[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie, to ja wcześnie przyszedłem rzekł Hoszowski.Proszę mi wybaczyć, ale musiałem panią zobaczyć przed wyjściem do szpitala. Będę naprzeciwko powiedziałem, wycofując się.A na korytarzu stali w swoich drzwiach Janusz i Mrozowski,w piżamach, z ręcznikami na szyjach, mydelniczkami w rękachi patrzyli na mnie bez słowa.Janusz z nienawiścią, Mrozowskiz uznaniem. Dzień dobry panom powiedziałem, kłaniając im sięnisko.Po chwili zastukał do mnie Hoszowski. Wszystko w porządku rzekł. Pozwoliłem pannie Ewiewstać, ale pana proszę o przypilnowanie, aby od czasu do czasukładła się z kompresem na skroni i w ogóle nie pracowała zbytwiele.Przede wszystkim odpoczynek.Nie widzę potrzebydodatkowych badań.Trzasnęły drzwi łazienki, wyszli z niej Mrozowski i Janusz, aw sekundę po nich na korytarzu zjawiła się Ewa, w szlafroku, zrozpuszczonymi włosami, mocno zaspana i bardzoniezadowolona z tłoku. Dzień dobry, panie doktorze! zawołał Mrozowski,podbiegając z wyciągniętą ręką. Wiedziałem, że pan wstajeskoro świt, ale nigdy jeszcze nie spotkałem pana u nas takwcześnie.I zastygł w pozie serdecznego gospodarza, z rozwartymiramionami, dumny, że oto tak sprytnie i wytworniesformułował pytanie, na które nie można nie odpowiedzieć. Miałam w nocy wypadek odezwała się Ewa. Przewróciłam się na.na schodach.Jacek się mnązaopiekował, a doktor Hoszowski powiedział mi właśnie, żemam czaszkę z kamienia i mogę uważać się za osobę niemalzdrową.Wobec czego przepraszam i idę się umyć. To ja przepraszam, panno Ewo! wykrzyknął Janusz zbezgraniczną ulgą. Czemu to ja nie mogłem pani pomóc!Nigdy sobie tego nie daruję. Widzisz, mój drogi, jak bezsensowne były twojepodejrzenia rzekł surowo Mrozowski. Nie wolno opieraćsię na gołych faktach, zanim nie rozpozna się ich natury igenezy.Pan Joachim jest człowiekiem szlachetnym i należą musię nasze gratulacje.Czy Ada też miała w nocy wypadek? Co takiego? spytała Ewa spod drzwi łazienki. Nic z tego nie rozumiem wyznał szczerze doktorHoszowski. Panowie widzieli, jak wychodziłem w nocy z pokoju Ewy wyjaśniłem. Natomiast ani nie wchodziłem, ani niewychodziłem z pokoju Ady, z czego wnioskuję, że Ada nie miaławypadku. Tak sądziłem; wasze spotkanie na korytarzu byłoprzypadkowe westchnął Mrozowski z miną człowieka, którynareszcie wszystko zrozumiał, a Ewa zatrzasnęła za sobą zhukiem drzwi łazienki.A może to przeciąg?Hoszowski spojrzał na zegarek. Najwyższy czas na mnie powiedział ale myślę, że siędzisiaj jeszcze zobaczymy.I odszedł szybko korytarzem, nie żegnając się. Czy zechce mi pan poświęcić chwilę czasu? spytałemjeszcze Mrozowskiego. Na przykład dziś po południu?Chciałem pana prosić o pomoc w wyjaśnieniu pewnychniejasności w papierach profesora.Słońce padło na twarz Mrozowskiego. Ma pan przed sobą wielką przyszłość! wykrzyknął.Nie waha się pan zwrócić o radę, szanuje pan wiek idoświadczenie, wiedzę i autorytet! Brak tych przymiotówdecyduje o słabości wstępującej generacji.Stanowi panchlubny wyjątek.Możemy iść do mnie natychmiast!I chwycił w ostatniej chwili opadające spodnie piżamy, aręcznik, mydelniczka, szklanka i szczoteczka do zębów znalazłysię na podłodze. Wkrótce muszę być w mieście tłumaczyłem, zbierającprzybory toaletowe notariusza a chciałbym mieć trochęczasu na spokojną rozmowę.Dlatego, jeśli pan pozwoli, zgłoszęsię u pana po obiedzie. Klemensie! rozległ się za nami głos pani Mrozowskiej.Powinieneś jeszcze wymoczyć nogi w jodobromowej soliiwonickiej.Pospiesz się! Ach, te obowiązki! jęknął notariusz. Jestemnieustannie zajęty.Czekam na pana po obiedzie.Ewa zastukała do mnie po kwadransie. Wejdz powiedziałem coś ci pokażę.Usadowiłem ją na łóżku, wyjąłem poduszkę, aby mogła sięwygodnie oprzeć. Nie traktuj mnie jak ciężko chorą zniecierpliwiła się. Musisz na siebie uważać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Nie, to ja wcześnie przyszedłem rzekł Hoszowski.Proszę mi wybaczyć, ale musiałem panią zobaczyć przed wyjściem do szpitala. Będę naprzeciwko powiedziałem, wycofując się.A na korytarzu stali w swoich drzwiach Janusz i Mrozowski,w piżamach, z ręcznikami na szyjach, mydelniczkami w rękachi patrzyli na mnie bez słowa.Janusz z nienawiścią, Mrozowskiz uznaniem. Dzień dobry panom powiedziałem, kłaniając im sięnisko.Po chwili zastukał do mnie Hoszowski. Wszystko w porządku rzekł. Pozwoliłem pannie Ewiewstać, ale pana proszę o przypilnowanie, aby od czasu do czasukładła się z kompresem na skroni i w ogóle nie pracowała zbytwiele.Przede wszystkim odpoczynek.Nie widzę potrzebydodatkowych badań.Trzasnęły drzwi łazienki, wyszli z niej Mrozowski i Janusz, aw sekundę po nich na korytarzu zjawiła się Ewa, w szlafroku, zrozpuszczonymi włosami, mocno zaspana i bardzoniezadowolona z tłoku. Dzień dobry, panie doktorze! zawołał Mrozowski,podbiegając z wyciągniętą ręką. Wiedziałem, że pan wstajeskoro świt, ale nigdy jeszcze nie spotkałem pana u nas takwcześnie.I zastygł w pozie serdecznego gospodarza, z rozwartymiramionami, dumny, że oto tak sprytnie i wytworniesformułował pytanie, na które nie można nie odpowiedzieć. Miałam w nocy wypadek odezwała się Ewa. Przewróciłam się na.na schodach.Jacek się mnązaopiekował, a doktor Hoszowski powiedział mi właśnie, żemam czaszkę z kamienia i mogę uważać się za osobę niemalzdrową.Wobec czego przepraszam i idę się umyć. To ja przepraszam, panno Ewo! wykrzyknął Janusz zbezgraniczną ulgą. Czemu to ja nie mogłem pani pomóc!Nigdy sobie tego nie daruję. Widzisz, mój drogi, jak bezsensowne były twojepodejrzenia rzekł surowo Mrozowski. Nie wolno opieraćsię na gołych faktach, zanim nie rozpozna się ich natury igenezy.Pan Joachim jest człowiekiem szlachetnym i należą musię nasze gratulacje.Czy Ada też miała w nocy wypadek? Co takiego? spytała Ewa spod drzwi łazienki. Nic z tego nie rozumiem wyznał szczerze doktorHoszowski. Panowie widzieli, jak wychodziłem w nocy z pokoju Ewy wyjaśniłem. Natomiast ani nie wchodziłem, ani niewychodziłem z pokoju Ady, z czego wnioskuję, że Ada nie miaławypadku. Tak sądziłem; wasze spotkanie na korytarzu byłoprzypadkowe westchnął Mrozowski z miną człowieka, którynareszcie wszystko zrozumiał, a Ewa zatrzasnęła za sobą zhukiem drzwi łazienki.A może to przeciąg?Hoszowski spojrzał na zegarek. Najwyższy czas na mnie powiedział ale myślę, że siędzisiaj jeszcze zobaczymy.I odszedł szybko korytarzem, nie żegnając się. Czy zechce mi pan poświęcić chwilę czasu? spytałemjeszcze Mrozowskiego. Na przykład dziś po południu?Chciałem pana prosić o pomoc w wyjaśnieniu pewnychniejasności w papierach profesora.Słońce padło na twarz Mrozowskiego. Ma pan przed sobą wielką przyszłość! wykrzyknął.Nie waha się pan zwrócić o radę, szanuje pan wiek idoświadczenie, wiedzę i autorytet! Brak tych przymiotówdecyduje o słabości wstępującej generacji.Stanowi panchlubny wyjątek.Możemy iść do mnie natychmiast!I chwycił w ostatniej chwili opadające spodnie piżamy, aręcznik, mydelniczka, szklanka i szczoteczka do zębów znalazłysię na podłodze. Wkrótce muszę być w mieście tłumaczyłem, zbierającprzybory toaletowe notariusza a chciałbym mieć trochęczasu na spokojną rozmowę.Dlatego, jeśli pan pozwoli, zgłoszęsię u pana po obiedzie. Klemensie! rozległ się za nami głos pani Mrozowskiej.Powinieneś jeszcze wymoczyć nogi w jodobromowej soliiwonickiej.Pospiesz się! Ach, te obowiązki! jęknął notariusz. Jestemnieustannie zajęty.Czekam na pana po obiedzie.Ewa zastukała do mnie po kwadransie. Wejdz powiedziałem coś ci pokażę.Usadowiłem ją na łóżku, wyjąłem poduszkę, aby mogła sięwygodnie oprzeć. Nie traktuj mnie jak ciężko chorą zniecierpliwiła się. Musisz na siebie uważać [ Pobierz całość w formacie PDF ]