[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czekolada na gorąco? - zaproponował Luke, kiedy znalezli się przy Java Nation.- Super.Czekolada na gorąco to mój ulubiony pocieszacz w płynie.- Dlatego zapytałem.- Luke otworzył przed nią drzwi.- Wiedziałeś? Skąd?- Może nie znamy się od bardzo dawna, Evie, ale parę razy byliśmy już razem w sytuacji,która wymagała czekolady na gorąco.- I historia się powtarza - westchnęła.- Powinniśmy dostać zniżkę.- Pójdę zamówić.Wybrała stolik w rogu, słabo widoczny przez wielkie okna od ulicy.W końcu zerwali się zLukiem z ostatniej lekcji.- Z bitą śmietaną! - krzyknęła, kiedy podszedł do lady.Przewrócił oczami, jakby to było oczywiste.Mimo że Deepdene nawiedziło zło, w obecnościLu-ke'a Eve wciąż potrafiła się uśmiechać.Potarła ślad oparzenia na dłoni.Rana nie byłagrozna, ale jej widok budził niepokój.Za długo trwało, nim wykrzesała z siebie ogień, odktórego zajęła się rama łóżka.Prawdę mówiąc, straciła już nadzieję.Zwiadomie niecelowałaby przecież w łóżko.Opadła na materac z rękami zarzuconymi za głowę i nagle.trach.Niedobrze.Ale szło jej coraz lepiej.Przed wypadkiem z ramą zapaliła kilka świeczek.Nie stopiła ich aninie wysadziła w powietrze, tylko zapaliła.- Z podwójną bitą śmietaną - oznajmił Luke, stawiając przed Eve wielką porcję czekolady isiadając naprzeciwko.Eve zanurzyła palec w śmietanie i oblizała.Lubiła jej spróbować, zanim zmiesza ją zczekoladą.- Mogę? - Luke otworzył usta, jakby spodziewał się, że Eve poda mu porcyjkę śmietany napalcu.Luke to podrywacz, przypomniała sobie.Podrywa każdą dziewczynę.Nie może siępowstrzymać.To nic nie znaczy.- Jak masz ochotę, idz po łyżeczkę.A najlepiej zamów sobie śmietanę.- Pokręciła głową.-Mam nadzieję, że to nie był twój popisowy numer.- W życiu.Kiedy zobaczysz mój popisowy numer, nie będziesz musiała pytać.- Wyjął zplecaka laptop i otworzył.- Potrzeba nam więcej szczegółów na temat śmierci Kyle'a i paniTaylor.Musimy ustalić.z czym mamy do czynienia.- Ale my nawet nie wiemy na pewno, że ona nie żyje - zaprotestowała Eve, chociaż głębokow brzu-chu czuła, że tak jest Nie wiemy, co się stało.Nie mówili nic o ataku zwierzęcia aninawet, czy znaleziono jej ciało.Może tylko zaginęła.- Sama w to nie wierzysz.Ja też nie.Ciało pani Taylor.Eve położyła dłoń na nadgarstku Luke'a i wskazała głową na coś po prawej.Luke sięrozejrzał.- Płaszczowaty.Ekstra - mruknął.Reporter stał na chodniku po drugiej stronie ulicy i rozmawiał przez komórkę.Wyglądał,jakby od pogrzebu Kyiea ani na chwilę nie zdjął płaszcza, który był jeszcze bardziej wymiętyi poplamiony niż wtedy.I przez ten cały czas chyba się nie golił: na twarzy wy-kiełkował muciemny gęsty zarost- Myślisz, że wie? - zapytała Eve cicho.- O pani Taylor?- Nie - zdecydował Luke.- Gdyby wiedział, już węszyłby w szkole i rozglądał się za kimś,kto poda mu krwawe szczegóły-Których my też szukamy - przypomniała mu Eve, nie spuszczając wzroku z Płaszczowatego.- Tak.Więc możemy pomóc.iAle nie w sprzedaniu tej historii.- Idzie tutaj - powiedziała Eve- Wychodzimy Nie mam ochoty słuchać pytań, jak w szkoledajemy sobie radę ze śmiercią Kylea.Luke wstał z kubkiem kawy w ręku, Eve złapała swoja czekoladę i wybiegli z Java Nation.Najlepiej by było pójść do mnie - stwierdziła Eve.- Rodziców pewnie nie ma w domu.Alejak sąsiedzi nas przyuważą, nie wytrzymają, żeby nie zapytać mamy, czemu dziś tak wcześniewróciłam ze szkoły.Skręcili na rogu, opuszczając Main Street, i ruszyli chodnikiem, popijając z kubków- Mieć ojca pastora to dopiero dno.Ludzie donoszą tacie o wszystkim, co robię.Założę się, żew niedzielę na mszy ktoś zapyta ojca, czy pochwala picie kawy w moim wieku.- Wykolejony syn to chyba koszmar dla pastora, co? - Eve się zaśmiała.- Jakbyś zgadła.Rozległ się brzęk iPhone'a.Sięgnęła do kieszeni- Esemes od Jess - powiedziała i pokazała Lukę'owi ekran. Gdzie jesteś? Złe wiadomości".Eve błyskawicznie wystukała odpowiedz: O pani T.? Wiem.Z Lukiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Czekolada na gorąco? - zaproponował Luke, kiedy znalezli się przy Java Nation.