Spojrzał na dwa rzędy skupionych twarzy.Odpowiedziało mumilczenie.a więc - ciągnął dalej Montgomery - pozostaje nam tylkoustalenie datyi wydanie odpowiednich rozkazów.Jednostki przeznaczone dowykonania zadańpozostają już od dawna w gotowości bojowej i nie przypuszczam,abyprzygotowanie ich było niedostateczne.- Zwrócił się do dowódcówposzczególnych dywizji mających wziąć udział w pierwszym rzucieinwazji:- Ile czasu potrzeba nam na skoncentrowanie wojsk iprzygotowanie ich douderzenia?- W ciągu dwunastu dni możemy doprowadzić wszystko doostatecznegopunktu.Wypełnienie luk w oddziałach, spakowanie wojsk nasamochody iodwiezienie ich na punkty załadunku wymagać będzie koło trzech,czterechdni.Oczywiście, w razie konieczności da się to wykonać dużoszybciej.Prawdę mówiąc, wszystko jest już od dawna przygotowane - odparłszeftransportu Armii Amerykańskiej.Jego brytyjski kolega był tegosamegozdania.Montgomery spojrzał na Eisenhowera. - Jak pan przypuszcza, generale, czy trzy tygodnie czasu namwystarczą?- Tak.- Odpowiedz Amerykanina była lakoniczna.Mówiąc myślało latachnadludzkiej pracy i miesiącach gigantycznych planowań, którepozwoliły muwypowiedzieć to jedno decydujące słowo.Często myślał o dniu, wktórym będąmusieli powziąć ostateczną decyzję, on i Montgomery [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
."Mam zamiar przystąpić do ustalenia, na dzisiejszej konferencji zdowódcami brytyjskimi, ostatecznej daty ataku.Wywiad nasz dziękiofiarnejpracy tysięcy ludzi, zdołał zebrać zupełny obraz umocnień i stanuarmiiprzeciwnika.Plan nasz, jak to już panu kilkakrotnie szczegółowoopisywałem, polega na wysadzeniu silnych oddziałówpoczątkowych, którezabezpieczą pole dla lądujących za nimi dywizji pancernych.Wojskaspadochronowe, wysadzone na zapleczu frontu, odegrają rolęognia zaporowegonie dozwalającego nieprzyjacielowi na szybkie ściągnięcie rezerw.Dziśjeszcze ustalę niektóre fragmenty akcji, podczas konferencji, którąbędęmiał z Gen.Montgomery."Generał złożył list we czworo i wsadził go do długiej niebieskiejkoperty.Zadzwonił na adiutanta.- Proszę wysłać to natychmiast specjalnym samolotem doWashingtonu.Chciałbym, aby jutro rano list ten znalazł się w SztabieGeneralnym.Równocześnie nada pan szyfrowaną depeszę.Napisał kilka zdań na kartce papieru i podał ją podwładnemu.Spojrzał nazegarek.- Niech zaraz podjeżdża samochód.Jedziemy do BrytyjskiegoSztabuGeneralnego.Po kilkunastu minutach siedział już za stołem w wielkiej salikonferencyjnej.Przez dziewięć godzin trwała rozmowa dwóch ludzi,naktórych barkach walczące demokracje złożyły odpowiedzialność zawyniknajwiększej operacji wojennej w dziejach świata.Liczni oficerowiedo zadańspecjalnych przedkładali kolejno stan i możliwości swoich resortów,orazich stopień przygotowania.Wreszcie około północy Montgomery zabrał ponownie głos.- A więc, proszę panów, z tego, co usłyszeliśmy dzisiaj,wywnioskowaćmożna tylko jedno: jesteśmy gotowi.Teraz pozostaje nam jedynieomówieniedaty ataku.Czy zgadza się pan ze mną, generale? - zwrócił się doEisenhowera.Amerykanin potwierdził zdecydowanym ruchem głowy.- Zgadzam się z panem w zupełności.Anglik mówił dalej.- Pod uwagę musimy wziąć w pierwszym rzędzie danemeteorologiczne.Niewszystkie okręty, jakie mamy do dyspozycji, nadają się do operacjinawzburzonym morzu.Kanał La Manche potrafi być czasem równieniespokojny jaknajburzliwsze morza świata.Nie możemy zaryzykować więc, że wdzień powyładowaniu pierwszych oddziałów burza uniemożliwi namłączność z nimi.Musimy także mieć na uwadze fakt, że raz rozpoczętej operacji niemożemyprzerywać.Abstrahując od znaczenia moralnego tego rodzajuniepowodzenia,odbiłoby się to fatalnie na wojskowej stronie przedsięwzięcia, gdyżnieprzyjaciel wiedziałby już, gdzie nas może oczekiwać i jakwyglądaćbędzie lądowanie.Tak więc, znikłby element zaskoczenia,niezwykle ważnydla powodzenia tego rodzaju operacji.Poza tym wszystkim,pamiętać musimy,że wyładunek pierwszych oddziałów odbywał się będzie na pełnymmorzu.Dlatego też, sądzę, że najwłaściwsze byłoby lądowanie przedświtem wmomencie, kiedy meteorologowie zapewnią nas, że mamy przedsobą, conajmniej kilka dni względnej pogody.- Oczywiście!Eisenhower otarł zroszone potem czoło.Na sali unosiła sięatmosferawielkich decyzji.Siedzący za długim stołem ludzie słuchali zzapartymoddechem.Dowódca amerykański milczał przez chwilę, wreszcierzekł:- Według powziętych przez nas uprzednio planów, pierwszewylądować mająna zapleczu dywizje wojsk spadochronowych.Równocześnie,lotnictwoprzystąpi do kruszenia fortyfikacji nadbrzeżnych.Wstępnebombardowanieartyleryjskie zostanie przeprowadzone przez ciężkie jednostki floty iwreszcie, po nim nastąpi lądowanie amfibialnych jednostekpiechoty.- Tak.Plan ten został szczegółowo opracowany już od miesięcy inie widzępowodu, aby zmieniać w nim cokolwiek.Czy ktoś z panów majakieśzastrzeżenia?Spojrzał na dwa rzędy skupionych twarzy.Odpowiedziało mumilczenie.a więc - ciągnął dalej Montgomery - pozostaje nam tylkoustalenie datyi wydanie odpowiednich rozkazów.Jednostki przeznaczone dowykonania zadańpozostają już od dawna w gotowości bojowej i nie przypuszczam,abyprzygotowanie ich było niedostateczne.- Zwrócił się do dowódcówposzczególnych dywizji mających wziąć udział w pierwszym rzucieinwazji:- Ile czasu potrzeba nam na skoncentrowanie wojsk iprzygotowanie ich douderzenia?- W ciągu dwunastu dni możemy doprowadzić wszystko doostatecznegopunktu.Wypełnienie luk w oddziałach, spakowanie wojsk nasamochody iodwiezienie ich na punkty załadunku wymagać będzie koło trzech,czterechdni.Oczywiście, w razie konieczności da się to wykonać dużoszybciej.Prawdę mówiąc, wszystko jest już od dawna przygotowane - odparłszeftransportu Armii Amerykańskiej.Jego brytyjski kolega był tegosamegozdania.Montgomery spojrzał na Eisenhowera. - Jak pan przypuszcza, generale, czy trzy tygodnie czasu namwystarczą?- Tak.- Odpowiedz Amerykanina była lakoniczna.Mówiąc myślało latachnadludzkiej pracy i miesiącach gigantycznych planowań, którepozwoliły muwypowiedzieć to jedno decydujące słowo.Często myślał o dniu, wktórym będąmusieli powziąć ostateczną decyzję, on i Montgomery [ Pobierz całość w formacie PDF ]