[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydrukujemy papier firmowy.Ty natomiast będzieszwystępować jako wiceprezes firmy, pan Henry Yessage.Na tyle biegle mówisz pofrancusku, by uchodzić za Francuza nieokreślonego pochodzenia. Nie bardzo podoba mi się to nazwisko mruknął Creasy.Korkociąg Dwa wzruszył tylko ramionami i jego usta znów przeciął chłodny123uśmiech. Tym gorzej, bo zdobyłem autentyczny francuski paszport na to nazwisko,któremu towarzyszy prawdziwa biografia.Jutro będą mi potrzebne zdjęcia pasz-portowe, wtedy też zapoznam cię z twoim nowym życiorysem. Będzie mi potrzebny jeszcze jeden paszport dla dziewiętnastoletniego Pale-styńczyka, studenta archeologii na Sorbonie, oficjalnie zamieszkałego w Bejrucie. Czyli trzeba przygotować fałszywy. Ale dobry? Oczywiście, najlepszy.Tyle że będzie sporo kosztował, około trzydziestutysięcy.Creasy skinął głową i wstał.Nie podali sobie rąk. Odezwę się za trzy tygodnie zapowiedział Creasy. Gdyby przez tenczas coś się działo, kontaktuj się ze mną przez Blondyneczkę.Telefon zadzwonił we wtorek tuż po czternastej.Leonie podniosła słuchawkęi usłyszała głos George a Zammita: Michael miał wypadek. Wypadek? Tak, poważny.Przebywa w szpitalu św.Aukasza na oddziale intensywnejopieki. Co się stało?Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.Wreszcie George odezwał się: Lepiej przyjedz tu jak najprędzej, możesz zdążyć jeszcze na prom wypły-wający o trzeciej.W Cirkewwa będzie czekał na ciebie samochód policyjny, któryzawiezie cię wprost do szpitala.Będę tam czekał.Wez ze sobą trochę ubrań, mo-żesz zatrzymać się u nas. Ale powiedz mi, co się stało. Nie spóznij się na prom przypomniał.Zaraz potem usłyszała trzaskodkładanej słuchawki.Pobiegła szybko do sypialni i zapakowała ubrania.Spojrzała na zegarek, doodpłynięcia promu miała jeszcze mnóstwo czasu.Ogarnął ją bezsilny gniew namyśl, że musi tyle czekać, a nie wie, co się stało.W tym momencie rozległ się dzwięk telefonu.Pobiegła do kuchni, dzwoniłaLaura.Kochana, praktyczna Laura. Właśnie się dowiedziałam zaczęła Laura. Chcesz, żebym podjechałapo ciebie i zawiozła cię na prom? Czego konkretnie się dowiedziałaś? Wiem tylko tyle, że Michael miał wypadek i leży w szpitalu św.Aukasza,a ty masz złapać prom wypływający o trzeciej. Nic więcej? Nie wiesz, co to za wypadek?124 Nie wiem, Leonie głos Laury brzmiał uspokajająco. George niechciał niczego zdradzić.Powiedział jedynie o wypadku i że możesz potrzebowaćpomocy.Chcesz, żebym po ciebie przyjechała? Tak, proszę.Stokrotne dzięki.Do szpitala dotarła tuż po czwartej.W minutę pózniej, po raz pierwszy odwielu lat, straciła zupełnie panowanie nad sobą.George Zammit czekał na nią przy wejściu.Kazał kierowcy zawiezć jej torbędo siebie do domu. Co się stało? spytała od razu.Spojrzał na nią z bezbrzeżnie smutną miną. Michael miał wypadek zaczął. Przebywa nadal w sali operacyjnej. Co za wypadek?Wzruszył ramionami. Bardzo poważny.Przykro mi, Leonie.Lekarz daje mu pięćdziesiąt procentszans.Budynek szpitalny był w stylu wiktoriańskim, jego architektura przywodziłana myśl czasy Dickensa.Stali w przestronnym korytarzu wejściowym. Co to za wypadek? dopytywała uparcie.Wzruszył ponownie ramionami i rzekł przepraszającym głosem: To sprawa policji, Leonie.Ma, niestety, tajny charakter.Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem przez kilka sekund, wreszcie wy-buchnęła: Tajny! krzyknęła mu w twarz. Chodzi o mojego syna jeżeli niew sensie naturalnym, to w każdym razie prawnym a ty mi mówisz, że sprawama tajny charakter!Rozejrzał się po szpitalnym korytarzu pełnym spieszących się dokądś ludzmi.Wziął ją pod rękę i poprosił: Na górze mamy komendę policji, przejdzmy się tam i poczekajmy na rezul-tat operacji.Powiedzieli mi, że to potrwa jakieś pół godziny.Zamówię dla ciebieherbatę.Wyrwała mu ze złością rękę. Nigdzie nie idę! warknęła. Chyba że powiesz mi, co zaszło. Spróbuję ci wyjaśnić, ile tylko będę mógł, ale na osobności.To sprawapolicji, Leonie. Mówisz to do matki! obruszyła się. Albo powiesz mi wszystko, albojadę prosto do Valetty poszukać prawnika.George Zammit spotkał się z Leonie tylko przelotnie na przyjęciu urodzino-wym swojej żony.Wiedział doskonale, w jakiej roli występuje, teraz jednak wi-dząc jej pełne determinacji spojrzenie uznał, że być może zle ją oceniał.Powziąłpostanowienie.125 Chodzmy na górę poprosił łagodnie. Powiem ci, co się stało.Na początek zamówił dla niej filiżankę herbaty.Siedzieli w skromnie urzą-dzonym pokoju.Leonie popijała herbatę drobnymi łyczkami. Wiesz, kiedy Creasy wraca? spytał. Za jakiś tydzień. Będzie dzwonił do domu? Tak, telefonuje co dwa, trzy dni.Ostatnio dzwonił wczoraj wieczorem.Może odezwie się znowu w czwartek lub piątek. Wyznaczę jednego z policjantów, żeby siedział u was przez okrągłą dobę.Jeżeli Creasy zadzwoni, policjant przekaże mu, że ma zatelefonować do mnie.Pokręcił ponuro głową. Creasy mnie zabije!Leonie przeszły nerwy, ale niepokój pozostał. George, wyjaśnisz mi wreszcie, co się stało?George Zammit westchnął, wstał i zaczął krążyć po pokoju. Wiesz, na czym polega moja praca? zapytał w końcu. Wiem tylko tyle, że jesteś wysokiej rangi policjantem.Inspektorem, zgadzasię? Owszem, ale to nie wszystko.Odpowiadam również za bezpieczeństwokraju i stoję na czele naszego oddziału antyterrorystycznego.W Fort St.Elmomamy zaplecze szkoleniowe: podziemne strzelnice, sale gimnastyczne i tak dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Wydrukujemy papier firmowy.Ty natomiast będzieszwystępować jako wiceprezes firmy, pan Henry Yessage.Na tyle biegle mówisz pofrancusku, by uchodzić za Francuza nieokreślonego pochodzenia. Nie bardzo podoba mi się to nazwisko mruknął Creasy.Korkociąg Dwa wzruszył tylko ramionami i jego usta znów przeciął chłodny123uśmiech. Tym gorzej, bo zdobyłem autentyczny francuski paszport na to nazwisko,któremu towarzyszy prawdziwa biografia.Jutro będą mi potrzebne zdjęcia pasz-portowe, wtedy też zapoznam cię z twoim nowym życiorysem. Będzie mi potrzebny jeszcze jeden paszport dla dziewiętnastoletniego Pale-styńczyka, studenta archeologii na Sorbonie, oficjalnie zamieszkałego w Bejrucie. Czyli trzeba przygotować fałszywy. Ale dobry? Oczywiście, najlepszy.Tyle że będzie sporo kosztował, około trzydziestutysięcy.Creasy skinął głową i wstał.Nie podali sobie rąk. Odezwę się za trzy tygodnie zapowiedział Creasy. Gdyby przez tenczas coś się działo, kontaktuj się ze mną przez Blondyneczkę.Telefon zadzwonił we wtorek tuż po czternastej.Leonie podniosła słuchawkęi usłyszała głos George a Zammita: Michael miał wypadek. Wypadek? Tak, poważny.Przebywa w szpitalu św.Aukasza na oddziale intensywnejopieki. Co się stało?Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.Wreszcie George odezwał się: Lepiej przyjedz tu jak najprędzej, możesz zdążyć jeszcze na prom wypły-wający o trzeciej.W Cirkewwa będzie czekał na ciebie samochód policyjny, któryzawiezie cię wprost do szpitala.Będę tam czekał.Wez ze sobą trochę ubrań, mo-żesz zatrzymać się u nas. Ale powiedz mi, co się stało. Nie spóznij się na prom przypomniał.Zaraz potem usłyszała trzaskodkładanej słuchawki.Pobiegła szybko do sypialni i zapakowała ubrania.Spojrzała na zegarek, doodpłynięcia promu miała jeszcze mnóstwo