[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ratuje pan nas odniebotycznej wprost kompromitacji, a my grzeczniewyrzucamy pana za drzwi.Wyganowicz puścił mimo uszu zjadliwą uwagę Bremana. Sądzę, że w proponowanym przez pana terminie będęmógł opuścić Sztokholm.A co do zwrotu kosztów, mamnadzieję, że w końcu sfinalizuję pewne transakcje.Nieskorzystam więc z waszej uprzejmości. Niech pan nie będzie taki frajer, zapłacą tyle, ile panzażąda  doradzał Sven Breman. Nie ma co żałowaćsocjalistycznego rządu Jego Królewskiej Mości.Niech płaci! I tak miałem zamiar wyjechać w tych dniach.Najlepszydowód, że zamówiłem pokój w hotelu tylko na dwa tygodnie, a siedzę trochę dłużej. Ma pan rację, że nic pan od nich nie chce  Bremanzmienił front. Niech pan jedzie stąd do Polski.Przynajmniej poczęstują pana dobrą, polską wódką. Jadę do Wiednia  wyjaśnił rzekomy jubiler. Alemoże rzeczywiście pan ma rację? Z państw komunistycznychbyłem jedynie Moskwie i to zaledwie kilka dni.Przy okazjidobrze byłoby poznać Polskę, zwłaszcza że najkrótsza drogado Austrii prowadzi przez jej terytorium.Bertil Svensson nie wtrącał się do tej rozmowy.Jego misjanie była wdzięczna.Musiał wypraszać ze swojego krajucudzoziemca, który tak bezinteresownie szedł mu na rękę.Tego ludzie nie lubią.Wolą zapłacić, tym bardziej kiedymogą to zrobić z cudzej kieszeni.Podczas spisywania protokołu, zawierającego relację oprzebiegu wypadków, Sven Breman podszedł do Svenssona ipodając mu niewielkie zdjęcie fotograficzne powiedział: Niech pan i to załączy do dokumentów.Bertil spojrzał na fotografię.Przedstawiała ona jakiśbalkon, z którego zawisła w dół mocno napięta lina.Człowiekz nożem w ręku właśnie ją przecinał.Mężczyznę można było,już na pierwszy rzut oka, zidentyfikować z MartinemGrossmanem. Skąd pan ma to zdjęcie?  Bertil Svensson ażpodskoczył. Kto to zrobił? To fotomontaż! Fotografia to takie moje niewinne hobby. Pan wyda mi kliszę tego zdjęcia. Z prawdziwą przyjemnością.Natychmiast po opu-blikowaniu jej w  Kvllsposten. Porozmawiamy jeszcze o tym  w głosie oficera policjipolitycznej brzmiała nie maskowana grozba. Wszędzie i zawsze, kiedy tylko pan zechce.Napoje napański koszt.Jeszcze trzy godziny Diego do Periera spędził w willi naStrandlinden.Pisanie protokołu, przesłuchiwanie świadków,wyłącznie policjantów, którzy uczestniczyli w akcji, i inneczynności śledztwa ciągnęły się długo.Na dobitek wpadło ze trzydziestu dziennikarzy.Strzelały flesze.Pracowałydługopisy reporterów.Każdy chciał dowiedzieć się czegoś,czego konkurencja nie zauważyła.Zmęczony przeżytymiwrażeniami, kapitan odpowiadał jedynie monosylabami.Zato Bertil Svensson promieniał.Plastycznie odmalował akcjępolicji przy uwalnianiu uwięzionego jubilera, niezapominając podkreślić bohaterstwa tego człowieka, któryunieszkodliwił jednego ze znanych międzynarodowychbandytów, a zwyciężał drugiego, kiedy dzielni policjanciwkroczyli z odsieczą.Słowem, prasa miała prawdziwą wyżerkę.Jedynie Sven Breman słuchał tego wszystkiego z po-gardliwym uśmieszkiem i nie zadał ani jednego pytania.Kiedy wreszcie Michał Wyganowicz i  król reporterówwracali taksówką do  Minerva-Palace-Hotelu , Bremansmętnie zauważył: Na co najmniej kilka dni popsułem humor temugogusiowi z policji politycznej.Będzie teraz drżał ze strachu,co napiszę.Mogę go zniszczyć.A kto wie, czy nawet niezachwiać ministrem spraw wewnętrznych.Ale jako dobryobywatel, nie napiszę ani słowa.To by kompromitowało nietylko- rząd, na czym mnie, nie członkowi partiisocjalistycznej wcale nie zależy, ale stawiałoby w złymświetle moją ojczyznę. Ma pan rację, że przemilczy pan całą aferę lub podaoficjalną wersję wypadków.Nie ma potrzeby rozpisywaniasię o tym.A co do tej kompromitacji pańskiego kraju,uważam, że pan przesadza.Macie doskonałą, sprawniedziałającą policję.Najlepszy dowód jak nas szybkoodszukała.Atak na willę przeprowadzono po mistrzowsku.Aw ogóle jestem zakochany w Szwecji.Gdybym, nie urodziłsię. tu Diego de Periera trochę się zająknął Brazylijczykiem, to chciałbym być Szwedem.Sven Breman rozpogodził się. Ma pan niewątpliwie sporo racji.Co prawda nie wiemjak by wyglądała sprawność naszej policji, gdyby nie pewnafertyczna pokojóweczka, która wybiegła za panem i zapamiętała numer taksówki. Margo? Zliczna Margareta! Przerażona śmiertelnie, przybiegłado mnie wołając, że grozi panu ogromne niebezpieczeństwo.Uruchomiłem więc garnizon Sztokholmskiej policji dlaratowania jej ukochanego.A pan tak brzydko ją potraktował. Jak to?  żachnął się Wyganowicz  Przecież onapracuje dla CIA. Głupstwa pan gada. Sam pan zwrócił mi uwagę na naszyjnik z Nefretete,który ta dziewczyna nosiła na szyi.Pan wyraznie ostrzegałmnie przed nią. Drogi panie, zmieniłem zdanie, bo tylko głupcy go niezmieniają.Takich naszyjników w samym Sztokholmiesprzedano w tym roku kilkadziesiąt tysięcy sztuk.Cóżdziwnego, że pewna miła pokojóweczka zafundowała sobiepodobiznę Nefretete?Po powrocie do hotelu Michał Wyganowicz pobiegł dosłużbówki na piątym piętrze.Siedziała tam jakaśkorpulentna, starsza niewiasta.Kapitan zapytał o Mar-garetę. Frken9 Margareta Estberg już u nas nie pracuje. Od kiedy?! Została zwolniona w dniu dzisiejszym.Za niesub-ordynację i samowolne opuszczenie pracy.Przed godzinązabrała swoje rzeczy. Gdzie mieszka? Jak ją znalezć?W odpowiedzi starsza pokojówka wzruszyła ramionami.9 frken  po szwedzku  panna. ROZDZIAA XVIIJeszcze MargaretaOstatnie trzy dni pobytu w Sztokholmie polskich uczonychprzeszły bez żadnych przygód.W holu ,,Minerva-Palace-Hotelu zawsze siedziało kilku panów, w których już nakilometr poznawało się przedstawicieli tajnej policji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl