[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był nagi dopasa, miał na sobie szare spodnie, mokre przy pasku.Byłspocony.Miał czerwoną twarz i poczochrane włosy powysiłku i bolesnych ćwiczeniach rehabilitacyjnych, któremiały wzmocnić jego mięśnie.Od czasu bójki zDerrickiem, codziennie ćwiczył do granic wytrzymałości.Teraz stał, opierając się o ścianę.- Nie było żadnego Marshalla Baldwina - oznajmiławprost, patrząc na niego chłodno.- O czym ty mówisz?483- Sprawdziłam to.Sprawdziło też Biuro Szeryfa, BillLaszlo i Oswald Sweeny.- Sweeny.Detektyw, którego wynajęłaś?- Sweeny mieszkał w Portland, a potem przeprowadził siędo Anchorage.- Zrobiła dwa kroki w stronę męża.-Marshall Baldwin, zanim skończył dziewiętnaście lat izaczął pracować przy remoncie rurociągu, nie istniał.Anina Alasce, ani w Kalifornii.I wiesz, co? Jedyny MarshallBaldwin, jaki w tym mniej więcej czasie urodził się wKalifornii, umarł jako niemowlę.Na zespół nagłej śmiercinoworodka.- A kto twierdzi, że Baldwin urodził się w Kalifornii?- Nie okłamuj mnie, Chase! - prawie krzyknęła.- Wiem.-Uderzyła się w pierś.- Wiem, że nieznajomy, czy MarshallBaldwin, czy jak go tam zwą, to był Brig.To tylko kwestiaczasu, żeby to udowodnić.- Boże, Cassidy, posłuchaj siebie.- Ja to wiem, do cholery! - Trzęsła się ze złości.Chwyciłago za ramiona.Jej paznokcie wbiły się w jego mięśnie.Zacisnął zęby, potem rozluznił szczęki, a jego oczynabrały koloru nocy.Wyglądał jak skazaniec.Westchnął izamknął oczy.- W porządku.Skoro tak bardzo chcesz to usłyszeć.Baldwin to był Brig.Jej świat runął.Przygniotła ją długo ukrywana prawda.- O Boże - wyszeptała.Jej ręce oderwały się od Chase a.Mało się nie potknęła, próbując odsunąć się od niego.Niepotrafiła poradzić sobie z żalem.Objęły ją silne ramiona.- Wiedziałeś.- Miała ściśnięte gardło.Targały nią emocje.- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Jak mogłeś kłamać.Mocno ją ścisnął.Szarpnęła się, chcąc się uwolnić.484- Dlaczego, Chase? - Rozpłakała się.Azy popłynęły jej popoliczkach.Obiecała sobie, że nie uroni ani jednej łzy zpowodu Briga McKenziego, że będzie zachowywała się takjakby nie żył, ale zawsze tlił się w niej płomyk nadziei.- On tego chciał.- Nie rozumiem.- Bał się, że gdybyś wiedziała, że on żyje, nigdy nieułożyłabyś sobie życia, nigdy nie odnalazłabyś siebie.- Wiedziałeś przez cały ten czas? - Jej głos był ledwieszeptem.Ustami dotykała jego klatki piersiowej, boprzyciągnął ją do siebie.- Od dawna.- Zanim się pobraliśmy?Zawahał się.Westchnął.- Tak.- O Boże.- Zmusił mnie, żebym mu przysiągł.- Chase.- Zadarła głowę i poczuła jego usta na swoich.Czuła własne łzy i zapach jego potu.Czuła ciepło i mimobólu albo z powodu tego bólu, poddała się pragnieniu,które zrodziło się głęboko w niej.Instynktownie zarzuciła mu ręce na szyję.Jego językzderzył się z jej zębami.Niecierpliwie otworzyła usta.Przez myśl przeszło jej, że nie powinna się z nim kochać,bo jeżeli mu się odda, będzie to znaczyło, że przebacza mujego kłamstwa.Nie dopuszczała jednak do siebie nic pozabliskością jego silnych mięśni, męskim zapachem, którydrażnił jej nos i smakiem jego skóry.Podniósł ją i zwysiłkiem zaniósł do sypialni.Położył ją na łóżku.Nie przestając jej całować, niecierpliwymi palcamirozpinał guziki bluzki.485- Cassidy - wyszeptał jej w skórę.Rozchylił bluzkę i wilgotnymi, rozpalonymi ustamipocałował ją w mostek.Poczuł szybkie bicie jej serca.Oddychała z trudem.Usłyszała delikatny szmerrozpinanego zamka w spodniach i zamknęła oczy.Takdługo na to czekała.Błądziła palcami po jego twardymciele, napiętych mięśniach, gładkich biodrach.Rozpiął jej stanik i zanurzył głowę w piersiach, oddechemłaskocząc jej brodawki.Drażnił je językiem, ssał i szczypałzębami.Rosnące podniecenie zawładnęło jej ciałem.- Zapomniałem, że jesteś taka piękna.Pocałował ją znowu.Dotknął jej pośladków i zacząłpieścić palcami wewnętrzną stronę ud.Drżała zpodniecenia i wiła się pod nim.Poczuła, że rozchyla jejnogi kolanami.Ułożył się tak, żeby ciężar jego ciała opierałsię na zdrowej nodze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Był nagi dopasa, miał na sobie szare spodnie, mokre przy pasku.Byłspocony.Miał czerwoną twarz i poczochrane włosy powysiłku i bolesnych ćwiczeniach rehabilitacyjnych, któremiały wzmocnić jego mięśnie.Od czasu bójki zDerrickiem, codziennie ćwiczył do granic wytrzymałości.Teraz stał, opierając się o ścianę.- Nie było żadnego Marshalla Baldwina - oznajmiławprost, patrząc na niego chłodno.- O czym ty mówisz?483- Sprawdziłam to.Sprawdziło też Biuro Szeryfa, BillLaszlo i Oswald Sweeny.- Sweeny.Detektyw, którego wynajęłaś?- Sweeny mieszkał w Portland, a potem przeprowadził siędo Anchorage.- Zrobiła dwa kroki w stronę męża.-Marshall Baldwin, zanim skończył dziewiętnaście lat izaczął pracować przy remoncie rurociągu, nie istniał.Anina Alasce, ani w Kalifornii.I wiesz, co? Jedyny MarshallBaldwin, jaki w tym mniej więcej czasie urodził się wKalifornii, umarł jako niemowlę.Na zespół nagłej śmiercinoworodka.- A kto twierdzi, że Baldwin urodził się w Kalifornii?- Nie okłamuj mnie, Chase! - prawie krzyknęła.- Wiem.-Uderzyła się w pierś.- Wiem, że nieznajomy, czy MarshallBaldwin, czy jak go tam zwą, to był Brig.To tylko kwestiaczasu, żeby to udowodnić.- Boże, Cassidy, posłuchaj siebie.- Ja to wiem, do cholery! - Trzęsła się ze złości.Chwyciłago za ramiona.Jej paznokcie wbiły się w jego mięśnie.Zacisnął zęby, potem rozluznił szczęki, a jego oczynabrały koloru nocy.Wyglądał jak skazaniec.Westchnął izamknął oczy.- W porządku.Skoro tak bardzo chcesz to usłyszeć.Baldwin to był Brig.Jej świat runął.Przygniotła ją długo ukrywana prawda.- O Boże - wyszeptała.Jej ręce oderwały się od Chase a.Mało się nie potknęła, próbując odsunąć się od niego.Niepotrafiła poradzić sobie z żalem.Objęły ją silne ramiona.- Wiedziałeś.- Miała ściśnięte gardło.Targały nią emocje.- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Jak mogłeś kłamać.Mocno ją ścisnął.Szarpnęła się, chcąc się uwolnić.484- Dlaczego, Chase? - Rozpłakała się.Azy popłynęły jej popoliczkach.Obiecała sobie, że nie uroni ani jednej łzy zpowodu Briga McKenziego, że będzie zachowywała się takjakby nie żył, ale zawsze tlił się w niej płomyk nadziei.- On tego chciał.- Nie rozumiem.- Bał się, że gdybyś wiedziała, że on żyje, nigdy nieułożyłabyś sobie życia, nigdy nie odnalazłabyś siebie.- Wiedziałeś przez cały ten czas? - Jej głos był ledwieszeptem.Ustami dotykała jego klatki piersiowej, boprzyciągnął ją do siebie.- Od dawna.- Zanim się pobraliśmy?Zawahał się.Westchnął.- Tak.- O Boże.- Zmusił mnie, żebym mu przysiągł.- Chase.- Zadarła głowę i poczuła jego usta na swoich.Czuła własne łzy i zapach jego potu.Czuła ciepło i mimobólu albo z powodu tego bólu, poddała się pragnieniu,które zrodziło się głęboko w niej.Instynktownie zarzuciła mu ręce na szyję.Jego językzderzył się z jej zębami.Niecierpliwie otworzyła usta.Przez myśl przeszło jej, że nie powinna się z nim kochać,bo jeżeli mu się odda, będzie to znaczyło, że przebacza mujego kłamstwa.Nie dopuszczała jednak do siebie nic pozabliskością jego silnych mięśni, męskim zapachem, którydrażnił jej nos i smakiem jego skóry.Podniósł ją i zwysiłkiem zaniósł do sypialni.Położył ją na łóżku.Nie przestając jej całować, niecierpliwymi palcamirozpinał guziki bluzki.485- Cassidy - wyszeptał jej w skórę.Rozchylił bluzkę i wilgotnymi, rozpalonymi ustamipocałował ją w mostek.Poczuł szybkie bicie jej serca.Oddychała z trudem.Usłyszała delikatny szmerrozpinanego zamka w spodniach i zamknęła oczy.Takdługo na to czekała.Błądziła palcami po jego twardymciele, napiętych mięśniach, gładkich biodrach.Rozpiął jej stanik i zanurzył głowę w piersiach, oddechemłaskocząc jej brodawki.Drażnił je językiem, ssał i szczypałzębami.Rosnące podniecenie zawładnęło jej ciałem.- Zapomniałem, że jesteś taka piękna.Pocałował ją znowu.Dotknął jej pośladków i zacząłpieścić palcami wewnętrzną stronę ud.Drżała zpodniecenia i wiła się pod nim.Poczuła, że rozchyla jejnogi kolanami.Ułożył się tak, żeby ciężar jego ciała opierałsię na zdrowej nodze [ Pobierz całość w formacie PDF ]