[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zasłaniali jej światło i wszyscy wydawali się straszliwie zaaferowani uchybieniempani, które bez wątpienia uznawali za poważne.Johanna westchnęła.- To ma duże znaczenie, gdzie siedzę, prawda Keith?- Tak, milady.Dziś wieczorem nosi pani barwy Maclaurinów.Powinna pani siedziećna poduszce Maclaurinów.- Trzej żołnierze towarzyszący dowódcy natychmiast potakującoskinęli głowami.Johanna nie wiedziała, czy ma się roześmiać z ich wzburzenia, czy udzielić im solidnej reprymendy.Zrobiło się cicho.Wszyscy chcieli zobaczyć, jak się zachowa.- Niech siedzi tam, gdzie chce - krzyknął żołnierz MacBainów.Johanna uznała, żesytuacja jest wysoce absurdalna.Zerknęła poza grupkę żołnierzy, mając nadzieję na jakąśwskazówkę od męża.Gabriel bacznie jej się przyglądał, ale otwarcie na zajście nie reagował.Przypuszczała, że oddaje decyzję w jej ręce.Postanowiła zadowolić Maclaurinów.Bądz cobądz, był jeszcze czwartek.- Dziękuję ci za przypomnienie, Keith.I za cierpliwość.Starała się, by zabrzmiało toszczerze.Nie umiała jednak całkiem ukryć rozbawienia.Kiedy wstała, żołnierze się cofnęli.Jeden nawet schylił się po torbę z nićmi.Johanna przeszła na drugą stronę kominka i usiadła na krześle Maclaurinów.Poprawiła spódnice, znów podniosła robótkę i wróciła do pracy.Głowę miała pochyloną nad płótnem.Udawała, że pochłania ją praca, Maclaurinowiebowiem wciąż jej się przyglądali.Kiedy usłyszała kilka chrząknięć, które zapewne były małowyszukanymi formami uznania, musiała przygryzć dolną wargę, żeby nie parsknąćśmiechem.Ojciec MacKechnie spędził resztę wieczoru u boku Gabriela.Przekazywał munajnowsze wieści z życia innych klanów.Ich rozmowa zafascynowała Johannę.Tematembyły waśnie rodowe.Odnosiło się wrażenie, że wszystkie klany zamieszkujące górzystą częśćSzkocji są obecnie zamieszane w jakieś spory.Powody utarczek, które wymieniał duchowny,dziwiły ją jeszcze bardziej.Od najbłahszego afrontu, cienia obrazy natychmiast wrzałygłowy.Zdawało się, że wystarczy kichnąć, by wywołać wojnę.- Górale lubią walczyć, prawda ojcze? - Johanna zadała to pytanie, nie odrywającwzroku od płótna.Ojciec MacKechnie odczekał, aż żołnierze Maclaurinów opuszczą wielką salę.Johanna z radością odnotowała ich wyjście.Zachowywali się tak głośno i swarliwie, żetrudno było o czymkolwiek rozmawiać bez podnoszenia głosu.Gdy tylko znikli, zapadłabłoga cisza.%7ładnemu z wychodzących nie przyszło na myśl skłonić głowy przed panią.Johanna starała się nie czuć urazy, dobrze, że przynajmniej jej mąż odbierał tę oznakęszacunku.Powtórzyła pytanie skierowane do duchownego.- Oj, lubią walczyć - potwierdził zapytany.- Dlaczego, jak ojciec sądzi?- Uważa się to za sprawę honoru - wyjaśnił.Johanna pomyliła ścieg, zmarszczyła czoło i zaczęła poprawiać.Siedząc wzrokiemigłę, spytała męża, czy zgadza się z księdzem. - Tak, to jest sprawa honoru - potwierdził Gabriel.Uznała, że mówią głupstwa.- Czy rozbijanie sobie głów jest uważane za sprawę honoru? Nie potrafię zrozumiećdlaczego, milordzie.Gabriel uśmiechnął się.Jej dobór słów i irytacja wydały mu się zabawne.- W walce górale mają okazję pokazać te cechy, które najwyżej cenią - wyjaśnił ojciecMacKechnie.- Odwagę, lojalność wobec starszego i wytrzymałość.- %7ładen wojownik nie chce umierać w łóżku - dorzucił Gabriel.- W ich przekonaniu to grzech - powiedział duchowny.Johanna wypuściła z palcówigłę i spojrzała na mężczyzn.Była pewna, że stroją sobie z niej żarty.Wprawdzie obaj mielipoważne miny, ale jej to nie przekonało.- Jakiż to grzech? - spytała bardzo podejrzliwie.- Lenistwa - wyjaśnił Gabriel.Omal nie parsknęła.Na szczęście w porę się powstrzymała.- Chyba nie myślicie, że jestem tak naiwna, żeby wierzyć w takie banialuki -powiedziała drwiąco.- Owszem, Johanno, jesteś naiwna, ale wcale z ciebie nie żartujemy.Umieranie wewłasnym łóżku naprawdę uważamy za grzech.Pokręciła głową, żeby Gabriel wiedział, że nie uwierzyła w te brednie, po czym znówzajęła się szyciem.Ksiądz dalej relacjonował nowiny.Gabriel miał jednak kłopoty zuważnym śledzeniem doniesień.Ciągle spoglądał na żonę.Oczarowała go.Aż pęczniał z zadowolenia, jakiego nie zaznał nigdy w życiu.Kiedybył jeszcze bardzo młody, głupi i pozostawiony sam sobie, co noc zasypiał rozmyślając oprzyszłości.Marzył, jaką będzie miał rodzinę.%7łona i dzieci będą należeć tylko do niego, no inaturalnie mieszkać w jego zamku.Gabriel często wyobrażał sobie tę żonę, jak siedzi przyogniu i robi coś bardzo kobiecego.na przykład szyje.Wizje, które roztaczał jako mały chłopiec, broniły go przed brutalną rzeczywistościąsurowego życia.Pomogły mu przetrwać.Tak, wtedy był strasznie młody i wrażliwy.Czas i ćwiczenia zahartowały go jednak,wyrósł więc z takich głupich marzeń.Nie czuł już potrzeby przynależności.Nauczył siępolegać tylko na sobie.Marzenia były dla słabych.Tak, pomyślał, jestem teraz mocny, a terojenia niemal odeszły w zapomnienie.Tak było jeszcze chwilę wcześniej.Ale gdy patrzył na żonę, wspomnienia wróciły zwielką siłą.Rzeczywistość okazała się jednak o wiele wspanialsza niż fantazje.Nigdy niewyobrażał sobie tak pięknej żony jak Johanna.Nie wiedział też wtedy, czym jest prawdziwe zadowolenie, ani tego, że będzie miał wielką potrzebę chronienia jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl