[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeszcze zobaczymy - mruknął, po czym zawładnąłjej ustami w gorącym pocałunku.Znacznie pózniej, gdy znów leżeli spleceni ze sobą,całkowicie wyczerpani, skubnęła wargami jego ramięi powiedziała: - Przecież wiesz, że cię kocham.327- Tak myślałem.Posłała mu spojrzenie pełne szyderczego oburzenia.- Ty draniu! Czasami potrafisz być równie aroganckijak moi bracia.- Albo jeszcze bardziej.Bo zamierzam żądać, żeby-śmy się pobrali najszybciej, jak to możliwe.- Przesunąłrękę wzdłuż jej brzucha.- Nawet teraz, po tych naszychswawolach, możesz już nosić w łonie mojego syna.A mójsyn nie może się urodzić jako bękart.Spojrzała na niego błyszczącym wzrokiem.- To może być córeczka.- %7ładna moja córka też nie będzie bękartem - powie-dział.- I pozwolisz mi nauczyć ją, jak się strzela?- Nie ma potrzeby.%7ładen mężczyzna nie będzie mógłsię zbliżyć do mojej córki na kilometr, dopóki dziewczy-na nie skończy trzydziestu lat.Roześmiała się wesoło.- Modlę się więc, ze względu na dobro dziecka, żebyto nie była dziewczynka.- Przytuliła się mocniej.- Jeślijednak będziemy mieli córkę, to chcę nauczyć ją strzelać.Nigdy nie zaszkodzi, żeby kobieta była przygotowa-na na wszystko.Poczuł ucisk w gardle na myśl o tym wszystkim, cosprawiło, że stała się taka ostrożna: o śmierci jej rodzi-ców, o wstrętnym zachowaniu Neda.o próbie zastrze-lenia.- To mi przypomina, że muszę już iść.- Istotnie - zgodziła się.- Wcale nie byłoby dobrze,żeby ktoś cię tutaj znalazł.Moi bracia są nieprzewidy-walni, a babcia może cię gonić po całym domu, okłada-jąc laską.- Potrafię dać sobie radę z twoimi braćmi i babcią.Niestety, pozostaje jeszcze zabójca, który do ciebie strze-lał.Muszę się dowiedzieć, kto to jest.328- Dowiedziałeś się dzisiaj czegoś?Ubierając się, opowiedział jej wszystko, co odkrył.Kiedy dotarł do listu dotyczącego Elsie, Celia usiadłana łóżku.- Zobacz się z nią jak najszybciej, dobrze?- Zamierzałem najpierw przyjechać tutaj, żeby sięoświadczyć w odpowiedni sposób.- Tym się nie przejmuj - stwierdziła z lekceważącymmachnięciem ręki.- Jeśli to zrobisz, spędzimy cały dzieńna dyskusjach, wzajemnych oskarżeniach, a w końcu, jakdobrze pójdzie, na świętowaniu.A ja chciałabymprzed tym wszystkim usłyszeć, co ma do powiedzenia El-sie.Ona może znać prawdę o mamie!- Może.Ale nie rób sobie zbyt wielkich nadziei.- Jeśli pojedziesz bardzo wcześnie, możesz się tu zjawić,zanim ktokolwiek wstanie - zauważyła.Uśmiechnęła siędo niego.- I przywiez swoją ciocię.Bardzo chcę ją poznać.- Już widzę, że będziecie sobie bardzo bliskie.- Mam nadzieję.Na widok rozmarzonego wyrazu jej twarzy serce po-deszło mu do gardła.O Boże, oddałby wszystko, żeby za-trzymać ten wyraz jej twarzy na zawsze.A jeśli nie będzieumiał? Jeśli.- O nie, nie rób tego - rzuciła Celia.- Już widzę za-kradającego się z powrotem Dumnego Pintera.Roześmiał się.Tak dobrze go znała.- Podaj mi swój krawat - powiedziała, pstrykając pal-cami.- Słucham?- Zatrzymam go sobie, a jeśli jeszcze raz spróbujeszmi się sprzeciwić, zostawię go wśród mojej pościeli i do-pilnuję, żeby Minerva go znalazła.Parsknął śmiechem.- Nie ma takiej potrzeby.- Podszedł do łóżka i nachy-lił się, żeby pocałować jej rozchylone usta.- Obiecuję, że329będę tutaj jutro najwcześniej, jak to możliwe, gotówdo stoczenia bitwy o ciebie, kochanie.- Lepiej, żebyś był - mruknęła.Kierował się jużdo drzwi, gdy usłyszał, jak dodała: - Jeszcze mogę pociągnąćza sznurek dzwonka, wiesz?Uśmiechnął się do niej szeroko.