- Super.Czekolada na gorąco to mój ulubiony pocieszacz w płynie.- Dlatego zapytałem.- Luke otworzył przed nią drzwi.- Wiedziałeś? Skąd?- Może nie znamy się od bardzo dawna, Evie, ale parę razy byliśmy już razem w sytuacji,która wymagała czekolady na gorąco.- I historia się powtarza - westchnęła.- Powinniśmy dostać zniżkę.- Pójdę zamówić.Wybrała stolik w rogu, słabo widoczny przez wielkie okna od ulicy.W końcu zerwali się zLukiem z ostatniej lekcji.- Z bitą śmietaną! - krzyknęła, kiedy podszedł do lady.Przewrócił oczami, jakby to było oczywiste.Mimo że Deepdene nawiedziło zło, w obecnościLu-ke'a Eve wciąż potrafiła się uśmiechać.Potarła ślad oparzenia na dłoni.Rana nie byłagrozna, ale jej widok budził niepokój.Za długo trwało, nim wykrzesała z siebie ogień, odktórego zajęła się rama łóżka.Prawdę mówiąc, straciła już nadzieję.Zwiadomie niecelowałaby przecież w łóżko.Opadła na materac z rękami zarzuconymi za głowę i nagle.trach.Niedobrze.Ale szło jej coraz lepiej.Przed wypadkiem z ramą zapaliła kilka świeczek.Nie stopiła ich aninie wysadziła w powietrze, tylko zapaliła.- Z podwójną bitą śmietaną - oznajmił Luke, stawiając przed Eve wielką porcję czekolady isiadając naprzeciwko.Eve zanurzyła palec w śmietanie i oblizała.Lubiła jej spróbować, zanim zmiesza ją zczekoladą.- Mogę? - Luke otworzył usta, jakby spodziewał się, że Eve poda mu porcyjkę śmietany napalcu.Luke to podrywacz, przypomniała sobie.Podrywa każdą dziewczynę.Nie może siępowstrzymać.To nic nie znaczy.- Jak masz ochotę, idz po łyżeczkę.A najlepiej zamów sobie śmietanę.- Pokręciła głową.-Mam nadzieję, że to nie był twój popisowy numer.- W życiu.Kiedy zobaczysz mój popisowy numer, nie będziesz musiała pytać.- Wyjął zplecaka laptop i otworzył.- Potrzeba nam więcej szczegółów na temat śmierci Kyle'a i paniTaylor.Musimy ustalić.z czym mamy do czynienia.- Ale my nawet nie wiemy na pewno, że ona nie żyje - zaprotestowała Eve, chociaż głębokow brzu-chu czuła, że tak jest Nie wiemy, co się stało.Nie mówili nic o ataku zwierzęcia aninawet, czy znaleziono jej ciało.Może tylko zaginęła.- Sama w to nie wierzysz.Ja też nie.Ciało pani Taylor.Eve położyła dłoń na nadgarstku Luke'a i wskazała głową na coś po prawej.Luke sięrozejrzał.- Płaszczowaty.Ekstra - mruknął.Reporter stał na chodniku po drugiej stronie ulicy i rozmawiał przez komórkę.Wyglądał,jakby od pogrzebu Kyiea ani na chwilę nie zdjął płaszcza, który był jeszcze bardziej wymiętyi poplamiony niż wtedy.I przez ten cały czas chyba się nie golił: na twarzy wy-kiełkował muciemny gęsty zarost- Myślisz, że wie? - zapytała Eve cicho.- O pani Taylor?- Nie - zdecydował Luke.- Gdyby wiedział, już węszyłby w szkole i rozglądał się za kimś,kto poda mu krwawe szczegóły-Których my też szukamy - przypomniała mu Eve, nie spuszczając wzroku z Płaszczowatego.- Tak.Więc możemy pomóc.iAle nie w sprzedaniu tej historii.- Idzie tutaj - powiedziała Eve- Wychodzimy Nie mam ochoty słuchać pytań, jak w szkoledajemy sobie radę ze śmiercią Kylea.Luke wstał z kubkiem kawy w ręku, Eve złapała swoja czekoladę i wybiegli z Java Nation.Najlepiej by było pójść do mnie - stwierdziła Eve.- Rodziców pewnie nie ma w domu.Alejak sąsiedzi nas przyuważą, nie wytrzymają, żeby nie zapytać mamy, czemu dziś tak wcześniewróciłam ze szkoły.Skręcili na rogu, opuszczając Main Street, i ruszyli chodnikiem, popijając z kubków- Mieć ojca pastora to dopiero dno.Ludzie donoszą tacie o wszystkim, co robię.Założę się, żew niedzielę na mszy ktoś zapyta ojca, czy pochwala picie kawy w moim wieku.- Wykolejony syn to chyba koszmar dla pastora, co? - Eve się zaśmiała.- Jakbyś zgadła.Rozległ się brzęk iPhone'a.Sięgnęła do kieszeni- Esemes od Jess - powiedziała i pokazała Lukę'owi ekran. Gdzie jesteś? Złe wiadomości".Eve błyskawicznie wystukała odpowiedz: O pani T.? Wiem.Z Lukiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]