[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może niedługo odwiedzą ichmałą kafejkę Diane Sawyer i Charlie Gibson? Lillian była przekonana, że rozpoznaładziennikarza, który zamawiał podwójne espresso.Widziała go w wiadomościach stacji Fox, tylkonazwisko wyleciało jej z głowy.Układała książki, co i rusz zerkając przez okno wystawowe.Rosie zaproponowała, żeby zrobićwystawę z kryminałów, może nawet znajdą jedną czy dwie powieści o seryjnych mordercach.Tobyłoby zgodne z panującą w mieście atmosferą wywołaną przez makabryczne odkryciew kamieniołomie.Rosie widziała w tym szansę na zarobek.Lillian zgadzała się z nią, choćzarazem bała się, by ktoś nie poczuł się urażony, aż dotarło do niej, że zyska okazję nawyeksponowanie swych ulubionych autorów powieści kryminalnych.Wszystko, co zdarzało się w życiu, Lillian kojarzyła od razu z historiami przeczytanymiw książkach.Podobnie było z tragedią w kamieniołomie.To naprawdę przypominało pomysłyzrodzone w twórczej wyobrazni Jeffery Deaver czy Patricii Cornwell.Z powieściowymi fabułamiLillian nie miała problemu, były niczym układanki, których części należy do siebie dopasować,i zazwyczaj poprzez pełen napięcia punkt kulminacyjny prowadziły do jasnych rozwiązań.A jeślinawet zakończenie nie było oczywiste, to przynajmniej, tak czy owak, miało sens.Jednak w życiujedno nie wynikało logicznie z drugiego i często brakowało sensu.Czyż nie byłoby miło, gdybymożna podsumować rzeczywiste zdarzenia w kilkustronicowym epilogu?Lillian zaczęła kartkować jedną z książek.Pamiętała wszystkie postaci z tej serii, ważniejszewątki i sposób działania morderców, ale te morderstwa w kamieniołomie były niepojęte.Lillianpotrząsnęła głową.Rzeczywistość jest dużo trudniejsza do pojęcia niż fikcja.Uświadomiła sobie,że traktuje to makabryczne znalezisko podobnie jak nowy kryminał, który wyszedł spod pióranieznanego jej jeszcze autora.Czytała, zbierała poszlaki i układała fragmenty w całość.Zaczęła 48 nawet tworzyć portret mordercy za pomocą detali, cech charakteru i dewiacji, o którychdowiedziała się od swoich mistrzów.Myśląc o mistrzach, brała pod uwagę takich pisarzy, jakCornwell, Deaver czy Patterson.Nie podzieliła się swoimi przemyśleniami nawet z Rosie,z obawy, że zostanie wyśmiana.Za to pozornie od niechcenia wyciągała od niej wszelkie możliweinformacje, każdy drobiazg, o którym wspomniał mąż Rosie, Henry.Lillian poukładała książki w artystyczną piramidę, potem kolejnych dwanaście ustawiła nanowych podstawkach z plastiku, do których kupna przekonała Rosie.Wcisnęła biało-lodowo-błękitną Rzekę tajemnic Dennisa Lehane a między czarno-czerwone Kości Iana Burke ai czarno-białe, trudne do zdobycia Cudowne piórko autorstwa Johna Philpina i Patricii Sierry.Miała znakomitą sposobność udowodnić Rosie, że jej nałogowe zakupy to rozsądne posunięciabiznesowe.Zadzwięczał dzwonek, drzwi wejściowych i Lillian obejrzała się przez ramię.Jej brat, Wally,pomachał do niej palcem.Lillian też mu pomachałaI zesztywniała, widząc za jego plecami Calvina Vargusa.W jednej chwili Calvin wypełniłprzestrzeń sklepu szerokimi barami, grubym karkiem i tubalnym śmiechem.Poklepał Wally egopo plecach dłonią wielką jak rakietka.Lillian zajęła się na powrót wystawą.Nie chciała i niemusiała wiedzieć, jakie żarty wymieniali między sobą mężczyzni.Zawsze znajdowali jakiś temat,a jej bardzo nie podobało się, że brat pokornie znosi zniewagi Calvina.Zresztą Wally nigdy nienazwałby tego zniewagą.Brata Lillian i jego wspólnika łączyła osobliwa więz.Calvin z wiekiem stał się potężniejsząi gorszą wersją zabijaki i despoty, którym był, kiedy wszyscy troje chodzili jeszcze do szkoły.Wally, wieczna ofiara, sprawiał wrażenie, że jest zadowolony, iż ma brutala po swojej stronie,niezależnie od kosztów i konsekwencji.Lillian nerwowo poprawiła okulary na nosie i pokręciłagłową.Nie była jedyną osobą, która dostrzegała ten dziwny układ.W końcu mówiono o nichCalvin i Hobbs, biorąc owe przydomki z komediowego komiksu o pełnym wyobrazni chłopcuoraz jego tygrysie.Tygrysie, który odzywał się wyłącznie w obecności swojego pana Calvina.Lillian Hobbs obserwowała zachowanie tyrana i jego dobrowolnego kozła ofiarnego.Tegodnia nie patrzyła na nich z niesmakiem.Patrzyła z zażenowaniem.Zawstydzała ją słabość brata,to, że jest mu wszystko jedno.A nawet, że znajduje w tym przyjemność.Czyż znosiłby tęsytuację, gdyby było inaczej? A jeśli to tylko lata doświadczenia? Te wszystkie lata dorastaniau boku matki, która go znieważała i chwaliła często w tym samym zdaniu.A może Lillian nie czuła wcale wstydu, lecz żal? %7łal, że jako starsza siostra nie potrafiłaobronić brata.Ale jak miała to uczynić? Matka nie szczędziła jej podobnego rytuału, choć Lillianznalazła ucieczkę w książkach.Nauczyła się chronić we własnym świecie wymyślonychprzyjaciół i wspaniałych miejsc.Wally nie miał tyle szczęścia.Zabawne, że zbrodnia wygrzebałaz dna jej pamięci te wszystkie wspomnienia.Wygrzebała! O Boże, co za niezamierzona, wielceniestosowna gra słów.A jednak Lillian rozciągnęła wargi w uśmiechu.Calvin przechwalał się, jak znalazł pierwsze zwłoki.Który to już raz, i to w przeciągudwudziestu czterech godzin? A za każdym razem jego opowieść puchła od nowych szczegółów, 49 zapomnianych w pierwszej relacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Może niedługo odwiedzą ichmałą kafejkę Diane Sawyer i Charlie Gibson? Lillian była przekonana, że rozpoznaładziennikarza, który zamawiał podwójne espresso.Widziała go w wiadomościach stacji Fox, tylkonazwisko wyleciało jej z głowy.Układała książki, co i rusz zerkając przez okno wystawowe.Rosie zaproponowała, żeby zrobićwystawę z kryminałów, może nawet znajdą jedną czy dwie powieści o seryjnych mordercach.Tobyłoby zgodne z panującą w mieście atmosferą wywołaną przez makabryczne odkryciew kamieniołomie.Rosie widziała w tym szansę na zarobek.Lillian zgadzała się z nią, choćzarazem bała się, by ktoś nie poczuł się urażony, aż dotarło do niej, że zyska okazję nawyeksponowanie swych ulubionych autorów powieści kryminalnych.Wszystko, co zdarzało się w życiu, Lillian kojarzyła od razu z historiami przeczytanymiw książkach.Podobnie było z tragedią w kamieniołomie.To naprawdę przypominało pomysłyzrodzone w twórczej wyobrazni Jeffery Deaver czy Patricii Cornwell.Z powieściowymi fabułamiLillian nie miała problemu, były niczym układanki, których części należy do siebie dopasować,i zazwyczaj poprzez pełen napięcia punkt kulminacyjny prowadziły do jasnych rozwiązań.A jeślinawet zakończenie nie było oczywiste, to przynajmniej, tak czy owak, miało sens.Jednak w życiujedno nie wynikało logicznie z drugiego i często brakowało sensu.Czyż nie byłoby miło, gdybymożna podsumować rzeczywiste zdarzenia w kilkustronicowym epilogu?Lillian zaczęła kartkować jedną z książek.Pamiętała wszystkie postaci z tej serii, ważniejszewątki i sposób działania morderców, ale te morderstwa w kamieniołomie były niepojęte.Lillianpotrząsnęła głową.Rzeczywistość jest dużo trudniejsza do pojęcia niż fikcja.Uświadomiła sobie,że traktuje to makabryczne znalezisko podobnie jak nowy kryminał, który wyszedł spod pióranieznanego jej jeszcze autora.Czytała, zbierała poszlaki i układała fragmenty w całość.Zaczęła 48 nawet tworzyć portret mordercy za pomocą detali, cech charakteru i dewiacji, o którychdowiedziała się od swoich mistrzów.Myśląc o mistrzach, brała pod uwagę takich pisarzy, jakCornwell, Deaver czy Patterson.Nie podzieliła się swoimi przemyśleniami nawet z Rosie,z obawy, że zostanie wyśmiana.Za to pozornie od niechcenia wyciągała od niej wszelkie możliweinformacje, każdy drobiazg, o którym wspomniał mąż Rosie, Henry.Lillian poukładała książki w artystyczną piramidę, potem kolejnych dwanaście ustawiła nanowych podstawkach z plastiku, do których kupna przekonała Rosie.Wcisnęła biało-lodowo-błękitną Rzekę tajemnic Dennisa Lehane a między czarno-czerwone Kości Iana Burke ai czarno-białe, trudne do zdobycia Cudowne piórko autorstwa Johna Philpina i Patricii Sierry.Miała znakomitą sposobność udowodnić Rosie, że jej nałogowe zakupy to rozsądne posunięciabiznesowe.Zadzwięczał dzwonek, drzwi wejściowych i Lillian obejrzała się przez ramię.Jej brat, Wally,pomachał do niej palcem.Lillian też mu pomachałaI zesztywniała, widząc za jego plecami Calvina Vargusa.W jednej chwili Calvin wypełniłprzestrzeń sklepu szerokimi barami, grubym karkiem i tubalnym śmiechem.Poklepał Wally egopo plecach dłonią wielką jak rakietka.Lillian zajęła się na powrót wystawą.Nie chciała i niemusiała wiedzieć, jakie żarty wymieniali między sobą mężczyzni.Zawsze znajdowali jakiś temat,a jej bardzo nie podobało się, że brat pokornie znosi zniewagi Calvina.Zresztą Wally nigdy nienazwałby tego zniewagą.Brata Lillian i jego wspólnika łączyła osobliwa więz.Calvin z wiekiem stał się potężniejsząi gorszą wersją zabijaki i despoty, którym był, kiedy wszyscy troje chodzili jeszcze do szkoły.Wally, wieczna ofiara, sprawiał wrażenie, że jest zadowolony, iż ma brutala po swojej stronie,niezależnie od kosztów i konsekwencji.Lillian nerwowo poprawiła okulary na nosie i pokręciłagłową.Nie była jedyną osobą, która dostrzegała ten dziwny układ.W końcu mówiono o nichCalvin i Hobbs, biorąc owe przydomki z komediowego komiksu o pełnym wyobrazni chłopcuoraz jego tygrysie.Tygrysie, który odzywał się wyłącznie w obecności swojego pana Calvina.Lillian Hobbs obserwowała zachowanie tyrana i jego dobrowolnego kozła ofiarnego.Tegodnia nie patrzyła na nich z niesmakiem.Patrzyła z zażenowaniem.Zawstydzała ją słabość brata,to, że jest mu wszystko jedno.A nawet, że znajduje w tym przyjemność.Czyż znosiłby tęsytuację, gdyby było inaczej? A jeśli to tylko lata doświadczenia? Te wszystkie lata dorastaniau boku matki, która go znieważała i chwaliła często w tym samym zdaniu.A może Lillian nie czuła wcale wstydu, lecz żal? %7łal, że jako starsza siostra nie potrafiłaobronić brata.Ale jak miała to uczynić? Matka nie szczędziła jej podobnego rytuału, choć Lillianznalazła ucieczkę w książkach.Nauczyła się chronić we własnym świecie wymyślonychprzyjaciół i wspaniałych miejsc.Wally nie miał tyle szczęścia.Zabawne, że zbrodnia wygrzebałaz dna jej pamięci te wszystkie wspomnienia.Wygrzebała! O Boże, co za niezamierzona, wielceniestosowna gra słów.A jednak Lillian rozciągnęła wargi w uśmiechu.Calvin przechwalał się, jak znalazł pierwsze zwłoki.Który to już raz, i to w przeciągudwudziestu czterech godzin? A za każdym razem jego opowieść puchła od nowych szczegółów, 49 zapomnianych w pierwszej relacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]