- Zmiało, milady.Zostanę tutaj, gdy zaalarmujesz ca-ły dom.Jego reakcja musiała ją przekonać, bo wykrzywiła sięi powiedziała:- Och, idz już sobie.Opuszczał pokój z uśmiechem na ustach.Ale niedłu-go pozostał uśmiechnięty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Jeszcze zobaczymy - mruknął, po czym zawładnąłjej ustami w gorącym pocałunku.Znacznie pózniej, gdy znów leżeli spleceni ze sobą,całkowicie wyczerpani, skubnęła wargami jego ramięi powiedziała: - Przecież wiesz, że cię kocham.327- Tak myślałem.Posłała mu spojrzenie pełne szyderczego oburzenia.- Ty draniu! Czasami potrafisz być równie aroganckijak moi bracia.- Albo jeszcze bardziej.Bo zamierzam żądać, żeby-śmy się pobrali najszybciej, jak to możliwe.- Przesunąłrękę wzdłuż jej brzucha.- Nawet teraz, po tych naszychswawolach, możesz już nosić w łonie mojego syna.A mójsyn nie może się urodzić jako bękart.Spojrzała na niego błyszczącym wzrokiem.- To może być córeczka.- %7ładna moja córka też nie będzie bękartem - powie-dział.- I pozwolisz mi nauczyć ją, jak się strzela?- Nie ma potrzeby.%7ładen mężczyzna nie będzie mógłsię zbliżyć do mojej córki na kilometr, dopóki dziewczy-na nie skończy trzydziestu lat.Roześmiała się wesoło.- Modlę się więc, ze względu na dobro dziecka, żebyto nie była dziewczynka.- Przytuliła się mocniej.- Jeślijednak będziemy mieli córkę, to chcę nauczyć ją strzelać.Nigdy nie zaszkodzi, żeby kobieta była przygotowa-na na wszystko.Poczuł ucisk w gardle na myśl o tym wszystkim, cosprawiło, że stała się taka ostrożna: o śmierci jej rodzi-ców, o wstrętnym zachowaniu Neda.o próbie zastrze-lenia.- To mi przypomina, że muszę już iść.- Istotnie - zgodziła się.- Wcale nie byłoby dobrze,żeby ktoś cię tutaj znalazł.Moi bracia są nieprzewidy-walni, a babcia może cię gonić po całym domu, okłada-jąc laską.- Potrafię dać sobie radę z twoimi braćmi i babcią.Niestety, pozostaje jeszcze zabójca, który do ciebie strze-lał.Muszę się dowiedzieć, kto to jest.328- Dowiedziałeś się dzisiaj czegoś?Ubierając się, opowiedział jej wszystko, co odkrył.Kiedy dotarł do listu dotyczącego Elsie, Celia usiadłana łóżku.- Zobacz się z nią jak najszybciej, dobrze?- Zamierzałem najpierw przyjechać tutaj, żeby sięoświadczyć w odpowiedni sposób.- Tym się nie przejmuj - stwierdziła z lekceważącymmachnięciem ręki.- Jeśli to zrobisz, spędzimy cały dzieńna dyskusjach, wzajemnych oskarżeniach, a w końcu, jakdobrze pójdzie, na świętowaniu.A ja chciałabymprzed tym wszystkim usłyszeć, co ma do powiedzenia El-sie.Ona może znać prawdę o mamie!- Może.Ale nie rób sobie zbyt wielkich nadziei.- Jeśli pojedziesz bardzo wcześnie, możesz się tu zjawić,zanim ktokolwiek wstanie - zauważyła.Uśmiechnęła siędo niego.- I przywiez swoją ciocię.Bardzo chcę ją poznać.- Już widzę, że będziecie sobie bardzo bliskie.- Mam nadzieję.Na widok rozmarzonego wyrazu jej twarzy serce po-deszło mu do gardła.O Boże, oddałby wszystko, żeby za-trzymać ten wyraz jej twarzy na zawsze.A jeśli nie będzieumiał? Jeśli.- O nie, nie rób tego - rzuciła Celia.- Już widzę za-kradającego się z powrotem Dumnego Pintera.Roześmiał się.Tak dobrze go znała.- Podaj mi swój krawat - powiedziała, pstrykając pal-cami.- Słucham?- Zatrzymam go sobie, a jeśli jeszcze raz spróbujeszmi się sprzeciwić, zostawię go wśród mojej pościeli i do-pilnuję, żeby Minerva go znalazła.Parsknął śmiechem.- Nie ma takiej potrzeby.- Podszedł do łóżka i nachy-lił się, żeby pocałować jej rozchylone usta.- Obiecuję, że329będę tutaj jutro najwcześniej, jak to możliwe, gotówdo stoczenia bitwy o ciebie, kochanie.- Lepiej, żebyś był - mruknęła.Kierował się jużdo drzwi, gdy usłyszał, jak dodała: - Jeszcze mogę pociągnąćza sznurek dzwonka, wiesz?Uśmiechnął się do niej szeroko.- Zmiało, milady.Zostanę tutaj, gdy zaalarmujesz ca-ły dom.Jego reakcja musiała ją przekonać, bo wykrzywiła sięi powiedziała:- Och, idz już sobie.Opuszczał pokój z uśmiechem na ustach.Ale niedłu-go pozostał uśmiechnięty [ Pobierz całość w formacie PDF ]