[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeciwstawianie się teraz Tohanowi236 mogłoby się okazać dużym błędem.Nic na tym nie zyskamy.Przyje-chałem, by się z tobą spotkać, bo spodobało mi się to, co o tobie słysza-łem.Dlatego mówię otwarcie, co myślę.Ale moja przychylność mabardzo niewielki wpływ na politykę Zachodu.- Daj nam przynajmniej pewność, że nie wbijesz nam noża w ple-cy, kiedy będziemy walczyć z Tohanem na Wschodzie.- A więc dojdzie do wojny?- Sądzę, że Sadamu zaatakuje nas latem.Pokonamy go, ale podwarunkiem, że nie będziemy musieli walczyć na dwóch frontach.- Jeśli Maruyama Naomi wyrazi zgodę, wtedy nic nie stoi na prze-szkodzie, by Arai także się zgodzili.A pani Naomi niemal na pewnowybierze pokojowe rozwiązanie, ponieważ tak zwykle postępuje Ma-ruyama.Mięso było gotowe, ale mimo smakowitego zapachu dziczyzny i ca-łego dnia spędzonego w siodle oraz rześkiego wieczornego powietrzaShigeru jadł niewiele.Spał niespokojnie, nie tylko z powodu wypitegowina i twardego posłania.Przekonanie, że obmyślony przez niego so-jusz byłby mądry i pożądany, zastąpiła trzezwa ocena związanych znim trudności, wielu przeszkód: potrzebował całych miesięcy ostroż-nych zabiegów dyplomatycznych - miesięcy, których nie miał.- Popełniliśmy błąd, przyjeżdżając tutaj - powiedział do Kiyoshi-ge-go, kiedy zmierzali z powrotem do Yamagaty.- Tego nigdy nie wiadomo.Nawiązałeś stosunki, które być możezmienią się w przyjazń.I wiesz, że spotkasz się z panią Maruyama,zanim wrócisz do Hagi.Shigeru milczał, nadal nieprzekonany.- W każdym razie - powiedział Kiyoshige - warto było dla samegojedzenia!- I polowania - zgodził się Takeshi.- Szkoda tylko, że nie widzia-łem, jak pan Arai włada mieczem.Jeśli walczy tak samo, jak jezdzikonno, byłoby na co popatrzeć.- Nie wygląda na to, żebyś kiedykolwiek miał taką okazję - powie-dział Shigeru, zirytowany ich dziecinną beztroską.- Arai nigdy nie będą237 walczyć u naszego boku.Możemy co najwyżej mieć nadzieję, że niezrobimy sobie z nich wrogów.Powrót do Yamagaty i rozmowa z Iriem nie rozproszyły jego po-nurych myśli.- Nie mogę naprawić wieloletnich zaniedbań w ciągu kilku krót-kich miesięcy - podsumował swoją relację Shigeru.- Kiedy Iida ne-gocjował, aranżował małżeństwa i zawierał sojusze, my zaprzepaścili-śmy wszelkie szanse.Jesteśmy otoczeni ze wszystkich stron.Wszystkowskazuje na to, że Sadamu niebawem zaatakuje.Miałem nadzieję, żewzmocnię nas przeciwko niemu, ale być może tylko przyspieszę jegoatak.Czy zdążymy się przygotować?- Przez zimę musimy zebrać ludzi i broń i obmyślić strategię.- od-parł Irie.- Południowe i wschodnie prowincje są najsłabiej chronione.Może byłoby lepiej, gdybym zamiast wracać z tobą do Hagi, pojechałdo Noguchiego i przekonał go, żeby był stanowczy i nie ulegał grozbomTohanu.- Trzeba zacząć szkolić żołnierzy - powiedział Shigeru.- Musząbyć gotowi, by ruszyć na wiosnę ku wschodniej granicy.- Czy powinienem zostać tu przez zimę, by to nadzorować?- Wyślij mi wiadomość, nim spadnie śnieg, żebym wiedział, jaksię sprawy mają.Wtedy zdecyduję.- Shigeru umilkł.- Najbardziejmartwi mnie sprawa szpiegów - rzekł w końcu.- Czuję, że Sadamuobserwuje nas nieustannie i wie o każdym moim ruchu.Co mam zro-bić, by wymknąć się z jego sieci?- Bardzo uważaj, z kim rozmawiasz i kto się temu przysłuchuje -odrzekł Irie.- Niech wokół ciebie będą tylko wojownicy, którym ufasz.Wybieraj sługi tylko z rodzin Otori.- Aatwo powiedzieć - odparł Shigeru, myśląc o Muto Shizuce. Rozdział dwudziesty piątyNastępnego dnia wczesnym rankiem wyruszyli do Terayamy.Pięk-na jesienna pogoda i myśl, że zobaczy się z Matsudą Shingenem, po-prawiły nieco nastrój Shigeru, choć nie wiązał wielkich nadziei ze spot-kaniem z Maruyama Naomi.Wiedział, że jej mąż jest z klanu Tohan;córka męża wyszła za kuzyna Iidy Sadamu, Nariakiego.Naomi byłazaledwie rok starsza od Shigeru.Mimo tego, co wciąż słyszał o oby-czajach panujących w Maruyamie, wątpił, by miała prawdziwą władzę imogła postąpić wbrew woli męża oraz jego rodziny - to znaczy rodzinyIidy Sadamu.Im dłużej o tym myślał, tym mniej chętnie jechał na to spotkanie;był niespokojny, ale też zirytowany na swój własny klan, ojca, stryjów,którzy dopuścili do takiej sytuacji.Wciąż nie mógł zrozumieć, dlaczegosami nie zwrócili się do Seishuu lata wcześniej, kiedy on i Naomi bylijeszcze dziećmi - mogliby wtedy zostać zaręczeni.I dlaczego Seishuunie wzięli pod uwagę dziedzica Otori, zamiast nawiązywać sojusz zTohanem.Czy rzeczywiście, jak większość innych klanów w TrzechKrainach, uważali Otorich za pozbawiony znaczenia, chylący się kuupadkowi klan, którego przeznaczeniem jest zostać startym z po-wierzchni ziemi przez Tohan?Nim dotarli do podnóża góry, doszedł do wniosku, że nie chce się znią spotkać, i miał nadzieję, że jej tam nie będzie.Ta podróż jeszcze239 bardziej wytrąciła go z równowagi, choć entuzjazm, z jakim był witanywszędzie po drodze, powinien sprawiać mu radość.Posuwali się na-przód wolniej, niżby mogli, bo mnóstwo ludzi chciało go powitać, po-rozmawiać z nim, ofiarować podarunki jemu i jego świcie, a także po-znać Takeshiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl