[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O historii typu Załamanie Nerwowe.Byłaby zupełnym przeciwieństwem Zawaliłami %7łałuję, tutaj powiedzielibyśmy raczej: wszystko szło idealnie aż do dnia tragedii, a od tamtej pory patrzcie, jakrozpadam się z każdym dniem, bo nie mogę dojść ze sobą do ładu.Tu także moglibyśmy wspomnieć o alkoholu inarkotykach, w kontekście walki o utrzymanie kontroli nad własnym życiem.Przy czym oczywiście niczego nie kon-trolujesz, twoje życie się rozpada i wiedzą o tym wszyscy oprócz ciebie. Hmm mruknęłam, ciesząc się w duchu, że nie zamówiłam martini.Od paru dni desperacko próbowałamskończyć z piciem, a jednocześnie zachować względny spokój umysłu i nie dopuścić do siebie Rozpaczy, którejwskrzeszenia obawiałam się każdego ranka.Niełatwo było utrzymać tę równowagę.Philippe notował jak szalony.Przy każdym scenariuszu streszczanym przez Victorię spoglądałam na jego twarz,podobną do rękawicy baseballowego łapacza: najpierw malowała się na niej litość, pózniej litość, a potem, dla odmiany,litość.Miałam ochotę kopnąć go z całej siły. Jeśli chodzi o styl, najlepiej, moim zdaniem, byłoby stworzyć coś w rodzaju dziennika gdzieś międzyPamiętnikiem Szalonej Gospodyni a Zapytaj Alice.Dalibyśmy tytuł typu: Bez twarzy: droga do szaleństwa.Przedstawiłabyś osobisty,przemyślany pogląd na proces własnej dezinte.o, spójrzcie! Thomas idzie.Przez pola rokietty kwitnące na stolikach przeciskał się wysoki, jasnowłosy mężczyzna o nieco chłopięcychrysach, ubrany w oliwkowozieloną marynarkę Armaniego, czarne dżinsy i pokiereszowane, białe buty do koszykówkimarki Converse.Wysoko w powietrzu trzymał teczkę, wykonaną, jak mi się wydawało, z krokodylej skóry.Natychmiastwyczułam, że musiał mieć kiedyś problem z nadwagą; poruszał się na palcach, jakby przepraszał za swoją obecność, choćprzecież był szczupły, a przynajmniej wyglądał na takiego przy swoim wzroście.Harvard, pomyślałam.Dorastał pewniew Greenwich lub w podobnym otoczeniu, ale bez wsparcia prawdziwych pieniędzy.Był jednym z tych rzadkospotykanych osobników, których cień osobowości (w tym przypadku tłusty, niespokojny chłopczyk rozpaczliwie wal-RLTczący o pozycje) był lepiej widoczny niż zewnętrzna maska (szczupłego mężczyzny posiadającego względnie wysoki sta-tus, a przynajmniej krokodylową aktówkę).Myliłam się jednak co do przyczyn, które skłoniły go do przyjścia.ThomasKeene nie leciał na Victorię; bał się jej.Ale jednocześnie była mu potrzebna.Wszystkim nam była potrzebna VictoriaKnight. Przepraszam, że się wtrącam powiedział, potrząsając moją ręką ale Victoria opowiedziała mi o tobie imuszę przyznać, że zafascynowała mnie ta historia. Mamy nadzieję, że na wszystkich zrobi podobne wrażenie odparłam pogodnie.Pojawił się kelner i Thomas zamówił san pellegrino z cytryną. Skąd się znacie? spytałam. Z college'u odpowiedział. Niech zgadnę.Harvard. Berkeley odparła Victoria.Musiałam mieć dziwną minę, bo Thomas odezwał się prawie natychmiast: Berkeley to świetna szkoła.Musiałam zapewnić ich oboje, że nie mam absolutnie nic przeciwko tej uczelni. Po prostu domyśliłam się, że jesteście ze WschodniegoWybrzeża wyjaśniłam, choć szczerze mówiąc w przypadku Victorii nie byłam w stanie określić stron, zktórych pochodzi.Była pod każdym względem tak czysta, że należało ją za to podziwiać. Jesteśmy dzieciakami z Berkeley powiedział Thomas. Moja mama pracuje tam w dziale przyjąć, a tataVictorii jest profesorem. Logiki dodała Victoria i przewróciła oczami, jakby koncepcja logicznego myślenia wydawała jej się zgruntu niedorzeczna. Przepraszam, muszę teraz zadzwonić do biura dodała po chwili i zaczęła przekopywaćzawartość torebki w poszukiwaniu telefonu komórkowego.Kiedy wstała, przewyższyła siedzącego Thomasa nie więcejniż o pięć centymetrów.Na stole pojawiły się dania główne.Zabrałam się do mojego pieczonego łososia, a Thomas zaczął opisywaćserwis internetowy Zwykli Ludzie", który właśnie tworzył. To nie czasopismo, to raczej baza danych mówił. Zamierzam handlować prawami do historii życiarozmaitych ludzi, zwyczajnych Amerykanów: mechanika samochodowego, farmera, nurka głębinowego, matki sześcior-ga dzieci, strażnika więziennego, bilardzisty.Każdy z nich będzie miał swoją stronę nazywamy ją Przestrzenią Oso-bistą"! poświęconą wyłącznie jego życiu wewnętrznemu i zewnętrznemu.Moja wiedza na temat Internetu ograniczała się do paru chwil spędzonych przy komputerze Oscara, alepostanowiłam udawać, że rozumiem. Jak te.Przestrzenie Osobiste mają wyglądać? spytałam.Każda miała być inna, wyjaśnił, by odzwierciedlać życie poszczególnych ludzi, ale pewne kategorie i działymiały być wspólne dla wszystkich: Fotografie gospodarza z rodziną.Wspomnienia z dzieciństwa.Sny.Pamiętnik (każdymiał wprowadzać nowe zapisy co najmniej raz na tydzień, a najlepiej codziennie).Plany na przyszłość / Marzenia.%7łale /Stracone szanse [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.O historii typu Załamanie Nerwowe.Byłaby zupełnym przeciwieństwem Zawaliłami %7łałuję, tutaj powiedzielibyśmy raczej: wszystko szło idealnie aż do dnia tragedii, a od tamtej pory patrzcie, jakrozpadam się z każdym dniem, bo nie mogę dojść ze sobą do ładu.Tu także moglibyśmy wspomnieć o alkoholu inarkotykach, w kontekście walki o utrzymanie kontroli nad własnym życiem.Przy czym oczywiście niczego nie kon-trolujesz, twoje życie się rozpada i wiedzą o tym wszyscy oprócz ciebie. Hmm mruknęłam, ciesząc się w duchu, że nie zamówiłam martini.Od paru dni desperacko próbowałamskończyć z piciem, a jednocześnie zachować względny spokój umysłu i nie dopuścić do siebie Rozpaczy, którejwskrzeszenia obawiałam się każdego ranka.Niełatwo było utrzymać tę równowagę.Philippe notował jak szalony.Przy każdym scenariuszu streszczanym przez Victorię spoglądałam na jego twarz,podobną do rękawicy baseballowego łapacza: najpierw malowała się na niej litość, pózniej litość, a potem, dla odmiany,litość.Miałam ochotę kopnąć go z całej siły. Jeśli chodzi o styl, najlepiej, moim zdaniem, byłoby stworzyć coś w rodzaju dziennika gdzieś międzyPamiętnikiem Szalonej Gospodyni a Zapytaj Alice.Dalibyśmy tytuł typu: Bez twarzy: droga do szaleństwa.Przedstawiłabyś osobisty,przemyślany pogląd na proces własnej dezinte.o, spójrzcie! Thomas idzie.Przez pola rokietty kwitnące na stolikach przeciskał się wysoki, jasnowłosy mężczyzna o nieco chłopięcychrysach, ubrany w oliwkowozieloną marynarkę Armaniego, czarne dżinsy i pokiereszowane, białe buty do koszykówkimarki Converse.Wysoko w powietrzu trzymał teczkę, wykonaną, jak mi się wydawało, z krokodylej skóry.Natychmiastwyczułam, że musiał mieć kiedyś problem z nadwagą; poruszał się na palcach, jakby przepraszał za swoją obecność, choćprzecież był szczupły, a przynajmniej wyglądał na takiego przy swoim wzroście.Harvard, pomyślałam.Dorastał pewniew Greenwich lub w podobnym otoczeniu, ale bez wsparcia prawdziwych pieniędzy.Był jednym z tych rzadkospotykanych osobników, których cień osobowości (w tym przypadku tłusty, niespokojny chłopczyk rozpaczliwie wal-RLTczący o pozycje) był lepiej widoczny niż zewnętrzna maska (szczupłego mężczyzny posiadającego względnie wysoki sta-tus, a przynajmniej krokodylową aktówkę).Myliłam się jednak co do przyczyn, które skłoniły go do przyjścia.ThomasKeene nie leciał na Victorię; bał się jej.Ale jednocześnie była mu potrzebna.Wszystkim nam była potrzebna VictoriaKnight. Przepraszam, że się wtrącam powiedział, potrząsając moją ręką ale Victoria opowiedziała mi o tobie imuszę przyznać, że zafascynowała mnie ta historia. Mamy nadzieję, że na wszystkich zrobi podobne wrażenie odparłam pogodnie.Pojawił się kelner i Thomas zamówił san pellegrino z cytryną. Skąd się znacie? spytałam. Z college'u odpowiedział. Niech zgadnę.Harvard. Berkeley odparła Victoria.Musiałam mieć dziwną minę, bo Thomas odezwał się prawie natychmiast: Berkeley to świetna szkoła.Musiałam zapewnić ich oboje, że nie mam absolutnie nic przeciwko tej uczelni. Po prostu domyśliłam się, że jesteście ze WschodniegoWybrzeża wyjaśniłam, choć szczerze mówiąc w przypadku Victorii nie byłam w stanie określić stron, zktórych pochodzi.Była pod każdym względem tak czysta, że należało ją za to podziwiać. Jesteśmy dzieciakami z Berkeley powiedział Thomas. Moja mama pracuje tam w dziale przyjąć, a tataVictorii jest profesorem. Logiki dodała Victoria i przewróciła oczami, jakby koncepcja logicznego myślenia wydawała jej się zgruntu niedorzeczna. Przepraszam, muszę teraz zadzwonić do biura dodała po chwili i zaczęła przekopywaćzawartość torebki w poszukiwaniu telefonu komórkowego.Kiedy wstała, przewyższyła siedzącego Thomasa nie więcejniż o pięć centymetrów.Na stole pojawiły się dania główne.Zabrałam się do mojego pieczonego łososia, a Thomas zaczął opisywaćserwis internetowy Zwykli Ludzie", który właśnie tworzył. To nie czasopismo, to raczej baza danych mówił. Zamierzam handlować prawami do historii życiarozmaitych ludzi, zwyczajnych Amerykanów: mechanika samochodowego, farmera, nurka głębinowego, matki sześcior-ga dzieci, strażnika więziennego, bilardzisty.Każdy z nich będzie miał swoją stronę nazywamy ją Przestrzenią Oso-bistą"! poświęconą wyłącznie jego życiu wewnętrznemu i zewnętrznemu.Moja wiedza na temat Internetu ograniczała się do paru chwil spędzonych przy komputerze Oscara, alepostanowiłam udawać, że rozumiem. Jak te.Przestrzenie Osobiste mają wyglądać? spytałam.Każda miała być inna, wyjaśnił, by odzwierciedlać życie poszczególnych ludzi, ale pewne kategorie i działymiały być wspólne dla wszystkich: Fotografie gospodarza z rodziną.Wspomnienia z dzieciństwa.Sny.Pamiętnik (każdymiał wprowadzać nowe zapisy co najmniej raz na tydzień, a najlepiej codziennie).Plany na przyszłość / Marzenia.%7łale /Stracone szanse [ Pobierz całość w formacie PDF ]