czasu.Ogarnął ją bezsilny gniew namyśl, że musi tyle czekać, a nie wie, co się stało.W tym momencie rozległ się dzwięk telefonu.Pobiegła do kuchni, dzwoniłaLaura.Kochana, praktyczna Laura. Właśnie się dowiedziałam zaczęła Laura. Chcesz, żebym podjechałapo ciebie i zawiozła cię na prom? Czego konkretnie się dowiedziałaś? Wiem tylko tyle, że Michael miał wypadek i leży w szpitalu św.Aukasza,a ty masz złapać prom wypływający o trzeciej. Nic więcej? Nie wiesz, co to za wypadek?124 Nie wiem, Leonie głos Laury brzmiał uspokajająco. George niechciał niczego zdradzić.Powiedział jedynie o wypadku i że możesz potrzebowaćpomocy.Chcesz, żebym po ciebie przyjechała? Tak, proszę.Stokrotne dzięki.Do szpitala dotarła tuż po czwartej.W minutę pózniej, po raz pierwszy odwielu lat, straciła zupełnie panowanie nad sobą.George Zammit czekał na nią przy wejściu.Kazał kierowcy zawiezć jej torbędo siebie do domu. Co się stało? spytała od razu.Spojrzał na nią z bezbrzeżnie smutną miną. Michael miał wypadek zaczął. Przebywa nadal w sali operacyjnej. Co za wypadek?Wzruszył ramionami. Bardzo poważny.Przykro mi, Leonie.Lekarz daje mu pięćdziesiąt procentszans.Budynek szpitalny był w stylu wiktoriańskim, jego architektura przywodziłana myśl czasy Dickensa.Stali w przestronnym korytarzu wejściowym. Co to za wypadek? dopytywała uparcie.Wzruszył ponownie ramionami i rzekł przepraszającym głosem: To sprawa policji, Leonie.Ma, niestety, tajny charakter.Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem przez kilka sekund, wreszcie wy-buchnęła: Tajny! krzyknęła mu w twarz. Chodzi o mojego syna jeżeli niew sensie naturalnym, to w każdym razie prawnym a ty mi mówisz, że sprawama tajny charakter!Rozejrzał się po szpitalnym korytarzu pełnym spieszących się dokądś ludzmi.Wziął ją pod rękę i poprosił: Na górze mamy komendę policji, przejdzmy się tam i poczekajmy na rezul-tat operacji.Powiedzieli mi, że to potrwa jakieś pół godziny.Zamówię dla ciebieherbatę.Wyrwała mu ze złością rękę. Nigdzie nie idę! warknęła. Chyba że powiesz mi, co zaszło. Spróbuję ci wyjaśnić, ile tylko będę mógł, ale na osobności.To sprawapolicji, Leonie. Mówisz to do matki! obruszyła się. Albo powiesz mi wszystko, albojadę prosto do Valetty poszukać prawnika.George Zammit spotkał się z Leonie tylko przelotnie na przyjęciu urodzino-wym swojej żony.Wiedział doskonale, w jakiej roli występuje, teraz jednak wi-dząc jej pełne determinacji spojrzenie uznał, że być może zle ją oceniał.Powziąłpostanowienie.125 Chodzmy na górę poprosił łagodnie. Powiem ci, co się stało.Na początek zamówił dla niej filiżankę herbaty.Siedzieli w skromnie urzą-dzonym pokoju.Leonie popijała herbatę drobnymi łyczkami. Wiesz, kiedy Creasy wraca? spytał. Za jakiś tydzień. Będzie dzwonił do domu? Tak, telefonuje co dwa, trzy dni.Ostatnio dzwonił wczoraj wieczorem.Może odezwie się znowu w czwartek lub piątek. Wyznaczę jednego z policjantów, żeby siedział u was przez okrągłą dobę.Jeżeli Creasy zadzwoni, policjant przekaże mu, że ma zatelefonować do mnie.Pokręcił ponuro głową. Creasy mnie zabije!Leonie przeszły nerwy, ale niepokój pozostał. George, wyjaśnisz mi wreszcie, co się stało?George Zammit westchnął, wstał i zaczął krążyć po pokoju. Wiesz, na czym polega moja praca? zapytał w końcu. Wiem tylko tyle, że jesteś wysokiej rangi policjantem.Inspektorem, zgadzasię? Owszem, ale to nie wszystko.Odpowiadam również za bezpieczeństwokraju i stoję na czele naszego oddziału antyterrorystycznego.W Fort St.Elmomamy zaplecze szkoleniowe: podziemne strzelnice, sale gimnastyczne i tak dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ]